Bez efektu flagi

0
53

Ani sondaże preferencji partyjnych ani codzienne rozmowy Polaków nie potwierdzają, żebyśmy za sprawą wojny tuż za wschodnią granicą i napływu uchodźców skupiali się przy rządzących. Oczekiwany przez władze efekt flagi nie działa.

Nie zyskuje też zarazem w sposób istotny żadna z partii opozycyjnych. Tracą zaś wspólne interesy Polaków. Na swarliwości ich przedstawicieli, maskującej nikłe kompetencje.

Dobitnie widać to na przykładzie środków europejskich na pokrycie chociaż części kosztów pomocy humanitarnej, jakiej polskie społeczeństwo, samorządy i organizacje charytatywne udzieliły 3,2 mln naszych gości zza wschodniej granicy.

Stykają się w tej kwestii dwie narracje. Pierwsza z nich głosi, że za brak pieniędzy na uchodźców odpowiada egoizm najbogatszych państw Unii Europejskiej. Druga zaś, konkurencyjna, głoszona przez opozycję i jej zwolenników stwierdza, ze pieniądze dawno by się znalazły, bo wystarczy po nie sięgnąć, ale rząd nie potrafi załatwić środków z istniejących już programów pomocowych, ani nawet poprawnie wniosków napisać.

Obie narracje zawierają w sobie sporą dozę prawdy. Widać to nie tylko po kwestiach finansowych ale i deklaracjach, dotyczących relokacji uchodźców. Najpotężniejszy kraj świata a nie tylko Sojuszu Atlantyckiego, Stany Zjednoczone, deklarują gotowość przyjęcia 100 tys uchodźców ukraińskich. Najmocniejsze w Unii Europejskiej Niemcy – raptem 200 tys. A przecież w obu tych państwach żyje liczna społeczność emigrantów z Ukrainy, zdolna ułatwić adaptację nowym przybyszom. Oba kraje powinny też odczuwać moralne zobowiązania: Stany Zjednoczone jako mocarstwo, którego potęgę budowali przez dziesięciolecia emigranci głównie z Europy, zaś Niemcy ze względu na obciążenia własnej historii: zarówno tej dawniejszej, w której ziemia ukraińska dwukrotnie deptana była butem germańskiego żołnierza w trakcie wojen światowych, jak całkiem najnowszej, kiedy to proeuropejskie nadzieje i aspiracje nad Dnieprem pobudzono ponad miarę, nie potrafiąc ich potem obronić.

Moralizowanie jednak nie pomaga. Pieniędzy bowiem jak nie było, tak nie ma. 

Krytyczna wobec rządzących narracja znajduje spore uzasadnienie w faktach. Skoro o etyce już mowa, to obowiązek udzielenia schronienia uchodźcom w imię staropolskiej gościnności władza niemal w całości scedowała na społeczeństwo. Wiąże się to z czekaniem na europejską mannę z nieba, ale również indolencją, jaką administracja państwowa wykazała się wcześniej w trakcie pandemii, wciąż zresztą trwającej i stanowiącej zagrożenie, skoro w krajach o tak doskonałym systemie opieki zdrowotnej jak Francja czy Japonia mamy do czynienia z kolejnymi falami i odmianami koronawirusa.

W wypadku pandemii wspólnoty sąsiedzkie, rodzinne i rówieśnicze wzięły na siebie zdania, których realizacji podatnik wymagać mógłby od władzy państwowej – tyle, że i tak by się tego nie doczekał. Mechanizm ten powtarza się niemal w całości przy udzielaniu pomocy uchodźcom: zajmują się nimi samorządy, a więc najbliższy mieszkańcom i najlepiej przez nich oceniany szczebel władzy, a także liczne organizacje charytatywne. Podobnie jak przy walce z koronawirusem – sprawdza się wspólnota Polaków. Zawodzi zaś państwo. Nie inaczej działo się przy zmaganiu się z niedoborami życia codziennego w stanie wojennym oraz w trakcie późniejszych klęsk żywiołowych w tym pamiętnej powodzi stulecia sprzed ćwierćwiecza. 

Dlatego efekt flagi nie zadziała. Co nie zmienia faktu, że akurat w tym roku, trzecim roku pandemii a pierwszym po Świętach Wielkanocnych podwójnych, bo spędzanych wspólnie z nowymi sąsiadami z Ukrainy – każdy Polak może z dumą na 3 Maja na balkonie lub przed własnym domem biało-czerwoną flagę wywiesić. Tyle, że żadna  w tym władzy zasługa.

Rządzącym lub tym, co ich kiedyś u steru państwa zastąpią, przyjdzie jednak w przyszłości odpowiedzieć na pytania dotyczące problemów, przy rozwiązywaniu których ofiarność społeczna nie wystarczy. Słychać już bowiem o przyszłym odpowiedniku planu Marshalla dla Ukrainy. Tyle, że nic nie wskazuje, żeby wojna tam miała się ku końcowi. Pocieszanie się, że polskie firmy zarobią na kontraktach przy akcji odbudowy wschodniego sąsiada wydaje się przedwczesne. Z czasów interwencji w Iraku, w której uczestniczyła nasza armia a polski żołnierz poniósł tam ofiarę krwi – zapamiętaliśmy równoległą ruinę rodzimego przemysłu zbrojeniowego, bo nic nie wyszło z lukratywnych umów obiecanych przez Amerykanów. 

Podobnie jak pieniądze potrzebne są nie tyle samym uchodźcom – tym niezbędny okazuje sie dach nad głową, porządne jedzenie, opieka zdrowotna i szkoła dla dziecka, czasem też opieka psychologa, wyspecjalizowanego w uśmierzaniu lęków, zaś środki przekazywane bezpośrednio do ręki przechwycić mogą niestety grasujący w ich środowisku reketerzy – lecz środko, o których mowa okażą się przydatne tym, którzy ich u siebie przyjmują, tak również polska gospodarka, zwłaszcza rynek pracy, wymagać będzie przyszłej kroplówki atlantyckiej bądź unijnej, jeśli nie mamy być dyskryminowani za to, że w czasie próby zachowaliśmy się jak należy. Przeszliśmy do porządku dziennego nad wielu zaszłościami, nie pozwalając, by przerodziły się w uprzedzenia i otworzyliśmy przed wojennymi uciekinierami nie tylko domy i mieszkania ale i serca. Słusznie uznając, że ukraińskie dzieci po traumie bombardowań i ucieczki potrzebują prawdziwej szkoły, zabawek, łakoci i kolorowanek, co nie ma żadnego związku z niedawnymi matactwami ukraińskich radnych, nie pozwalających upamiętnić jak należy i jak się to czyni w krajach cywilizowanych bohaterstwa polskich z kolei dzieci sprzed stu lat: Orląt Lwowskich.   

Zbiorowy wysiłek Polaków stał się faktem i przynosi efekt wobec największego od czasów przesiedleń tuż po II wojnie światowej exodusu na naszym kontynencie.  

Nie w tym celu jednak, żeby syta i zasobna Europa uznała, że ma problem z głowy. Bo już go  za nią rozwiązali – niczym w 1956 czy 1980 – szlachetni i skłonni do solidarnych zrywów Polacy. W tym wypadku mamy do czynienia z paradoksalnym taktycznym sojuszem niezgulstwa pisowskiej władzy i obłudy brukselskich czy waszyngtońskich biurokratów. Społeczeństwo zaś zrobiło swoje. I to ono rozliczy polityków, niezależnie od gabinetów, które dziś zasiedlają, wciąż pewnie się tam czując.    

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here