COVID po polsku

0
191

Z pandemią jest podobnie jak kiedyś ze stanem wojennym: ugruntowała zdolność do wzajemnej pomocy wśród zwykłych Polaków i ujawniła bezradność władzy. To dowód, że pewne zjawiska utrwalają się ponad zmianami ustrojowymi. Potwierdziło się, że mamy silne społeczeństwo i słaby rząd, nawet jeśli napina muskuły.

Ponad 800 nowych zachorowań dziennie to groźny i niechlubny rekord. Łączna liczba ofiar śmiertelnych zbliża się do 1800 co oznacza, że wirus z Wuhan pochłonął już dziewięć razy więcej istnień ludzkich niż katastrofa samolotu w Lesie Kabackim w latach 80 oraz kilkanaście razy więcej niż tragedia smoleńska. Koronawirus nie wybiera: zachorował pracownik ursynowskiego Instytutu Onkologii i burmistrz Pragi Południe. Trzech senatorów i poseł. Telewizje 24-godzinne drobiazgowo filmowały dozowniki z odkażaczami w gmachu parlamentu, chociaż dokładnie takie same środki ostrożności stosuje się w każdym sądzie rejonowym w Polsce, gdzie kamer – nie licząc tych od monitoringu – nie widać.

Wybitny epidemiolog prof. Krzysztof Simon uznaje, że rząd zbyt szybko rozluźnił liczne obostrzenia w tym dotyczące wesel. Wskazuje również, że ludzie przestali wielu zasad ochrony przestrzegać, ale nie podbudowuje tego statystykami, lecz własnymi obserwacjami z kurortów. Ten problem wydaje się wiązać z poprzednim: obywatele skłonni są podporządkować tym restrykcjom, których sens dostrzegają. Władza sama daje zły przykład: po pierwsze na tragedii zarabia – jak pokazują biznesowe decyzje ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, po drugie jej oceny podporządkowuje interesom wyborczym, czego dowodzą optymistyczne komunikaty premiera Mateusza Morawieckiego, które skończyły się wraz z kampanią prezydencką. Wcześniej władza łagodziła ograniczenia nie dlatego, że statystyki się poprawiały a prognozy niosły za sobą nadzieję, tylko żeby przed wyborami poprawić samopoczucie rządzonym. Blefowano, żeby ludzie na wybory poszli, bo w grupie osób starszych, szczególnie troszczących się o zdrowie, PiS notuje ponadprzeciętne poparcie. Zabiegał więc jak mógł, żeby seniorzy nie bali się zagłosować.

Przykład idzie z góry. Dla mieszkańców najbliższą władzą jest spółdzielnia. W budynku zarządzanym przez SM “Kopernik” w środku pandemii z piwnic wali straszliwy smród, czuć go na obu klatkach schodowych. Przy próbach interwencji władze spółdzielni wmawiają, że to bezdomni musieli napaskudzić. Miękną dopiero, gdy pojawia się straż pożarna. Wiadomo, że po wielkich ulewach w stolicy w wielu miejscach wybiła kanalizacja. Skutki tego ze względów epidemiologicznych powinno się likwidować natychmiast. Spółdzielnia woli jednak walczyć z mieszkańcami, że za długo trzymają na korytarzach worki ze śmieciami. Wiadomo też, że u kogoś trwa remont, pokątnie robiono jakieś podłączenia, ale nie sposób się dowiedzieć, jaki to ma związek z buchającym smrodem, ani w ogóle niczego konkretnego. 
W sieciowej kawiarni Green Caffe Nero przy Nowym Świecie szwenda się osobnik o wyglądzie psychopaty, nachyla się nad zajętymi przez innych stolikami, niby sięga po książkę na stojącym z tyłu regale, ale na czytelnika nie wygląda. Kierownik zmiany ponaglony,  żeby coś z nim zrobił, znajduje wywodzącą się jeszcze z poprzedniego ustroju odpowiedź: – Musi pan sam pilnować swojej kawy.

Szkoda, że nie słyszy tej odzywki Adam Ringer, pomarcowy emigrant z Polski, który do prowadzenia swojej firmy dorobił przyjazną i empatyczną ideologię. Nikt nie zada sobie trudu, żeby wydzwaniać do sanepidu, na policję czy po straż miejską by ukarała jednego kierownika zmiany za lekceważenie zagrożenia pandemicznego, bo szkoda czasu, powinni to raczej zrobić jego przełożeni. Ale im pewnie wszystko jedno.

Zwolennicy tezy, że problem z  COVID-19 wymyślono, żeby na nim zarobić  stanowią podobnie jak ruchy antyszczepionkowe grupę pewnie zaskakująco liczną ale jednak wciąż marginalną. To sama władza, wprowadzając najpierw absurdalne ograniczenia – jak zakaz wstępu do lasu nawet w masce wydrwiony przez mistrzynię olimpijską Justynę Kowalczyk – a później równie bezsensowne poluzowania zasad, jak zwiększenie dopuszczalnego dystansu z 1,5 metra do dwóch stworzyła chaos, który nie sprzyja pilnowaniu chroniących zdrowie reguł.  

Dawny kandydat PiS na prezydenta stolicy, wybitny architekt a wcześniej jeszcze bohater antykomunistycznej opozycji Czesław Bielecki głosił swego czasu koncepcję silnego państwa minimum. Do jego ograniczonych zadań zalicza się niewątpliwie zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa zdrowotnego i organizowanie skutecznej akcji ratowniczej w sytuacji klęsk żywiołowych a pandemia pozostaje niewątpliwie jedną z nich. Podobnie koncepcja państwa jako nocnego stróża zakłada, że podnosi on alarm i podejmuje działania gdy przychodzi epidemia. Niepotrzebne jednak seminaryjne typologie, żeby ocenić, że państwo polskie, formalnie demokratyczne ale rządzone od pięciu lat przez jeden obóz polityczny luźno traktujący ograniczenia prawne nie sprawdziło się w miesiącach próby.

Państwo pozostaje słabe a rodzące się wspólnoty obywatelskie jak mogą tak je zastępują. Robienie zakupów i wyprowadzanie psów osobom na kwarantannie albo po prostu starszym sąsiadom, którzy w momencie eskalacji zagrożenia niechętnie wychodzili z domu – wszystkie te formy pomocy przypominają wzajemne wspieranie się w czasach stanu wojennego i powszechnych niedoborów podstawowych produktów od żywności po środki higieny, które uzupełniano wtedy wspólnymi siłami i znajomościami.
W śródmiejskiej piekarni emeryt ostro ruga za brak maski młodszego od niego ze dwa razy klienta, z wyglądu pracownika korporacji. Obsługa, która wcześniej w ogóle nie reagowała, kolejnych gości napomina już, gdy wchodzą, żeby maseczki założyli. A oni się do tego stosują. Zadziałało.

Pandemony i obywatele

Pandemia odsłania, co działa w polskim państwie: ofiarnością wykazują się lekarze i służby ratownicze, kompromituje się policja. Sprawdzili się samorządowcy, bezradny pozostaje rząd i parlamentarna większość. Skoro znów słabe okazuje się państwo ze swoimi siłowymi strukturami a mocne – społeczeństwo z praktyką wzajemnej pomocy to można mówić o powrocie do sytuacji z lat 80 i zastanowić się, jak zmarnowaliśmy trzy dekady.

Read more

W ogóle nie pilnują tego odpowiedzialne służby – policja ani straż miejska – które w szczycie restrykcji ofiarnie uganiały się po parkach, tropiąc wyprowadzające swoje pieski babcie bez masek. Szerokim łukiem za to stróże porządku omijają gromadzących się w centrach miast lumpów: brudnych, nagabujących przechodniów, wystających w grupach po pięciu czy nawet siedmiu, stanowiących chodzący rozsadnik zarazy. Zagrożenie, któremu żadna służba nie przeciwdziała niosą za sobą również spoceni rowerzyści, wywijający po chodnikach piruety między przechodniami, nierzadko pijani albo oszołomieni innymi używkami, czasem – jeśli po wyglądzie oceniać – pewnie całą tablicą Mendelejewa. Z amatorami elektrycznych hulajnóg i skaterami jest podobnie. Mają do dyspozycji swoje tory i ścieżki i nie muszą wystawiać na szwank zdrowia innych. Ale ktoś powinien tego pilnować. Łatwiej jednak i przyjemniej wlepiać mandaty popijającym na ławkach piwo osiemnastolatkom, którzy chociaż też przepisy łamią, nikomu przy tej okazji nic złego nie robią. Ale zapłacą i złego słowa panu władzy nie powiedzą.
W czasach plagi COVID-19 rynek też działa. Rozkwitają zielarnie czy inne “sklepy ze zdrowiem” oferujące środki zabezpieczające: przyłbice, maski, różne rodzaje odkażaczy. Ale nie wszyscy handlują tym, co związane z pandemią. Pozostali dostosowują się do niej z różnym skutkiem. 
W jednych sklepach widać wyłożony do użytku klientów komplet antypandemicznych środków – od rękawiczek po płyny odkażające – w innych żadnych zabezpieczeń się nie uświadczy. Nikt jednak nie wyróżnia tych pierwszych ani nie karci tych drugich. Zdarza się, że w sporym sklepie daremnie rozglądam się za dozownikiem. Typowo administracyjne środki jak mandaty czy upomnienia nie zawsze skutkują. Lepiej korzystanie ze środków pomocowych na czas kryzysu czy różnego rodzaju ulg i zwolnień uzależnić od dążeń do sterylności.

Ale ta władza sprawia wrażenie doskonale obojętnej na ten problem. Nie da się przecież pochwalić później w TVP Info statystyką wyróżnionych za przestrzeganie reguł higieny i prewencję sklepów. Ani ich ukaranych za brak masek klientów. Zaś pijanego spoconego rowerzystę czy roznoszącego zarazki lumpa trzeba najpierw złapać, a w taki upał służbom nikogo gonić się nie chce… 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here