Marzyła o Polsce bez kleptokracji

0
248

Pożegnanie Jadwigi Staniszkis (1942-2024)Jedna z jej najważniejszych książek nosi znaczący tytuł “O władzy i bezsilności”. Chociaż posługiwała się trudnym językiem, zrozumiałym w pełni dla nielicznych, konsekwentnie stawała w obronie zwykłego człowieka, rugowanego przez beneficjentów polityki z pełni praw obywatelskich.

Nie ma już z nami Pani Profesor Jadwigi Staniszkis. Po Marcinie Królu i Pawle Śpiewaku żegnamy kolejną ważną dla polskiej świadomości postać. Stała się przewodniczką polskiej inteligencji, kiedyś nie godzącej się na komunizm, potem – na rozliczne nieprawości rodzimej odmiany kapitalizmu, w tym zwasalizowanie gospodarki przez polityków.  Nawet polskie wydanie Larousse’a charakteryzuje ją jako znaną “z niezależnych i niepokornych wypowiedzi” a francuscy encyklopedyści słyną tak z precyzyjnej zwięzłości jak z wyważonych i bezstronnych ocen [1]. Jednak żadna notka biograficzna nie odda miejsca, jakie zajęła w najnowszej historii polskiej myśli  a nie tylko nauk społecznych.     

Doradczyni robotników, matka chrzestna Akcji Wyborczej Solidarność

Stała się autorką pojęcia “samoograniczającej się rewolucji” jako określenia fenomenu zapoczątkowanego przez karnawał Solidarności, pierwszej, wielkiej i dziesięciomilionowej. Na legalizację Związku sama zapracowała rzetelnie, bo wcześniej jako ekspert Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego spędziła jedenaście dni (od 21 do 31 sierpnia 1980 r.) w Stoczni Gdańskiej wśród robotników. Po latach, już w wolnej Polsce, to ona wymyśliła nazwę Akcji Wyborczej Solidarność, formacji, która rządząc przez cztery lata nie uniknęła błędów i w kolejnych wyborach została jednoznacznie oceniona, ale przedtem przeprowadziła jedyną po 4 czerwca 1989 do końca udaną reformę – samorządową. Weszła w życie przed ćwierćwieczem.Nie sposób było Jadwigę Staniszkis z kimkolwiek pomylić.

Pozostawała bowiem jedyna i niepowtarzalna – w stylu pisania i zachowania. Nie tylko w telewizji zwracały uwagę jej jaskrawo czerwone usta, zaś gdy się do niej do domu przyjeżdżało na nagranie – gromadka otaczających ją kotów, za których sprawą żaden fotel nie miał tam całego obicia.Jeszcze w opozycyjnych czasach ściągnęła do domu hydraulika, który – jak wtedy mieli w zwyczaju fachowcy – przyszedł nie kiedy się umawiał, tylko tak, jak chciał. Zastał u niej grono rozdyskutowanych socjologów. W pewnym momencie zaczął pakować narzędzia, obrażony, że widać go za kapusia uznają, skoro szyfrem przy nim mówią. Gospodyni ubłagała go, żeby jednak został: fachowcy byli wtedy w cenie, u schyłku PRL, w odróżnieniu od humanistów. Wieczorem hydraulik przywlókł się jeszcze raz na mocnym rauszu. I teraz to on prosił, żeby zleceniodawczyni zechciała mu jeszcze coś powiedzieć “pięknie i niezrozumiale”, bo to jak mówiła wcześniej, całkiem go urzekło. W odpowiedzi Staniszkis rzuciła natrętowi parę zdań grypserą, którą poznała w areszcie na Rakowieckiej po Marcu 1968 r. od osadzonych tam kryminalistek. Cała ona…  

Okazała się jednak nie tylko barwną postacią, ikoną krytycznie nastawionej inteligencji polskiej, ale też takim socjologiem, który nazywa i prognozuje procesy społeczne i tendencje, a nie tylko stawia miękkie tezy, podbudowane wynikami badań opinii. 

Wytrawna znawczyni poprzedniego ustroju, jak nikt inny trafnie definiowała patologie późniejszej transformacji. Pierwsza zwróciła uwagę na systemową praktykę wyprowadzania pieniędzy poza budżet państwa do rozmaitych funduszy celowych – zapoczątkowaną przez liberałów, rozwiniętą przez postkomunistów, a do złowrogiej perfekcji doprowadzoną już przez pisowską władzę. Broniła jednak nie tylko grosza publicznego i majątku narodowego, ale społeczeństwa obywatelskiego, jego wpływu na politykę oraz poczucia sensu publicznego działania. Socjalizm ekipy Edwarda Gierka określała jako “typowy reżim autorytarno-biurokratyczny” [2], który też jednak cechowała “represyjna tolerancja, które miała daleko idące konsekwencje dla polskiego społeczeństwa i jego politycznego rozwoju (..) wizerunek “najbardziej liberalnej elity rządzącej we wschodniej Europie”, który zwiększał dostęp Polski do zagranicznych kredytów” [3]. Co w tym zmienił Sierpień 1980? “Nie tylko ułomny pluralizm przekształcił się w pluralizm niemalże odpowiedzialny (40 tysięcy etatowych działaczy Solidarności (..)) ale grupa rządząca prawie pokonała zasadniczy defekt reżimów autorytarnych, a mianowicie brak wyraźnej formuły ją legitymizującej.

Pojęcie “kontraktu społecznego” zajęło miejsce mitu awangardy siły przewodniej” [4]. Zaś późniejszy fenomen Solidarności podziemnej Staniszkis wyprowadzała z tradycji ponad stu lat zaborów, kiedy to społeczeństwo istniało bez własnego państwa a próby samoorganizowania budowały jego formę zastępczą.U zarania zmiany ustrojowej zawczasu przewidziała, że “(..) Polska może być potraktowana jako laboratorium, gdzie przejrzyście widać splot procesów, które – w bardziej zakamuflowanej formie – występują w całym obozie” [5].

Bezkonkurencyjnie scharakteryzowała też ostatnią ekipę rządzącą PRL: “Jest ona nastawiona równocześnie pragmatycznie (bo skłonna do nieortodoksyjnych posunięć w gospodarce i w sferze panowania, w imię przeformułowanej racjonalności kontroli) i ideologicznie – podzielając leninowską wizję “odspołecznionego” wskutek rewolucji społeczeństwa (..) i uznając konieczność nowej, rewolucyjnej “awangardy”. Dramat owej grupy polega na tym, że nie zna się na gospodarce i zbyt wielką wagę przywiązuje do gry politycznej oraz manipulacji” [6].                                   

Komunizm uznawała za pozór, język i styl za kluczowe dla jakości politykiWe wstępie do książki “O władzy i bezsilności” prof. Jadwiga Staniszkis napisała: “Wydawało mi się, że jeżeli obnażę pułapki totalitarnej władzy, analizując mechanizmy powodujące, iż nie posiada ona realnej kontroli nad procesami materialnymi, to wygram swoją prywatną wojnę z komunizmem. A także – z sobą samą, bo pokonam strach. Kluczowe w tym względzie było dla mnie odkrycie, którego dokonałam w wydanej w podziemiu “Ontologii socjalizmu”. Stwierdziłam tam, iż komunizm jest “pozorem” w sensie heglowskim. Próby realizacji założeń ideologicznych stworzyły bowiem realność odmienną od owych założeń i i wymagającą innego niż ideologiczny języka opisu”  [7]. Realny socjalizm wykazał niemożność realizacji celów, budujących jego tożsamość. Efekt – “to surrealistyczne połączenie totalitarnej władzy nad ludźmi z jednej strony oraz braku kontroli nad realnymi procesami i stworzonym przez komunistów systemem (..)” [8].        

Każdy układ opisywała, bez wielkich słów, z użyciem analitycznych kategorii. Już za pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości prof. Jadwiga Staniszkis przestrzegała: “Niebezpieczna idea systemu silnie spolaryzowanego dwupartyjnego jeszcze bardziej zdeformuje scenę, spychając PiS głębiej w “ludowość”. A – wierzcie mi – zmobilizowane masy będą pilnowały, aby partia trzymała się sztancy owego stylu. Rząd będzie pewnie o oczko lepszy niż to, co sam mówi o własnym działaniu, ale to język i styl są kluczowe dla jakości polityki. Nie można budować “ludowej” partii i w tym celu stylizować dyskursu publicznego na język, jakim posługują się masy, a równocześnie w sposób innowacyjny rozwiązywać strukturalnych problemów polskiej transformacji” [9].

Kiedyś Jarosław Kaczyński w zaprzyjaźnionym gronie zastanawiał się głośno, jak to możliwe, że chociaż sam ma nie tylko wyższe wykształcenie ale i doktorat – nic nie rozumie z książek profesor Staniszkis. Mimo to jeszcze po Smoleńsku, kiedy odprawiający swoje jasełka “krzyżacy” tarasowali Krakowskie Przedmieście, zanim przepędzili ich spod Pałacu Namiestnikowskiego młodzi od Janusza Palikota – uznawała go za najlepszego kandydata na prezydenta. Ale też pięć lat wcześniej rzeczowo uzasadniała, że dziadek Donalda Tuska był bohaterem, skoro zdezerterował z wehrmachtu do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Nie wolno więc wnuka atakować z jego powodu. Zaś po kolejnym zwycięstwie PiS, w 2015 roku, nie miała już złudzeń co do ekipy rządzącej. Jak wcześniej krytykowała koalicję PO-PSL za podział łupów, tak później jeszcze mocniej rząd Beaty Szydło za “skok na państwo” w którym “prawo tylko przeszkadza” i wdrażanie u nas “wschodniej mentalności” [10]. 

Skutecznie zdefiniowała pojęcie kapitalizmu politycznego. Widziała w nim gorset nakładany przez decydentów na gospodarkę. I krytykowała za podobne praktyki zarówno AWS czy PiS jak postkomunistów i ludowców w epoce głośnych afer. Pisząc o nich nie epatowała – lecz rozkładała na czynniki pierwsze. 

 Nie pisała dla hydraulików – nawet jeśli ich fascynowała, o czym była już mowa. Nie słuchali jej politycy. Wychowała sobie czytelnika, wielu fanów “książek zbójeckich” z biegiem lat nauczyło się rozumieć to, co pisze. Nie umiano natomiast z jej rad skorzystać.W telewizji wypadała doskonale, ale krytykowała medialną demokrację. Na zawsze pozostanie kimś więcej, niż autorką mądrych książek, chociaż to też niemało. Dowodem na to, że polska inteligencja – w obu tego słowa znaczeniach – wciąż ma wiele do powiedzenia. A także swoje powinności, żeby nie ukrywać tego przed resztą społeczeństwa.I nie zastąpi jej w tej misji i roli inteligencja sztuczna ani komentatorzy całkiem oderwani od rzeczywistości, bo prawie nie wychodzą ze studia 24-godzinnych telewizji.      

[1] Encyklopedia Powszechna. Larousse Polska, Wrocław 2006, s. 1773  

[2] Jadwiga Staniszkis. Samoograniczająca się rewolucja. Wyd. Europejskie Centrum Solidarności, Gdańsk 2010, s. 236[

3] Jadwiga Staniszkis. Samoograniczająca się rewolucja… op. cit, s. 194-195[4] ibidem, s. 51

[5] Jadwiga Staniszkis. Ontologia socjalizmu. Wydawnictwo In Plus, Warszawa 1989, s. 132

[6] ibidem, s. 133[7] Jadwiga Staniszkis. O władzy i bezsilności. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 6[

8] ibidem [9] ibidem, s. 31

[10] PiS próbuje przestawić Polskę na wschodnią mentalność. polskatimes.pl z 25 marca 2016

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here