Magnat medialny Donald Tusk

0
161

Chroniąc je przed wrogim przejęciem przez Kreml, Donald Tusk faktycznie znacjonalizował dwie największe telewizje prywatne 

Premier wikła się w nader ryzykowną grę. Pomimo zagrożenia przejęciem TVN czy Polsatu przez ukryty kapitał rosyjski, decyzja wpisania obu stacji na listę firm chronionych o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa kraju może być odbierana jako ukryte ich upaństwowienie. W dodatku pod względem formalnym mówiło się o zakupie telewizji TVN przez koncerny węgierskie i czeskie, a więc wywodzące się nie z państw nam wrogich, lecz sojuszników z Sojuszu Atlantyckiego i uczestników wspólnego rynku Unii Europejskiej. Nagle zmieniają się reguły gry, chociaż polski ład medialny liczy sobie równe trzydzieści lat.  

Nabywca musi uzyskać zgodę rządu. Od przyszłego tygodnia, kiedy rozporządzenie w tej kwestii przybierze kształt dokumentu, zasada ta dotyczyć ma zarówno TVN jak Polsatu, gdzie eskaluje właścicielski spór w  rodzinie między czwartą żoną Zygmunta Solorza, Justyną Kulką a jego dziećmi, przy czym jego kontekst polityczny okazuje się oczywisty, bo na korytarzach stacji widywano w ostatnim czasie żonę Zbigniewa Ziobry, dawną kierowniczkę informacji TVP za pisowskich czasów Patrycję Kotecką, zaś stowarzyszenie Doroty Gawryluk, której sympatie pozostają znane, “Lepsza Polska” dała zarobić pupilom byłego premiera Mateusza Morawieckiego: jego doradcy Tomaszowi Fillowi i żonie tegoż Monice (oboje za rządów PiS zasiadali w spółkach państwowych), a mechanizm tych beneficjów opisuje renomowany dziennikarz śledczy Wojciech Czuchnowski [1]. Gra idzie jednak mniej niż o Polsat – bardziej o TVN, którą przed laty sam wielki reżyser Andrzej Wajda, występujący wtedy nie jako artysta, lecz członek komitetu poparcia Platformy Obywatelskiej ostentacyjnie i bez zażenowania nazwał “naszą telewizją’. Tam także jeśli wierzyć żurnaliście – skandaliście Janowi Pińskiemu pracuje “ulubiona dziennikarka Donalda Tuska”. Po decyzji przez tego ostatniego zapowiedzianej nie będzie miała węgierskich ani nawet czeskich szefów, skrycie sterowanych z Kremla a ściślej podmoskiewskiego Skolkowa, gdzie gnieżdżą  się macherzy od nowoczesnych technologii – ale cena za to poniesiona okazuje się ogromna.              

Tym samym bowiem

demokracja walcząca 

jak sam Donald Tusk określa obecny ustrój Polski, 

wkracza do gospodarki. 

Oznacza to nieubłagany koniec klechdy o liberalizmie Donalda Tuska. Okazała się baśniowym wyłącznie przekazem. 

To przecież nacjonalizacja dwóch prywatnych stacji telewizyjnych. Dla dobra Polski oczywiście dokonana i bezpieczeństwa nas wszystkich. 

Moralność Kalego obowiązuje w tej mierze – co widać po pierwszych na gorąco formułowanych komentarzach – zarówno polityków demokratycznych jak media głównego nurtu.

Tym razem to Kali krowę ukradł, a ściślej upaństwowił, więc mamy do czynienia z dobrym uczynkiem.

A demokracja za Tuska okazuje się nie tylko walcząca, ale wręcz zwycięska.

Tyle,  że mamy już do czynienia z jej zwycięstwem nad samą sobą odniesionym. Bo przecież wolny rynek to jeden ze składników demokracji.

Premier liberał i wolny rynek czyli jak pies z kotem

Niech się martwią  Amerykanie, że nie zarobią. I oligarchowie węgierscy z TV2 oraz ich zakulisowi rosyjscy sojusznicy, że mediów w Polsce nie kupią.

I ten, kto chociaż przez chwilę wierzył w przywiązanie Donalda Tuska do wartości liberalizmu i wolnego rynku.   

Gdy kraj w potrzebie, wszystko nam się… – nie dokończę tej popularnej wśród polityków rządzącej Koalicji Obywatelskiej rymowanki, zwłaszcza, że wystukuję powyższy tekst siedząc w Sejmie, gdzie wypada się trzymać parlamentarnego słownictwa. Pozostaje mieć  nadzieję,  że polska demokracja parlamentarna, która przeszła już tak wiele, przetrwa również najnowsze decyzje jej kierownika, jak powszechnie przez swoich tytułowany jest Donald Tusk. Dla dobra demokracji w Rumunii unieważnia się już nawet wybory prezydenckie, w Polsce – na razie tylko jeszcze nie dokonane nawet transakcje. Nie chcemy przecież, żeby Daniel Obajtek został prezesem TVN, co sam niedawno, wkraczając butnie – pomimo statusu bohatera afery – do Najwyższej Izby Kontroli zapowiadał. 

Jak wiemy, w Meksyku po długim okresie anarchii, przy którym niedawne zawłaszczanie państwa polskiego przez PiS na osiem lat wydaje się wyłącznie epizodem – rządy objęła obiecująca spokój i stabilizację Partia Instytucjonalno-Rewolucyjna. Słowa danego wyborcom dotrzymała, bo sprawowała je nieprzerwanie przez siedemdziesiąt lat, niemal tak długo jak komuniści w Rosji. To pesymistyczny składnik tej analogii. Optymistyczny polega na tym, że nawet ją obywatele z czasem pogonili. Bo w polityce nic nie trwa wiecznie, o czym również zaczynający dziewiąty rok sprawowania funkcji premiera  Donald Tusk powinien pamiętać, choćby dlatego, że okazją do utrwalenia tego przekonania powinna stać się dla niego również dziewięcioletnia przerwa w zasiadaniu w fotelu szefa rządu.    

Polski ład medialny: trzydzieści lat… i wystarczy?

Ład medialny w Polsce, teraz niewątpliwie zakwestionowany przez zapowiadane oficjalnie uznanie prywatnych stacji telewizyjnych za firmy strategiczne dla bezpieczeństwa kraju, liczy sobie dokładnie trzydzieści lat. To w wyniku otwartego konkursu i publicznych wysłuchań, przeprowadzonych przez pluralistycznie dobraną Krajową Radę Radiofonii i Telewizji w 1994 r. – pierwszą ogólnopolską koncesję na nadawanie programu telewizyjnego uzyskał prywatny Polsat Solorza, zaś po paru latach dołączyła do niego TVN Mariusza Waltera. 

Nie da się zapomnieć, że elementem tego ładu stała się również telewizja publiczna: TVP, której rozliczne mechanizmy miały zapewnić rozwój i bezstronność. Działało to aż do 2015 roku, kiedy to Prawo i Sprawiedliwość kopnęło w stół, dokonując praktycznego nie tylko  upaństwowienia tej największej stacji, ale jej upartyjnienia zarazem. Przekaz stał się wyłącznie propagandą, niemal wszystkich profesjonalnych dziennikarzy zwolniono. Kolejnym etapem krojenia medialnego tortu stało się przygotowanie ustawy, zabraniającej posiadania ogólnopolskich mediów prywatnych właścicielom spoza Unii Europejskiej, co oznaczało wywłaszczenie amerykańskiego dysponenta TVN: koncernu Warner Bros Discovery. Jednak PiS musiało się z tego manewru wycofać, nie tyle pod wrażeniem masowych demonstracji ulicznych oraz protestów ludzi kultury i nauki, co sprzeciwu sojusznika amerykańskiego wobec rugowania kapitału tej właśnie barwy z jego dotychczasowej własności. 

Z kolei do TVP po październikowych wyborach z 2023 r.  nowa władza wprowadziła likwidatora, który pozbył się stamtąd nominatów PiS. Nikt ich nie żałuje. Przyszłość publicznej stacji pozostaje jednak niepewna. Funkcjonuje – paradoksalnie jak za pisowskich czasów – dzięki doraźnej kroplówce dotacji państwowej. Nie stała się na pewno oczkiem w głowie Tuska.        

Wyborcy z 15 października 2023 r. – nie tylko ci z wrocławskiego Jagodna, gdzie kolejki do urn okazały się tego wieczoru najdłuższe – chcieliby zapewne wierzyć, że Donald Tusk, zmieniając reguły ładu medialnego, ratuje nie tylko “naszą telewizję” dla swoich kolegów partyjnych, ale polskie środki masowego przekazu przed kremlowskimi wpływami. Pozostaje mieć nadzieję, że premier przekona wyborców sprzed roku, że tak dzieje się rzeczywiście. Czekamy na dalsze jego działania. I odbudowę TVP po czasach Jacka Kurskiego, a nie tylko kolejne jej komunikaty o gorszącej sprawie bezkarności syna byłego pisowskiego prezesa publicznej stacji, oskarżonego o zgwałcenie nieletniej. Publiczna telewizja zasługuje na inwestycje i wzmocnienie, jeśli odradzający się polski ład medialny stanowić  ma rzeczywistą alternatywę dla “ruskiego miru”.  

[1] “Gazeta Wyborcza” z 11 grudnia 2024

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here