czyli całe piękno futbolu
Jagiellonia została po raz pierwszy w historii mistrzem, a tym samym Białystok – stolicą piłkarskiej Polski. Zawodnicy z Podlasia wyprzedzili wrocławski Śląsk, a jeszcze rok temu oba te zespoły walczyły nie o tytuł, lecz.. utrzymanie się w Ekstraklasie. “Duma Podlasia” wreszcie okazała się godna swojego zobowiązującego przydomka. Do tytułu doprowadził ją trener Adrian Siemieniec, 32-latek o dwa lata młodszy od swojego czołowego podopiecznego na boisku, Jesusa Imaza.
Po raz kolejny trafne okazuje się piłkarskie powiedzenie, że budżety nie grają. Znacznie uboższe “Jaga” i Śląsk pozostawiły w pokonanym polu krajowych krezusów: Legia wprawdzie zagra w Europie, ale z trzeciego miejsca w lidze, zaś inny milionerski klub Lech Poznań w ogóle się do pucharów europejskich nie zakwalifikował, chociaż niedawno bo przed rokiem grał – i to przeciw renomowanej Fiorentinie – wśród ośmiu najlepszych zespołów kontynentu wprawdzie nie w Lidze Mistrzów ale też cenionym Pucharze Konferencji. Symboliczny okazuje się fakt, że poznaniak z urodzenia, 22-letni teraz Mateusz Skrzypczak, który wcześniej nie był w stanie przebić się do pierwszego składu Lecha, w mistrzowskim dla Jagiellonii sezonie wystąpił w jej barwach w 32 na 34 spotkania w Ekstraklasie i zbierał doskonałe oceny. Jak wiemy swego czasu równie mocna i zamożna Legia Warszawa nie chciała u siebie Roberta Lewandowskiego, chociaż pociechę z niego miały później kolejno: Borussia Dortmund, Bayern Monachium oraz obecnie Barcelona.
Piłka nożna i logistyka
Przed rokiem mistrzostwo Polski wywalczył podobnie wyskakujący zza pleców faworytów częstochowski Raków, co stanowiło efekt wieloletnich starań i wyrozumowanej logistyki przedsiębiorcy z branży nowych technologii i handlowca Michała Świerczewskiego. Gdy jego piłkarze wtedy Ekstraklasę wygrali, spekulowano, że z wdzięczności za to, władze miasta przywrócą dawną nazwę jednej z ulic, tyle, że teraz upamiętniać będzie już nie poległego w zasadzce Ukraińskiej Powstańczej Armii generała Karola “Waltera”, na którym zresztą sam Ernest Hemingway wzorował jedną z postaci “Komu bije dzwon”, powieści o wojnie domowej w Hiszpanii – tylko dobroczyńcę częstochowskiego klubu właśnie. Pary starczyło na rok ale mołojecka sława pozostaje.
Na cztery tygodnie przed wielkim sukcesem Jagiellonii, z kolei zdobywcami Pucharu Polski zostali zawodnicy Wisły Kraków nie tylko nie faworyzowanej ale grającej w niższej klasie rozgrywek (I liga czyli dawna druga, odkąd wymyślono Ekstraklasę). To z kolei efekt wizji i poświęcenia czasu oraz środków przez innego geniusza IT Jarosława Królewskiego. Uratował krakowską Wisłę, a w tej chlubnej akcji wsparł go pozostający legendą klubu Jakub Błaszczykowski. Pozostają współwłaścicielami firmy. Ale klub pomimo zdobycia krajowego trofeum i tym samym biletu wstępu do europejskich pucharów – kolejny sezon spędzi w I lidze, w której zajął dopiero 10. miejsce, bo samych sukcesów nawet Królewskiemu, chociaż odegrał wobec “białej gwiazdy” rolę nie tylko dobrodzieja ale wręcz cudotwórcy – odnosić się nie udaje.
Na Podlasiu mistrzowska drużyna też nie pojawiła się znikąd. Obecny tytuł stanowi ukoronowanie działań prowadzonych przez lata przez Cezarego Kuleszę: kiedy został on prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, przekazał bratankowi udziały w klubie, ale w Białymstoku i tak wiedzą, komu zawdzięczają ogarnięcie chaosu, który wcześniej wydawał się od tamtejszej piłki nieodłączny.
Na pewno pamiętacie Państwo epizod z kultowego “Piłkarskiego pokera” w reżyserii Janusza Zaorskiego, gdzie organizatora afery korupcyjnej wiezie z dworca w Białymstoku taksówkarz Łapiński, a w liście dialogowej padają niezapomniane słowa: – Społeczeństwo mamy ofiarne.
Bo jak wiemy, lewej kasy na ustawianie wyników już nie wystarcza, więc trzeba zrobić ściepę czy zrzutkę.
Żeby docenić obecny sukces “Jagi”, trzeba zrozumieć, ile trudu kosztowało oderwanie się od stereotypu filmowej i tak pociesznej “Białej Białystok” na rzecz budowy wizerunku dumnej i godnej swojej przedwojennej jeszcze nazwy Jagiellonii.
Podobnie udało się Królewskiemu i Błaszczykowskiemu w Krakowie, gdzie puchar kraju wywalczony przez piłkarzy stwarza nadzieję, że Wisła znów kojarzyć się będzie z Europą jak w czasach, gdy 45 lat temu walczyła ze szwedzkim Malmoe FF o miejsce w czwórce najlepszych drużyn kontynentu – a nie z ekscesami kiboli, znanymi z demaskatorskich reportaży wirtuoza tego gatunku Szymona Jadczaka (oprócz wiślackich dilerów zdemaskował on również celebrytę Tomasza Lisa jako sprawcę molestowania i mobbingu) oraz mocno osadzonego w realiach choć fabularnego filmu “Bad Boy” Patryka Vegi (Krzemienieckiego).
Co do Jagiellonii, to jak nie bez racji zauważa branżowy portal weszlo.com – zasługa Wojciecha Strzałkowskiego (Hotel “Branicki” przy białostockiej ul. Zamenhofa ale i zakłady przemysłu sklejek BIAFORM) i innych jej właścicieli polega “na tym, że potrafili usunąć się w cień. W przeszłości akcjonariusze Jagi mieli wielokrotnie bardzo dużo do powiedzenia, wielu z nich chciało ciągnąć wózek w swoją stronę, co niejednokrotnie utrudniało proces decyzyjny” [1]. Teraz podlascybiznesmeni zachowali się jak należy. Zatrudnilifachowców, którym nie wtrącają się do pracy. Zaś prezes Wojciech Pertkiewicz zadbał o to, żeby klubu nie zadłużyć, chociaż jeszcze niedawno zespołowi groziło, że będzie musiał podejmować inne drużyny gdzieś poza Białymstokiem. Udało się jednak tego uniknąć i mistrzostwo po pięknym zwycięstwie z poznańską Wartą 3:0 świętować przyszło Jagiellonii… naprawdę u siebie.
W Jagielloni znalazło się miejsce zarówno dla “legii cudzoziemskiej” ze wspomnianym już Hiszpanem Jesusem Imazem jak dla Polaka w wyboru (najpierw miał obywatelstwo ukraińskie, potem zagrał w naszej reprezentacji narodowej) i kapitana zespołu Tarasa Romanczuka, który niebawem skończy 33 lata, ale również dla młodych zawodników z rodowodem z kraju: urodzonego na Podlasiu w Międzyrzecu Dominika Marczuka, który nie skończył jeszcze 20 lat a w sezonie Ekstraklasy wbił sześć goli i zapewne zagra u Michała Probierza w reprezentacji Polski czy o trzy lata starszego Bartłomieja Wdowika, który w tym samym czasie i rozgrywkach bramek dla “Jagi” strzelił aż dziewięć.
Na siódmym przy kasie, pierwsi w Ekstraklasie
Według raportu globalnego audytora Grand Thornton “Finansowa Ekstraklasa” wychwytującego dane sprzed roku, najwyższe przychody odnotowały wówczas: Lech Poznań (184 mln zł), Legia Warszawa (145 mln zł) oraz Raków z Częstochowy (63 mln zł). Zaś Jagiellonia z 45 mln zł przychodów była w tym rankingu siódma, a wicemistrzowski teraz Śląsk Wrocław jeszcze niżej, bo jedenasty [2].
Za te pieniądze – lokujące klub pośrodku stawki ligi bogactwa, jeśli tak rzec można – udało się wygrać Ekstraklasę po raz pierwszy w historii klubu. Dotychczas najbardziej wysuniętym na wschód na mapie miastem mogącym poszczycić się piłkarskim mistrzostwem Polski, mowa oczywiście o czasach powojennych, kiedy nie mogła już tytułu zdobyć jak czterokrotnie wcześniej Pogoń Lwów – pozostawał za sprawą Stali z czasów Grzegorza Laty i Henryka Kasperczaka podkarpacki Mielec. Teraz stał się nim Białystok. A powiedzenie, że Jagiellonia to duma Podlasia nie jest już tylko sloganem. Dwudziesty w historii mistrz Polski to pierwszy, który z tego regionu się wywodzi.
Na tym polega całe piękno futbolu, że jak słusznie nauczają trenerzy, same nazwiska ani budżety nie grają. Nadziei dla polskiej piłki szukać można dziś nie w klubach zagranicznych, gdzie pogrywają lub siedzą na ławkach rezerwowych obecnie dobiegający czterdziestki lub przynajmniej trzydziestki reprezentanci kraju – lecz w takich miastach jak Białystok i Wrocław, skąd wywodzą się zawodnicy, pokazujący teraz, jak przełamywać ograniczenia. Także w Radomiu, skoro uratowany przed ćwierćwieczem od plajty przez przedsiębiorcę i ówczesnego posła Dariusza Grabowskiego Radomiak wsławił się w tej edycji Ekstraklasy wyjazdową wygraną 3:0 z Legią w Warszawie, chociaż oba kluby dzieli przepaść jeśli chodzi o roczne budżety. Warto przyglądać się dalszym losom Korony Kielce i właśnie Radomiaka, ponieważ to one, jak sezon wcześniej Jagiellonia i Śląsk, zajęły ostatnie “bezpieczne” miejsca, gwarantujące udział w kolejnych rozgrywkach Ekstraklasy. Być może wezmą przykład z poprzedników i też o mistrzostwo powalczą. Czekamy… To nie tyle wielkie i bogate marki przegrały tegoroczną Ekstraklasę, co po prostu po raz kolejny zwyciężył sport. Z jego najpiękniejszą cechą nieprzewidywalności. Bo bez niej przecież nie trzeba by było na boisko wybiegać, mecze rozgrywałby w swojej pamięci komputer. Tylko kto wtedy by się tym wszystkim przejmował.
[1] Jakub Białek. Architekci sukcesu… weszlo.com z 26 maja 2024
[2] Finansowa Ekstraklasa. Raport Grant Thornton grantthornton.pl