Minister zdrowia Adam Niedzielski natrętnie przywołuje porównanie z zaciąganiem hamulca awaryjnego. Tymczasem to, co robi rząd – ogłaszanie kolejnych wątpliwych restrykcji i straszenie – przypomina raczej jazdę na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Da się to robić, tylko okazuje się to szkodliwe

Nie nadążają za rzeczywistością. Ekipa rządząca ostrzega, a proste środki zaradcze zawodzą. Alarmuje się, że zbliżamy się do granicy wydolności systemu ochrony zdrowia, określanej na 30 tys dziennych zachorowań na wirusa z Wuhan. W środę ogłoszono, że jest ich już 24 tys, to kolejny smutny rekord. Tyle, że od pięciu lat to PiS odpowiada za całość opieki zdrowotnej w Polsce, wprawdzie Niedzielski jest już trzecim ministrem po Konstantym Radziwille i Łukaszu Szumowskim, ale wcześniej pełnił kluczowe stanowisko szefa Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia.

Zaś jego pozycja daleka okazuje się od niepodważalnej, nieoficjalnie wskazywano, że rychło może go w resorcie zastąpić generał Grzegorz Gielerak, szef szpitala wojskowego z Szaserów, gdzie leczył się sam Jarosław Kaczyński. Zapewne wariant generalski trzyma się jako rezerwowy na jeszcze trudniejsze czasy.  Niezależnie od częstotliwości wymiany ministrów to PiS odpowiada za system opieki zdrowotnej, w tym za jego ograniczenia z barierą 30 tys zachorowań włącznie.

Premier Mateusz Morawiecki oznajmił, że do wzrostu wykrywanych przypadków COVID-19 przyczyniają się protesty uliczne. Epidemiolodzy są ostrożniejsi: demonstranci występują w maskach, zgromadzenie na świeżym powietrzu, w padającym często deszczu okazuje się mniej groźne niż pod dachem. Zaś sondaże pokazują, że Polacy za akcje uliczne prędzej obwinią prezeskę Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską niż przeciwników PiS, bo sekwencja zdarzeń pozostaje znana: gdyby nie ogłoszony zza węgła wyrok, zaostrzający prawo antyaborcyjne, ludzie by tak tłumnie na ulice nie wylegli. Zresztą obecny pochód wirusa nie bierze się z niedawnych wydarzeń.  

Działać należało wcześniej. Można było zatrzymać dzieci w domach przez kilka tygodni po 1 września, zanim lawinowy wzrost zachorowań się zaczął. Władza wybrała jednak dyżurny optymizm powrotu do szkoły. Teraz trzeba nawet najmłodsze roczniki przestawiać na nauczanie zdalne a rodzicom dawać wolne na opiekę nad dziećmi.

Z hotelarzami nie skonsultowano ograniczenia wynajmowania pokoi do osób odbywających podróż służbową. Po pierwsze poniosą kolejne straty, po drugie nie wiedzą, jak to oceniać. Polska nawet za rządów PiS ale jednak po ćwierćwieczu demokracji rzeczywistej chociaż nie bezawaryjnej (1990-2015) nie przypomina dawnego Związku Radzieckiego, gdzie każdy przemieszczający się obok biletu kolejowego miał ze sobą komandirowkę, delegację w konkretne miejsce i w ściśle określonym celu. A w hotelu dyrektor nie musiał się martwić, bo pilnowaniem gości zajmowała się etażnaja, łypiąca ze stołka w korytarzu i nastawiająca ucha. 

Jak zwykle, nikt nie pyta o koszty, ponoszone przez przedsiębiorców.
Zamknięcie teatrów i kin pokazuje stosunek tej ekipy do kultury i klasy kreatywnej. Opróżnienie sanatoriów w imię zdrowia publicznego również prosi się o złośliwe uogólnienia. 

Nie słuchać za to o ograniczeniach wobec firm windykacyjnych i lichwiarskich, chociaż premier wywodzi się z sektora finansowego, więc wykluczyć można, żeby ich istnienie przeoczył. Oznacza to, że właściciel czy dzierżawca siłowni lub kina nie zarobi, ale będzie musiał stawiać czoła instytucjom, nagabującym go o zaległe raty. Łamie to zarówno konstytucyjną zasadę równości jak swobody działalności gospodarczej. 

Premier ostrzega, że chcemy uniknąć narodowej kwarantanny. Znowu zamiast poważnej refleksji słowa te budzą ironiczne komentarze. To już nawet kwarantanna musi być za rządów tej ekipy narodowa? Całkiem jak telewizja Jacka Kurskiego. Jak wiemy, póki TVP pozostawała publiczna, pełniła swoją misję lepiej lub gorzej, zaś dodanie jej przymiotnika niwelującego ostatecznie ją pogrzebało (świadczy o tym los Wiadomości za Danuty Holeckiej czy kanału Info), podobnie zdarzyło się w wypadku Polskiego Radia (zgruzowanie Trójki, chociaż wydawała się niezniszczalna), jakość serwisu z narodowej trójcy medialnej obroniła jeszcze tylko Polska Agencja Prasowa. W poprzednim ustroju podobną rolę przymiotnika niwelującego pełniło słowo “socjalistyczny”, zwłaszcza w odniesieniu do demokracji, ale w czasach gierkowskich rozprawiano nawet o rodzinie socjalistycznej, chociaż nie ustalono do końca, co właściwie ten termin miałby oznaczać. 

Polityka zza węgła

Rządzący wykorzystują pandemię do wprowadzania korzystnych dla siebie ale budzących społeczne konflikty rozwiązań. Zaś regulacje przewidziane jako środki bezpieczeństwa przeciw COVID-19 służą władzy jako alibi do tłumienia siłą protestów.

Read more

Zaś Jarosław Kaczyński po raz kolejny uchwycony został przez fotoreporterów, jak bez maski wychodzi przez furtkę własnej willi na Żoliborzu. W rządzie jako wicepremier odpowiada za bezpieczeństwo. Nic dodać nic ująć.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 6

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here