Koalicja w normalnej polityce stanowi narzędzie współpracy dla dobra kraju, a nie pięść, którą bije się oponentów. Donald Tusk występujący z pretensjami pod adresem sojuszników o opieszałość w rozliczaniu rządów pisowskich odwraca uwagę opinii publicznej od ocen obecnej władzy.  

Jak widać nieskutecznie, bo w potocznym przekonaniu, każda kolejna władza odpowiada za wszystko, co się w kraju dzieje,  skoro polityków Koalicji Obywatelskiej przybyłych w parę dni po kolejnej Barbórce na Górny Śląsk na konwencję kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego, witali niczym w marnej rymowance z czasów realizmu socjalistycznego “i górnicy i hutnicy”, wcale nie bezzasadnie protestujący przeciwko kondycji obu branż przemysłu. Zgodnie ci z OPZZ, z propisowskiej “neo-Solidarności” a ściślej tego, co z dumnego niegdyś i pozostającego natchnieniem Europy Związku pozostało, gdy legendę za rządów PiS przehandlował za posady w radach nadzorczych – oraz z pryncypialnego Sierpnia 80. Nieważne, że Trzaskowski prezydentem pozostaje wciąż w Warszawie odległej o trzysta kilometrów od wspomnianego “demo” a jego codzienna działalność nie ma bliższego związku ze stanem przemysłu ciężkiego ani branży wydobywczej.

Jednak jako wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej i kandydat na prezydenta wyłoniony w niedawnych prawyborach Koalicji Obywatelskiej (PO plus jej przystawki) ponosi odpowiedzialność za wszystkie działania władzy, jako pretendent w tym wyścigu o fotel głowy państwa. W tym sensie rzeczywiście gliwicki protest wcale irracjonalny nie jest.       

Czym się jedność na siłę w polskiej polityce kończy

Niewyszukana zapewne metafora pięści pojawia się tu nie przypadkiem: kiedy przed niemal piętnastu laty pełniący wtedy po raz pierwszy urząd premiera Donald Tusk rekomendował Grzegorza Schetynę na wiceszefa Platformy Obywatelskiej, nadmienił, że odtąd obaj będą jak “jedna pięść”. 

Wiemy już, co zdarzyło się później: Tusk wybrał karierę prezydenta Unii Europejskiej, z polskimi problemami pozostawiając Ewę Kopacz, a kiedy nie zapobiegła – bo było już za późno – powrotowi do władzy PiS (związanemu m.in. z ujawnieniem gorszących nagrań polityków Platformy Obywatelskiej ze spelunki “Sowa i Przyjaciele”, gdzie po pijanemu mówili, co naprawdę myślą o własnych wyborcach i sobie nawzajem), rządy po niej, już tylko w partii, bo w kraju sprawowała je pisowska premier Beata Szydło, objął Grzegorz  Schetyna. Zabrał się za tworzenie koalicji wyborczej najszerszej z możliwych. Skaptował Polskie Stronnictwo Ludowe i resztówkę SLD. Do wyborów europejskich w 2019 r. poszli razem, we trójkę. I przegrali z PiS. Podobnie jak jesienią tego samego roku, ale już idąc osobno, do Sejmu. Prawo i Sprawiedliwość pomimo jednościowej histerii opozycji rządziło dalej. Można więc powiedzieć, że Schetyna sam się własną pięścią znokautował a Tusk przyglądał się temu z daleka.

Tusk, wtedy za granicą i… u unijnego steru, teraz zachowuje się, jakby o ówczesnym doświadczeniu fikcyjnej jedności i zacierania różnic nie pamiętał.

Co więcej – sprawia wrażenie, jakby nie rozumiał, czemu zawdzięcza możliwość sprawowania władzy w Polsce od roku.

Stało się to możliwe za sprawą nadspodziewanie dobrego, bo sięgającego 14 procent poparcia wyniku, jaki w wyborach z 15 października ub. r. odnotowała koalicyjna Trzecia Droga, zbudowana przez Szymona Hołownię (Polska 2050) oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza (Polskie Stronnictwo Ludowe). Za ich sprawą mieli na kogo zagłosować ci, którzy przy urnach nigdy nie poparliby PO-KO, ale pragnęli odsunięcia PiS od władzy. Rezultat zarówno Koalicji Obywatelskiej / Platformy Obywatelskiej jak Nowej Lewicy w tamtym październikowym głosowaniu nie odbiegał znacząco od wcześniejszych sondażowych notowań i przewidywań. To Trzecia Droga stworzyła wartość dodaną i przesądziła o odebraniu władzy Prawu i Sprawiedliwości.

Koalicjanci z trzech partii, jak pamiętamy, umawiali się od grudnia ub. r. na rządzenie Polską a nie tylko na niekończące się igrzyska związane z rozliczeniami, na których cierpią domeny dalece dla zwykłego obywatela istotniejsze, niż kwestia odpowiedzialności prawnej byłych posłów i ministrów. Niewielka tylko część opinii publicznej pasjonuje się gonitwą za płotkami i marionetkami pokroju symbolicznej już postaci Marcina Romanowskiego. Zaś Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik po spędzeniu za kratkami dwóch tygodni udali się rychło do europarlamentu.  Zupełnie bezkarny pozostaje Jacek Kurski, prezes upaństwowionej za rządów PiS telewizji, piszącej wtedy najgorszy rozdział swojej historii od okresu stanu wojennego. W potocznym przekonaniu – prokurator się za niego nie zabiera, z tego powodu, że ma on brata w “Gazecie Wyborczej”, a nie dlatego,  że dowody przeciwko niemu trudno znaleźć, zgromadzić i zestawić w akcie oskarżenia.

Tak wyglądają blaski i nędze obecnych rozliczeń.  Jak się wydaje – te drugie przeważają.

Skoro wyborca twardy, to zostanie, nie odejdzie

Przy czym nie tylko politycy ale nawet medialni entuzjaści PO-KO w prywatnych rozmowach akcentują, że rozliczeń ma się domagać “twardy elektorat” Koalicji Obywatelskiej. Skoro jednak jest tak twardy, to niezależnie od ich skali, i tak zagłosuje na partię Tuska. Bo przecież nie na mniej skwapliwą w rozliczeniowej kwestii Nową Lewicę, sceptyczną wobec tychże igrzysk Trzecią Drogę czy wreszcie Konfederację, która – gdy w grę wchodzi pociągnięcie PiS do odpowiedzialności – zachowa się przy wciskaniu sejmowych guzików zawsze dokładnie tak, jak.. ostatnia w wymienionych partii. 

Twardy elektorat nie pozostanie też w domu, skoro zawsze na wybory chodzi. 

Władza zasłania się nim więc po to, żeby znaleźć uzasadnienie dla upowszechnianej w medialnym przekazie histerii, z której niewiele wynika. A konkretnie: jak na razie 29 dni, jakie Wąsik i Kamiński, razem wzięci, spędzili za kratami. 

Nadal śmieją się społeczeństwu w twarz: Kurski, który znieważył uczucia religijne znacznej części Polaków i sprofanował bliską kiedyś sercu Jana Pawła II bazylikę w krakowskich Łagiewnikach, organizując tam osławiony “drugi ślub kościelny”, pieskie wesele jak mawia się w samym PiS – oraz Daniel Obajtek, kiedyś sprawca groźnego dla bezpieczeństwa energetycznego Polski wpuszczenia do Orlenu nieobliczalnych Saudyjczyków z Aramco oraz oligarchów od Viktora Orbana z MOL, po których z kolei doskonale wiadomo czego się spodziewać. bo podobnie jak ich szef reprezentują kremlowskie interesy w gospodarce Europy Środkowo-Wschodniej.

O czym my rozmawiamy, czyli… koalicja Tuska z Bodnarem i Siemoniakiem?                

Stan kraju pokazuje, że władza ma powody, by szukać alibi. Nie jest pierwszą, która zamiast chleba propaguje igrzyska. Polacy skarżą się dziś w codziennych rozmowach na drożyznę i biurokrację, a nie sabotowanie kwestii odpowiedzialności pisowskich prominentów przez Trzecią Drogę. Na brak ułatwień dla tworzących miejsca pracy przedsiębiorców, wciąż podobnie jak za czasów PiS, dyskryminowanych w porównaniu z zagranicznymi koncernami, a nie na status świętych krów, jakim cieszą się dawni ministrowie rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego.

Tusk wikła się w nieuniknione sprzeczności, obarczając koalicjantów winą za rozliczeniową opieszałość. Nie wywodzą się bowiem wcale z Trzeciej Drogi ani Nowej Lewicy odpowiedzialni za rozrachunki ministrowie: spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak i sprawiedliwości Adam Bodnar. Mógł ich na stanowiska nie powoływać, skoro źle pracują, jak z jego słów wynika.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here