Gdyby wszyscy polscy eurodeputowani zagłosowali za odrzuceniem rezolucji, popierającej rewizję unijnych traktatów i ograniczenie suwerenności państw narodowych – zostałaby odrzucona. Dziewięcioro z nich jednak ją wsparło i to rozstrzygnęło o fatalnym przekazie: Parlament Europejski za sprawą polskich posłów opowiedział się za centralizacją zamiast za Europą Ojczyzn.
Tym samym lewicowi eurodeputowani wbili nóż w plecy montującym demokratyczną koalicję rządową kolegom w kraju. I wzmocnili przekaz PiS, że będzie ona antypatriotyczna.
Zepsuty bankomat Morawieckiego czyli: i kto to mówi
Chociaż to wcześniej pisowski premier Mateusz Morawiecki przystał na fatalną moralnie transakcję “pieniądze za praworządność”, w dodatku bezskuteczną. Środki objęte Krajowym Planem Odbudowy, które miały pomóc w kampanii wyborczej PiS, trafią już do Polski Donalda Tuska. Mateusz Morawiecki wraz z prezesem Jarosławem Kaczyńskim kosztem własnych deklaracji o wstawaniu z kolan skłonni byli potraktować Unię Europejską jak bankomat. Tyle, że ten… pieniędzy nie wypłacił a i karty nie zwrócił.
Realnie głosowanie dziewiątki europosłów okazuje się bardziej absurdalne niż szkodliwe. Nie Parlament Europejski decyduje bowiem o przyszłym kształcie UE. Na “Unię eurokratów”, scentralizowaną jak chce większość eurodeputowanych, musieliby się zgodzić przywódcy państw członkowskich – wszyscy, skoro każdemu z nich wciąż przysługuje prawo weta, które dopiero przyszła zmiana traktatów ma im odebrać. To krańcowo mało prawdopodobne, zwłaszcza, że niedawno w dwóch kolejnych krajach – na Słowacji i w Holandii – wybory wygrali eurosceptycy.
Każdy ma swoje 1 do 27
Kiedyś kompromitację na forum Unii Europejskiej zanotowała pisowska władza za sprawą pamiętnego wyniku 1 do 27 w głosowaniu nad przedłużeniem prezydentury Donalda Tuska w Zjednoczonej Europie. Przeciw pełnieniu tej funkcji przez Polaka opowiedział się wyłącznie rząd jego ojczyzny.
Teraz bardziej skomplikowany wynik 291 do 274 oznacza, że ośmieszyła się dziewiątka lewicowych europosłów opowiadających się za ograniczeniem suwerenności Polski. Po rozum do głowy pójść powinni ci, którzy ich tam wysłali albo później postanowili żyrować ich działania.
Wprawdzie eurodeputowani Platformy Obywatelskiej podlegli Tuskowi zagłosowali przeciw ograniczeniom suwerenności, ale pomysł rewizji traktatów wsparli dawni premierzy Leszek Miller, Marek Belka i Włodzimierz Cimoszewicz, którzy do europarlamentu dostali się z listy Koalicji Europejskiej, której głównej siły nie stanowiły SLD ani nawet PSL (ludowcy w komplecie opowiedzieli się zresztą za Europą Ojczyzn), lecz PO właśnie. Jej liderzy mają więc to, czego chcieli.
Jedyna przedstawicielka Polski 2050 w europarlamencie Róża Thun poparła zmianę traktatów unijnych, chociaż lider jej ugrupowania Szymon Hołownia jednoznacznie oznajmił, że sam postąpiłby całkiem przeciwnie a Joanna Mucha potwierdziła, że eurodeputowana otrzymała w tej kwestii jasną rekomendację, którą zignorowała.
Za Europą biurokratów a nie Ojczyzn zagłosował także Robert Biedroń, który do europarlamentu dostał się z własnej listy Wiosna, nie z KE, ale teraz wraz z Włodzimierzem Czarzastym pozostaje współprzewodniczącym Nowej Lewicy, w kraju montującej rząd demokratycznej koalicji wraz z KO i Trzecią Drogą (Polska 2050 i PSL).
Jak będą współrządzić, skoro różnie pojmują niepodległość
Skoro w kwestii najważniejszej jaką pozostaje suwerenność Polski przyszli koalicjanci nie zajmują jednolitego stanowiska to jak zamierzają rządzić, to oczywiste pytanie, co się nasuwa po fatalnym głosowaniu w europarlamencie. Mniejsza o to, że decyzja dziewięciu europosłów wspierających koncepcję Europy biurokratycznej i centralistycznej zamiast Europy Ojczyzn pozostaje w sprzeczności z deklaracjami ich zwierzchników oraz partnerów koalicyjnych. Gorzej, że ignoruje wolę większości Polaków od lat wyrażaną w badaniach opinii publicznej.
A także rację stanu. A w referendum akcesyjnym przed dwudziestu laty Polacy nie poparli przecież superpaństwa ze stolicą w Brukseli lecz koncepcję europejskiej wspólnoty suwerennych narodów, przyświecającą jej założycielom.
Już wkrótce, za pół roku, wybory do Parlamentu Europejskiego. Ci, którzy tak zagłosowali, zostaną wtedy ocenieni.