Andrzej Sadowski gościem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej
To nie była zdominowana przez teorię rozmowa. – Interesuje nas brak cukru i węgla – zastrzegł na początek gospodarz spotkania i wiceprezes Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej Mariusz Ambroziak. – Nie przyniosłem – zastrzegł natychmiast jego gość Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
Zapowiedział, że inflacja okaże się brutalną lekcją dla wszystkich obywateli włącznie z twardym elektoratem.
Nie jest prawdziwa narracja, że kryzys stanowi zjawisko obiektywne, poza naszą wiedzą. Ani że przychodzi niczym zła pogoda i nic na to poradzić się nie da – tłumaczył obrazowo ekonomista Andrzej Sadowski w klubie gospodarczym MWS. Czyli naprawdę jest inaczej, niż utrzymują przedstawiciele formacji rządzącej.
Rządzący zdają sobie sprawę z błędów, które popełnili, ale nie potrafią ich naprawić – zauważył gość.
To nie jedyny paradoks: partia PiS chce wygrać wybory, ale rząd szansę na to ogranicza.
Narodowy Bank Polski prowadzi politykę osłabiania złotego. Polski ład to destrukcja i pozbawienie nas czytelnego prawa podatkowego. Rozwija się za to biurokracja. Efekt? Ktoś stwierdził, że w Polsce na rozbudowę fabryki potrzeba trzech lub czterech lat, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych pół roku wystarczy na to, żeby zbudować ją od podstaw. Nic nie jest jednak na dane raz na zawsze. Wenezuela była jeszcze niedawno kwitnącym krajem. Dziś stała się ruiną. To skutek złych rządów. Za to w Singapurze liczącym 5,5 mln mieszkańców czyli mniej więcej tylu, co Mazowsze, jeden samolot F-16 przypada na 60 osób, podczas gdy u nas na… 860 tys obywateli.
Metody stosuje się różne: na Ukrainie na czas wojny prezydent Wołodymyr Zełenski zniósł kontrole skarbowe. Polska wymieniając po korzystnym kursie hrywnę subsydiuje walczącą Ukrainę.
Nie jesteśmy skazani na kryzys – przekonywał Andrzej Sadowski – o ile rząd przeprowadzi działania nie takie, jak w warunkach pokojowych, lecz stanowcze jak w stanie wojny. Na razie jednak fakty są takie, że polskie porty nie są w stanie przyjąć ani przeładować tyle węgla, ile go potrzeba na zimę.
W spotkaniu uczestniczyli m.in. dawni eurodeputowani: ekonomista Dariusz Grabowski i prawnik Marek Czarnecki, a także wiceburmistrz Ochoty Grzegorz Wysocki i Robert Zalikhov z Klubu Możliwości, który zorganizował w podwarszawskich Święcicach wzorowy ośrodek stanowiący więcej niż tymczasowy dom dla uchodźców ukraińskich i przedmiot dumy dla wspierających ich samorządowców. Właśnie Zalihhov spytał Sadowskiego, co z jego diagnoz wynika dla młodych ludzi. Nie doczekał się optymistycznej odpowiedzi. Na razie są oni zmuszeni ze swojej pracy finansować trzynaste i czternaste emerytury. Kapitał ludzki jest drastycznie opodatkowany, podczas gdy giełdowy niemal wcale. A kto inwestuje we własną edukację, wie już, że pracodawcy preferują doświadczenie nie wykształcenie.
Wcale nie dzieje się tak, że im więcej rządzący podejmują działań w zamierzeniu antykryzysowych, tym lepiej dla gospodarki: dla przykładu z programu pomocowego, przygotowanego w walce z kryzysem globalnym, zapoczątkowanym przez upadek Lehmann Brothers przed kilkunastu laty, przez rząd Donalda Tuska – skorzystało słownie… pięć firm. Pojawił się zresztą, gdy zapaść już ustępowała.
Dlaczego zatem pozostaliśmy zieloną wyspą? Nie za sprawą geniuszu rządzących. Raport Deutsche Banku wskazywał, że właśnie gospodarki grecka i polska wykazały największą elastyczność wobec kryzysu, której zabrakło choćby firmom niemieckim. Ekonomista Andrzej Sadowski potwierdził, że Polacy okazują się najbardziej przedsiębiorczym i dynamicznym narodem w Europie. Martwi z kolei fakt, że jak ktoś z sali zauważył – pozytywni bohaterowie tej dyskusji mieliby średnio około stu lat, bo pozostają nimi Ronald Reagan, Margaret Thatcher, wymieniony przez kogoś chicagowski ekonomista Milton Friedman – nie zaś sternicy współczesnych gospodarek. Zaś na pytanie, komu dziś wierzyć spośród ekspertów, Sadowski odpowiedział jednoznacznie: nie tym, którzy kurs dolara czy euro za pół roku już teraz podają co do miejsca po przecinku.