Odchodzi najgorszy prezes Telewizji Polskiej w całej jej historii. Symbolem zakończonych właśnie za sprawą politycznego targu między Dudą a PiS rządów Kurskiego w stacji nie pozostanie wcale nienawistna propaganda Wiadomości, Info, Kasty czy programu Gargas – ale Zenek Martyniuk, tureckie seriale i zakopiański sylwester wypłaszający kozice z Tatr.

Jacka Kurskiego nikt nie żałuje, również politycy PiS mówili o nim jak o szkodniku. Rzeczywiście Wiadomości, kiedyś cieszące się publicznością kilkunastomilionową – oglądał zaledwie co czwarty wyborca partii rządzącej. Ze względu na zapiekłość i niski poziom profesjonalny nie miały też możliwości pozyskiwania nowych zwolenników. Dlatego PiS z Kurskiego zrezygnował jak z nieskutecznego narzędzia. Przy okazji stworzono Andrzejowi Dudzie komfort, że to on wymógł dymisję pogardzanego prezesa TVP, uzależniając od niej podpis pod ustawą dającą rządowej stacji prawie 2 mld zł. Nie to jest jednak najważniejsze.          

Główny problem stanowi możliwość przyszłej odbudowy telewizji publicznej, co wciąż pozostaje realne: są ludzie, sprzęt, nawet tradycja. Recepta wydaje się prosta: zwolnić co do jednego z TVP wszystkich dziennikarzy, jeśli w ogóle jeszcze na to miano zasługują, a pozostałym grupom zawodowym dać wreszcie szansę realizowania ich talentów. Tyle, że obecna opozycja ma inną wizję: chcieliby skompromitowaną TVP zastąpić TVN, nadającą równie durne seriale o szkole czy szpitalu i niewybredną rozrywkę oraz informację, przygotowaną przez weteranów telewizji publicznej sprzed ćwierćwiecza i podobnie jak oni nowoczesną. A to oznacza model kulturowy znany z państw Trzeciego Świata. 

Telewizja publiczna w Polsce jest potrzebna, skoro mają ją Francuzi i Włosi, a Niemcy nawet dwie stacje (ARD i ZDF), zaś brytyjska BBC ze względu na wysokie standardy zawodowe i moralne przywoływana bywa w dyskusjach również przez tych, którzy jej nie oglądają. Poza tym co zrobić z artystami sztuki telewizyjnej, którzy współtworzyli siłę publicznej z lat 90. czy poprzedniej dekady? Kazać im przejść do TVN oznaczałoby marnowanie ich potencjału, dla kultury polskiej stanowiącego powód do dumy. Polscy operatorzy obrazu i dźwięku, producenci czy reżyserzy cieszą się renomą w świecie, często cenione stacje zagraniczne wysyłają do Polski samego dziennikarza, by ekipę skompletował już na miejscu.

Kacykowie komunistyczni inwestowali w telewizję, bo stanowiła dla nich szansę prezentacji własnego wizerunku, za sprawą ambicji ekipy gierkowskiej państwowa stacja stała się jedną z nowocześniejszych w świecie, nie żałowano pieniędzy na sprzęt, wyjazdy ani szkolenia. Nawet w stanie wojennym czy zaraz po nim pokazywano zachodnie filmy, na co obywatele innych państw bloku nie mogli liczyć, przynajmniej w podobnej dawce. W Bułgarii na nakręconą u nas „Seksmisję” widzowie szli masowo dla „momentów”, bo amerykańskiego kina nie znali.

Zaraz po zmianie ustrojowej wybrano model pośredni. Jedyny w odnawiającej się TVP dziennik bez komunistów – „Obserwator” zbudowany wokół zespołu konserwatywnego miesięcznika „Res Publika” rychło zniknął z anteny za sprawą – co za paradoks – nominatów Lecha Wałęsy. Szefami telewizji zostawali ludzie szanowani jak rusycysta Andrzej Drawicz czy wybitny reżyser Janusz Zaorski, ale na niższych szczeblach wciąż rządziły czerwone pająki – jak mówiono na nich na Placu Powstańców, gdzie przygotowuje się programy informacyjne: posiwiały w służbie socjalizmu Andrzej Turski, usłużny wobec każdej władzy Karol Sawicki czy wyróżniajacy się socjalistyczną powierzchownością i takimiż manierami Milan Subotic. Eksponowaną rolę odegrał dawny propagandysta moczarowskiej „Walki Młodych” z 1968 r. Jacek Snopkiewicz powracający do telewizji jako odnowiciel i protegowany samego Tadeusza Mazowieckiego, dwukrotny szef informacji. Za sprawą takich reliktów TVP nie zdążyła okrzepnąć jako stacja niezależna od politycznych nacisków, nie pomogła też ustawa o radiofonii i telewizji, wzorowana na najlepszej w świecie francuskiej. Przywracanie telewizji społeczeństwu na trwałe nie powiodło się, co nie znaczy, że nie warto próbować po raz kolejny.

Charakterystyczne, że na komunistów postawił również – bo byli posłuszni – pisowski prezes Jacek Kurski. Dawny sekretarz KC PZPR i naczelny narodzonego po stanie wojennym „Wprost” Marek Król jako komentator prawie nie wychodził ze studia TVP. Gwiazdeczką stacji została Magdalena Ogórek, dawna kandydatka Leszka Millera na prezydenta kraju.

Kurski jednak, sam nieudany dziennikarz (autor kiepskiego programu „Refleks”, jeszcze gorszego filmu „Nocna zmiana” i zupełnie już nie nadającej się do lektury książki „Lewy czerwcowy”) a także były poseł i eurodeputowany PiS sięgnął – montując swoją ekipę – po bohaterów środowiskowych anegdot. Wcześniej zwykle nie demonstrowali prawicowych poglądów, ale prezes trafnie skalkulował, że bezradni zawodowo – staną się od niego całkiem zależni.

Gdy Marzena Paczuska-Tętnik pracowała w Wiadomościach, koledzy nabijali się z jej słynnych sepleniących stand-uperów: Wiadomości, Mazena Pacuska… Nie potrafiła z nich zrezygnować. Teraz po odwołaniu Kurskiego staje się najbardziej prominentnym członkiem zarządu TVP. Na Placu rządzi Danuta Holecka, prezenterka z czasów rządów SLD w telewizji, wykpiwana niegdyś bezlitośnie za z gruba ciosane materiały reporterskie, zwłaszcza za temat o ustawie hazardowej, z offem nagranym cienkim głosikiem jak u małej dziewczynki: za sprawą protestu redaktorki wydania oszczędzono tego dziełka widzom. Jacek Łęski, za Kurskiego występujący na antenie w roli starszego brata Ogórek, dał się przed laty poznać jako autor największej kompromitacji polskiego dziennikarstwa: chybionego materiału o domniemanych kontaktach Aleksandra Kwaśniewskiego z Władimirem Ałganowem. Autorka filmu „Pucz” o okupacji sali obrad Sejmu przez opozycję Ewa Świecińska jako dziennikarka Wiadomości wsławiła się tym, że na potrzeby przygotowanego materiału o inauguracji roku szkolnego nie zamówiła ekipy z kamerą, ponieważ jak ozajmiła – zdjęcia do tematu „weźmie się z archiwum”. Mnóstwo zabawnych komentarzy wzbudziło również wśród ludzi telewizji powołanie Magdaleny Tadeusiak na dyrektorkę Polonii. Kurski swój staff w TVP budował z ludzkich słabości i niemocy. Teraz jego czasy się kończą i pojawia się pytanie o przyszłość.

Pisowski wirus tandenty i propagandy, wszechobecny w programach Anity Gargas i osławionej „Kaście”, w Wiadomościach i TVP Info nie dotknął – z jednym wyjątkiem plątającego się po Sejmie i nie wiadomo po co prowokującego dziennikarzy Tomasza Łubika – członków ekip zdjęciowych, rzeczywistych artystów sztuki telewizyjnej. Wykonują dobrze swoją pracę.

Kulturalni inaczej

Kulturalni  inaczej Rządzący z PiS miotają się między disco polo a kiczem filmu „Smoleńsk” Lumpenproletariacki gest posłanki Lichockiej stał się już symbolem podejścia partii Kaczyńskiego do wyborców. Jeszcze brutalniej streszcza politykę kulturalną rządu. Dotowanie nierentownej i propagandowej TVP stanowi jej część, to tych pieniędzy dotyczyła debata, w trakcie której skandalistka z PiS wystawiła środkowy palec. […]

Read more

Kto zyska ich zrozumienie i poparcie, przekona, że są wciąż potrzebni – ten Telewizję Polską odbuduje. Żadna TVN ani nadskakujący teraz władzy Polsat Zygmunta Solorza nie zrobią ambitnego filmu, teatru telewizji, widowiska politycznego czy sportowego – bo po co niby miałyby się tym zajmować.

Dymisja Kurskiego to nie koniec sprawy – jak próbuje dzisiaj przekonywać zabiegający o głosy w wyborach prezydenckich Andrzej Duda – ale początek wychodzenia TVP z najgłębszej zapaści w jej historii. Nawet politycy PiS, którym trudno przypisać szerokie horyzonty, przekonali się, że traktowanie telewizji jak prymitywnego narzędzia zwraca się przeciw nim samym. Równie ważne, żeby ten, kto w przyszłości  z PiS wygra nie uległ pokusie płacenia przedwyborczych długów wobec stacji prywatnej w pakiecie z likwidacją czy dalszym osłabieniem TVP. Pozostaje mieć nadzieję, że telewizja w Polsce przeżyje te zagrożenia podobnie jak się jej to udało z prezesurą Kurskiego.                              

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 19

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here