Rozmowa z Dariuszem Jaroszem, prezesem Martis Consulting
– Nie chciałbym stawiać się w sytuacji podobnej jak ten amerykański artysta, który w 1984 dziwił się – jak to możliwe, że wybory wygrał Reagan skoro wszyscy moi znajomi głosowali na Mondale’a? Ale jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że rozmowy z przedsiębiorcami, praktykami, ich nastroje nie potwierdzają optymistycznych statystyk? Można raczej spytać dlaczego, skoro jest tak dobrze – jest tak źle?
Na rynku kapitałowym, którym głównie się zajmuję, największym problemem okazuje się niski poziom zaufania, to czynnik jego słabości. Bardzo niski poziom zaufania do innych uczestników rynku stanowi efekt narastających na nim patologii. Wiąże się z nie rozliczonymi aferami, ale też z modelem budowania biznesu za wszelką cenę, co dotyczy zarówno funduszy inwestycyjnych, jak sektora bankowego. Prowizja od sprzedaży! To się liczy. Banki przestały pełnić funkcję zaufania publicznego czy też została ona zepchnięta na dalszy plan, bo kategoria zysku okazała się dominująca. Stąd wzięły się polisolokaty lub kredyty frankowe. Agresywne fundusze i agresywna sprzedaż produktów. Właściciele rozliczają zarządy z osiąganych zysków, więc ci zarządzający wprowadzają modele sprzedaży promujące produkty wysokomarżowe, kosztem bezpieczeństwa. Stąd wziął się osławiony misselling.
– Czyli wciskanie klientowi produktów, których nie potrzebuje.
Żyjemy w świecie misselllingu, obietnice wyborcze też do niego należą, chociaż obecnej ekipie trzeba przyznać, że przynajmniej część z tego, co obiecywała, do kolejnych wyborów dowozi. Powszechnie reklamowane suplementy diety teoretycznie nie szkodzą. Może pan zjeść wiadro drażetek i się pan nie przewróci. Ale miliardy, wpływające z reklam, sprawiają, że w telewizjach czy radiu panuje cisza na temat rzeczywistej przydatności tych specyfików. Ludziom robi się wodę z mózgu, co opłaca się wszystkim… z wyjątkiem konsumenta. Jedzą potem produkty warte 1 zł ale za 100 zł im sprzedane, z czego 99 przypada na marketing. Łatwo nami powodować. Ten sam mechanizm dotyczy produktów finansowych. Wykorzystuje się wiarę w magiczne słowa, ktoś mówi nam, że ten produkt jest gwarantowany, bezpieczny.
– Skoro o magicznych słowach mowa, spytam o 5 proc. Gdy wzrost gospodarczy zmierzał do zera – jak pod koniec rządów Buzka albo osiągał jakieś aptekarskie wskaźniki, jak u nas w dobie globalnego kryzysu po upadku Lehman Brothers – liczni ekonomiści wskazywali, że aby zwykli ludzie odczuli go w portfelu, musi sięgnąć 5 proc. Dziś wskaźniki sięgają 5 proc wzrostu PKB rocznie, ale euforii nie widać.
Inaczej na to patrzę. To nie tak działa. Konsument odczuł poprawę, gdy dostał 500plus. Pobudziło to gospodarkę, wielu ludziom umożliwiło wzięcie kredytu. Gospodarkę, pamiętajmy, może pobudzić zarówno wojna i powódź jak projekt społeczny, który okaże się impulsem popytowym. Gdy na dziecko co miesiąc wpływa 500 zł, ludzie nie tylko więcej kupują, ale mają większą zdolność zadłużania się. To stymulator, pobudzający wewnętrzny popyt w dużym państwie. Do wzrostu PKB przyczynia się również uszczelnienie systemu podatkowego, niwelowanie patologii, związanych z zaburzeniem logiki konkurencyjności firm, wreszcie ponad milion pracowników z Ukrainy. Jednak wspomniane 5 proc nie ma magicznego znaczenia, gdy mówimy o psychologii czy sferze mentalnej. Ludzie z małych miasteczek i na wsi pewnie bardziej odczuwają, że mają lepiej, ci z dużych miast… mają i mieli się dobrze.
– 36 procent prowadzących własne firmy przewiduje, że w polskiej gospodarce się pogorszy, to już wynik ogólnopolski a nie tylko z wielkich miast, badanie Keralla Research z IV kwartału ub.r. Czy praktycy gospodarki wiedzą lepiej niż wspomniani beneficjenci 500plus?
Obawiają się o konkurencyjność swoich firm. Dekoniunktura na rynku niemieckim – a to nasz główny partner handlowy – zaczyna stanowić problem, który już odczuwają polscy eksporterzy. Obawy wiążą się z cenami energii. W dłuższym terminie one i tak wzrosną, tego się nie da powstrzymać. Z tych niepokojów wynika większe poczucie ryzyka, co przekłada się na kumulowanie środków i większy sceptycyzm w inwestowaniu. Wśród przedsiębiorców nie ma boomu inwestycyjnego, spodziewanego i – co warto podkreślić – pożądanego. Bolączką pozostaje niestabilność prawa. Przedsiębiorcy nie wiedzą, co zdarzy się za rok. Kto wygra wybory. Nie wiemy, jakie będą kursy walutowe, inflacja ani ceny surowców energetycznych. Przedsiębiorcom trudno skalkulować inwestycje. To high risk, jak mówią, zbyt wiele niewiadomych. Co nie znaczy, że rzeczywiście nastąpi kryzys. Ale wielu się go spodziewa.
– Czy biurokracja okazuje się barierą wzrostu gospodarki?
Nadal nią jest, mimo wielu prób jej ograniczenia. Nie maleje liczba niezbędnych zgód, zezwoleń i pozwoleń. Chociaż przedsiębiorcy wiele zmian wymusili.
– Organizując się?
Dokładnie tak.
– Czy za 500plus zapłacimy zdewastowanym rynkiem pracy? Wiele Polek rezygnuje z pracy źle opłaconej, zastępują je Ukrainki?
Nie widzę bezpośredniego zagrożenia, to, co dzieje się teraz na rynku pracy, ma swoje plusy i minusy. Polska była znana jako rynek taniej siły roboczej, co stanowiło naszą przewagę w Europie. Nie była krajem, który rozwija technologie. To się zmienia. 500plus i podniesiona płaca minimalna sprawiają, że przedsiębiorca musi rozważyć kupno droższej maszyny, która zastąpi pięciu pracowników nisko opłacanych.
– A co z tamtymi pięcioma?
Tamtych pięciu pracuje na rynku europejskim. Tam płace są wyższe, bo firmy mają lepsze technologie i bardziej przetworzone produkty. A my jesteśmy dostawcami produktów bazowych i części. A produkt finalny – ten mercedes – powstaje tam, chociaż to my jesteśmy potęgą w produkcji części samochodowych w Europie. Marża finalna tam jednak zostaje, na Zachodzie. Śmietankę spija właściciel koncernu, chociaż my dostarczamy części. Nie powinniśmy się jednak bronić przed europejskimi produktami, tylko tymi z Chin i Wietnamu, bo ich konkurencja zabije część polskich firm. Zaczęliśmy zwracać uwagę na ochronę polskiego rynku. Donald Trump ma rację w tym, co robi.
Dariusz Jarosz (ur. 1964) jest prezesem firmy Martis Consulting. W latach 90 kierował gazetą giełdy „Parkiet”.
Rozmawiał Łukasz Perzyna
Temat tygodnia: polscy przedsiębiorcy, jacy są
- Żyjemy w najlepszym miejscu na świecie
- Przedsiębiorcy nie wiedzą, co zdarzy się za rok
- Jakiej reprezentacji potrzeba polskim przedsiębiorcom?
- Mały ZUS ulżył samozatrudnionym przedsiębiorcom
- Jednoosobowi przedsiębiorcy – ilu, jacy?
- Dlaczego zostają, co im przeszkadza, czy chcieliby na etat?
- Dylemat przedsiębiorcy: emigracja biznesowa?
- Przedsiębiorcy z głową w książkach
- Przeczytaj także poprzedni Temat Tygodnia: polskie czytelnictwo w głębokim dołku