Coraz częściej słyszy się głosy, iż należy odłożyć w czasie termin wyborów prezydenckich, gdyż w obecnych warunkach nie ma szans na przeprowadzenie normalnej kampanii prezydenckiej. Elementarna uczciwość wobec obywateli powoduje, iż jedyną rozsądną decyzją jest wyznaczenie innego terminu wyboru prezydenta. W obecnej sytuacji reprezentanci mniejszych ugrupowań nie mają praktycznie szans nawet na zebranie stu tysięcy podpisów uprawniających kandydata do startu w wyborach.
Podpisy zbierane są najczęściej w miejscach publicznych. W Warszawie takim miejscem, gdzie prawie wszystkie komitety zbierały podpisy była tzw. „patelnia”, stacja metra na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. Piszę w czasie przeszłym, gdyż od tygodnia nikt podpisów już nie zbiera, a ruch praktycznie zamarł. Przy zbieraniu podpisów trudno bowiem zachować podstawowe zasady higieny w sytuacji, gdy kartę do głosowania miało w rękach co najmniej kilka osób, składając podpisy często tym samym długopisem. O bezpieczeństwie osoby zbierającej podpisy lepiej nie wspominać. Kolejny problem to skompletowanie komisji wyborczych. Ludzie zwyczajnie będą się bali zasiąść w tych komisjach, a chodzi tu o tysiące osób. Spotkań z wyborcami praktycznie nie ma, a mniej znani kandydaci na prezydenta przez dyskryminację ze strony mediów państwowych i prywatnych mają ograniczoną możliwość docierania do większej liczby wyborców.
Skoncentrowanie sił na zwalczaniu epidemii, bezpieczeństwo obywateli i poszanowanie praw konstytucyjnych nakazuje wszystkim siłom politycznym w Polsce doprowadzenie do przełożenia wyborów prezydenckich. Jak tego dokonać skutecznie i z poszanowaniem prawa? Jest kilka możliwości. Po pierwsze – art. 228 Konstytucji określa, iż w sytuacjach szczególnych zagrożeń, może zostać wprowadzony odpowiedni stan nadzwyczajny: stan wojenny, stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej. W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie mogą odbyć się wybory Prezydenta Rzeczypospolitej.
W sytuacji w jakiej obecnie jest Polska, należałoby więc wprowadzić stan klęski żywiołowej, gdyż mamy do czynienia z katastrofą naturalną, o której mówi art. 232 Konstytucji. Nasuwa się pytanie, dlaczego rząd nie zdecydował się na wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, tylko w trybie ekspresowym uchwalono Ustawę o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, która to ustawa tak naprawdę jest całkowicie zbędna.
Czemu a bardziej komu więc służy ta ustawa? Przede wszystkim pokazaniu, że rząd coś robi i panuje nad sytuacją, a nie tylko gada. W rzeczywistości przerzuca odpowiedzialność, a co najważniejsze koszty na samorządy lokalne i prywatnych przedsiębiorców, a w konsekwencji na obywateli. Ponadto większość rozwiązań przyjętych w ustawie znajduje się w ustawach o przeciwdziałaniu chorobom zakaźnym i zarządzaniu kryzysowym.
Wszystkie rozwiązania przyjęte w Ustawie z 2 marca mogły mieć zastosowanie ogłaszając stan klęski żywiołowej. Dlaczego więc go nie ogłoszono? Górę wzięła kalkulacja polityczna. Po pierwsze, nie mogłyby się odbyć wybory prezydenckie przewidziane na 10 maja. Ich termin musiałby zostać przesunięty na jesień, co dla głównego pretendenta do tytułu nie jest korzystne. Po drugie, nie trzeba być psychologiem, aby wiedzieć, iż sytuacja bez precedensu w jakiej znalazła się Polska, sprzyja obecnemu prezydentowi.
Zawsze w sytuacjach zagrożeń ludzie nie są skorzy do zmiany władzy, wręcz przeciwnie, skupiają się wokół aktualnie rządzących. Obecnie sprawujący władzę prezydent w zasadzie nie musi robić kampanii, gdyż i tak jest na okrągło w mediach, a obywateli nie interesują programy wyborcze innych kandydatów, czemu nie ma się co dziwić, gdyż problemem numer jeden jest ich biologiczne bezpieczeństwo. W tej sytuacji nie będzie nawet drugiej tury wyborów, tak przynajmniej pokazują najnowsze sondaże.
Ale jest poważniejszy argument będący odpowiedzią na pytanie mnie nurtujące, dlaczego nie ogłoszono stanu klęski żywiołowej. Otóż konsekwencją takiego rozwiązania byłaby możliwość zastosowania Ustawy o wyrównaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności praw człowieka i obywatela, zgodnie z którą każdemu kto poniósł stratę majątkową w czasie stanu nadzwyczajnego, służy roszczenie o odszkodowanie od Skarbu Państwa. Procedura jest prosta. Odszkodowanie przyznaje się na pisemny wniosek poszkodowanego, złożony do właściwego wojewody i wypłaca w terminie trzydziestu dni od doręczenia decyzji poszkodowanemu.
Poszkodowany niezadowolony z decyzji w sprawie odszkodowania, może wnieść powództwo do sądu. Na podstawie tej ustawy każdy przedsiębiorca prowadzący sklep, zakład usługowy, rolnik, aktor, osoby uprawiające wolne zawody, każdy obywatel, który poniósł stratę majątkową uzyskałby odszkodowanie.
Sejm uchwalając ustawę z 2 marca, z której nie tylko byli dumni posłowie partii rządzącej, ale także ku memu zdumieniu posłowie opozycji i nie ogłaszając stanu klęski żywiołowej pozbawił Polaków, jak najgorszy okupant, możliwości uzyskania odszkodowania za poniesione straty. Zapewnienia rządu o pomocy dla przedsiębiorców, to żadna łaska, to ochłapy i mydlenie oczu w celu uspokojenia nastrojów.
Jeśli rząd naprawdę chce pomóc, to najpierw niech pokryje straty wyrządzone własnym obywatelom, a później pomyśli o pomocy. Ani Ustawa z 2 marca, ani też Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 13 marca 2020 r. sprawie ogłoszenia na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu zagrożenia epidemicznego nie przewidują możliwości domagania się odszkodowania za straty materialne od Skarbu Państwa.
Posłowie opozycji kolejny raz mieli okazję wykazania się refleksem, a przede wszystkim odpowiedzialnością, ale nie chcieli albo nie umieli z niej skorzystać, podobnie jak przy uchwalania ustawy o radiofonii i telewizji przyznającej tym mediom do 2024r. 10 mld złotych. Posłowie opozycji mogli to uczynić poprzez zerwanie kworum, które wynosi 230 posłów, plan się jednak nie powiódł, bo dwie wielce doświadczone posłanki Koalicji Obywatelskiej zamiast wyjąć karty do głosowania pomyliły się i … zagłosowały przeciw. Ale stała się rzecz jeszcze gorsza. Aż trudno w to uwierzyć, ale większość posłów opozycji była przekonana, że uchwalona ustawa dotyczy kwoty 2 mld złotych, a nie 10 mld. Jak można się było tak pomylić?
Dlatego uważam, iż odpowiedzialni posłowie opozycji tym razem nie powinni dopuścić wszelkimi prawnymi możliwymi sposobami do uchwalenia Ustawy z 2 marca, poprzez zgłoszenie żądania ogłoszenia przez rząd stanu klęski żywiołowej. Trudno mi to zrozumieć i wytłumaczyć dlaczego tak się nie stało, czyżby brak wiedzy, lenistwo, czy też świadome działanie, co oznaczałoby, że Jarosławowi Kaczyńskiemu opozycja się udała.
Na początku lutego miałem zaszczyt i przyjemność uczestniczyć w konferencji World Summit 2020 w Seulu, w której wzięło udział 3000 osób ze 172 krajów, przedstawicieli biznesu, świata polityki oraz ruchów religijnych. Wyjazd do Korei wiązał się z pewnym ryzykiem, z uwagi na coraz bardziej dramatyczne informacje o przypadkach zachorowań na koronawirusa. Po wylądowaniu na lotnisku […]
W tej całej sprawie zdumiewa mnie jedna rzecz. O ile coraz częściej odzywają się głosy domagające się zmiany terminu wyboru prezydenta, co wydaje się postulatem jak najbardziej słusznym, o tyle zapanowało całkowite milczenie odnośnie odszkodowań za straty majątkowe za okres od 13 marca, które zostałyby przyznane, gdyby ogłoszono stan klęski żywiołowej. Czyżby opozycja zrozumiała, iż kolejny raz została ograna przez PIS i woli milczeć, niż przyznać się do błędu, który będzie miał tragiczne skutki dla polskiej małej i średniej przedsiębiorczości?
Jak temu zaradzić, co należy niezwłocznie uczynić? Primo – Rada Ministrów powinna wprowadzić stan klęski żywiołowej, którego bezpośrednim następstwem będzie możliwość wypłacenia przez Skarb Państwa odszkodowań wszystkim tym, którzy ponieśli straty. Secundo – zmieniony powinien zostać termin wyborów prezydenta, aby mogły zostać przeprowadzone z poszanowaniem procedur i zapewnieniem bezpieczeństwa głosującym. Ktoś powie – łatwo mówić, trudniej zrobić. Dlatego proponuję, gdyby władza była głucha na liczne apele o zmianę terminu wyborów, wszyscy kandydaci solidarnie powinni zrezygnować ze startu w wyborach prezydenckich na znak protestu. Niech jedynym kandydatem będzie obecny prezydent Andrzej Duda i niech uzyska 100% głosów.
Wreszcie ktoś napisał prawdę.
Wreszcie ktoś napisał prawdę.