Donald Tusk, za sprawą jednej tylko rozmowy z Krzysztofem Bosakiem, poświęcając też jedno stanowisko wicemarszałka Sejmu, rozszerzył – na razie nieformalnie – “koalicję demokratyczną” o Konfederację. Dlatego za kandydaturą Szymona Hołowni na marszałka Sejmu zagłosowało aż 265 posłów. Za mało, żeby obalać prezydenckie weto. A Andrzej Duda tego samego dnia w tym miejscu oznajmił, że będzie ustawy wetował.
Zręcznością wykazał się wprawdzie Tusk – ale to Szymon Hołownia okazuje się głównym zwycięzcą. Podobnie udanego debiutu nie miał jeszcze żaden marszałek Sejmu. Nawet Maciej Płażyński, pierwszy, co tę funkcję sprawował przez całą kadencję (1997-2001), prawy człowiek, szukający zwykle rozwiązań kompromisowych w trudnych czasach wprowadzanej przez AWS i UW reformy samorządowej, zyskał sobie ironiczny przydomek “marszałek przerwa Płażyński”, bo rzeczywiście nierzadko się do antraktów odwoływał, by w ich trakcie mozolnie szukać porozumienia.
Tymczasem Hołownia z wprawą celebryty zapewnił sobie “wejście smoka”. Dopomogli mu też zwykli obywatele, przystępując , zgodnie z jego własną sugestią i bez sprzeciwu straży marszałkowskiej – do rozbiórki otaczających Sejm zasieków, wniesionych za rządów PiS.
Kara za reasumpcję, premia za piruet
Zaś te ostatnie w kraju wciąż trwają – Duda powierza bowiem tworzenie kolejnego gabinetu ustępującemu Mateuszowi Morawieckiemu – ale w parlamencie się skończyły. Poniedziałek trzynastego listopada nie okazał się szczęśliwy dla PiS. Marszałkiem Sejmu wybrano Szymona Hołownię z Polski 2050-Trzeciej Drogi zaś Senatu Małgorzatę Kidawę-Błońską z Koalicji Obywatelskiej zaś Elżbieta Witek, pierwszą z tych funkcji sprawująca w poprzedniej kadencji, teraz nawet wicemarszałkinią nie została. Pamiętano jej reasumpcje głosowań wyłącznie z tego powodu, że.. PiS je przegrało, chociaż regulamin zawęża tę praktykę do zaistniałych pomyłek (np. przy policzeniu głosów). A poza tym potrzebny okazał się… dodatkowy fotel dla lidera Konfederacji, Bosaka.
Dzięki jego wolcie to Hołownia uosabia wigor i pewną wartość dodaną, nawet jeśli tę ostatnią zapewnił mu Tusk jako główny rozgrywający. Wpuszczenie Konfederacji do mainstreamu w zamian za siedemnaście głosów na Hołownię okazać się może opłacalne.
Nie ulega wątpliwości, że dla wyborców każde rozszerzenie poparcia stanowi istotną wartość. Pamiętamy, jak przed czterema laty Polskie Stronnictwo Ludowe zyskało bonus za koalicję z resztówką partii Pawłą Kukiza: nie szło o jakość sojusznika, lecz o koncyliacyjność, cenioną przez elektorat. Dlatego ówczesny wynik PSL okazał się dwa razy lepszy niż przedwyborcze sondaże. Za szczegółowe uzgodnienia odpowiada Tusk, ale zaletą Hołowni pozostaje, że poparcie jego marszałkowskiej kandydatury przez Konfederację nie wzbudzi podobnego szoku w jej elektoracie, jaki wywołałoby głosowanie za dowolnym marszałkiem z Koalicji Obywatelskiej.
Szymon Hołownia obrady prowadzi ze swadą i werwą. Słów mu nie brakuje, jak przystało na wieloletniego gospodarza telewizyjnych talk-shows. Dawne role życiowe stanowić mogą dla niego obciążenie (pos. Dominika Chorosińska już teraz wykrzykiwała do niego z ław PiS: “masz talent”), ale na razie trudno doszukać się u niego deficytów powagi.
Kiedy za dwa lata drogi się rozejdą
Sam marszałek po dwóch latach ustąpi miejsca Włodzimierzowi Czarzastemu z Nowej Lewicy. Nie ze skromności przecież. Wiadomo, że Hołownia szykuje się do kandydowania w wyborach prezydenckich. Nie ulega wątpliwości, że wtedy jego drogi z Tuskiem się rozejdą i będzie mu bez porównania trudniej. Trzeba jednak pamiętać, że trzy lata temu – chociaż nie wygrał, zmusił Koalicję Obywatelską do wymiany kandydata w trakcie wyścigu: słabnącą w sondażach Małgorzatę Kidawę-Błońską zastąpił Rafał Trzaskowski. A zwyciężył i tak, jak w powiedzeniu o piłce nożnej i Niemcach, kandydat PiS Andrzej Duda.
Niewykluczone więc, że Tusk pożałuje jeszcze nagłego wzmocnienia, jakie zafundował liderowi Polski 2050. Teraz jednak, po tygodniach impasu w koalicyjnych rozmowach, sojusz demokratów potrzebował sukcesu jak tlenu. Nie wybrzydza więc, że go ma, chociaż w oczach postronnych ta wygrana idzie na rachunek Hołowni. Zdolnego zapewne – czego Tusk ani Trzaskowski na pewno nie mogą o sobie samych powiedzieć – pozyskać nawet poparcie Krzysztofa Bosaka w drugiej turze wyborów prezydenckich. W której Duda już wystartować nie może, więc także powiedzenie o futbolu i Niemcach się nie spełni, bo też po porażce Mateusza Morawieckiego w premierowskiej roli PiS mocnego kandydata na prezydenta nie ma, stąd koncepcja przygotowania do tej roli przez samego Dudę jego głównego urzędnika Marcina Mastalerka. Ten ostatni jednak, nawet gdy ruszy do walki, zmuszony będzie nadrabiać dystans do rywali, którzy ten marsz już rozpoczęli. Po udanej marszałkowskiej premierze Hołownia – choć jeszcze niedawno prowadził tylko różnej jakości programy telewizyjne – wydaje się najpoważniejszym z nich.