Andrzej Kieryłło, strateg polityczny w rozmowie Łukasza Perzyny

0
207

– Coraz częściej słyszy się, że wybory z 15 października br. nie wyłonią większości niezbędnej, żeby powołać rząd. Nie będzie więc jak na Węgrzech, gdzie kolejną kadencję zyskali rządzący ani nawet jak w Słowenii, gdzie uformowała się nowa demokratyczna większość? Raczej jak w Bułgarii, gdzie głosować trzeba co kilka miesięcy, bo żadna większość nie chce się z wyborczych wyników wyłonić? Postawmy się w sytuacji zwykłego obywatela: to po co ma głosować jak i tak rozstrzygnięcia to nie da, to może w domu zostanę, pójdę od razu na te wybory następne, skoro to one mają być decydujące? Co mówić wyborcy, który to słyszy i nie chce się fatygować?

–  Rzeczywiście jeśli rzecz ująć potocznie, chodzą po mieście takie słuchy. Pytanie na ile stanowią wynik zasłyszanych analiz, a na ile celowo rozsiewanych plotek…

– Renomowani eksperci jak prof. Antoni Dudek wskazują na taką możliwość: stabilna większość się nie wyłoni i przyjdzie nam głosować jeszcze raz?

– Jednak zwolenników rządzącej teraz partii, którzy chodzą po mieście i opowiadają, że po tych wyborach rządu nie będzie, nie posądzam o szczegółową znajomość koncepcji znakomitego politologa. Zresztą zniunsowanej, bo zapewne dobrze pamiętam, że prof. Dudek dopuszcza też możliwość porozumienia PiS bądź PO-KO z częścią Konfederacji. W każdym razie analityk niczego nie przesądza a na pewno nie sugeruje, że nasz udział w wyborach nie ma znaczenia. Żaden uczciwy znawca tak nie powie. Całkiem poważnie za to należy brać pod uwagę możliwość celowego rozsiewania plotek, żeby obniżyć frekwencję. Wtedy na głosowanie pójdą wyborcy najbardziej zdeterminowani. Co pewnie zwiększy szanse rządzących. Warto więc wykazać się krytycyzmem wobec pogłosek, jakimi jesteśmy bombardowani. Te pogłoski pojawiły się w takiej ilości i  z  tak wielu źródeł jednocześnie że wygląda to na zaplanowaną akcję.   

– Ich jakość okazuje się rozmaita, jeśli użyć eufemizmu?

– Czasem wprost ociera się o rynsztok. Media społecznościowe, których rozwój pozostaje oczywiście wspaniałym zjawiskiem, sprzyjają jednak wykorzystywaniu środków nieetycznych: wiadomości świadomie zafałszowanych, pomówień i wyzwisk. Stały się potężnym narzędziem wpływu dla polityków nie przebierających w środkach, jak sztabowcy Jarosława Kaczyńskiego w Polsce, Viktora Orbana na Węgrzech, Recepa Erdogana w Turcji, Donalda Trumpa w USA chociaż ten ostatni władzę stracił. Brutalizacja polityki, związana z przekonaniem, że wszystkie chwyty stają się dozwolone, stanowi smutny objaw. Skłania to również polityków deklarujących się jako broniących demokracji i rzeczywiście sprzeciwiających się autorytarnym tendencjom do chwytania się również środków kontrowersyjnych.

– Bo tak się gra jak przeciwnik pozwala? Powiedzmy, że to wypędzanie diabła Belzebubem? Czy przykładem takiego zabiegu okazuje się wystawienie w Świętokrzyskiem do Sejmu Romana Giertycha przez Koalicję Obywatelską przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu?

– Gdy jedna strona narzuca reguły walki a w ślad za tym po swojemu pojmowaną polityczną etykę, druga daje się w to wciągnąć. Giertych to dla selekcjonerów z KO antagonista Kaczyńskiego z 2007 r. Na drugiej szali mamy jednak wcześniejszy czas, kiedy był w jego rządzie wicepremierem.

– Która z tych charakterystyk okaże się silniejsza dla demokratycznego wyborcy?

– Podejrzewam, że elektorat Koalicji Obywatelskiej, jak wskazują badania lepiej wykształcony od innych, nie zapomni Giertychowi, że był liderem Młodzieży Wszechpolskiej, wychowawcą całego pokolenia związanych z nią polityków. Podobnie zapamiętali, jak próbował usunąć Witolda Gombrowicza z listy lektur szkolnych. Obciąża go pomysł przymusowego ubierania dzieci w szkołach w mundurki, wzbudzający zrozumiały sprzeciw. Roman Giertych zmienił nastawienie do Kaczyńskiego, gdy ten go z rządu wyrzucił. Trudno uznać jednak, że trwale nabył demokratycznych przekonań. Część elektoratu, wrażliwa na podobne kwestie, nie zapomni mu tego, co robił. Nie pójdzie zagłosować.

– Albo wybierze inne listy opozycyjne niż KO?

– Nie całkiem tak, bo Trzecia Droga reprezentuje raczej format chrześcijańsko-demokratyczny, niezbyt przekonujący dla wyborców o światopoglądzie liberalnym. Pojawia się realna groźba, że oni raczej w domach zostaną.

– Jak więc przekonywać, że zagłosować warto?

– Pamiętam radość, jaka towarzyszyła nastaniu demokracji w Polsce. Wychodzeniu z komuny. Warto ją przypominać, nawet jeśli teraz spotykają nas rozczarowania. Doradzałem przed laty Janowi Olszewskiemu, pamiętam zaangażowanie Mecenasa w zwykłe ludzkie sprawy. I radość, gdy odnotowaliśmy pierwszy po zmianie ustroju wzrost gospodarczy w nowej Polsce. Dla wielu stał się dowodem, że warto było komunizm obalać. Głosowanie teraz to obywatelski obowiązek, wynikający z poczucia odpowiedzialności za Polskę. Gdy rezygnujemy z tej najlepszej możliwości wpływania na rzeczywistość wokół nas, przyzwalamy na niszczenie demokratycznych mechanizmów. Tych, które uznajemy za bezcenne…       

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.7 / 5. ilość głosów 12

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here