Koniec ustawki

0
30

Trzecia Droga trwa

Po jednej wspólnej liście opozycji jako jedynym jakoby sposobie na pokonanie PiS – runął kolejny medialny mit. I to równie zła wiadomość dla Donalda Tuska i “Gazety Wyborczej”. Sojusz Polski 2050 Szymona Hołowni z Polskim Stronnictwem Ludowym nie tylko się nie rozpadł, chociaż środki masowego przekazu zapewniały, że lada chwila to nastąpi – ale liderzy potwierdzili jego trwałość. Zmobilizował ich zapewne sukces rosnącej w sondażach w siłę Konfederacji.

O nieuniknionym rozpadzie trudnego związku PSL z Polską 2050 sprzyjające PiS oraz PO-KO media powiadamiały już w trybie oznajmującym. Dla rządzących rozejście się ludowców z Hołownią byłoby korzystne, bo osłabiłoby opozycję i oddaliło perspektywę odsunięcia PiS od władzy. Dka Koalicji Obywatelskiej-Platformy Obywatelskiej stwarzałoby szansę, że jedni i drudzy – choć osobno – przyjdą do Tuska po prośbie o miejsce na wspólnej liście. Nic takiego się jednak nie stało.

Całkiem przeciwnie, sojusznicy wspólnie i w kordialnej atmosferze ogłosili sukces projektu i gotowość do wspólnego startu w wyborach. Nie pominęli też w komentarzach odniesień do wcześniejszych zapewnień medialnych, że rozwód pozostaje tylko kwestią czasu.

– W ostatnim tygodniu chyba wszyscy dowiedzieli się dzięki temu, że Trzecia Droga istnieje – dworował sobie prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. A z sali odpowiedział mu rozluźniający śmiech. 

– Teraz jesteśmy już w stanie negocjować z każdym – zrewanżował się żartem Szymon Hołownia, lider Polski 2050.

Spór wcześniejszy dotyczył jednak właśnie faktu, że miejsca na wspólnych listach… nie są dla każdego. I to właśnie Hołownia oprotestował wpuszczenie na nie Michała Kołodziejczaka i innych liderów radykalnej AgroUnii organizującej rolnicze protesty. Argumentował, że jeśli wejdą do Sejmu – mogą pójść z PiS a nie jego oponentami. Postawił na swoim. Z czego zaś zrezygnował, o tym dopiero się dowiemy. Bo niezawodnie negocjatorzy obu stron musieli spotkać się w pół drogi.

Nie przesądza to wcale o powodzeniu wspólnej inicjatywy, chociaż zwiększa jej szanse.

Falsyfikacja nieuchronności rozpadu Trzeciej Drogi wiele jednak mówi o polskim życiu publicznym. Nie wszystko, co odmienia się w mediach we wszystkich przypadkach okazuje się choćby tylko prawdopodobne… a tym bardziej prawdziwe.

To kolejna już operacja marketingowa przeciwko politykom, pretendującym do zbudowania trzeciej siły w Polsce, bo właśnie tak dość skromnie swoje aspiracje określają. To co narzucane jako jedyne słuszne znalazło finał dający się opisać właściwą komentatorom sportowym formułką: niemożliwe stało się faktem.

Wcześniej “Gazeta Wyborcza” kolejnymi czołówkami albo reklamowała jedyną wspólną listę jako wyłączny sposób na pokonanie PiS albo dyskredytowała lidera Konfederacji Sławomira Mentzena i jego brata, przytaczając rozliczne zarzuty pod ich adresem. W obu wypadkach efekt okazał się ten sam: zerowy. Po szumnie reklamowanym sondażu “obywatelskim” (każdy student socjologii wie, że coś takiego nie istnieje, badania opinii dzielą się wyłącznie na rzetelne i fałszywe) pojawiły się następne, dobitnie wykazujące, że większość bez udziału PiS będą w stanie zbudować startujące osobno partie demokratyczne. Zaś zarzuty wobec brata szefa Konfederacji okazały się “sucharem”, jak mawiają młodzi wyborcy tejże partii. Pochodzą sprzed wielu lat. A ich polityczne tło rysuje się jako więcej niż prawdopodobne. Notowania trzeciej w sondażach partii nie spadły.

Broniące swoich uprzywilejowanych pozycji główne siły polityczne starają się zarządzać niewiedzą i wytwarzać szum informacyjny, w nadziei, że zagłuszy on skutecznie konkurentów.

Podobnym mitem, jak jedna wspólna lista i pewny rozpad Trzeciej Drogi okazać się może również niemożność wykreowania na zbliżające się wybory jakiejkolwiek nowej i świeżej siły politycznej. Żaden to pewnik. Wprost przeciwnie, liczba pokrzywdzonych przez obecną władzę grup społecznych – klasy średniej w tym w szczególności przedsiębiorców, nauczycieli czy jak pokazała pandemia pracujących ponad miarę ratowników, pielęgniarek i lekarzy – rodzi wzmożoną potrzebę ich reprezentacji.       

W czasach PRL powszechny strach wzbudzała przez pewien czas czarna wołga. Załoga tego radzieckiego samochodu miała porywać ludzi i pozbawiać ich życia w celu rozmaicie określanym. Prawie nikt wtedy nie korzystał z autostopu. Co bardziej przesądni pozwalali nawet, żeby dzieci nie szły do szkoły, póki z tą wołgą się nie wyjaśni…

Półwiedza jest tyranem, mawiał wielki pisarz Fiodor Dostojewski. I dodawał, że ma ona swoich kapłanów. Właśnie ich poznaliśmy. Gdyby brakowało innych dowodów na kryzys mediów głównego nurtu – ostatnie ich fałszywe legendy, z pozornym przekonaniem nam podawane, całkiem by wystarczyły. Wzmóc to powinno nieufność Polaków wobec rozwiązań reklamowanych nam jako oczywiste. To obywatel powie: sprawdzam. A w ręku ma zarówno pilota od telewizora jak kartę wyborczą. Wbrew pozorom to narzędzia wciąż skuteczne. Politycy nie wybiorą się przecież do Sejmu bez udziału społeczeństwa ani stacje bez telewidzów na siebie nie zarobią. 

Cała władza w ręce guślarzy? Czarowników i szamanów? Tylko wówczas, jeśli im na to pozwolimy…

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 4

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here