Czy cieszyć się z Lewandowskim

0
27

Rekord nie na czasie

Kwota transferu Roberta Lewandowskiego i cała “opera mydlana”, jaka poprzedziła przejście piłkarza z monachijskiego Bayernu do Barcelony, zamiast do dumy, że cała rzecz dotyczy rodaka, skłania raczej do zastanowienia się nad sensem sportowych rekordów, mierzonych kwotami w euro. Nikt nie odmawia polskiemu zawodnikowi klasy, ale czas na tego typu rozgłos wybrał sobie fatalny.

Gdy płonie nie tylko Ukraina, ale również lasy w Hiszpanii, szaleje “putinflacja” wzmocniona tą, którą swoim rozdawnictwem wywołali pazerni na władzę, więc skłonni do sięgania do kieszeni innych politycy, kiedy wciąż literalnie całemu światu zagraża nieposkromiona pandemia koronawirusa, a przez ojczyznę piłkarza od lutego przewinęło się 5 mln wojennych uchodźców, z których wielu znalazło w niej więcej niż tymczasowy dom – chciałoby się widzieć Roberta Lewandowskiego i jego żonę Annę, pierwszą celebrytkę RP raczej na czele jakiejś dobroczynnej akcji.

Skoro już oboje wyrwali się ze skromnych środowisk i osiągnęli niemal wszystko, co możliwe. Cześć im za to i chwała. Jeśli w tej sytuacji – i dodatkowo w roku piłkarskich Mistrzostw Świata, dla niego zapewne z racji wieku (skończy zaraz 34 lata, to dla piłkarza sporo) ostatnich, w których wystąpi w koszulce z biało- czerwonym orłem – Robert Lewandowski woli stół negocjacyjny i targowanie się o kolejne miliony i bonusy od nich, uznać to można za… straconą szansę na prawdziwą wielkość. Objawiającą się także poza boiskiem i nie w kontaktach z menedżerami.

Po paru latach wszyscy, poza nielicznymi statystykami futbolu, zapomną bowiem kwotę transferową 45 mln euro, nawet wzbogaconą pięciomilionowym bonusem.  Gdyby Lewandowski stał się dziś twarzą charytatywnego przedsięwzięcia – zyskałby sławę mołojecką. Użycie tego ostatniego słowa nie sugeruje koniecznie akcji na rzecz ukraińskich dzieci, chociaż ona być może ociepliłaby twarde dotąd serca Niemców, dla których piłkarz pozostaje bohaterem.

Za sprawą wygranej z Bayernem Ligi Mistrzów, Lewandowski pozostaje zapewne jedynym Polakiem, zdolnym w tej kwestii Niemców zawstydzić. Ale też skoro żona Anna od lat promuje zdrowy styl życia – mogłaby wykorzystać swoją i męża popularność do działań na rzecz ofiar pandemii. Ich wybór, wolna droga. 

Kazimierz Deyna zasłynął nie tylko jako kapitan trzeciej reprezentacji świata i również trzeci  w gronie najlepszych w plebiscycie “France Football”  w 1974, ale również jako laureat Nagrody Fair Play, przyznanej mu, gdy w meczu o awans na kolejny Mundial z Danią zrezygnował z szansy strzelenia gola i przeskoczył jak akrobata nad bramkarzem przeciwników, by nie narażać go na kontuzję. A mógł sprowokować zderzenie i jak czynią boiskowi cwaniacy, liczyć, że sędzia bramkę uzna.

Piłkarze Kazimierza Górskiego pokazali, że hasło ówczesnej propagandy “Polak potrafi”, wyrastające z kompleksów decydentów i w powszechnej opinii ośmieszające nas w kontraście z codziennymi kolejkami w sklepach po podstawowe artykuły – przynajmniej na boisku się sprawdza. Pokonywali drużyny bogate jak Anglię, Włochy i Szwecję, lub legendarne i składające się z wirtuozów, jak Argentyna i Brazylia.

Zawodnicy Antoniego Piechniczka w roku stanu wojennego mieli jeszcze trudniej, bo aż do mistrzostw w Hiszpanii (1982 r.) nie rozegrali żadnego meczu towarzyskiego. Wolny świat bojkotował bowiem juntę gen. Wojciecha Jaruzelskiego, a państwa socjalistyczne bały się prosolidarnościowych demonstracji na trybunach.

Drużyna ze Zbigniewem Bońkiem i Włodzimierzem Smolarkiem pokonała w pięknym stylu Belgię, a potem Francję już w walce o trzecie miejsce. Ale do wyobraźni kibiców najmocniej przemówił “zwycięski remis” ze Związkiem Radzieckim w meczu, w trakcie którego na trybunach rozkwitły trzymane przez emigrantów transparenty zdelegalizowanej w kraju Solidarności. Piłkarze dostarczyli znękanemu społeczeństwu powodów do radości i dumy. Mieli charakter ci gracze.

Zostali bohaterami narodowymi, bo zrozumieli swój czas. Robertowi Lewandowskiemu życzyć wypada, by za również za nim nadążył.             

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here