Nie chodzi już o gaśnicę Brauna. Tylko o to, czy opozycja mieć będzie choćby jednego wicemarszałka Sejmu
Chociaż wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak nazwał rozpędzenie przez posła Konfederacji Grzegorza Brauna uczestników uroczystości Chanuki w gmachu parlamentu chuligaństwem i przeprosił za to wyborców – postkomuniści nadal chcą go z funkcji odwołać. Jeśli dopną swego, po raz pierwszy od powrotu wolnych wyborów do Polski w 1991 r. będziemy mieć prezydium Sejmu bez przedstawiciela opozycji w składzie.
Nie zależy im wcale na potępieniu Brauna ani jego obrzydliwego wyczynu. Nowa Lewica, wnioskując o odwołanie Krzysztofa Bosaka, lidera Konfederacji, z funkcji wicemarszałka Sejmu – chce doprowadzić do sytuacji w której los rządu Donalda Tuska znajdzie się w rękach Włodzimierza Czarzastego i 25 jego posłów.
Dziś jest inaczej: wprawdzie Konfederacja licząca (wciąż jeszcze z Braunem w składzie klubu) 18 posłów głosowała przeciw Tuskowi, ale przy wcześniejszym wyborze marszałka Sejmu poparła kandydaturę Szymona Hołowni. Ceną za to stało się stanowisko jego zastępcy dla Bosaka. Nie chodzi o prestiż: tym samym powstała rezerwowa armia posłów, zdolnych poprzeć rząd – oczywiście w zamian za kolejne frukta i nie bez negocjacji – gdyby zbuntował się klub Nowej Lewicy, liczący 26 posłów. Tę rezerwę tworzy 18 głosów “Konfy”. Wicemarszałek Czarzasty nie mógłby w tym wypadku szantażować w dowolny sposób Donalda Tuska ani jego zastępcy Władysława Kosiniak-Kamysza.
Gdy się ma miękkie serce, trzeba mieć twardy tyłek – powiedział w czwartkowy poranek w Sejmie wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty. Być może lewica zacznie tę maksymę drukować pod winietą Trybuny zamiast znanego z dawnych czasów “Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się”. A w znanym dowcipie rysunkowym, który zresztą w liberalnej choć zarazem marksistowsko-leninowskiej “Polityce” się ukazał przepuszczony przez cenzora, dwóch zafrasowanych aparatczyków deliberowało: “a może lepiej będzie: uprasza się o łączenie?”. Nic dodać, nic ująć. Historyczna dygresja wydaje się tu na miejscu.
Rok 1968, Grunwald i Braun, czyli hipokryzja marszałka Czarzastego
Nowa Lewica stanowi kontynuację PZPR od której spuścizny się nie odcięła, a jeszcze stanowiące szczebel pośredni przepoczwarzania się postkomunistów Socjaldemokracja RP oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej korzystały z majątku poprzedniczki, którą dolarami w reklamówkach (słynna pożyczka Mieczysława F. Rakowskiego) wsparła dogorywająca również ale wciąż zamożna starsza siostra z Moskwy – Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego. Czarzasty w PRL działał w socjalistycznych organizacjach młodzieżowych. Częścią komunistycznej spuścizny pozostaje antysemityzm: podniesiony w marcu 1968 r. do rangi oficjalnej doktryny propagandowej, gdy za syjonizm piętnowano buntujących się naukowców, literatów i studentów.
Również w latach 80. pod parasolem PZPR działało rasistowskie Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald. Zaś już w nowej Polsce postkomuniści promowali na szefa informacji w TVP Jacka Snopkiewicza, wcześniej propagandystę “Walki Młodych” związanej z faszyzującą frakcją PZPR gen. Mieczysława Moczara – i delegata na IX nadzwyczajny zjazd “przewodniej siły narodu”. Tym trudniej dziś uwierzyć w moralne odruchy Czarzastego, obudzoną w nim nagle tolerancję i szczerość świętego oburzenia.
Tym bardziej, że wicemarszałek stwierdza, że nawet jeśli Braun zostanie z klubu Konfederacji wyrzucony, Nowa Lewica i tak podtrzyma wniosek w sprawie odwołania Bosaka z funkcji wicemarszałka. Nie chodzi więc wcale o sankcje za atak gaśnicą pianową na uczestników sejmowej ceremonii chanukowej.
Ogon chce merdać psem
Donald Tusk po tym, jak został wybrany na premiera, publicznie odwoływał się do tradycji antykomunistycznej opozycji. Do tego ma prawo, osobiście wspierał sierpniowy strajk stoczniowców z 1980 r. Jeśli jednak Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga wesprą wniosek Nowej Lewicy, staną się zakładnikami postkomunistów. I jak obawiają się ich posłowie – ogon będzie merdał psem. Przyszłość rządu i sejmowej większości zależeć będzie od 26 posłów Nowej Lewicy. Strach pomyśleć, co się wydarzy, jeśli przed kolejnym 13 grudnia, dokładnie na rocznicę zaprzysiężenia rządu Tuska, w którym zasiadają – postkomuniści zażądają na przykład bezwarunkowej amnestii dla wykonawców “rozwiązania siłowego” z 1981 r., sprawców ówczesnych cierpień.