Podwójna moralność pisowskich kombatantów
Dawni ministrowie pisowskich rządów Antoni Macierewicz i Piotr Naimski, obecna doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy Zofia Romaszewska, także były senator PiS Piotr Łukasz Andrzejewski oraz gwiazdor TVP z czasów zdominowania anteny przez tę partię Bronisław Wildstein podpisali list w obronie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Sygnatariusze, co istotne, występują jako dawni opozycjoniści z czasów PRL a nie urzędnicy, parlamentarzyści czy doradcy z okresu wolnej Polski. Wolno im, bo rzeczywiście taką rolę pełnili, nikt nie umniejsza ich zasług. Ich wystąpienie wzbudza jednak oczywiste wątpliwości i pytania, na które warto poszukać odpowiedzi.
Za rządów Prawa i Sprawiedliwości sąd skazał prawomocnym wyrokiem za domniemaną korupcję legendarnego bohatera opozycji antykomunistycznej Józefa Piniora. To członek władz Regionu Dolny Śląsk z czasów legalnej Solidarności w latach 1980-81 a następnie podziemnego kierownictwa Związku, również ogólnopolskiej TKK, koordynującej opór w warunkach stanu wojennego. Wsławił się słynną operacją ocalenia tuż przed 13 grudnia przed służbą bezpieczeństwa 80 milionów z funduszu regionalnej Solidarności, które zawczasu, korzystając z łańcucha życzliwości ludzi dobrej woli, wypłacono z banku. Dzięki temu właśnie na Dolnym Śląsku działalność opozycyjna liczyć mogła na zgromadzone przez związkowców fundusze, które gdzie indziej władza zablokowała i skonfiskowała. Również dzięki nim, a ściślej ofiarności Piniora, Wrocław stał się jednym z najsilniejszych ośrodków oporu społecznego po 13 grudnia 1981 r.. Wydarzenia te okazały się kanwą filmu “80 milionów” w reżyserii Waldemara Krzystka. Uczciwe wydanie tych środków poświadczył swoim autorytetem wrocławski kardynał Henryk Gulbinowicz. Zaś pod sam koniec rządów komuniści, gdy Józef Pinior próbował w maju 1988 zorganizować strajk w Dolmelu, zmontowali przeciw niemu oskarżenie o napaść na funkcjonariuszy zakładowej straży przemysłowej: wiadomo, że tę ostatnią tworzyli wówczas ormowcy. Bohater, który wcześniej odsiedział swoje za działalność podziemną, nie podejrzewał zapewne, że w wolnej Polsce podobnie złowrogie klimaty fałszywych oskarżeń powrócą i sam stanie się ich ofiarą.
Uratował 80 milionów, miał się połaszczyć na 40 tysięcy czyli logika w togach z czasów pogardy
W kilkadziesiąt lat później sędziowie za rządów PiS uznali, że opinia publiczna uwierzy, iż człowiek, który uratował przed bezpieką tak ogromną kwotę a później jeszcze przykładnie rozliczył sposób jej wydatkowania – połaszczył się na marną łapówkę (mowa o 4O tys zł, w dodatku na spółkę z asystentem, czyli równowartości miesięcznego uposażenia Piniora w czasach gdy był eurodeputowanym, dla tych, co go znają, to absurd oczywisty) przy czym świadkiem dla oskarżenia kluczowym okazał się zawodowy aferzysta, wielu nam znany z plątania się przez długie lata po parlamentarnych korytarzach i partyjnych siedzibach. Nie jest tak, że sprawa wytoczona Piniorowi budzi wątpliwości. Po prostu wyrok jaki w niej zapadł wzbudza sprzeciw, bo nie tylko powszechnemu poczuciu sprawiedliwości ale i zdrowemu rozsądkowi urąga.
Pomimo to prezydent Andrzej Duda nie skorzystał wobec Piniora z prawa łaski, chociaż zachęcał go do tego m.in. na łamach PNP24.PL dawny eurodeputowany i poseł Dariusz Grabowski, w latach 80. redaktor pisma NSZZ “Solidarność” na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie wzięli wtedy Piniora w obronę obecni sygnatariusze listu ws. Kamińskiego i Wąsika, występujący jako dawni opozycjoniści, dziś tak ochoczo rzucający się do ratowania byłych szefów pisowskiej służby specjalnej: Centralnego Biura Antykorupcyjnego przed odpowiedzialnością karną.
Zmniejsza to brutalnie wiarygodność ich obecnego wystąpienia. Chociaż pod listem podpisali się też bard i autor protest songów Jan Krzysztof Kelus czy powszechnie szanowany Antoni Mężydło, których szczerej motywacji nie zamierzam podważać.
Nie od rzeczy przypomnieć, kto podpisów pod obroną Kamińskiego i Wąsika nie złożył: nie uczynił tego ani laureat Pokojowej Nagrody Nobla i przewodniczący legalnej Solidarności Lech Wałęsa ani liderzy Związku w podziemiu Zbigniew Bujak i Władysław Frasyniuk, nie sygnowali też adresu na rzecz byłych szefów CBA liderzy Konfederacji Polski Niepodległej Leszek Moczulski i Krzysztof Król. Pewnie nikt nawet po podpis do nich nie poszedł. Wystarczy zważyć i zmierzyć rangę nazwisk widniejących pod protestem i tych, których tam zabrakło – żeby wyrobić sobie opinię w tej kwestii. Ale nie tylko w tym rzecz. I nie w tym nawet, że Pinior domagając się jako eurodeputowany i senator dogłębnego wyjaśnienia sprawy tajnego więzienia CIA w ośrodku polskiego wywiadu w Kiejkutach na Mazurach, gdzie wbrew prawu i Konstytucji RP przetrzymywano i torturowano przywiezione z państw Trzeciego Świata osoby, podejrzewane o udział w międzynarodowych organizacjach terrorystycznych – naraził się wpływowym grupom interesów. I najmniej istotne pozostaje, że poniewieranemu wcześniej po aresztach bohaterowi oszczędzono pobytu w więzieniu, umożliwiając mu odbycie kary w trybie nadzoru elektronicznego. O dobre imię tu chodzi, którego źli sędziowie ani obłudni dawni koledzy z opozycji – później u steru państwa – nie są mu i tak w stanie odebrać.
Bohater, co innym krzywdy nie robił… więc jemu ją wyrządzono
Różnicę między Józefem Piniorem a Mariuszem Kamińskim da się przedstawić najkrócej w ten sposób: ten pierwszy nikogo nie skrzywdził, nawet komunistów, chociaż walczył skutecznie i żarliwie, żeby oddali sprawowaną bezprawnie władzę. Nie stosował przemocy i jako jeden z szefów podziemia powstrzymywał innych przed powracającą pokusą jej użycia. Ścieżkę kariery drugiego – nie chodzi nawet o zasiadanie późniejszego radykała Kamińskiego przy Okrągłym Stole z ramienia Niezależnego Zrzeszenia Studentów, którego “manify” i “hepy” (happeningi) wcześniej organizował – wytycza rachunek krzywd osób, bezprawnie inwigilowanych czy prowokowanych przez CBA. Dramat celebrytki Weroniki Marczuk oraz zaszczutego przez służby wicepremiera i koalicjanta PiS Andrzeja Leppera, przewodniczącego Samoobrony. I wielu innych osób: urzędników czy samorządowców, a także tych, co w opinii służb znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Pamiętamy inscenizację z willą Kwaśniewskich. Nie są to standardowe praktyki państwa demokratycznego. Teraz więc ci, co broniąc szefów służb, odwołują się do standardów demokracji, wyraziście podwójną miarę stosują.
Zwykli ludzie rozumieją czyli: vox populi, vox Dei
Jak się wydaje, pojmują to lepiej od domniemanych wybrańców narodu zwyczajni ludzie. Pamiętam, jak w jednej z warszawskich kopierni szybko – wobec awarii osobistego sprzętu – zażyczyłem sobie wydrukowania tekstu. Podałem jego tytuł młodemu człowiekowi, obsługującemu aparaturę: “Niech Duda ułaskawi Piniora” – rzuciłem pospiesznie. I poprosiłem o trzy odbitki.
– Drukujemy tylko ten wniosek? – upewnił się obsługujący kopiarkę chłopak, z wyglądu dorabiający tam student, bez wątpienia urodzony już po przełomie ustrojowym.
– To nie wniosek, tylko tekst dziennikarski, ja nie jestem prawnikiem – objaśniłem naprędce.
Zdziwiłem się zaś dopiero chwilę później.
– Ile jestem winien?
– Nic – usłyszałem.
Powtórzyłem pytanie ale spotkałem się z tą samą odpowiedzią i szerokim uśmiechem pracownika punktu obsługi kserograficznej:
– Na koszt firmy.
Ten młody człowiek nie tylko widział film “80 milionów” ale co trzeba z niego zapamiętał.
W odróżnieniu od sygnatariuszy wspomnianego listu na rzecz Kamińskiego i Wąsika, którzy wcześniej w sprawie skandalicznego wyroku na Piniora zapadli na czasową amnezję.
Teraz więc my udajmy w odpowiedzi, że ich wystąpienie nie istnieje. Na nic więcej przecież nie zasługuje. Po prostu wstyd…