Alarm dla opozycji

0
37

Jacek Bury, reprezentujący Polskę 2050 w zespole, uzgadniającym wspólnych kandydatów opozycji do Senatu sam zrezygnował z ubiegania się o mandat. Zgłosił się za to z takim zamiarem Roman Giertych.

Najpopularniejszy polityk opozycji Rafał Trzaskowski traci na aferze śmieciowej w Warszawie, której jest prezydentem oraz na ujawnieniu pomysłu zmniejszenia spożycia mięsa i nabiału, zawartym w popieranym przez siebie raporcie C40 Cities, którego zapewne nawet nie przeczytał. Efekt? Z sondażu Instytutu Badań Spraw Publicznych wynika, że gdyby wybory odbyły się teraz, Prawo i Sprawiedliwość mogłoby po nich współrządzić z Konfederacją.

Mandatów wystarczy: 244 na 460. Oznacza to, że jedyna zmiana po wyborach może polegać na tym, iż wicepremierem w kolejnym rządzie Mateusza Morawieckiego zostanie Sławomir Mentzen.

Nagromadzenie pesymistycznych wiadomości powinno stanowić dla opozycji czerwony alert, żeby wreszcie wzięła się do roboty. Na razie nawet prace nad paktem senackim idą niesporo.

Gdyby wybory odbyły się już teraz, PiS po nich rządziłby dalej, tyle, że z Konfederacją. Tak przynajmniej wynika z najnowszego sondażu Instytutu Badań Spraw Publicznych [1]. Prawo i Sprawiedliwość uzyskało w nim poparcie 35 proc, a Koalicja Obywatelska / Platforma Obywatelska 34 proc Polaków. Na Konfederację zagłosowałoby 11 proc z nas. Do Sejmu weszłyby jeszcze tylko Polska 2050 Szymona Hołowni (ponad 7 proc) i Lewica (niespełna 7 proc poparcia). W przeliczeniu na mandaty oznacza to, że PiS mając 196 posłów, wraz z Konfederacją, która wprowadzi ich 48, razem uzyskają niezbędną do rządzenia większość (244 mandaty na 460).

Co do zamiaru Konfederacji współrządzenia z PiS trudno o jakiekolwiek złudzenia. Jej nowy lider Sławomir Mentzen pozbył się ze swojej formacji polityków, którzy – jak Artur Dziambor – mogliby się takiemu sojuszowi przeciwstawić. Oponenci oskarżyli go o ustawianie prawyborów. Jedynym więc sposobem na zablokowanie takiego rozwiązania pozostaje dla opozycji poprawa własnych notowań.

Samobój Trzaskowskiego, czyli: Rafał, najpierw przeczytaj, potem zachwalaj

Ostatnie dni przyniosły jednak serię fatalnych błędów obozu demokratycznego i niekorzystnych dla niego okoliczności.    

Za sprawą niefrasobliwości wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej i prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego znaczna część wyborców utwierdzona została w przekonaniu, że obecna opozycja po dojściu do władzy każe im “jeść robaki”, a ściślej owady. Konkurent Andrzeja Dudy do tytułu głowy państwa w pamiętnych “covidowych” wyborach z 2020 r. sam sobie winien, bo lekkomyślnie reklamował raport organizacji C40 Cities do której należy zarządzana przez niego stolica, zapewne nie wiedząc dokładnie, co zawiera. A rekomenduje m.in. zmniejszenie spożycia mięsa do jednej czwartej obecnej wielkości i nabiału więcej niż dwukrotnie.

Cały ten zgiełk

Równocześnie ocenom i notowaniom demokratów zaszkodziła rozkręcona przez TVN i “Gazetę Wyborczą” kampania przeciwko Szymonowi Hołowni i jego Polsce 2050 kiedy to posłowie tego koła zagłosowali przeciw pisowskiej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, którą pomogła przepuścić przez Sejm także Koalicja Obywatelska, bo w jej imaginacji miała ona dopomóc w sprowadzeniu do Polski unijnych środków objętych Krajowym Planem Odbudowy.

Cały ten zgiełk przyczynił się do upowszechnienia wizerunku opozycji jako formacji swarliwej, skłonnej do walk wewnętrznych a przy tym nie przebierającej w środkach. Jednym słowem: żadna z niej alternatywa dla gorszących rządów PiS, którym przytrafiają się coraz to nowe afery (“willa plus” ministra edukacji Przemysława Czarnka, dotacje z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju) w tym również obyczajowe (wystawiony w sali sejmowej palec pos. Joanny Lichockiej; teraz sprawczyni obrzydliwego incydentu ściga sądowo tych, co jej wybryk utrwalili) a nawet nowobogackim rozmachem, świadczącym o zamiłowaniu do bawienia się za nie swoje, nasuwające analogie literackie (bal w operze… nie Juliana Tuwima wcale, lecz wspomnianego już min. Czarnka).

To nie władza więc zyskuje. To opozycja traci… na własne życzenie.

Pakt senacki nie ma szczęścia

Najbardziej reklamowanym wspólnym jej projektem pozostaje pakt senacki: uzgadnianie kandydatów do “izby refleksji” tak, żeby w wyborach nie rozbijali głosów sobie nawzajem. Chociaż podobny pomysł powiódł się już przed czterema laty i doprowadził do powołania Tomasza Grodzkiego (PO-KO) na marszałka – tym razem zaczęło się jednak pod złą gwiazdą.

Sekwencja zdarzeń z paktem związanych przypomina bowiem komedię omyłek.

We wtorek drugi garnitur z pominięciem liderów ogłosił zawarcie senackiego porozumienia. Nie było Donalda Tuska, Szymona Hołowni ani Władysława Kosiniak-Kamysza czy Włodzimierza Czarzastego, jakby wstydzili się tam pojawić. Nie dotarł Trzaskowski ani nawet gospodarz gmachu i beneficjent poprzedniej takiej umowy Grodzki.  Ogłoszono, że kandydaci będą wspólni, nie podano żadnego nazwiska.

Dzień później sam zgłosił się Roman Giertych. Adwokat rodziny Tusków i obecny protegowany Hołowni opinii publicznej kojarzy się raczej jako wicepremier u Jarosława Kaczyńskiego (2006-7), w zapewne najgorszym polskim rządzie w historii: łączył wtedy tę funkcję z zarządzaniem ministerstwem edukacji. Zapamiętali go uczniowie, bo chciał ich północnokoreańskim obyczajem poprzebierać w mundurki ale i polonistki, skoro przymierzał się do wycofania z listy lektur szkolnych książek Witolda Gombrowicza.

Jednak to nie koniec czarnej serii. Jacek Bury, który we wtorek z ramienia Polski 2050 Hołowni wystąpił jako promotor porozumienia senackiego i członek zespołu, mającego uzgodnić wspólnych kandydatów – już w piątek oznajmił, że w tym roku… do “izby refleksji” sam kandydować nie zamierza. Zważywszy, że pozostaje jedynym przedstawicielem Polski 2050 w Senacie – oznacza to, że koalicjantom przynajmniej część prac przyjdzie zacząć od nowa. 

Opozycji pozostaje więc intensywnie wziąć się do roboty, żeby złą kartę odwrócić. Tym bardziej, że przytoczony tu sondaż nie uwzględnia jeszcze innego wizerunkowego obciążenia związanego z Trzaskowskim: afery śmieciowej w Warszawie. Gdy funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymywali Włodzimierza Karpińskiego, sekretarza miasta i prawą rękę włodarza stolicy – ankieterzy IBSP kończyli już podtykanie sondażowych ankiet respondentom. Kiedy sąd orzekł o aresztowaniu na trzy miesiące dawnego ministra skarbu z PO w rządzie Tuska – przeliczali już wyniki.            

Nie one jednak się tu liczą, lecz rezultat przyszłych wyborów. Wszystkie lampy alarmowe już się zapaliły, pozostaje pracować na to, by zmienić niepokojący trend. Żeby nie skończyło się tak, jak jesienią 2001 r, kiedy to “Gazeta Wyborcza”, uprzednio opluwająca ile wlezie próby zreformowania Polski kolejno przez środowiska Jana Olszewskiego i Akcji Wyborczej Solidarność, wkrótce po ogłoszeniu wyników – gdy wybory wygrał SLD a na podium zaraz za świeżo powołaną PO znalazła się również Samoobrona Andrzeja Leppera – poinformowała na pierwszej stronie wielkim tytułem: “Aleśmy wybrali”… Właśnie…

[1] Instytut Badań Spraw Publicznych sondaż dla StanPolityki.pl z 24-27 lutego 2023

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 2

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here