40 lat temu Jan Paweł II został ciężko raniony w zamachu
Cały świat wstrzymał oddech – wiadomo, że formuły o tej treści przekazy medialne często nadużywają. Pasuje jednak najlepiej do rzymskich wydarzeń z 13 maja 1981 r. Turecki zamachowiec z organizacji Szare Wilki Mehmet Ali Agca strzelał na placu Świętego Piotra do Papieża z Polski Jana Pawła II i ciężko go zranił. Później Ojciec Święty mu przebaczył a ich wspólne zdjęcie obiegło świat.
W jednej chwili nadzieję zastąpiła groza. W Polsce trwał bowiem wtedy karnawał Solidarności, jak potem określono 16 miesięcy legalnego działania związku, ale też nie był to wyłącznie pogodny czas: zaledwie sześć tygodni wcześniej przewodniczący Lech Wałęsa w ostatniej chwili odwołał strajk generalny planowany w reakcji na pobicie przez funkcjonariuszy służb działaczy związkowych w Bydgoszczy (ucierpiał wtedy m.in. Jan Rulewski). Prymas Stefan Wyszyński, od ponad trzech dziesięcioleci przewodzący polskiemu Kościołowi był chory i pozostały mu tylko tygodnie życia. Liczono się z groźbą zbrojnej interwencji radzieckiej. Zaś 7 maja doszło do burd w podwarszawskim Otwocku, gdy tłum obległ milicyjny posterunek, gdzie wcześniej bito zatrzymanych. Sytuację uspokoili niemal zgodnie Mieczysław F. Rakowski z PZPR i Adam Michnik z KOR. Doszukiwano się w niej jednak prowokacji władzy podobnie jak we wcześniejszych wydarzeniach bydgoskich.
Zaś w Rzymie 13 maja 1981 r. o piątej po południu na placu Świętego Piotra miała się zacząć audiencja generalna. Papież przejeżdżał samochodem wzdłuż szpalerów wiernych, uśmiechał się do nich i błogosławił, stojąc w aucie. Nagle spłoszone czymś rzymskie gołębie zerwały się do lotu, co dostrzegli wszyscy, chociaż mało kto chwilę wcześniej usłyszał strzały, które padły z tłumu.
“Zamachowcem okazał się Mehmet Ali Agca. Użył automatycznego browninga kaliber 9 mm. Strzelał z odległości niespełna dwudziestu metrów. [Stanisław] Dziwisz w pierwszej chwili doznał szoku. Papież upadł do tyłu, prosto na swojego sekretarza (..)” – relacjonują biografowie Jana Pawła II Carl Bernstein i Marco Politi [1]. Miarę symbolu zyskał fakt, że Ojciec Święty został trafiony w chwili, gdy pochylał się ku małej dziewczynce w przyjaznym geście.
“Cudem ocalał” – pisał wprost o Janie Pawle II Andrzej Paczkowski w książce “Pół wieku dziejów Polski 1939-1989”, uczony poważny i umiarkowany a przy tym nieskłonny do przesady [2].
“Papież był ranny w brzuch, w prawe ramię i palec wskazujący lewej ręki. Gdy kierowca samochodu papieskiego pojął, co się wydarzyło, ruszył szybko w kierunku watykańskich ambulansów. W pierwszym nie było tlenu. Natychmiast podjechał drugi” – opisują Bernstein i Politi [3]. Ciężko ranny Papież pozostał jednak przytomny, bardzo cierpiał i modlił się do Matki Boskiej. Droga do szpitala trwała osiem minut, zaś operacja w Klinice Gemelli prawie pięć i pół godziny. Papież ją przeżył, chociaż utracił 60 procent krwi. Jak nadmieniają biografowie, “sam Papież uważa, że ocalał cudem dzięki opiece Matki Boskiej z Fatimy, która po raz pierwszy ukazała się również w dniu 13 maja. Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej znajduje się w Portugalii i jest otoczone szczególną czcią całego Kościoła. Tu właśnie w 1917 roku Matka Boska ukazała się trojgu młodym pastuszkom” [4].
Odkąd rozeszła się wiadomość o zamachu, Polacy masowo gromadzili się w świątyniach. Bez przesady nigdy po wojnie kościoły nie były tak wypełnione wiernymi, modlącymi się najpierw o życie Papieża potem zaś o jego powrót do zdrowia. Chociaż państwo pozostawało nominalnie socjalistyczne, młodzież szkolną nauczyciele masowo zwalniali z lekcji, żeby mogła uczestniczyć w mszach.
Radość z uratowania życia Papieża przeplatała się jednak w tamtych majowych dniach z niepokojem o los kardynała Stefana Wyszyńskiego. Niestety Prymas Tysiąclecia zmarł 28 maja 1981 r. po kilkumiesięcznej chorobie nowotworowej. Jak pisze Jerzy Holzer w książce “Solidarność 1980-81. Geneza i historia”: “przygotowania do uroczystości pogrzebowych 31 V nastrój żałoby oraz pożegnania głowy Kościoła i wielkiego męża stanu skłoniły Solidarność do przerwania akcji protestacyjnych” [5].
Jan Paweł II nie tylko wyzdrowiał, chociaż skutki ran odczuwał aż do śmierci w 2005 r, ale też wielokrotnie jeszcze dane mu było przybyć z pielgrzymką do Ojczyzny. Jednak najbliższą już do niej podróż przyszło mu odbyć latem 1983 r. w klimacie odległym od ożywczego optymizmu pierwszej wizyty z czerwca 1979 r, bo dane jej było odbyć się w warunkach “zawieszenia stanu wojennego”. Ten dziwaczny stan prawny stanowił wypadkową oczekiwań Ojca Świętego, odmawiającego przybycia do kraju, gdzie opozycjonistów trzyma się w obozach internowania oraz ostrożności komunistów, którzy nie odważyli się jeszcze stanu wojennego całkiem znieść. Papież oprócz celów modlitewnych wykorzystał podróż do kraju, żeby w Dolinie Chochołowskiej spotkać się z Lechem Wałęsą, co udaremniło usiłowania władzy uczynienia z przewodniczącego Solidarności “osoby prywatnej” jak określał go wtedy rzecznik rządu Jerzy Urban.
“Próba zamachu na Papieża pozostała jedną z wielu nie wyjaśnionych tajemnic naszego stulecia” – przyznają zawsze skrupulatni: demaskator afery Watergate Bernstein i renomowany watykanista Politi [6]. Sam Jan Paweł II jak podkreślają jego biografowie nie był zwolennikiem koncepcji “bułgarskiego śladu” wedle której Agca został wynajęty przez służby specjalne tego kraju powiązane z radzieckim KGB. Aresztowany wtedy Siergiej Antonow, pracownik państwowych bułgarskich linii lotniczych Balkan został niebawem zwolniony. Zapewne sam Agca, wcześniej w Turcji powiązany ze skrajną prawicą i zabijający m.in. dziennikarzy, nie wiedział, kto mu akcję zlecił albo był szaleńcem (podawał się później za Jezusa Chrystusa) – głoszą inne wersje. Kolejne wskazują na fundamentalistów muzułmańskich.
Istotniejsza od nich okazała się wizyta, jaką Jan Paweł II złożył swojemu niedoszłemu zabójcy w jego więziennej celi w przeddzień wigilii 1983 r. Rozmawiali wtedy przez 20 minut. “Na zakończenie spotkania Agca uklęknął i pocałował rękę Ojca Świętego” – czytamy w książce “Jego Świątobliwość…” [7]. Scena wybaczania winy terroryście trafiła na okładki wielu światowych tygodników ale też na zawsze stała się ikoną, oddającą sens pontyfikatu Papieża z Polski.
[1] Carl Bernstein, Marco Politi. Jego Świątobliwość Jan Paweł II… Amber, Poznań 1997, tł. Stanisław Głąbiński, s. 237
[2] Andrzej Paczkowski. Pół wieku dziejów Polski 1939-1989. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995, s. 491
[3] Bernstein, Politi. Jego Świątobliwość… op. cit, s. 237
[4] ibidem, s. 238
[5] Jerzy Holzer. Solidarność 1980-1981. Geneza i historia. Rytm, Warszawa 1986, cz. II s. 225
[6] Bernstein, Politi. Jego Świątobliwość… op. cit, s. 238
[7] ibidem, s. 240