Trudno ocenić, czyją cierpliwość testuje kierownictwo PiS, zmierzając do zniesienia limitu 30-krotności składek ZUS: „wewnętrznych koalicjantów” od Jarosława Gowina czy opinii publicznej.

Łukasz Perzyna

publicysta pnp24

Pierwsze projekty, jakie PiS zgłasza w nowym Sejmie to likwidacja 30-krotności zusowskiej oraz 10-procentowa podwyżka akcyzy na papierosy i alkohol. Rządzący szukają środków na podreperowanie budżetu i znajdują je w kieszeniach obywateli. A jeszcze niedawno deklarowali, że sytuacja finansów państwa jest doskonała, a budżet zrównoważony.

Wiadomo, kto na tym straci: obywatele, którzy znów sfinansują wszystko, co planuje władza. Natomiast poza budżetem państwa, który na zniesieniu limitu 30-krotności zarobi 7 miliardów zł – lista beneficjentów pozostaje wątpliwa. Najwięcej stracą najlepiej zarabiający fachowcy, około 350 tysięcy pracowników, głównie z sektora informatycznego oraz właściciele rozwojowych przedsiębiorstw, którzy ich zatrudniają. Natomiast słabiej zarabiającym zagraża pośrednio destabilizacja systemu zabezpieczeń społecznych, która może stać się ubocznym efektem forsowanych przez PiS zmian. Wszystkich ich następstw nikt poważny nie podejmuje się przewidzieć, a polski system emerytalny od lat pozostaje kolosem na glinianych nogach.

Projekt: mniej ZUS-u od drobnych przedsiębiorców

Najwięcej na zmianach zyskają przedsiębiorcy o dochodzie 2500-3000 zł, gdzie różnica w należnościach to prawie 750 zł. Przy dochodzie 4000 zł – ulga wyniesie 360 zł.

Read more

Do tej pory składki od wynagrodzenia pracownika odprowadza się, póki nie przekroczą w skali rocznej trzydziestokrotności przeciętnej miesięcznej pensji w gospodarce. Instytut Emerytalny wylicza, że gdy zmiany zostaną wprowadzone – pracownik zarabiający 20 tys. zł brutto miesięcznie straci na nich w skali roku 10 tys. zł. Jeszcze więcej, bo 23 tys. dołożyć będzie musiał pracodawca [1]. Grozi to przenoszeniem siedzib firm, reprezentujących nowoczesne gałęzie gospodarki poza Polskę. Obniży ich konkurencyjność na rynku międzynarodowym i zniechęci do inwestowania.

Porozumienie Jarosława Gowina zniesienia 30-krotności nie poprze. Oznaczałoby to – gdyby solidarnie zagłosowały w tej sprawie wszystkie kluby opozycji, że projekt upadnie. Jednak wkrótce po powrocie do Sejmu Lewica może się z tego wyłamać i zagłosować wraz z PiS. W tym kierunku idą zapowiedzi jej populistycznie nastawionych posłów, zwłaszcza spoza SLD (Razem, Wiosna). Lewica bądź jej część stanowią w tej kwestii jedyną rezerwę głosów, na jaką liczyć może PiS. Jeśli dojdzie do ich realnego współdziałania – stanie się to pierwszym przykładem takiego sojuszu, chociaż SLD i PiS przed laty współpracowały już przy podziale wpływów i stanowisk w telewizji publicznej.

Dla przedsiębiorców nie jest to oczywiście najważniejsze, bo nie zamierzają być królikami doświadczalnymi, na których testuje się nowe politologiczne rozwiązania. Przyciąganiu skrajności w tej kwestii towarzyszy odradzanie się prawicy ideowej, stanowiącej alternatywę dla – jeśli użyć tu celnego określenia autorstwa Konrada Rękasa – pisowskich spaślaków. Zresztą Porozumienie nie bardzo ma inne wyjście. Przed wyborami wicepremier Jarosław Gowin obiecywał, że zniesienia 30-krotności nie będzie.

Czas Orląt

W tym roku część dawnego RN spełniła wreszcie swoją początkową intencję, stojącą za całym pomysłem Marszu i wylądowała w polskim Sejmie dzięki rebrandingowi w Konfederację

Read more

Odpowiedzi na pytanie, dlaczego Jarosław Kaczyński, zdający sobie sprawę z wewnętrznego oporu w klubie, jednak forsuje zniesienie limitu, w tym wypadku szukać trzeba w sferze polityki, a nie ekonomii. Jak się wydaje, lider wkrótce po wyborach, których wynik go nie zadowala (faktem stała się utrata większości w Senacie) chciałby szybko wyjaśnić sytuację we własnym obozie. Albo zmusi Gowina do szybkiego odejścia i szukania porozumienia z obecną opozycją, albo go upokorzy i zwasalizuje.

Jeśli PiS straci w Sejmie trwałą większość – a bez Gowina nią nie dysponuje, zaś na populistów z Lewicy liczyć może wyłącznie w pojedynczych głosowaniach – to powróci z pewnością temat rozwiązania parlamentu i wyborów przed terminem, które zbiegłyby się z kampanią prezydencką. Być może do takiego szybkiego rozstrzygnięcia prze Kaczyński. Jeśli plan się powiedzie – nie będzie zmuszony czekać aż cztery lata na możliwość uporządkowania polskiej polityki, jaką zyskał choćby w 2015 r.

Prezes PiS sprawia wrażenie starszego od własnej metryki, coraz częściej porównywany bywa do Leonida Breżniewa, w kampanii wyborczej wizytując poszczególne okręgi w każdym wygłaszał praktycznie wariant tego samego przemówienia. Realizację jego planu mógłby powstrzymać sojusz wszystkich ugrupowań opozycji, ale jego zawiązanie wydaje się co najmniej trudne. Co więcej – dla Platformy Obywatelskiej pomysł z przyspieszonymi wyborami również wydaje się atrakcyjny, bo pamięta, że w takich właśnie okolicznościach objęła władzę w 2007 r., gdy Kaczyński zrezygnował z koalicji z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. Wyborcze zwycięstwo utorowało wtedy PO drogę do rządzenia przez osiem lat.

Miękka strategia Andrzeja Dudy

Andrzej Duda wzywa teraz do zasypywania rowów, w których kopaniu sam uczestniczył i demontażu zasieków, które pomagał wznosić. Dlatego wiarygodność prezydenckiego przekazu okazuje się nikła.

Read more

Nie da się jednak wykluczyć, że władza zdecyduje się na wariant bardziej pomysłowy i wielopiętrowy. Na przykład w sojuszu z całą Lewicą lub jej częścią PiS uchwali zniesienie limitu, ale później prezydent Andrzej Duda zawetuje zmiany niekorzystne dla przedsiębiorców, w przededniu kampanii prezydenckiej występując jako ich obrońca i zyskując dodatkowe punkty w niełatwym wyścigu o reelekcję. Zaś premier Mateusz Morawiecki będzie mógł powiedzieć, że pragnął zapewnić środki na realizację wszystkich obietnic wyborczych, ale się to nie powiodło.

Spór o 30-krotność stanowi kolejny argument, przemawiający za celowością wprowadzenia reprezentacji przedsiębiorców do parlamentu oraz za odbudową powszechnego samorządu gospodarczego. Powraca odwieczne: nic o nas bez nas. Międzypartyjne przetargi polityków i wieczne zmiany ich postaw pokazują, że nikt za praktyków gospodarki ich spraw nie załatwi.

Twoim zdaniem…

[democracy id=”125″]

[1] por. PiS jest nieugięty. 370 tys. osób dostanie mniejsze pensje, a firmy zapłacą miliony złotych. Business Insider Polska z 14 listopada 2019

Czytaj inne teksty Autora:

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 9

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

PRZEZzdjęcie: CC BY 3.0 / Wistula / ZUS
Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here