Mecenas Jan Olszewski i jego sposób rozumienia oraz uprawiania polityki pozostają ważnym punktem odniesienia dla współczesnych przedsięwzięć. Pandemia jako gorzkie doświadczenie zbiorowe raczej to wzmocni niż osłabi, bo bezradność wobec niej obnaża ramy egoizmu polityków, którzy przyszli po dawnym dziennikarzu “Po Prostu” i wieloletnim obrońcy w procesach politycznych czasów PRL.
Jedną z przyczyn zapaści życia publicznego okazuje się brak osobowości. Zawodowi politycy nie spełnili pokładanych w nich oczekiwań. Skoro niczego poza polityką nie potrafią, lęk przed wypadnięciem z obiegu skłania ich do konformizmu. Skutki ponosimy wszyscy.
Selekcja negatywna przyczyniła się do pogorszenia jakości życia politycznego a w ślad za tym samopoczucia obywateli. Jedni historyczni przywódcy wyeliminowali się sami, jak Lech Wałęsa, którego prezydentura sprowadzająca się do zmiennych technik sprawowania władzy nie spełniła pokładanych w niej nadziei, Aleksander Kwaśniewski, o którego przedwczesnej emeryturze przesądził rozpad własnego obozu politycznego od którego nie potrafił się oderwać czy Donald Tusk, który wybrał karierę międzynarodową, sprawy krajowe pozostawiając jakby w pół zdania własnych podwładnych, w dodatku nagranego przez kelnerów i jeśli liderowi wierzyć – zapisanego cyrlicą. Dublerzy okazali się bez porównania słabsi, nawet jeśli dysponują niewspółmiernie większą realną władzą, co widać na przykładzie Jarosława Kaczyńskiego, niegdyś “kapciowego” Wałęsy, w końcu zresztą przegranego w walce o utrzymanie tej pozycji z dawnym kierowcą przewodniczącego Solidarności Mieczysławem Wachowskim.
Kaczyński to prawnik na tyle marny, że gdy wdrapuje się na sejmową mównicę, by dorwać się do głosu, wyłuszcza, że czyni to “bez żadnego trybu”, czego nie oznajmiłby nigdy w miarę przytomny aplikant. Kiedyś wykładał prawo ale studentom cieszącej się kiepską opinią filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku.
Jan Olszewski, zanim zabrał się za taką politykę, która wiąże się ze sprawowaniem mandatu, posiadaniem biura, immunitetem i dietami – zdążył zostać kolejno dziennikarzem współtworzącego odwilż 1956 r. tygodnika “Po Prostu”, gdzie zamieścił słynny tekst “Na spotkanie ludziom z AK”, cenionym adwokatem i obrońcą w procesach politycznych PRL (tej ostatniej roli podejmowali się nieliczni przedstawiciele palestry) oraz założycielem niejawnego Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, stawiającego postulat suwerenności już w latach 70. Wizjonerski maksymalizm tego celu łączył go z Leszkiem Moczulskim, w 1979 r. założycielem Konfederacji Polski Niepodległej, pierwszej antykomunistycznej partii między Łabą a Władywostokiem. Zbliżało ich również rozumienie potrzeby moralności w polityce: Moczulski uczył swoich adeptów, żeby działali “dla zasad, nie dla posad”. Wywodzili się natomiast z odmiennej tradycji: mecenas z PPS-owskiej, autor “Wojny polskiej” z piłsudczykowskiej.
W czasach pierwszej Solidarności Olszewski wraz z Wiesławem Chrzanowskim stał się współtwórcą statutu Związku. W procesie toruńskim zabójców ks. Jerzego Popiełuszki, szeroko ujawniającym ponure praktyki aparatu bezpieczeństwa, został oskarżycielem posiłkowym.
Wiele lat później, już w czasach Ruchu Odbudowy Polski podczas jednej z konferencji prasowych mec. Olszewski niespodziewanie oznajmił, że jako wieloletni adwokat wiele wie o karze śmierci, zawsze będzie jej przeciwny i nigdy zdania nie zmieni, żeby zyskać punkty w sondażach. Oświadczenie to spotkało się z pełnym szacunku zrozumieniem.
Gdy został premierem, już w wolnej Polsce, nie mógł się nadziwić, że urzędnikom odziedziczonym po poprzedniej ekipie zdarza się nie wykonywać wydanych im jasno poleceń, a potem tłumaczyć, że nie byli pewni, czy… jest wola polityczna. Olszewski szybko jednak zyskał uznanie współpracowników wszystkich szczebli, a sekretarki w Urzędzie Rady Ministrów nauczyły się, gdy żądał w trakcie dnia kolejnych kaw, podawać mu coraz słabsze, żeby nie zaszkodzić zdrowiu szefa.
Rządził zaledwie przez pół roku (od grudnia 1991 do czerwca 1992 r.), bez oparcia w większości parlamentarnej a nawet bez uchwalonego budżetu, wyłącznie z prowizorium. Chociaż podkreślał, że sam na ekonomii się nie zna i w tej dziedzinie zdaje się na fachowców – właśnie jego rząd odnotował pierwszy w dobie transformacji wzrost produktu krajowego brutto, ogłoszony w kwietniu 1992 r. Dla wielu Polaków stało się to dowodem, że warto było zmieniać ustrój. Przyczynił się do tego dobór współpracowników. Na przełomowy wzrost gospodarczy zapracowali minister finansów Andrzej Olechowski, szef resortu pracy Jerzy Kropiwnicki oraz doradcy gospodarczy Dariusz Grabowski i Stefan Kurowski. Wywodzili się z odmiennych środowisk, ale znany z komunikatywności mecenas potrafił ich skupić w jednej ekipie: liberalny ekonomista Olechowski reprezentował PRL na placówkach zagranicznych i jeszcze przy Okrągłym Stole zasiadał po przeciwnej niż Olszewski stronie zwanej wtedy koalicyjno-rządową.
Kropiwnicki pozostawał przez lata nieugiętym działaczem Solidarności znanym z bohaterskich głodówek w więzieniu. Przedsiębiorca i ekonomista Dariusz Grabowski na początku transformacji podczas spotkania na Politechnice w kręgu Regionu Mazowsze wdał się w polemikę z Jackiem Kuroniem, któremu doradził, że zamiast rozdawać zupę bezrobotnym lepiej stworzyć im szansę, żeby sami na nią zarobili. Jego starszy kolega po fachu Stefan Kurowski jeszcze w 1981 r. przygotował dla NSZZ “Solidarność” prospołeczny program, później zarzucony przez związkowych liderów.
Pomimo sukcesu w gospodarce i efektów w dziedzinie dbałości o majątek narodowy – wstrzymano bowiem podejrzane przekształcenia własnościowe – rząd Olszewskiego nie miał szans przetrwania, z powodu konfliktu z Wałęsą, zmierzającego do ustanowienia systemu prezydenckiego oraz oportunizmu Kaczyńskiego, który wprawdzie oddelegował z Porozumienia Centrum swoich ministrów ale “rządu przełomu” bronić nie zamierzał, bo marzył już o historycznej koalicji z Unią Demokratyczną, do której zresztą ostatecznie nie został dopuszczony.
Akcja lustracyjna ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza, przeprowadzona w sposób awanturniczy i po partacku stała się tylko pretekstem do szybkiego odwołania gabinetu w trakcie “nocy teczek” 4 czerwca 1992 r.
Zaliczany później przez media do politycznej drugiej ligi Olszewski powrócił triumfalnie z prospołecznym programem w wyborach prezydenckich w 1995 r, kiedy to zdobył prawie 7 proc głosów i zajął czwarte miejsce o włos za faworyzowanym w mediach Kuroniem. Walkę o prezydenturę rozstrzygnęli między sobą Kwaśniewski i Wałęsa a zwycięstwo pierwszego z nich stało się symbolem końca Polski Solidarności.
Do tych jednak właśnie korzeni nawiązywał Ruch Odbudowy Polski, utworzony przez Olszewskiego po wyborach. Wraz ze strategiem Andrzejem Kieryłłą, ekonomistą i przedsiębiorcą Dariuszem Grabowskim oraz filozofem Janem Parysem, mecenas Jan Olszewski ogłosił “Umowę z Polską”, rodzaj kontaktu z wyborcami, wzorowanego na podobnym pakcie, jaki zawarli wtedy ze swoimi zwolennikami amerykańscy republikanie. Czytelna i dobitna, składająca się z 20 przejrzystych punktów “Umowa z Polską” przewidywała m.in. rozdanie rolnikom ziemi i sprzętu po byłych PGR-ach, lepsze wynagrodzenia dla wyróżniających się wynikami nauczycieli, stypendia dla studentów i kredyty dla młodych małżeństw, promocję eksportu.
Postulowała wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego i przegląd kontrowersyjnych umów prywatyzacyjnych.
Pomimo sięgającego nawet 16 proc poparcia w sondażach finalnie ROP sukcesu nie odniósł, do Sejmu w 1997 r. wprowadził zaledwie sześciu posłów, bo w swoich postulatach został przelicytowany przez powstałą później Akcję Wyborczą Solidarność, której jednak sił starczyło tylko na jedną kadencję. Zaś partię Olszewskiego zniszczyły rozłamy wywoływane kolejno przez Macierewicza i Jacka Kurskiego. Mecenas nie przestał być jednak autorytetem społecznym. Chociaż nie ma go już z nami od półtora roku – jego dorobek pozostaje drogowskazem dla współczesnych przedsięwzięć.
Najnowsza inicjatywa Dariusza Grabowskiego, apel o tworzenie Ruchu Obrony Polskiej Przedsiębiorczości nie tylko skrótem nawiązuje do formacji, jaką przed laty stworzył Mecenas. W dobie partii wodzowskich, opartych na niewolniczym posłuszeństwie posłów wedle ściągawek naciskających przyciski bez patrzenia, czego rzecz dotyczy – deficyt ideowości w życiu publicznym wiąże się z poczuciem braku reprezentacji w życiu publicznym, którego doświadcza wiele grup społecznych. Myśl i tradycja mecenasa Olszewskiego z pewnością przybliżają nas do rozwiązań, jak to zmienić…