Celebryci tracą twarz

0
138

Znani z tego, że są znani – uczą innych, jak żyć. Ich pozycja współczesnych “trendmakerów” zachwiała się jednak za sprawą kolejnych dramatycznych zdarzeń i publikacji. Celebryci bowiem poczuli, że im wszystko wolno. Na co ogół Polaków niekoniecznie przystaje.

Jak pisze Olga Tokarczuk w swojej najnowszej, opublikowanej wspólnie z ilustratorką Joanną Concejo opowieści “Pan Wyrazisty”: “(..) Powiadano, że to właśnie robienie zdjęć ściera niewidzialną i najdelikatniejszą warstwę realności z ludzkich twarzy. Ludzie, którzy robią sobie dużo zdjęć, w końcu tracą swoje oryginalne rysy – przestrzegał jeden z użytkowników. Czy zauważyliście, że celebryci mają na co dzień bardzo mocne makijaże? Przypadek? Nie sądzę… Pan Wyrazisty popadł w czarną rozpacz i przestał wychodzić z domu. Leżał tylko na kanapie z lusterkiem w ręku i patrzył, jak znika to wszystko – kim kiedyś był i co znaczył. Utrata twarzy była nieodwracalna, pozostała mu tylko jedna możliwość: nielegalnie zdobyć nową” – wskazuje słynny już czuły narrator jedynej żyjącej polskiej laureatki Literackiej Nagrody Nobla [1].

Polacy widzą, co się dzieje

Utrata twarzy to problem Tomasza Lisa, który miał molestować i mobbingować podwładne, a wiele lat zanim pojawiły się te zarzuty, cała Polska usłyszała zapis jego wulgarnego słowotoku, wymierzonego we współpracowników. Znęcanie się red. Lisa nad słabszymi nie przeszkadzało bossom medialnym w przyznawaniu mu kolejnych nagród i wyróżnień.

To problem pirata drogowego Piotra Najsztuba (gdy potrącił staruszkę, jechał bez prawa jazdy, a ofiara wkrótce zmarła) oraz innego postrachu szos i kombinatora podatkowego Piotra Kraśki. Także obwinianego o przemoc seksualną gwiazdorka rządowej TVP Jarosława Jakimowicza. I Pawła Siennickiego, stalkera dręczącego byłą partnerkę, za sprawą pisowskiego poparcia wyniesionego z funkcji żurnalisty partyjnego “Nowego Państwa”do rangi wiceprezesa spółki z wymagającej odpowiedzialności branży lotniczej.   

Opowieść Olgi Tokarczuk i Joanny Concejo o Panu Wyrazistym kończy się znamiennymi słowami:

– Przyzwyczaisz się [2].

Nie pozwólmy, żeby stały się rzeczywistością, chciałoby się dodać. 

Pan Wyrazisty, bohater czułej narracji Olgi Tokarczuk, nie jest zresztą odpowiednikiem celebryty opisanego przez Szczepana Twardocha w “Byku”. Ani Jakimowicza czy Lisa. Raczej, everymanem, każdym. Ale zmultiplikowanym i rozdętym przez media społecznościowe. W tym świecie o pozycji i wartości decyduje liczba polubień i kliknięć. Kto zbierze najwięcej, ten jest fajny. Za każdą cenę. Bohater Tokarczuk gotów jest sprzedać własne mieszkanie i poświęcić oszczędności, byle znów mieć rozpoznawalne oblicze. Wątek odzyskiwania utraconej twarzy zawdzięcza zresztą nasza noblistka reżyserom filmów “Otwórz oczy” Alejandro Amenabarowi oraz “Vanilla Sky” Cameronowi Crowe.   

Aż do końca PRL, może właśnie dlatego, że ówczesna władza mieniła się robotniczo-chłopską a przaśność rządzących towarzyszy raziła – gusta inteligenckiej publiczności kształtował “Kabaret Starszych Panów” z ich nie krzywdzącym nikogo humorem. Podobnie jak satyra Agnieszki Osieckiej, ułatwiająca odreagowanie biurowej rzeczywistości czy podobnie łagodny “Kabarecik” Olgi Lipińskiej.  Idolami Polaków pozostawali aktorzy, piosenkarze i sportowcy, rolę autorytetów społecznych odgrywali reżyserzy, pisarze i charyzmatyczni duchowni. Ludzie kultury masowo obecni byli wśród kandydatów Komitetu Obywatelskiego w historycznych wyborach z 4 czerwca 1989 r. 

W nowej Polsce w roli trendmakerów zastąpili ich tancerze i kucharze, bohaterowie cyklicznych show, z których wiele polega na filmowaniu odpędzania nudy jak w formacie słynnego “Big Brothera”. Foty na ściankach stały się miernikiem osiągnięć. Nastał czas znanych z tego, że są znani. Minęły też czasy, kiedy piłkarze przez całą karierę grali w jednej drużynie, a aktorzy dla jednego reżysera. Zanikła też kategoria umiejętności. Wojciech Fibak naprawdę przebił się w latach 70. do czołowej dziesiątki tenisistów świata. Lokatorom domu wielkiego brata wystarcza co najwyżej, że ripostują celniej od innych w trakcie błahej wymiany zdań. Współcześni celebryci, nawet gdyby chcieli, nie udźwignęliby roli dla nich przeznaczonej. Pierwszym sygnałem, że nie podołają, stały się ich zachowania w pandemii. Poza kolejnością, gdy szczepionka była jeszcze limitowanym dobrem, zabezpieczyli się przed koronawirusem m.in. aktoreczka Anna Cieślak i dyrektor programowy prywatnej stacji telewizyjnej Edward Miszczak, chociaż ten ostatni z racji funkcji powinien raczej zlecać własnym podwładnym śledzenie i demaskowanie podobnych praktyk.

Rzecz nie wydaje się błaha, skoro Olga Tokarczuk po “Czułym narratorze” pokazującym m.in. społeczne następstwa pandemii koronawirusa oraz “Empuzjonie” po wizjonersku odnoszącym się do nadciągającej ze Wschodu wojny, chociaż w znacznej mierze napisanym, zanim nadeszła  – właśnie tematem wizerunku przerastającego człowieka teraz się zajęła.          

Dlaczego lubimy czytać o nieprawościach i upadkach

Polska publiczność ceni Olgę Tokarczuk, ale też uwielbia czytać o ludzkich upadkach, zwłaszcza, gdy dotyczą osób rozpoznawalnych i cenionych, najlepiej zaś pięknych, młodych i bogatych w jednej osobie. I zaprzeczają ich utrwalonemu w wyobraźni zbiorowej wizerunkowi.

Chociaż nie wszyscy bohaterowie kolejnych reportażowych tomów Piotra Krysiaka wymogi te spełniają – są tam bowiem również podstarzałe czarownice, aferzyści i gangsterzy – nie da się ukryć, że utrafił on w gusta czytelników. Pierwsza część jego “Dziewcząt z Dubaju” sprzedała się w imponującym nakładzie 440 tys. egzemplarzy, z pewnością nawet dla noblistki Tokarczuk (“Empuzjonu” zakupili Polacy 200 tys woluminów) i “podobasa” Twardocha nieosiągalnym. A kolejna bulwersuje i staje się przedmiotem pozwów sądowych. I przy tym błyskawicznie znika z księgarń. Nie tylko z dworcowych i ze stoisk na bazarach, ale również z tych na Trakcie Królewskim.

Porażające okazują się słowa z rozchwytywanych “Dziewczyn z Dubaju 2” Piotra Krysiaka: “Gdyby ujawnić wszystkie dziennikarki i uczestniczki show lifestylowych, które w swoim CV mają zagraniczne seks-wyjazdy, to wiele programów, zwłaszcza w jednej z prywatnych stacji telewizyjnych, musiałoby spaść z ramówki. Pokaźna rysa pojawiłaby się też na wizerunku co najmniej kilku obiecujących karier piosenkarskich” [3]. 

Równie szokująco brzmi inny passus tej samej książki dziennikarza śledczego: “Kiedy wydałem pierwszą część “Dziewczyn z Dubaju” i kiedy książka znalazła się na językach, pseudofeministki skrytykowały mnie (..) za język. Uznały, że nazywając dziewczyny dziwkami i prostytutkami – a nie seksworkerkami – okazałem totalny brak szacunku dla kobiet, które często zmuszane są do wykonywania tego rodzaju pracy” [4]. Zupełnie co innego poświadcza jedna z głównych rozmówczyń Krysiaka: “Żadna z dziewczyn, które znam, nie była w sytuacji bez wyjścia” [5]. A już z pewnością nie celebrytki, dorabiające sobie do gaż modelek, “pogodynek” czy gospodyń programów, w których – na ten paradoks autor zwraca uwagę – uczą innych, jak żyć.

Przy kolejnych aferach obyczajowych komentarze mediów, przynajmniej tych głównego nurtu, skupiają się na celebrytach, a nie osobach przez nich pokrzywdzonych. Także impet internetowych recenzentów kieruje się na rozszyfrowanie bohaterów a nie objaśnienie, jak nadużycia stały się możliwe. Zobojętnienie nie omija również wielkich polskiej polityki: marszałek Senatu Tomasz Grodzki, pytany przeze mnie o “aferę Tomasza Lisa” kwestionował nawet zasadność użycia tego słowa dla całej sprawy. Bulwersującej jednak opinię publiczną, niezależnie od zdumiewająco defensywnych medialnych reakcji. Niestety najmniej mówi się o osobach poszkodowanych. Celebrytom za to trudno trwałą krzywdę wyrządzić. Opinia aroganckiego tyrana ciągnęła się za Lisem przez wszystkie media, w których pracował – a zatrudniony był, podobnie jak Kamil Durczok, w trzech największych stacjach telewizyjnych i z każdej wylatywał – ale nie przebijała się w mediach głównego nurtu, dopóki nie powiedział “dość” jego niemiecki korporacyjny pracodawca.

Zaskakującą popularność książki Krysiaka tłumaczyć można brakiem tolerancji dla instytucji “świętych krów”, która od dawna cechuje polskie społeczeństwo, zawsze nastawione egalitarnie, również – co potwierdzają socjologowie – przed czasem dziesięciomilionowej Solidarności, który w oczywisty sposób tę równościową tendencję wzmocnił. Słowo “elita” na początku transformacji nabrało przecież zabarwienia pejoratywnego.

Zaś w najnowszej produkcji Krysiaka odnajdujemy nie tylko zdemoralizowane celebrytki, ale również demoniczną postać senatora, nietrudną do rozszyfrowania (chociaż w izbie wyższej już nie zasiada), funkcjonującego na styku biznesu i życia publicznego i gotowego podsyłać kolegom ze świata polityki sprzedajne kobiety z instrukcją pozyskiwania użytecznych informacji. Nie jest to jednak opera mydlana lecz segment rzeczywistości.  

Pouczający okazuje się wywiad, przeprowadzony przez popularne pismo kolorowe z restauratorem, właścicielem lokalu, który pojawia się zarówno w książce Krysiaka w kontekście aranżowanych spotkań z “seks-workerkami” jak w niedawnej polskiej polityce jako miejsce rejestracji nagrań z pamiętnej afery taśmowej, gdzie politycy objawili swoje prawdziwe podejście do państwa i wyborców oraz bluzgali przy tym, ile wlezie. Bohater zwierza się “Vivie”:

“Po słynnej aferze nic już mnie chyba nie złamie. Jak mówi oklepane powiedzenie: “Co cię nie zabije, to cię wzmocni”.

– Ta afera nie odebrała Ci dobrego imienia?

– Absolutnie nie, bo ciężko nad tym pracowałem. I wciąż odnoszę sukcesy (..). Myślałem, że od czerwca 2014 roku, kiedy wybuchła bomba, dam radę dociągnąć do końca roku. Bardzo nie chciałem otwierać nowej restauracji, bo wiem, z jakimi kosztami to się łączy. Ale po dwóch miesiącach chciałem się już odciąć od tamtego miejsca, ludzi i sytuacji. Chciałem spokoju i prowadzenia biznesu bez przypiętych łatek” [6].    

Nie oceniając bohatera ani jego sposobu pojmowania odpowiedzialności przedsiębiorcy warto zwrócić uwagę na sposób odpytywania go przez redaktorkę z popularnej “kolorówki”. Celebryta ma bowiem sam ocenić własną moralność i etykę. Tyle, że jak widać, nawet w podobnym komforcie zadanie to go przerasta.

– Czy wyjdziemy z tego cało? – zapytuje anonimowy autor notki informacyjnej na czwartej okładce “Pana Wyrazistego”, zapewne pracownik wydawnictwa, które opublikowało tę najnowszą opowieść Olgi Tokarczuk. Odpowiedź, zgodnie potwierdzana przez literaturę nagrodzoną już Noblem i tę wagonową, wydaje się brzmieć: – Tak, jeśli wyciągniemy wnioski.

[1] Olga Tokarczuk, Joanna Concejo. Pan Wyrazisty. Wydawnictwo Format, Wrocław 2023, strony nie numerowane 

[2] ibidem 

[3] Piotr Krysiak. Dziewczyny z Dubaju 2. Wyd. Deadaline Unlimited, Warszawa 2023, s. 70 

[4] ibidem, s. 275

[5] ibidem

[6] Robert Sowa. Nie do zdarcia. Rozm. Katarzyna Piątkowska. “Viva” nr 13 z 29 czerwca 2023

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 10

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here