Azerskie pieniądze kompromitują Europę

0
177

Afera z pieniędzmi z Azerbejdżanu płynącymi do europejskich polityków demokratycznych w zamian za poparcie różnych przedsięwzięć władz z Baku zatacza coraz szersze kręgi. Zyskuje ten, kto to ujawnia.

Deputowany do Bundestagu z CDU, niemieckiej chrześcijańskiej demokracji Mark Hauptmann, w marcu br. zrzekł się mandatu, gdy zarzucono mu przyjmowanie środków finansowych z Azerbejdżanu. Równocześnie jednak… wszystkiemu zaprzeczył. Temu, że kasę od Azerów brał i że na ich rzecz lobbował.

Śmieszne i straszne, ale nigdy budujące

Renomowany tygodnik “Der Spiegel” opisał, jak regionalna gazeta “Suedthueringen-Kurier”, której redaktorem pozostaje Hauptmann wzięła prawie 17 tys euro za reklamę festiwalu zakupów w Baku [1]. W tym wypadku sprawa skończy się być może wraz z karierą polityczną chrześcijańskiego demokraty. Ten uparcie utrzymuje, że jest niewinny, ale ze względu na rodzinę ma dosyć i odchodzi. Również w marcu br. innemu chadekowi Axelowi Fischerowi Bundestag ze zbliżonych względów uchylił immunitet.   
Ponury finał znalazła natomiast historia podobnych zarzutów, postawionych deputowanej do Bundestagu również z CDU Karin Strenz. 21 marca br. posłanka w wieku 53 lat zmarła po nagłym zasłabnięciu w samolocie, którym powracała z Kuby [2].

Nie wiadomo, po co tam poleciała w czasie pandemii. Bezsporne pozostaje natomiast, że jej nazwisko pojawia się w 200-stronicowym raporcie przygotowanym przez dwóch byłych sędziów Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz francuskiego sędziego śledczego. Autorzy Nicholas Bratza i Elisabet Fura oraz Jean-Louisa Bruguiere stwierdzają w języku charakterystycznym dla tego typu dokumentów, że “istnieje poważne podejrzenie”, iż kilku członków Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy prowadziło na rzecz Azerbejdżanu korupcyjne działania [3]. Zresztą pani Strenz sama przyznała dwa lata temu, że prowadzona przez nią firma Line M-Trade wzięła w latach 2014-15 darowizny w wysokości 15 tys euro bez ujawniania, skąd pochodziły. W Radzie Europy zagłosowała wtedy przeciw wnioskowi, domagającemu się, żeby azerbejdżańskie władze zwolniły wszystkich więźniów politycznych. Finansowe uzależniania od władz dalekiego kraju nad Morzem Kaspijskim nie przeszkodziły jej w udziale w misjach obserwujących wybory w Azerbejdżanie. Więcej już jednak nie powie…

Zresztą to nie nieszczęsna deputowana Strenz pozostawała główną bohaterką wspomnianego raportu trójki sędziów, choćby z racji kwoty korupcji, lecz inny chrześcijański demokrata, ale z Włoch, Luca Volonte. Przyjąć miał od Azerów 2,4 mln euro łapówek. W styczniu br mediolański sąd skazał go za to na cztery lata więzienia. 
Belgijski liberał Alain Destexhe w ramach tzw. dyplomacji kawiorowej miał za środki zapewnione przez władze z Baku założyć akademię, przez siedem lat przygotowującą i ogłaszającą korzystne dla sponsorów raporty o przebiegu wyborów i przestrzeganiu praw człowieka w Azerbejdżanie. Z kolei kluczowym lobbystą Azerów miał zostać za 820 tys euro członek Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Eduard Lintner z niemieckiego CSU (też chadecja, tyle, że bawarska). Tylko po to, żeby mógł pieniądze otrzymać założono w Wielkiej Brytanii trzy fikcyjne spółki. 

 Baku, gdzie zapach pieniędzy czuć w powietrzu 

Azerowie nie rezygnują oczywiście z dozwolonych i całkiem legalnych a nawet pogodnych form promocji. Sponsorują ceniony klub piłkarski Atletico Madryt (grał niedawno w finale Ligi Mistrzów), którego zawodnicy biegają po boisku z napisami “Azerbajdżan – kraj ognia” na koszulkach.
Skąd biorą się na to pieniądze? Gdy ropa naftowa była droga, azerbejdżan na tym zyskiwał. A potem nie stracił, gdy zainwestował pozyskane z niej pieniądze. Produkt krajowy brutto dziewięciomilionowego Azerbejdżanu już parę lat temu dwukrotnie przekroczył zsumowane PKB dwóch pozostałych państw kaukaskich: Gruzji i Armenii. Zresztą jak pamiętamy to w Baku zarabiał na chleb ojciec Cezarego Baryki z “Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego.

Zaś dziś tym bardziej, jak relacjonuje branżowe pismo “w Baku zapach pieniędzy czuć niemal w powietrzu. Dosłownie, bo nadmorski bulwar miasta dusi się w oparach ropy naftowej. Stolica zmienia się gwałtownie głównie dzięki petrodolarom. Jednak na ulicach wciąż można spotkać ludzi sprzedających papierosy na sztuki, ważących przechodniów na domowej wadze czy częstujących za parę groszy herbatą z termosu” [4].     
Rozwarstwienie nie jest jednak rzeczą przypadku a pomimo sukcesów gospodarczych, których nie da się mu odmówić Azerbejdżan pozostaje państwem autorytarnym. Prezydentem od osiemnastu lat pozostaje absolwent Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) Ilham Alijew, przedtem był nim jego ojciec Hajdar Alijew, dawny I sekretarz komunistycznej partii Azerbajdżanu w czasach radzieckich w latach 1969-1982, także wicepremier ZSRR, a w latach 1984-87 członek biura politycznego KC KPZR odwołany przez Michaiła Gorbaczowa jako przedstawiciel partynego betonu. Zaś azerską gospodarką rządzą klany [5]. Taki a nie inny sposób działania na arenie międzynarodowej to efekt połączenia pragmatyki władzy z czasów radzieckich i nawyków paramafijnego biznesu. Mówi się o dyplomacji kawiorowej, wśród prezentów dla europejskich polityków znalazły się dywany.

Wtajemniczeni powiadają, że to co ujawniono, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Europa ma się czego bać.
Od niedawna zaostrzyły się stosunki między Azerbejdżanem a Armenią, po raz kolejny przybierając postać zlokalizowanej na szczęście “wojny gorącej”. W tym konflikcie Armenię, gdzie niedawno nie bez aprobaty jeśli nie inspiracji Kremla zmienił się przywódca, popiera Rosja. Rażą ją równocześnie europejskie aspiracje dynastii Alijewych. W tym zawiera się jeśli nie cała to większa część odpowiedzi na pytanie, dlaczego trwające od lat praktyki nagle zaczęły być demaskowane na taką skalę, że zapadły nawet wyroki skazujące z karą więzienia bez zawieszenia dla dawnych deputowanych. Przecież to nie armeński wywiad udostępnił zawsze starannie sprawdzającemu wszystko “Spieglowi” dokumentację nielegalnych operacji finansowych.    

Warto przyjrzeć się, kto z rosyjskiej strony tę operację prowadzi, bo czyni to perfekcyjnie. Dla kremlowskiej sukcesji sprawa operacji wywiadowczych pozostawała kluczowa. W wydanej pod koniec lat 90. XIX w. monografii Federalnej Służby Bezpieczeństwa (następczyni KGB) i innych służb rosyjskich “Tarcza i miecz” Andrzeja Grajewskiego nazwisko wywodzącego się z niej przyszłego szefa państwa Władimira Putina nie pojawia się ani razu w indeksie. Wiadomo, że trzymał się w cieniu a nie był mistrzem dyplomacji, o czym świadczy potwierdzony przez biografów mocnego człowieka fakt, że gdy zaproponował swojej Ludmile “poważną rozmowę”, tej zakręciły się łzy w oczach, bo zrozumiała, że chodzi o rozstanie: tymczasem młody oficer zaraz się jej oświadczył. Jednak nie empatyczne talenty Putina zdecydowały o wytypowaniu go do roli następcy Borysa Jelcyna, którą pełni już od prawie ćwierćwiecza lecz sukcesy, które odnosił “na kierunku niemieckim”.

Być może więc w kręgu wykonawców obecnej operacji ujawniania zszokowanej Europie korupcji przychodzącej znad Morza Kaspijskiego – prowadzonej perfekcyjnie bo pozwalającej równocześnie szachować zatroskaną o swój obraz Europę i karcić szukajacy własnej drogi do niej Azerbejdżan – szukać przyjdzie z kolei przyszłego sukcesora Putina. To możliwe, chociaż pewności nie mamy.  

A Polska gdzie w tym wszystkim? Spokojnie, jesteśmy. Z lektury oficjalnego portalu rządowego możemy się dowiedzieć, że 18 stycznia 2021 r. ambasador RP w Baku Rafał Poborski spotkał się z prokuratorem generalnym Kamranem Alijewem. Przy czym “strona azerbejdżańska wyraziła duże uznanie dla polskich rozwiązań w walce z korupcją oraz wysoko oceniła dotychczasowe relacje” [6]. Nic dodać, nic ująć, miało być wstawanie z kolan to jest, co najwyżej trafił się taki Alijew, który okazał się dla naszej dyplomacji dostępny. Ale wiadomo, że od lat kilkudziesięciu w Azerbejdżanie niezależnie od zmian ustrojowych to nazwisko magiczne.    

[1] por. Kolejny polityk CDU oddaje mandat posła, w tle zarzut lobbowania dla Azerbejdżanu. Bankier.pl z 11 marca 2021
[2] por. Śmierć niemieckiej polityk podczas powrotu z Kuby. Onet.pl z 22 marca 2021
[3] por. Barbara Coellen. Rada Europy. Niemieccy politycy podejrzani o korupcję. dw.pl z 23 kwietnia 2018
[4] Azerbejdżan: w kraju wiecznych płomieni i szklanych domów. “Energia Gigawat” nr 1 z 2015 
[5] por. Aleksandra Jarosiewicz. Droga do autorytaryzmu. “Znak” nr 729, luty 2016
[6] Spotkanie Ambasadora RP w Baku z Prokuratorem Generalnym Azerbejdżanu, www.gov.pl Serwis Rzeczpospolitej Polskiej z 22 stycznia 2021 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here