…czyli tajna kasa pogromców ustaw
Co trzeci sędzia Trybunału Konstytucyjnego utajnił swoje oświadczenie majątkowe. Nawet po decyzji jego prezeski Julii Przyłębskiej, która po wielu perypetiach własne jednak ogłosiła.
Chociaż nie sądzą oni ludzi, tylko oceniają zgodność ustaw z Konstytucją – dla zwykłych Polaków rzecz wyda się zapewne oczywista. Piątka z Trybunału ma coś do ukrycia.
“I żeby sąd nie sądził w noc. I żeby sędzia nie był nagi” – pisała literacka noblistka Wisława Szymborska w pamiętnym wierszu “Rehabilitacja”. W przystępie czarnego humoru zacząć wypada od stwierdzenia, że przynajmniej to drugie nam nie grozi. O sędziach TK da się wiele złego powiedzieć, wyzywa się ich od dublerów albo zamiast podania pełnej nazwy organu sądowniczego, w którym zasiadają używa stygmatyzującej: trybunał Julii Przyłębskiej – ale lud polski, co go prezes rządowej telewizji Jacek Kurski krzywdząco ciemnym nazywa, wie doskonale, że sędziowie, bez uchybienia dla ich majestatu, gołodupcami nie są.
Oto Bogdan Święczkowski, kiedyś prokurator krajowy, oszczędności zgromadził na kwotę 838 tys zł oraz 92 tys dol, dom ma 240-metrowy za to z jacuzzi i sauną ogrodową (przeciętny Polak, chodzący do sądu raz do roku, kiedy musi, nie wie zapewne nawet, jak coś takiego wygląda), wsiadać zaś może wedle nastroju do wyboru do Porsche Cayenne lub Toyoty RAV4.
Niewielkim wprawdzie majątkiem dysponuje inny sędzia Trybunału Konstytucyjnego Rafał Wojciechowski, co zamiast tytułu prokuratorskiego ma profesorski – musi jednak być w dosłownym tego znaczeniu osobą zaufania publicznego, skoro kredytów nabrał na 1,28 mln zł, a zaciągnął ich – niczym w bajce – dokładnie siedem [1].
Problem polega nie na tym, że sędziowie mają za dużo. Wprost przeciwnie: obu wyżej wymienionych nazwać można śmiało bohaterami pozytywnymi tego akurat tekstu. Bo jeśli o oświadczenia majątkowe chodzi, nie tylko złożyli je jak należy, ale pozostają one jawne. Z nich pochodzi cytowana wiedza o zamożności przedstawicieli sędziowskiej kasty, jeśli odwołać się do ulubionego sformułowania propagandy PiS, tej samej partii, co wszystkich obecnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego wskazała.
“I żeby sąd nie sądził w noc…” – powracamy do wiersza noblistki. Mrok spowija oświadczenia majątkowe pięciu spośród piętnastu członków Trybunału Konstytucyjnego. Zostały utajnione na ich własne życzenie. Podstawa prawna okazuje się, jeśli rzecz najłagodniej ująć wątła, bo prawo daje taką możliwość, ale sędziom Sądu Najwyższego. Zaś co do TK – regulacje tam zawarte są tożsame z dotyczącymi SN, ale pod warunkiem, że ustawa o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego, pisowska zresztą (i z 2016 roku, z czasu pacyfikacji sądów przez nową władzę)… nie stanowi inaczej. A ona właśnie stwierdza, że oświadczenia sędziów TK… są jawne.
Jawność majątków osób publicznych wprowadzano w Polsce stopniowo i z oporami. Nie brak renomowanych postaci, które wskazują na wady, z tą zasadą związane – choćby mec. Krzysztof Piesiewicz podkreśla na własnym przykładzie, że zawartość oświadczenia majątkowego przyciąga szantażystów i wszelkich przestępców. Wystawia osobę publiczną na zagrożenie z ich strony. A gdy źli ludzie działania podejmą, państwo skutecznej ochrony nie zapewni.
Zasada składania oświadczeń majątkowych, przyjęta dwie dekady temu, nie wzięła się jednak z niczego. Jeśli o sędziów chodzi, to przedstawiciel tej kasty Zbigniew Wielkanowski jeździł po Toruniu mercedesem klasy E, którego posiadanie zawdzięczał stałemu klientowi wymiaru sprawiedliwości. Poseł wielu kadencji (z Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Unii Wolności, wreszcie Platformy Obywatelskiej) Paweł Piskorski tłumaczył, że część swojego znacznego majątku zawdzięczał wygranym w kasynie, resztę zaś udanym transakcjom antykwarycznym. Dawny działacz antykomunistycznej opozycji młodzieżowej, późniejszy biznesmen Janusz Heathcliff Iwanowski Pineiro chełpi się, że na początku lat 90. trzymał na pensjach – i to dolarowych – zarówno Jarosława Kaczyńskiego jak Adama Glapińskiego. Zaś właściciel agencji towarzyskiej z miasta położonego o sto kilometrów od Warszawy za sprawą swej szczodrości dla polityków dwukrotnie zdobywał mandat poselski. Obowiązek składania oświadczeń majątkowych wziął się ze społecznej presji, by jakoś ucywilizować reguły sponsoringu politycznego. Gdy brak sankcji za podejrzane transfery gotówkowe i personalne, pojawia się ona chociaż za podanie nieprawdy.
Teraz jednak alternatywą dla jawności nie okazuje się zapewne żadna złowroga tajemnica, co najwyżej kunktatorstwo i brak odwagi cywilnej sędziów od Przyłębskiej skrywa jakieś drobne interesy.
Problem tkwi w czym innym: z jednej strony mamy jawność, z drugiej tylko śmieszność. Skoro nie są aferzystami, a tego nikt poważny im nie insynuuje, to niby czego się boją… I w jaki sposób tak bojaźliwi sędziowie, wytypowani wszak przez obóz rządzący, zamierzają rzetelnie i bezstronnie oceniać prawidłowość ustaw przez tę samą większość rządową uchwalanych… Nie tylko przezywaną “kucharką Jarosława Kaczyńskiego” Julię Przyłębską, która własne oświadczenie jednak ujawniła, pozostawić można z tym pytaniem…
W znanej piosence Wojciecha Młynarskiego “Po co babcię denerwować” pojawia się konkluzja, że nawet kiedy będzie już lepiej – to się babci też o tym nie powie. Jeśli podobną logiką się kierować, piątka sędziów z Trybunału wyróżniająca się zamiłowaniem do tajności (wymieńmy ich nazwiska: Krystyna Pawłowicz, Justyn Piskorski, Bartłomiej Sochański, Michał Warciński, Jarosław Wyrembak), ryzykuje, że opinia publiczna nie dowie się, że ich majątki i rozliczenia są w porządku.
Nie uchybi zaś z pewnością sędziowskiemu majestatowi zacytowanie narodowego wieszcza. Jak opisał bowiem w “Pani Twardowskiej” Adam Mickiewicz, bohater ballady szlachcic – cudotwórca Twardowski: “na patrona z trybunału, co milczkiem opróżniał rondel, zadzwonił kieską pomału. Z patrona robi się kondel”.
Jak widać, trafnie wieszcz przewidział już przed dwustu laty, że połączenie kiesy z trybunałem wytwarza efekt wysokiego ryzyka.
[1] por. Łukasz Woźnicki. Tajne majątki części TK. “Gazeta Wyborcza” z 1 lipca 2022