Co nagle to po diable

0
42

Skąd się bierze zajadłość demokratów

Odpowiedź na zawarte w podtytule pytanie wydaje się zaskakująco prosta: z chaosu i dezorientacji, którym poddały się również twierdze opinii “koalicji 15 października”. Świadczy o tym niezbicie zakończenie artykułu z piątkowej (9 lutego) “Gazety Wyborczej”: “Posłowie Kamiński i Wąsik są posłami, a wszystkie działania podejmowane przez marszałka Szymona Hołownię są bezprawne i niezgodne z obowiązującym w Polsce porządkiem prawnym” [1]. Co prawda zamykające tekst zdanie poprzedzone jest myślnikiem zwykle oznaczającym cytat, ale czytelnik może to przeoczyć, zwłaszcza, że nie wiadomo, kto pozostaje tego “cudzego słowa” źródłem, chociaż wcześniej w materiale przytoczone są wypowiedzi rzecznika PiS Rafała Bochenka oraz innego posła tej partii prof. Krzysztofa Szczuckiego.

Rozpędzony w lekturze bo zapracowany czytelnik “Gazety Wyborczej” (trafia ona przecież do najbardziej aktywnej części społeczeństwa) może więc uznać to zdanie za podsumowanie redakcyjne i mocno się przy tym zdziwić.

Nawet jeśli, jak wszystko na to wskazuje, mamy do czynienia z kiksem redaktorskim – daje on do myślenia. I naprowadza nas trochę na spadek liczby osób nabywających codziennie papierowe wydanie “Gazety Wyborczej” do 36 tys, chociaż w czasach wcale nie zamierzchłych, bo przed ćwierćwieczem miała ona co dzień półmilionową rzeszę odbiorców. Zaś jeśli trafił się tekst uznany za wyjątkowo interesujący, robiono jeszcze dodruki, aż do 900 tys jak w wypadku materiału o uchodzącym przed trzydziestu laty za wszechwładnego dawnym kierowcy Lecha Wałęsy a później ministrze w jego prezydenckim urzędzie Mieczysławie Wachowskim. Z pracy w “Gazecie Wyborczej” w pierwszej połowie lat 90. zapamiętałem prezeskę wydającej ją spółki Agora, Helenę Łuczywo, przy omawianiu numeru w trakcie kolegium z udziałem całego zespołu wnikliwie dopytującą się jak to się stało, że dany błąd się pojawił. Dotyczyło to dosłownie każdej wpadki dziennikarskiej czy redaktorskiej. 

Akurat w tym samym numerze “Gazety..” w którym niedopatrzenie Agnieszki Kublik lub redaktora jej artykuł skracającego wprawić mogło demokratycznego czytelnika w nie lada konfuzję, zamieszczony został artykuł przewodniczącego Komitetu Obrony Demokracji Jakuba Karysia. W nim podobnych lapsusów nie ma, za to w całości wydaje się jednym wielkim błędem myślowym. Nie bądźmy jednak gołosłowni i sięgnijmy do tekstu. Autor określa pisowską władzę z ostatnich ośmiu lat mianem mafii. Oczywiste, że wolność słowa mu na to pozwala. Co również istotne, jeszcze za rządów poprzedniej ekipy niezawisły sąd uznał, że inny autor “Gazety Wyborczej” dziennikarz śledczy a nie działacz społeczny Wojciech Czuchnowski ma prawo nazywać w druku pisowski układ mafijnym. Mądry był to zresztą wyrok, bo z szacunkiem dla wspomnianej już konstytucyjnej zasady.

Problem więc nie w ocenie dokonanej przez Karysia, ale w konkluzjach, jakie przewodniczący Komitetu Obrony Demokracji z niej wyprowadza. Poczytajmy: “W normalnym kraju każda mafia jest delegalizowana, a jej członkowie skazywani na wieloletnie więzienie. Tak powinno się stać też w Polsce” – przekonuje autor [2].  

Jak wiemy, z pomysłem delegalizacji, ale ugrupowań tworzących rządząca obecnie “koalicję 15 października” wystąpili niedawno politycy Prawa i Sprawiedliwości. Zostali za to wyśmiani przez opinię publiczną, wielu ekspertów i publicystów. Tym bardziej, że zapomnieli, iż podobny wniosek może zgłosić zgodnie z prawem wyłącznie urzędujący prokurator generalny. Stanowisko to zajmuje prof. Adam Bodnar, co czyni dalsze poważne roztrząsanie pomysłu delegalizacji Koalicji czy Platformy Obywatelskiej, Polski 2050, Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Nowej Lewicy całkowicie bezprzedmiotowym. Dlaczego zaś obrońca demokracji Karyś w swoich koncepcjach równa do polityków PiS, można już tylko zgadywać. Jeśli w ogóle jest po co.

Co szczególnie uderzające, w swoim tekście mocno zacietrzewionym wprawdzie ale przecież nie szalonym, przewodniczący KOD nie podaje przykładów konkretnych polityków, którzy mieliby trafić za kraty – gdzie na całe 15 dni znaleźli się wspomniani już Kamiński z Wąsikiem – artykułów ani paragrafów, z jakich należy ich skazać, w jego przekonaniu. Rodzi to obawę, że Jakub Karyś najchętniej posłałby tam pisowców za samą przynależność do układu, jaki uznaje za organizację przestępczą. A to już nie żadna droga na skróty, tylko aberracja. I tworzenie kolejnych męczenników, jakich PiS – jak dowodzi afera z Kamińskim i Wąsikiem – tak bardzo wciąż potrzebuje.

Komitet Obrony Demokracji odegrał pozytywną rolę w najnowszej historii Polski, organizując masowe wystąpienia w obronie swobód obywatelskich. Tym bardziej dziwi fakt, że jego obecny przewodniczący – zamiast iść drogą poprzedników: Mateusza Kijowskiego i Krzysztofa Łozińskiego – postępuje tak, jakby zamierzał ten kapitał społeczny roztrwonić bezpowrotnie.         

[1] Agnieszka Kublik. PKW wskazuje następców. “Gazeta Wyborcza” z 9 lutego 2024

[2] Jakub Karyś. Zmierzch bożków. “Gazeta Wyborcza” z 9 lutego 2024

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here