Pomysł ograniczenia spożycia mięsa do mniej niż jednej czwartej stanu obecnego a nabiału do niespełna połowy może tylko bulwersować. Upowszechnienie zawierającego podobne rekomendacje raportu porozumienia miast C40, żyrowanego przez Rafała Trzaskowskiego może wiele kosztować jednego z najpopularniejszych polityków. Tym bardziej, że przez cztery i pół roku pełnienia urzędu prezydenta stolicy nie przedstawił planu rozwoju Warszawy.

Zalecenia grupy C 40 okazują się oczywistym świadectwem oderwania miejskich biurokratów od rzeczywistości. Pomysł zmniejszenia spożycia mięsa z obecnych 70 kilogramów rocznie w Polsce do szesnastu oraz nabiału z dwustu do dziewięćdziesięciu kilo to i tak umiarkowany wariant: bardziej radykalny zakłada przejście na wegetarianizm i weganizm. Inne rekomendacje przewidują ograniczenie liczby kupowanych co roku ubrań oraz przedłużenie czasu użytkowania samochodów a także redukcję podróży samolotem. Przymusowe odchudzanie i wyrzeczenia posłużyć mają ograniczeniu wskaźników efektu cieplarnianego. Warszawiacy jednak, globalną polityką o tyle zainteresowani, o ile wiąże się ona ze stanem ich bezpieczeństwa (trwa przecież już od roku wojna na Ukrainie a nasze miasto przyjęło rekordową liczbę uchodźców stamtąd) – odczytują ujawniony właśnie raport w ten sposób, że znowu ktoś próbuje obniżyć im jakość życia.

Zwłaszcza, że w trakcie pięcioletnich już prawie rządów Trzaskowskiego w stolicy wcale się ona nie poprawia. Reprezentacyjny do niedawna plac Trzech Krzyży rozgrzebany został w ramach remontu, który sprawia wrażenie, jakby nigdy nie miał się zakończyć. Tam, gdzie już go przeprowadzono – na “placu Pięciu Rogów” przy historycznym Domu Braci Jabłkowskich – wygląda to gorzej niż przedtem. Planuje się zwężanie głównych ulic, teraz alei Jerozolimskich, począwszy od międzywojnia niezmiennie arterii przepustowej. Śródmieście stolicy slumsuje. Po ulicach, także w trakcie trwającej od trzech lat pandemii, szwendają się hordy żebraków. Na Nowym Świecie, Krakowskim Przedmieściu, Chmielnej i innych do niedawna eleganckich ich przecznicach miejsce księgarń, antykwariatów, sklepów “z duszą” czy stylowych kawiarń i restauracji zajmują masowo tanie “sieciówki”, kebabownie i wietnamskie bary jeśli nie po prostu pustostany, bo czynsze okazują się zabójcze. Nie widać nie tylko strategii ale nawet taktyki rozwoju miasta. Jeśli nie na miarę wielkich w prezydenckim fotelu, jak bohaterski obrońca stolicy z września 1939 r. Stefan Starzyński (plan budowy nowej dzielnicy na Polu Mokotowskim) czy XIX-wieczny jeszcze dobry gospodarz Sokrat Starynkiewicz (tramwaje, telefony, filtry i kanalizacja) to przynajmniej dających się zapamiętać poprzedników.

Trzaskowski nie zadbał o jedną nawet inwestycję, która kojarzyłaby się z jego rządami w stolicy, jak niegdyś metro z niedoskonałym przecież włodarzem Warszawy Pawłem Piskorskim. Pamiętamy, jak ten ostatni w tunelu budowy pokazał ówczesnemu premierowi Jerzemu Buzkowi “ścianę możliwości finansowych miasta”. Przemawiało to do wyobraźni. A dziś przekaz lokalnej władzy wzbudza wśród warszawiaków… obawę lub śmiech pusty. Zamiast mieć własne, ratusz wspiera cudze, chybione pomysły.       

C 40 Cities to organizacja, skupiająca 97 miast z całego świata od Nowego Jorku poprzez Berlin po Kuala Lumpur. Przewodniczy jej burmistrz Londynu Sadiq Khan. Obecny problem nie polega na tym, żeby Trzaskowski miał realny wpływ na kształt raportu postulującego przymusowe odchudzanie mieszkańców. Ale najpierw go publicznie rekomendował, a potem – gdy zrobił się już skandal – nie potrafił się od niego odciąć. Prezydent stolicy tłumaczy się podobnie, jak atakowani zwykle przez jego formację za afery politycy partii rządzącej w kraju: w atakach, w tym wypadku uzasadnionych, dostrzega manipulację i fake newsy. Niewielu przekona w ten sposób. Nie przybliża nas jednak też do istoty problemu histeria mediów, związanych z PiS, widzących w niefortunnym elaboracie sygnowanym przez C 40 Cities rozpasanie ideologicznego lewactwa zamiast to, czym jest on rzeczywiście: a raport pozostaje kiksem biurokracji, której codzienne troski ludzi są obce. Utrudnia więc, zamiast ułatwiać.  

Od prezydenta Warszawy oczekiwać można, że w pierwszym rzędzie zadba o klimat w mieście. Ten społeczny, ale i w dosłownym znaczeniu: smog wciąż przecież doskwiera, wystarczy okno otworzyć, a nawet jeśli nie, i tak wejdzie przez wywietrzniki. Troskę o globalny efekt cieplarniany warszawiacy skłonny byliby powierzyć raczej  fachowcom. Lepszym, niż autorzy słusznie teraz wyśmiewanych i krytykowanych “zaleceń” C 40 Cities.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here