Komuniści wykluczali z debaty publicznej każdego, kto nie akceptował sojuszu z ZSRR i kierowniczej roli PZPR. Radykalni ekologowie dzisiaj – tych, co nie wierzą w globalne ocieplenie klimatu. Oznacza to, że milczeć powinni Donald Trump i prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, którzy je negują. W demokracji każdemu wolno brednie mówić, pisać i publikować, ale po co wspiera je „Wyborcza”?


Wejdą do naszych domów ekoterroryści. Najpierw zabiorą nam zwierzęta hodowlane i domowe, potem nasze dzieci – taka czarna wizja przewijała się w trakcie protestów przeciw ustawie Czabańskiego, nadającej niemal policyjne uprawnienia radykalnym pozarządowym organizacjom. Mogło się to wydać przesadą. Jednak teraz sami ekologowie przekonują nas, że… naprawdę są dokładnie tacy, jakimi widzą ich protestujący hodowcy.

Demokracja według pani Kasi

W tym, że niebezpieczeństwo nie jest iluzoryczne, utwierdza nas już pierwsze zdanie tekstu z „Gazety Wyborczej” (z 4 kwietnia), które brzmi dokładnie tak: „Już samo negowanie, że mamy kryzys na krawędzi katastrofy klimatycznej powinno wykluczać z debaty politycznej” [1]. Rym, zapewne mimowolny, bo wynikający z redaktorskiej nieudolności, przywodzi od razu na myśl znane z korytarzy podstawówki „ględzenie o Chopinie”, jak określa się w tym wieku pewien typ dyskursu niekoniecznie klarownego i przekonującego.

Zdanie o potrzebie wykluczania, jak rozumiem, oddaje pogląd redakcji, skoro dopiero po takiej zapowiedzi następuje wywiad z Katarzyną Jagiełło z „Greenpeace Polska”. Bliżej nieznaną opinii publicznej, ale w odróżnieniu od liderów protestujących nauczycieli czy taksówkarzy – dopuszczoną do prezentacji własnych poglądów w – jak mówi się w redaktorskim slangu – głównym grzebiecie papierowego wydania jedynego profesjonalnego polskiego dziennika, bo brukowce to jednak inna półka. Monopol zaś często prowadzi do demoralizacji monopolisty.

Udostępnianie łamów nieznanej działaczce, głoszącej, że tolerancja ograniczać się ma do poglądów zbieżnych z jej własnymi i popieranie ich własnym wstępem wydaje się dobitnym przykładem tej patologii. Adamowi – piszę o nim po imieniu, bo nigdy nie byłem z Michnikiem na „pan”, dawny bohater z KOR pozostawał na „ty” z całą młodą opozycją czy to z KPN czy z Solidarności – współczuję podwładnych, którzy tę marność propagują… Niemal dokładnie na 30 urodziny „Gazety…” – pierwszej demokratycznej spośród trafiających do kiosku.

Poza wszystkim innym, proponowane wykluczenie oznaczałoby odebranie głosu w debacie prezydentowi najpotężniejszego kraju świata Donaldowi Trumpowi a także wybranemu niedawno jego odpowiednikowi z Brazylii Jairowi Bolsonaro, bo obaj w ocieplenie klimatu nie wierzą, czemu wielokrotnie dawali wyraz.

Jeśli ktoś zastanawia się, czy obawy związane z forsowaną przez PiS ustawą Czabańskiego pozwalającą organizacjom ekologicznym, również tym finansowanym z szemranych źródeł, wkraczać do domów i gospodarstw są przesadzone czy na miarę zagrożeń – lektura utwierdzi go w tej drugiej opinii.

„Oczywiście, że człowiek ma prawo zadawać pytania, zastanawiać się, ale w przypadku zmian klimatu pytania o ich istnienie są niebezpieczne, bo podają w wątpliwość naukowy consensus” – peroruje przedstawicielka Greenpeace Polska [2]. Podobnie marksiści argumentowali, że wyłącznie ich teoria jest naukowa, a jej kwestionowanie szkodliwe. Nie widzę żadnej różnicy.

Dyskutujmy najlepiej sami ze sobą, wrogowi dajmy odpór – takie wydaje się przesłanie wywiadu z panią Kasią. Pokazuje dobitnie, jak daleko ekologiczni radykałowie odeszli od szlachetnych tradycji ruchu Zielonych, wyrastającego przecież z zaniepokojenia niszczeniem naszej planety.

Zieloni: piękna tradycja i złość radykałów

Zieloni z RFN, kiedy po obu stronach muru berlińskiego nikomu nie śniło się nawet, jak szybko on runie – wspierali polską opozycję demokratyczną i podziemne struktury „Solidarności”. Działający wtedy w Poznaniu Rafał Grupiński wspomina ciekawe dyskusje z ekologami z Niemiec, którzy równocześnie sympatyzowali też z marksistowską dyktaturą w Nikaragui, co nie przeszkadzało im słać potajemnie powielaczy, farby drukarskiej i ryz papieru dla antykomunistycznej konspiracji w Polsce [3]. Jedno i drugie stanowiło efekt szlachetnego porywu buntu przeciw dwubiegunowemu podziałowi świata na strefy dominacji amerykańskiej i radzieckiej. Oba ruchy spełniały ich romantyczne wyobrażenia. Zieloni zyskali wówczas szerokie poparcie społeczne, które uczyniło z nich poważną siłę w Bundestagu i szacunek opinii międzynarodowej. Z oburzeniem tej ostatniej spotkało się przed laty wysadzenie należącego do Greenpeace statku „Rainbow Warrior” przez francuskie służby specjalne. W podzielonym świecie Zieloni byli jedną z nielicznych sił, szanowanych po obu stronach żelaznej kurtyny.

Teraz skrajna część ruchu planuje radykalne akcje i forsuje rozwiązania nieprzyjazne dla wolności i własności. Protestują pod schroniskami dla zwierząt – co akurat w czasie składania przez obywateli zeznań podatkowych z możliwością dokonania jednoprocentowego odpisu na organizacje dobroczynne wydaje się wyjątkowo złośliwą intencją. Oponenci radykalnych ekologów wręcz sugerują, że chcieliby oni zyskać wpływ na schroniska – nierzadko rzeczywiście zaniedbane przez władze lokalne – albo wręcz je przejąć. W tym wypadku lekarstwo okazało by się gorsze od samej choroby.

Organizacje ekologów w Polsce, uznanej być może za państwo frontowe, korzystają z ogromnych dotacji z zagranicy. Dla przykładu: tylko jedna z nich Otwarte Klatki – pozyskała grant na 472 tysięcy dolarów od Silicon Valley Community Foundation, finansowanej przez firmy z Doliny Krzemowej [4]. Wśród nich są te, które oskarżano o – najłagodniej rzecz ujmijmy – niefrasobliwe podejście do danych osobowych, wykorzystywanych później w kampanii wyborczej przez siły prorosyjskie.

Boicie się czarnego luda? Nie. Ale zielonych ludzików tak. Jak się okazuje, istnieją one naprawdę. Występują po obu stronach granicy, nazywanej kiedyś linią Curzona. W Polsce nakładają maski obrońców zwierząt. Ale zwykle atakują bez porównania chętniej, niż bronią.

[1] Personal Democracy Forum: Nie ma czasu na niewiarę. „Gazeta Wyborcza” z 4 kwietnia 2019
[2] ibidem
[3] Więcej niż jedna Solidarność. Rozmowa z Rafałem Grupińskim. Materiał nie publikowany, fragment większej całości, w dyspozycji autora
[4] por. Polscy obrońcy zwierząt dostaną pół miliona dolarów z Doliny Krzemowej. Forsal.pl z 27 listopada 2017

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.9 / 5. ilość głosów 16

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

PRZEZgrafika: motovoyager.net
Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here