Po raz pierwszy od podwójnego zwycięstwa wyborczego przed 5 laty w PiS formuje się wewnętrzna opozycja. Piątce Kaczyńskiego sprzeciwiają się senatorowie, w tym szef ich klubu, a ci, którzy już złamali dyscyplinę w Sejmie nie zmieniają zdania.
Ustawa o ochronie zwierząt w zamierzeniu miała podzielić opozycję, co w znacznej mierze już się udało, bo Platforma Obywatelska i Lewica skompromitowały się wspólnie z PiS popierając piątkę Kaczyńskiego. Ich głosami przeszła w Sejmie. Dyscyplinę złamało bowiem piętnaścioro posłów z partii PiS oraz cała Solidarna Polska (była przeciw) i Porozumienie Jarosława Gowina (wstrzymało się). Przeciwne ustawie niekorzystnej dla polskiej wsi były w Sejmie PSL – Koalicja Polska – Kukiz’15 oraz Konfederacja.
Teraz, gdy kontrowersyjne przedłożenie a zarazem ukochane dziecko Jarosława Kaczyńskiego (pierwsza ustawa, nosząca jego imię, kiedyś było wprawdzie “jarkowe” ale nikt już nie pamięta, czego dotyczyło) trafia do Senatu – okazuje się, że stanowi większy kłopot dla władzy, niż opozycji.
Poparciu piątki w wersji, w jakiej wyszła z Sejmu sprzeciwił się nawet przewodniczący senackiego klubu Prawa i Sprawiedliwości Marek Martynowski, dotychczas nie przejawiający opozycyjnych zachowań. W wyborach na prezydenta Płocka był przegranym kontrkandydatem Andrzeja Nowakowskiego z Platformy Obywatelskiej. Nieugiętość Martynowskiego w kwestii ustawy o ochronie zwierząt stanowi spore zaskoczenie.
W tej sytuacji rolę spikera projektu pisowskiego zobligowany jest przyjąć na siebie wicemarszałek Marek Pęk. Ale również on zmuszony był zgłosić do niego poprawki, chociaż wcześniej w partii przyjęto, że piątka ma przejść bez nich, w wersji sejmowej. Stanowisko lojalistyczne, tożsame z podejściem Kaczyńskiego do sprawy zajmuje były marszałek Senatu Stanisław Karczewski. W izbie refleksji, w odróżnieniu od Sejmu, PiS nie dysponuje większością, tworzą ją demokraci. Wobec różnic między Platformą a PSL władza liczyła, że zaplecze marszałka z PO Tomasza Grodzkiego podzieli się w kwestii piątki Kaczyńskiego, a większość upadnie. Dziś jednak bardziej prawdopodobny wydaje się rozpad senackiego klubu PiS, który w partii rządzącej może uruchomić efekt domina. Wtedy nie będzie już co zbierać. Jak się wydaje, do przekonanych obrońców polskiej wsi, przestrzegających, że jeśli partia poprze likwidację farm futerkowych oraz zakaz uboju rytualnego, straci elektorat tam, gdzie wygrywała – dołączyli teraz politycy, liczący już tylko na dekompozycję obozu rządzącego. Kaczyński jest coraz starszy, a powołanie do rządu Jarosława Gowina oraz pozostawienie w nim Zbigniewa Ziobry, chociaż obaj piątki nie poparli, aparat odbiera jako wyraz słabości prezesa. Do tej pory bowiem w PiS było tak, że kto złamał dyscyplinę, tego zaraz usuwano. Dlatego również w PO nie brak byłych wiceprezesów partii obecnie rządzącej (jak Paweł Zalewski i Kazimierz Michał Ujazdowski).
Podwójne standardy wobec sceptyków demaskuje Jan Maria Jackowski, jedyny tak rozpoznawalny senator klubu PiS, często w mniej konfliktowym czasie wypowiadający się w mediach w imieniu całego ugrupowania. Zawsze do rzeczy, niekiedy dowcipnie. Teraz wypomina szefom, że skoro do rządu weszli ministrowie, którzy piątki nie poparli, sankcje wobec posłów, co tak samo jak oni zagłosowali, powinny zostać cofnięte. Oponenci jednak pozostają zawieszeni, a zdania nie zmienili.
Senator Jackowski wykazuje też oczywiste absurdy ustawy, pozwalającej radykalnym organizacjom ekologicznym na wkraczanie na teren gospodarstw pod pretekstem, że krzywdzone tam mogą być zwierzęta. Żadne inne prawo nie upoważnia organów państwa do podobnego naruszania miru domowego (zwykle hodowle lokuje się przy domach). Jan Maria Jackowski drwi więc, że jeśli służby specjalne chcą dostać się do cudzych siedzib bez wymaganych zezwoleń i nakazów, powinny założyć fikcyjną fundację Szarik niby to broniącą zwierząt, podobnie jak ekologiczni radykałowie. Wówczas legalnie wejdą wszędzie.
Ustawa jest jednym wielkim bublem. Skoro zakazuje udziału zwierząt w widowiskach (chodziło o to, żeby ich nie męczyć w cyrkach) pojmowana literalnie – a tak należy przecież traktować prawo – zakazuje wykorzystania koni w rekonstrukcjach historycznych czy wielbłąda przy promocji lodów, chociaż największa niedogodnością dla czworonoga w tym ostatnim wypadku okazuje się głaskanie go przez zachwycone dzieci. Hodowcy psów skarżą się na uprzywilejowanie Związku Kynologicznego i uznanie wielu hodowli za pozostające poza systemem certyfikowania, decydującym o rasowości zwierząt. Cena zdrowego psa z rodowodem wzrośnie nawet do 10 tys zł. Mankamentów jest mnóstwo.
Nie o nie jednak chodzi, PiS obawia się utraty głosów na wsi. Dzięki jej poparciu dwa razy z rzędu uzyskiwał samodzielną większość sejmową. Brakuje jej w Senacie, stąd zrozumiała frustracja, trudno więc się dziwić, że tamtejsza załoga partii rządzącej okazała się punktem zapalnym.
Opóźnione o jeden dzień za sprawą pandemii zaprzysiężenie nowych ministrów – z wyjątkiem chorego Przemysława Czarnka, którego nominacja w ogóle może ominąć – nie kończy napięć. Wieczorem tego samego dnia wpływowy polityk PiS Krzysztof Sobolewski zapowiedział podział Mazowsza, jeszcze w tym roku. Oznacza to wybory do dwóch sejmików, zapewne przygrywkę do parlamentarnych przed terminem. Ani […]
Na pewno ustawy nie poprze Józef Łyczak, senator PiS z Włocławka, który w wyborach pokonał wspartego przez ugrupowania opozycji byłego wicemarszałka Sejmu Jerzego Wenderlicha. Zaś Jackowskiemu marzy się – jak się wydaje – ruch podobny, co zespół dawnych obrońców programu AWS, zainicjowany przez niego w klubie parlamentarnym formacji rządzącej w trakcie kadencji 1997-2001. Przewodniczący Martynowski liczyć może, gdy kadencja dobiegnie końca, na stanowisko w Kancelarii Prezydenta, skoro w podobny sposób Andrzej Duda dopiero co premiował Łukasza Rzepeckiego, kiedyś z PiS wykluczonego za sceptycyzm wobec innych kontrowersyjnych projektów. Nawet jeśli założyć, że kolejne wybory parlamentarne odbędą się dopiero za trzy lata, choć wiele wskazuje, że nastąpi to wcześniej – Martynowski przez dalsze dwa lata po ich terminie będzie miał co robić jako prezydencki minister. Warto się starać, co już pokazuje przykład Rzepeckiego. Duda z pewnością entuzjastą piątki Kaczyńskiego nie jest. Coraz mniej dotychczasowych zwolenników regulacji niby przyjaznych zwierzętom gotowych jest nadstawiać karku za fatalną ustawę, promującą zagraniczną (w tym ukraińską) konkurencję dla polskich hodowli oraz zakładającą zarówno wyzerowanie branży futerkowej w ciągu roku jak osłabienie farm drobiowych, które sprzedawały jej odpady: teraz za ich utylizację zapłacą nie tyle one, co polski klient w cenie kurczaka.
Piłka jest po stronie Senatu – powiedział nam w piątek Grzegorz Puda. – Proszę nie pytać ministra rolnictwa o ustawę, która jest dopiero procedowana.
Szef resortu, zresztą zwolennik i spiker piątki Kaczyńskiego w Sejmie, którego odejścia z tego właśnie powodu domagają się protestujący rolnicy ma rację w tym sensie, że to nie on będzie decydował.
Zaś Kaczyński po raz pierwszy od dawna nie ma przed sobą dobrego rozwiązania. Tylko do wyboru porażkę polityczną lub prestiżową. Przecież nosząca jego imię ustawa to ukochane dziecko prezesa. Jedyne.