Ile z tego rozumie podatnik

0
44

czyli po decyzji prezydenta ws noweli o Sądzie Najwyższym

Decyzją o odesłaniu uchwalonej przez pisowską większość z pomocą części opozycji nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Konstytucyjnego prezydent Andrzej Duda scedował odpowiedzialność na gremium targane wewnętrznym konfliktem, o którym nie wiemy, czy nawet w tej sprawie będzie się w stanie zebrać.

Obecny Trybunał Konstytucyjny to bowiem państwo PiS w pigułce. Składa się wprawdzie z nominatów partii rządzącej, ale zajmujących się głównie zwalczaniem siebie nawzajem. Część sędziów, z przecieków wynika, że większość, utrzymuje, że kadencja prezes Julii Przyłębskiej się skończyła. Ona sama temu zaprzecza. Nie wiemy, czy oponenci w ogóle przyjdą, gdy ich zwoła, skoro uznają, że nie ma prawa.

Postacią symboliczną pozostaje sama Przyłębska, niegdyś kiepsko oceniana aplikantka i sędzia, teraz przezywana okrutnie “kucharką Jarosława Kaczyńskiego”, bo rzeczywiście zaprasza go na obiady, a prezes w wywiadzie dla jednego z propisowskich pism uznał ją za “odkrycie towarzyskie”, co stało się przedmiotem niezliczonych anegdot.

Inny wymiar niż fundowanie kariery na życiu towarzyskim mają rodzinne uwarunkowania prezeski. Jej mąż Andrzej Przyłębski, odwołany już z posady ambasadora w Berlinie, pozostawał w latach 70. konfidentem komunistycznej służby bezpieczeństwa zarejestrowanym pod kryptonimem TW “Wolfgang”.

Prezydent Andrzej Duda nie zdecydował się – chociaż mógł – ustawy zawetować. Chociaż nie może się już ubiegać o kolejną kadencję, nie zamierza brać na siebie odpowiedzialności za dalsze zamrożenie środków europejskich z Krajowego Planu Odbudowy. Tyle, że skierowanie noweli do trybunału i tak ten czas przedłuża. A Polakom nikt nie wytłumaczył nieoczywistego przecież związku między potrzebnymi ich gospodarce choć wiążącymi się też z ryzykiem funduszami z KPO (część ich stanowi kredyt, reszta to “pieniądze znaczone”, które wydać trzeba na cele… uzgodnione uprzednio, a nie najpilniejsze) – a nowelą ustawy o Sądzie Najwyższym. Rozprawianie o kamieniach milowych i dodawanie do pakietu jeszcze regulacji o wiatrakach wcale nas do zrozumienia tych relacji przyczynowo-skutkowych nie przybliża.

Zwłaszcza, że najpierw premier Mateusz Morawiecki oznajmiał z właściwą sobie empatią i koncyliacyjnością, że w nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym nie wolno zmienić nawet przecinka, bo uzgodnił ją z Komisją Europejską. Po czym wpływowy wiceprzewodniczący tejże Frans Timmermans wsypał go i pozbawił alibi, bo w półoficjalnym, ale nigdzie później nie zdementowanym przekazie oznajmił, że władze Unii Europejskiej nie trudnią się pisaniem krajom członkowskim ustaw. Oceniać będą za całokształt. Transakcja “pieniądze za praworządność” wydaje się więc w tej sytuacji blefem rządzących – w Polsce, nie w Brukseli.

Okazał się on jednak przekonujący dla Koalicji Obywatelskiej, która pomogła – wobec buntu frakcji Zbigniewa Ziobry w PiS – przepchnąć przez Sejm “dla dobra Polski” nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, co do której cała opozycja przyznawała, że jest regulacją fatalną i ułomną.

To kolejna rzecz, którą Donaldowi Tuskowi trudniej będzie wytłumaczyć wyborcom niż własnym posłom. 

W międzyczasie “Gazeta Wyborcza” i TVN rzuciły się do hejtowania Szymona Hołowni, który swoim posłom kazał głosować inaczej, niż zrobił to Tusk: przeciw złej nowelizacji. 

Ciekawe, której z dwóch frakcji w Trybunale Konstytucyjnej, Przyłębskiej i jej topniejącym liczebnie zwolennikom czy oponentom prezeski kibicować będą teraz tak biegłe podobno w grze politycznej media obstawiające PO.

Zgorszenie publiczne zapowiada się nieprzeciętne, chociaż i dotychczas w kwestiach trybunalskich go nie brakowało.

Oficjalnie Krajowy Plan Odbudowy z 36 mld euro dla Polski wciąż zamrożonymi nie pozostaje uznaniową premią przyznawaną za pożądany stan wymiaru sprawiedliwości lecz rekompensatą za koszty, jakie gospodarka narodowa w trakcie walki z pandemią poniosła w wyniku kolejnych lockdownów czyli masowych wyłączeń swobody działalności dla firm. 

Nie jest winą podatnika, że niewiele z tego rozumie – nie przypadkiem tak go nazywam, chociaż jest przede wszystkim obywatelem, ale warto przypomnieć, kto utrzymuje polityków wraz z ich całym kuglarstwem, unikami i przerzucaniem odpowiedzialności na innych. Żeby tylko jej nie ponosić samemu.

Słyszymy gromkie słowa o rozwoju i suwerenności. Jakoś udawało się – pomimo świeżych zniszczeń wojennych w punkcie startu – pogodzić te wartości w Polsce Dwudziestolecia. Chociaż pułkownicy i endecy zwalczali się w niej jeszcze bardziej zaciekle, niż dziś “mohery” i “platfusy”, czy jak się teraz wzajemnie wyzywają. Zaś “Gazeta Wyborcza” stygmatyzuje nawet tych, co stoją pośrodku tytułując ich “symetrystami”.

Może nieco słabiej, ale jednak również, oba cele współistniały w działaniach dalekiego przecież od doskonałości państwa w pierwszych dekadach po odrodzeniu z 1989 r. Pierwszy wzrost gospodarczy odnotowaliśmy już w trzecim roku transformacji, co stało się sygnałem, że warto było zmieniać ustrój. Ogłoszony w kwietniu 1992 r,  stanowił zasługę premiera Jana Olszewskiego, ministrów: finansów Andrzeja Olechowskiego oraz pracy Jerzego Kropiwnickiego a także głównego doradcy ekonomicznego Dariusza Grabowskiego. Przyczyniła się do niego pracowitość i przedsiębiorczość Polaków. A już w kolejnym 1993 r. wycofano z Polski wojska radzieckie i chociaż pojawiały się koncepcje, jak Lecha Wałęsy, żeby w ich bazach raczej spółki tworzyć, to nikt nie pytał publicznie, czy lepiej się rozwijać czy wybić na niepodległość. Zbyt wiele mieliśmy do nadrobienia w krótkim czasie.    

Kto dziś z własnych zaniechań i niemożności buduje niemal grecką tragedię, ten na nasz koszt ryzykuje, że skończy się to… jak w Grecji przed kilkunastu laty. Polska potrzebuje nie tylko rozwoju i suwerenności równocześnie, ale także zdrowego rozsądku rządzących. Kiedy się pojawi? Wybory niedaleko, w nich cała nadzieja…      

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 5

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here