Hołownia wyprzedza PO-KO, ale nie tylko to jest ważne

Koalicja Obywatelska straciła drugie miejsce na rzecz Ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni, a na czele pozostaje niezmiennie PiS – taki jest wynik najnowszego badania CBOS. Płynie z niego jednak jeszcze jeden, ważniejszy i długofalowy wniosek: odradza się milcząca większość, której nie odpowiada permenantny spór PiS z PO określany niekiedy mianem wojny plemiennej.

51 proc Polaków nie wskazuje bowiem ani PiS ani PO-KO jako wybranej przez siebie formacji. Oto nowa, prawdziwa wiekszość. Zapewne kto ją do siebie przekona, ten będzie rządzić.

Jeszcze niedawno połączone elektoraty zwaśnionych partii obejmowały trzy czwarte społeczeństwa.

Gdyby jednak wybory odbyły się w styczniu, najwyższe poparcie zanotowałby PiS – 35 proc. Po nim zaś Ruch Polska 2050 Szymona Hołowni – 18 proc.
Na trzecie miejsce spadła Koalicja Obywatelska, chęć oddania głosu na nią wyraziło ledwie 14 proc badanych. Do Sejmu weszłyby jeszcze Konfederacja i Lewica – po 5 proc każde.

Zabrakłoby jednak w nim miejsca dla Polskiego Stronnictwa Ludowego (2 proc) i Kukiz’15 (1 proc) [1].

Szokujące? Wszystko to jednak da się uzasadnić wydarzeniami z ostatnich miesięcy.
Gdyby wynik wyborów okazał się bliźniaczy jak sondaż CBOS, rząd formowałoby znowu Prawo i Sprawiedliwość, być może w sojuszu z Konfederacją. Powodów do optymizmu partia rządząca jednak nie ma. Półtora roku temu poparło ją 44 proc wyborców, obecne notowania oznaczają więc, że przez ten czas co piąty z nich zdążył się od niej odwrócić. Zaś od Koalicji Obywatelskiej – nawet co drugi.

Polacy buntują się wyraźnie przeciw nieudolności władzy w walce z pandemią i jej gospodarczymi następstwami, także przeciw przedłożeniom tak fatalnym jak piątka Kaczyńskiego godząca w ekonomiczny interes polskiej wsi czy niedawna ustawa nakazująca przyjęcie mandatu ale jeszcze mocniej przeciw obłudzie i nieskuteczności głównej formacji opozycji. Do uwiądu poparcia dla tej ostatniej przyczynił się jej nieudany rebranding. W krótkim czasie dotychczasowa Platforma Obywatelska zdążyła występować pod marką Koalicji Europejskiej (wiosną 2019), Koalicji Obywatelskiej (od lata tegoż roku), przy czym nie skasowano dotychczasowej nazwy a upowszechniać się już zaczęła kolejna: Nowa Solidarność zapowiadana przez Rafała Trzaskowskiego, kandydata na prezydenta, wciąż wiceprzewodniczącego macierzystej PO, która jednak wciąż nie powstała.

Przypomina się brzydka anegdota o tym, jak przychodzi Indianin do wodza. I zaczyna mu klarować: jest sprawa, wielu braci podnosi, że stare imiona nie zawsze odpowiadają rzeczywistości, wódz wie, że Apacze przez ostatnie trzy lata dwa razy imiona zmieniali, a Komancze nawet trzy razy… Zaś wódz słucha, słucha aż wreszcie podsumowuje:
– Doprawdy nie rozumiem, do czego zmierzasz, Złamany…

Brutalne ale realne. Ciężko pozyskiwać zwolenników formacji, o której nie wiadomo, jak się naprawdę nazywa. Poza tym co to za opozycja, która głosuje razem z rządzącymi jak w kwestii podwyżki własnych wynagrodzeń w Sejmie czy nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt w obu izbach.

Roztropniejsze PiS nie pozwoliło, żeby nazwa Zjednoczona Prawica utarła się gdziekolwiek poza stolikiem dziennikarskim w Sejmie, wiadomo, że to sojusz wirtualny i jak się mówi o tym, kto rządzi. PiS posługuje się tą samą marką od 2001 r, zapewne to pozostająca jego rówieśnicą Platforma popełniła błąd, odchodząc od własnej, w dodatku niekonsekwentnie. 

Ruch Polska 2050 Szymona Hołowni zyskuje premię za to, że konsekwentnie pamięta o wszystkich, którzy nie poszli na drugą turę lipcowych wyborów prezydenckich. Wskazuje, że Polska podzieliła się wtedy na ponad 10-milionową partię Andrzeja Dudy, prawie 10-milionową Trzaskowskiego oraz także 10-milionową “partię nie głosuję”. Dyskretnie mruga: teraz my.


W poniedziałek wspólnie z Hołownią wystąpił Jacek Bury, który ogłosił się pierwszymsenatorem reprezentującym Polskę 2050. Dotychczas zasiadał w klubie Koalicji Obywatelskiej. Ciepło wciąż o nim mówiąc, skrytykował kierownictwo partii PO za marazm. Wystarczy im, że pozostają najsilniejsi w opozycji. Tyle, że właśnie przestają nimi być. Wspomniany już rebranding, prowadzący do niaunsowania, zilustrowany nieprzyzwoitym żartem o Indianinie, przyczynia się do szkodliwego zaciemnienia własnej tożsamości i rozdrobnienia, które – wraz z kosztami reform społecznych oraz stosunkiem po polskiego majątku narodowego – pogrzebało przed dwudziestu laty AWS.
Gdy w Sejmie PO zgodnie z PiS zagłosowały  za podwyżką własnych wynagrodzeń poselskich a przy tym ministerialnych – zgorszenie budził fakt, że rządzący i salonowa opozycja dogadzają sobie w pandemii, wymagajac od innych wyrzeczeń – pierwszy zbuntował się  Jacek Bury. Zapewne było mu łatwiej, bo pozostaje niezależny finansowo: od prawie 30 lat prowadzi różne przedsiębiorstwa, z samych procentów od kapitału ma 100 tys zł rocznie, więcej niż koledzy z uposażeń. Ponieważ diety senackiej nie może sie zrzec, bo nie ma ku temu mechanizmów prawnych, Bury ufundował stypendium dla młodych Lublinian zdolnych, ale zmagających się z przeciwnościami losu. Podkreśla, że w starym klubie go nie rozumiano, gdy proponował, żeby naciskać na zmianę sposobu finansowania partii politycznych: każdy Polak, rozliczając PIT, wskazywałby partię, którą zamierza wesprzeć, jak dziś czyni to z organizacjami pożytku publicznego. Nie zyskało to zrozumienia. Zapewne dlatego Koalicja Obywatelska traci zarówno w sondażach jak w bilansie mandatów parlamentarnych. Bury przypomniał zresztą złośliwie, że poparcie partii i jej sojuszników dostał, bo uznano, że mandat z Lublina… i tak weźmie PiS. Stało się jednak inaczej. Ale zobowiązań nie ma.

Obie strony wojny plemiennej znalazły się w mniejszości. 51 proc Polaków – to wynik sondażu CBOS – nie odda swojego głosu ani na PiS ani na PO. Do niedawna było to nie do pomyślenia, wydawać się mogło, że rychło spełni się marzenie głównych graczy o duopolu i wyzerowaniu wszystkich innych.

Opinia publiczna powiedziała jednak “nie” logice wojny plemiennej, która – niczym walka klasowa w interpretacji stalinowskiej – zaostrzać się miała w miarę własnych postępów.
Okazuje się, że jest inaczej. Odradza się milcząca większość, zimnymi wojnami domowymi zmęczona, nieskłonna też wierzyć propagandzie któregokolwiek z braci Kurskich.

Suweren z opowieści PiS się zbuntował. Sam wie, co dla niego lepsze. Społeczeństwo z bajki “Gazety Wyborczej” okazało się naprawdę obywatelskie a nie agorowe.                
Kto zagospodaruje ten rodzący się potencjał, ten wygra najbliższe wybory, albo przynajmniej zyska kluczową pozycję, by po nich rządzić, skoro wiadomo, że nie będzie to żadna siła twarda, raczej empatyczna i koncyliacyjna, jak na czas epidemii przystało. Ruch Szymona Hołowni może nią być, ale równie dobrze formacja, która jeszcze nie powstała. Artykułują przecież swoje interesy protestujący rolnicy, którym nie wystarcza PSL. Dochodzą do głosu przedsiębiorcy, najmocniej poszkodowani przez pandemię, bo równocześnie opłącający ze swoich podatków koszty walki z nią jak podlegający wprowadzanym blankietowo i powielaczowo w imię tejże walki ograniczeniom. W tej sytuacji powrót do koncepcji powszechnego samorządu gospodarczego, jaki głosi dziś ekonomista Dariusz Grabowski, pozostaje logiczny i uzasadniony. Również silnie dotknięta przez restrykcje w imię walki z COVID-19 klasa kreatywna skoro nikt poza pojedynczymi posłami (jak Monika Wielichowska) jej nie broni, wyłoni zapewne własną reprezentację, albo porozumie się z pracodawcami.

Zapewne również wybujały tak zaskakująco i masowy ruch ulicznych protestów antypisowskich otrząśnie się z ciotek rewolucji w stylu Marty Lempart i zamiast samozwańczych lub narzuconych przywódców wykreuje własnych, którzy przestaną nadużywać brzydkich wyrazów i nie powtarzając błędu dawnej inicjatywy przeciw ACTA na rzecz wolności internetu, wokół czytelnego już symbolu ośmiu gwiazdek wykreują ruch społeczny, jak zapewne działoby się to już we Włoszech. Wypróbowaną w służbie nie tyle abstrakcyjnej demokracji co samym obywatelom drużyną pozostają samorządowcy, gospodarze odrodzonych po czasach centralizmu biurokratycznego Małych Ojczyzn. Przecież reforma władzy na regionalnym i lokalnym jej szczeblu pozostaje jedyną, jaka się po przełomie ustrojowym udała.

Rolą zarówno zwyżkującego obiecująco w sondażach Hołowni jak dołującego w nich Polskiego Stronnictwa Ludowego – a może nawet obu wspólnie – pozostaje wyciągnięcie ręki do artykułujących swoje cele i zamierzenia środowisk. Wszystkich lub większości z nich. Zachęcający pozostaje przykład postawy PSL z wyborów sejmowych z 2019 r. Wtedy badanie opinii w przedwyborczy piątek pokazane na pierwszej stronie “Gazety Wyborczej” dawało ludowcom 4 proc poparcia co eksmitowałoby ich z Sejmu. Efekt kooptacji jednak zadziałał, połączenie sił z resztówką Kukiz’15 oraz przedsiębiorcami, skupionymi wokół Dariusza Grabowskiego i Marka Toczka pozwoliło na osiągnięcie już przy urnach świetnego wyniku 9 proc, co stanowiło w tamtej kampanii premię od wyborców za jedyne wśród głównych partii poszerzenie naturalnej bazy społecznej. Partia chłopska starego typu przegrałaby tamte wybory, koncepcja “PSL plus” pozwoliła jej uczestnikom odnaleźć się wśród wygranych. 

Jeśli jednak notowane już w sondażach formacje takiego wysiłku nie podejmą – będzie to ich strata. Nowe porozumienia, artykułujące zagrożone przez klęskowe następstwa pandemii interesy ciężko pracujących Polaków i tak powstaną. Bez obecnych luminarzy. Natura nie znosi próżni. Również to pokazuje najnowszy, ważki sondaż CBOS.       
Wojnę plemienną zaś Polacy pozostawią jej weteranom. Spora ich część znajdzie się zapewne poza parlamentem. I nikt ich nie będzie specjalnie żałował.  Żywiołem polityki pozostanie walka, ale nie ta ideologiczna słabnących mocarzy między sobą, tylko konkretnych grup społecznych w obronie efektów własnej pracy. Kto zadaniu, by je z sensem reprezentować sprosta i pogodzi z pozoru sprzeczne oczekiwania, ten zwycięży.   

[1] badanie CBOS z 4-14 stycznia 2021

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here