Jarosław Kaczyński uprawia już politykę w sposób dokładnie taki, za który krytykował AWS-UW, SLD-PSL oraz PO. Zawiązał wirtualną koalicję, a gdy jej partnerzy urośli – absorbuje uwagę opinii publicznej wypowiadaniem im sojuszu. A dramatyczne problemy kraju czekają na rozwiązanie. Być może PiS odwraca uwagę od faktu, że sobie nie radzi z pandemią, sytuacją w górnictwie ani upadkiem gospodarki.
Ze strony prezesa to wybór, a nie polityczna konieczność. Sztuczna formuła Zjednoczonej Prawicy, formalnie koalicji PiS z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry oraz Porozumienia Jarosława Gowina nie doprowadziła nawet do upowszechnienia jej nazwy – dalej mówi się po ludzku “PiS” na całość formacji rządzącej. Tyle, że sprowokowanie koalicjantów, by nie poparli szkodliwej dla wsi ustawy antynorkowej a następnie pogonienie ich stwarza już problem przynajmniej arytmetyczny.
Ćwiczenia z liczenia i powtórka z historii
Do niedawna PiS mógł liczyć na ponad 230 szabel w 460-osobowym Sejmie, teraz twardy rdzeń tworzy mniej niż 199, bo od mandatariuszy z ramienia partii-matki a nie sojuszniczych kanap należy jeszcze odliczyć posłów, którzy złamali dyscyplinę przy okazji ustawy o ochronie zwierząt, bo i w samym PiS tacy się znaleźli. Wśród nich dotychczasowy minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Wiedział z góry, że zostanie odwołany, zapragnął więc wyrosnąć na obrońcę polskiej własności.
Tymczasem w Polsce jest co robić i są to sprawy ważniejsze od liczenia sejmowych mandatów.
Górnicy zaczęli pogotowie strajkowe, nie oglądając się na związki zawodowe, często zblatowane z władzą. Pod ziemią zostali rębacze z kopalni Wujek, co dla każdego kto zna historię ma znaczenie symboliczne. Premier Mateusz Morawiecki powinien do nich pojechać, zwłaszcza, że jest posłem z Katowic, powołuje się na solidarnościową tradycję (do czego jako syn Kornela, legendarnego lidera Solidarności Walczącej ma prawo bez porównania większe niż Kaczyński, który – jak wykrzykują demonstranci przed jego willą – w 1981 r. 13 grudnia spał do południa), a jego obecność na partyjnej naradzie nie wydawała się konieczna. Przecież wcześniej miał wpływ wyłącznie na obsadę resortów gospodarczych.
Lider z ADHD i szemrani patroni
Prezes nie po raz pierwszy podgrzewa nastroje. Przed 150 laty w “Tece Stańczyka” Stanisław Tarnowski ironicznie imitował sposób działania populistycznych polityków: “(..) naszym celem i zadaniem nie może być nic innego, niż pozyskanie mas. Żeby je pozyskać, nie masz innego sposobu, jak elektryzować je bezustannie, utrzymywać je w ciągłym oczekiwaniu czegoś, w ciągłym ruchu. Nazwij ten ruch sztucznym (..) ale nie zaprzeczysz, że do celu prowadzi tylko ten jeden środek, a innego nie ma (..). Podrażnij ich ciekawość, pociągnij wyobraźnię, olśnij oczy blaskiem i otumań uszy gwarem, a upoisz ich tym wszystkim tak, że będziesz miał w ręku nie głowy ich ani serca, ale nerwy, i zamagnetyzowanych i opanowanych użyjesz, jak zechcesz” [1].
Inną prawidłowość przypominał już pod koniec XX wieku francuski myśliciel Raymond Aron: “(..) reforma jest nudna, rewolucja podniecająca. Jedna jest prozaiczna, druga patetyczna, jedna uchodzi za dzieło urzędników, druga za dzieło ludu powstającego przeciw wyzyskiwaczom” [2].Istotne, że patronem ideowym Kaczyńskiego pozostaje promotor jego doktoratu marksista Stanisław Ehrlich, w dawnych czasach szef Katedry Prawa Radzieckiego na Uniwersytecie Warszawskim. To on przekonywał adepta o wyższości woli politycznej nad rzymskimi normami. Prezesowi brak erudycji, ale zawsze znajdował się pod urokiem przekonań Carla Schmitta, teoretyka prawa, kolaborującego z nazistami, utrzymującego, że trafne zdefiniowanie przeciwnika i przypisanie mu zawczasu pożądanych – z własnego punktu widzenia – cech pomaga zwyciężać w konflikcie politycznym. Wygra ten, kto pierwszy nazwie konflikt i nalepi oponentowi etykietę.
Kaczyński wypowiada wojnę, bo nie jest w stanie znieść pokoju, liczy, że zyska uznanie suwerena za to, że nie oszczędza swoich. Za wcześnie jednak, by przesądzać o skuteczności przeprowadzonej operacji.
Jak bowiem zauważa Ralf Dahrendorf w książce “Współczesny konflikt polityczny”: “w praktyce historycyzm tak wytrzeszczał oczy ku rewolucjom jako jedynemu trybowi “prawdziwej zmiany”, że nie dostrzegał ciągłych przemian w rzeczywistości zwykłych ludzi” [3]. Senator PiS z Ciechanowskiego Jan Maria Jackowski przyznaje, że spór na szczytach pozostaje dla wyborców całkiem niezrozumiały.
Co na to Karol Linneusz oraz rozmowa z sąsiadką
Strateg Andrzej Kieryłło w rozmowie towarzyszącej scenariuszowi filmu inspirowanego historią upadku pierwszych rządów PiS “Trzy kule” aby objaśnić zachowania Jarosława Kaczyńskiego przytacza anegdotę o skorpionie. Stworzenie to uzgodniło, że pies przeniesie je przez rzekę. Ale w połowie nurtu pies poczuł ugryzienie.
– Co ty robisz? Przecież teraz obaj utoniemy?
– Ale ja mam taką naturę – odpowiada skorpion z anegdoty.
Wiele ta opowieść objaśnia. Więcej niż analityczne spekulacje, bo trudno odgadnąć, co zdarzy się w głowie jednego człowieka. Płacimy za słabość polskiej demokracji, która nie wytworzyła bezpieczników, uniemożliwiających skupienie tak ogromnej władzy w rękach pojedynczego polityka. Zamiast akademickiego eksperta zacytuję sąsiadkę, starszą panią chodzącą o kuli, którą socjolog zakwalifikowałby zapewne do miękkiego elektoratu PiS:
– W Morawieckim jestem zakochana – powiedziała mi wczoraj. – Ale ten Kaczyński to psychopata.
Podobne rozdarcie wydaje się przeżywać znaczna część zbiorowości, dotychczas przez przekazy płynące od władz określanej z lubością mianem suwerena. Za wcześnie, by przewidywać, jak ta konfuzja przełoży się na zachowania wyborcze obywateli.
Konfuzja suwerena, farsa Marksa i czeski film
W poniedziałek w Sejmie żartowano, że na pewno zwolniono już trenera piłkarzy Legii Aleksandra Vukovicia a Ziobrę – tylko prawdopodobnie. Nie tylko wyborcy PiS mają problem z oceną sytuacji.
– Nasz scenariusz będzie odpowiedzią na stopień rozpadu większości rządowej – zapowiada Jan Grabiec, rzecznik PO. To jak się wydaje wciąż główny problem opozycji: narrację prowadzi niezmiennie Kaczyński, inni zaś tylko na jego posunięcia reagują. Czasem prezes PiS bywa nieprzewidywalny: w 2006 r. mając większość usunął z rządu wicepremiera i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera, przyczyn tej decyzji do dziś nie poznaliśmy, w dodatku została cofnięta, ale po roku Kaczyński pozbył się obu koalicjantów, także bardziej obiecującej Ligi Polskich Rodzin Romana Giertycha, poszedł na przedterminowe wybory w środku kadencji, które przegrał i oddał władzę koalicji PO-PSL. Jednak jak pamiętamy, Karol Marks powiedział, że jeśli historia się powtarza, to wyłącznie jako farsa.
Prezesowi PiS wcale nie zależy na zwierzętach, przecież miał na to pięć lat, a wcześniej jeszcze dwa, żeby wprowadzić chroniące je regulacje i to mądrzejsze niż obecna, służąca zagranicznym konkurentom polskich hodowców ustawa antynorkowa. Nie obstaje też przesadnie przy bezkarności urzędników, widać przecież jak traktuje podwładnych. Na obecną wojnę z “koalicjantami wewnętrznymi” Jarosław Kaczyński poszedł po to, żeby pozbyć się z rządu Zbigniewa Ziobry. Prezes jest bowiem przekonany, że przez ministra sprawiedliwości stracimy środki z zagranicy, bez których gospodarka nie wyjdzie z kryzysu.
Skoro po naradzie kierownictwa na Nowogrodzkiej nieobecna na niej zresztą rzeczniczka partii Anita Czerwińska oznajmiła, że zapadły tam zdecydowane rozstrzygnięcia, ale nie przybliżyła jakie, to przypomina to odczytywane w Dzienniku Telewizyjnym w latach 80 komunikaty, że “w omawianych sprawach Komitet Obrony Kraju podjął stosowne decyzje”.
Straszyć to my, ale nie nas – wydaje się odpowiadać Zbigniew Ziobro. Pochwalił się nie tylko zamiarem aresztowania Leszka Cz. za sprawę GetBacku, ale również następnymi krokami planowanymi w tej aferze. Wiadomo, że prezes GetBacku Konrad K. sponsorował imprezy Gazety Polskiej, z której wywodzi się Anita Czerwińska… Spekuluje się o związkach biznesowych inkryminowanej spółki z Polskim Funduszem Rozwoju, któremu prezesuje Paweł Borys, prawa ręka Morawieckiego i jego główny doradca gospodarczy.
Zaś sam Kaczyński zawiódł suwerena w kwestii ustawy o ochronie zwierząt. Ugodził za jednym zamachem w miejsca pracy na polskiej wsi, polską własność, jaką bez wyjątku stanowią farmy zwierząt futerkowych i w hodowle drobiu, które zarabiają na dostarczaniu im odpadów organicznych a nie będą już mogły tego robić. Wzmocnił za to ich zagranicznych konkurentów. Wszystko całkiem odwrotnie niż w wyborczym programie…
[1] Stanisław Tarnowski. List Sycyniusza (trybuna) [w:] Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich. Wybór: Marcin Król. Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1985, s. 74
[2] cyt. wg Janusz Lewandowski. Neoliberałowie wobec współczesności. Wyd. Atext, Gdynia 1991, s. 231-232
[3] Ralf Dahrendorf. Nowoczesny konflikt społeczny. tł. St. Bratkowski i in, Czytelnik, Warszawa 1993, s. 26