Czy 31-letni Michał Kołodziejczak ze swoją partią Prawda zmienią polską politykę? Działa z fantazją. Lubi i umie słuchać. Stanowi żywe zaprzeczenie opinii, że wieś popiera PiS: protesty w jej obronie organizował m.in. przed siedzibą partii rządzącej.
Łukasz Perzyna
Michał Kołodziejczak z grupą zwolenników owinęli ogromną folią samochód prezydenta Sieradza. Po chwili rozbawieni przechodnie przyglądali się, jak rozeźlony włodarz zrywa folię z karoserii.
Po co ten happening? Wcześniej wywodzący się z PiS prezydent Paweł Osiewała potrącił przed marketem 79-letnią kobietę i uciekł z miejsca wypadku. Choć to ostatnie wydaje się oczywiste, nie został za to ukarany, bo wytłumaczył, że jakoby zdarzenia… nie zauważył. Prezydent-pirat Osiewała zapłacił więc tylko 300 zł mandatu, dokładnie dziesięć razy mniej niż Kołodziejczak grzywny za kierowanie niezgłoszoną demonstracją w obronie polskiego rolnictwa na placu Zawiszy, niedaleko od warszawskiej siedziby PiS przy Nowogrodzkiej. Chłopski lider przekonał się więc osobiście, jak wyglądają prawo i sprawiedliwość w państwie rządzonym przez partię, która ma je w nazwie.
Michał Kołodziejczak z zarzutami, pikieta przed komendą policji
Prokuratura postawiła zarzuty karne Michałowi Kołodziejczakowi, liderowi Agrounii w związku z niedawnym gwałtownym protestem na ulicach Warszawy. Rolnicy wówczas zablokowali ruch, spalili opony i rozrzucili na jezdni jabłka. Podżeganie do niszczenia mienia i udział w zbiegowisku czynnym – usłyszał zarzuty Kołodziejczak. Lider Agrounii nie przyznał się do winy i zapowiedział kolejne protesty w Warszawie. – […]
Młoda generacja zbuduje Dolinę Krzemową
Niektóre metody działania budzą kontrowersje, jak wyrzucanie jabłek na asfalt w proteście przeciw nieopłacalności ich produkcji – bo wielu Polaków uważa, że pożywienia nie wolno niszczyć – ale nie ulega wątpliwości, że Kołodziejczak ma inwencję i charyzmę, których brakuje nie tylko jego rówieśnikom, ale też starszym konkurentom.
Jeśli spojrzeć przeciw czemu protestował przez ostatni rok (bezradność wobec suszy czy sprowadzanie świń z dotkniętej ASF Litwy) i czego się domagał (embarga na rosyjski węgiel w odwet za restrykcje wobec polskiej żywności, rekompensat dla poszkodowanych chorobą ASF hodowców trzody, czy obowiązku, żeby połowę produktów w marketach stanowiły polskie) mamy listę niezmiernie ważnych polskich problemów. Nie rozwiąże ich od ręki przedstawiciel nowej generacji, ale samo ich zdefiniowanie przysparzało wielu kłopotów renomowanym ekspertom.
Media, które niewiele z tego co robi Kołodziejczak rozumieją, tytułują go młodym Lepperem, nowym Lepperem czy nawet Lepperem 2.0. Francuzi mawiają comparaison n’est pas raison, porównanie nie ma racji bytu. A ściślej w tym wypadku jest mocno krzywdzące, bo lider Prawdy protestując, zawsze przedstawia też równolegle pozytywne rozwiązania: ganiąc władze za bierność wobec suszy domaga się ogłoszenia stanu klęski żywiołowej, ale też otwarcia w każdej gminie stacji meteorologicznej, bo teraz są miejsca w Polsce, skąd trzeba do niej jechać 70 km.
Kołodziejczak jest zupełnie wolny od nostalgii za PRL, cechującej kiedyś Andrzeja Leppera i jego zwolenników – on ze swoją Prawdą odwołuje się do znających reguły gospodarowania beneficjentów dopłat bezpośrednich, obeznanych z nowymi technologiami. Dlatego właściciel gospodarstwa rolnego z branży ziemniaczanej podkreśla wartość wolności Internetu i domaga się od rządzących wyrzeczenia się ACTA2. Jakoś się to łączy, skoro Kołodziejczak głosi, że rolnictwo powinno stać się dla Polski tym, czym Dolina Krzemowa dla Stanów Zjednoczonych.
Wyrosły na wsi Kołodziejczak w swoim programie nie tylko żąda oddłużenia Polaków (tak ich gospodarstw i firm jak samych obywateli), ale również nowoczesnego programu mieszkaniowego, do którego impuls dałoby państwo. Nie jest to egzotyczne z perspektywy wiejskiego elektoratu: jeśli program okaże się skuteczny, studiujące w miastach dzieci właścicieli gospodarstw szybciej mogą odnaleźć się na swoim, czyli – jeśli się odwołać do hejterskiej terminologii pisowskiej internetowej propagandy – ze słoików stać się lemingami.
Podział na lewicę i prawicę młody lider uznaje za przestarzały. Żartuje z kameleonów, przybierających modne barwy raz tęczowe, raz zielone (w wywiadzie dla Radia Zet z 15 czerwca 2019). Z partii opozycji kpi, że to tratwy rozbitków. Daje do zrozumienia, że stworzy coś lepszego.
Żeby rolnik miał na kogo głosować
Sam Michał Kołodziejczak, rolnik spod Błaszek w powiecie sieradzkim z 13,5 ha gospodarstwa potrafi znakomicie wytłumaczyć pozorną sprzeczność [1]:
Przed wyborami niemal każdy polityk powołuje się na milczącą większość. Rzadko który potrafi ją zmobilizować. Jednak wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Dorota Niedziela z PO przyznaje, że Kołodziejczak „jest autentyczny w tym co robi. Co więcej, potrafi dotrzeć do rolników ze swoimi racjami i pomysłami, wytłumaczyć im wiele rzeczy”. [2]
Z kolei sam Kołodziejczak deklaruje, że nie tworzy partii protestu ani antypisu. Do partii obecnie rządzącej kiedyś należał, został z niej wykluczony za sprzeciw wobec lokalnego notabla, który okazał się świętą krową Kaczyńskiego. Swoją ofertę młody lider adresuje nie tylko do rolników, także do przedsiębiorców, ale również do osób zatrudnionych w korporacjach, którzy faktycznie mieszkają w miejscu pracy. Najogólniej – do wszystkich, którzy pracują i zarabiają.
Rzeczywiście organizuje tych, którzy coś robią, a nie wyciągają rękę po socjal. W znamienny sposób rozszerza się skala jego działania: najpierw był liderem Unii Warzywno-Ziemniaczanej skupiającej producentów z trzech gmin powiatu sieradzkiego. Wkrótce stanął na czele AGROunii, dbającej już o całe rolnictwo. Zaś powołana niedawno partia Prawda nie tylko reprezentuje wieś, ale stawia sobie cele ogólnospołeczne.
– Chcemy być, mówiąc technicznie, game changerem. Chcemy zrobić zmianę – deklaruje w swoim stylu Kołodziejczak w RMF FM 27 czerwca 2019.
Protesty społeczne narastają i nawet rządowi i partyjni specjaliści od kształtowania wizerunku nie są w stanie od nich odwrócić uwagi.
Szokuje tych, którzy na wsi spodziewają się wyłącznie ciemnogrodu. Stał się znany niedawno, gdy w maju ub.r. ze swoimi współpracownikami wyrzucał na ulice Sieradza kapustę, której nikt wtedy nie chciał kupować od producenta.
Młoda gwardia, co dobiega pięćdziesiątki
Przy Okrągłym Stole 39-letni wówczas socjolog Andrzej Celiński żartował, że powierzono mu sprawy młodzieży, ponieważ… młodo wygląda.
Lider partii Prawda i organizator licznych protestów społecznych Michał Kołodziejczak ma 31 lat. A jak wygląda? „(..) Wizualnie przypomina raczej hipstera” – stwierdza „Dziennik Łódzki”, cokolwiek by to miało znaczyć [3]. Jednak w tym samym artykule sensownie już zauważa: „Twarz Leppera bez pytań kupowali rolnicy, ale rolnicy czasu bolesnej transformacji ery Balcerowicza i późniejszej. Ale Kołodziejczak mówi już chyba do innych rolników, nie tych o szczerych wiejskich twarzach, a młodych i rzutkich, jak on, europejskich. (..)” [4].
Młody wiek nie zdeprymował lidera, kiedy w trakcie zorganizowanej przez niego blokady autostrady pod Brwinowem stanął naprzeciwko ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Ich dialog utrwalały kamery stacji telewizyjnych, które raz wreszcie o rolnictwie nie opowiadały tylko z Sejmu [5].
ARDANOWSKI: Pan chce tworzyć organizację polityczną (..). To jest jedyny cel.
KOŁODZIEJCZAK: Tak, oczywiście, żeby pan miał z kim rozmawiać.
Debiutant w rozmowach na tym szczeblu wykazał się niewątpliwie refleksem.
Dotychczas w polskiej polityce za młodych uchodzili 47-letni prezydent Andrzej Duda i 48-letni minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Młody wiek wciąż pozostaje atutem pięćdziesięciolatka u steru, Mateusza Morawieckiego. Wszyscy dobrani zostali przez protektorów za sprawą braku zaplecza – a więc zagrożenia dla lidera i otoczenia. Młodszy od każdego z nich w chwili, gdy obejmował przywództwo strajku gdańskiego był Lech Wałęsa, wtedy 37-letni.
Jednak to nie statystyki wedle wieku pozostają głównym problemem polskiego życia publicznego, lecz jakość młodych kadr.
Inwazja klonów czyli bezpieczni następcy partyjnych liderów
Politycy określający się lub postrzegani jako młodzi są klonami liderów partyjnych. Ci ostatni zresztą zadbali, żeby nikt z młodych roczników zanadto ponad przeciętność nie wyrósł, a jeśli nawet to nastąpi, żeby stanowiska nie zachował. Jarosław Kaczyński przed laty pozbył się ambitnych ale też kulturalnych i intelektualnie rozbudzonych młodych sekretarzy klubu parlamentarnego PiS: Zbigniewa Girzyńskiego i Tomasza Markowskiego. Utorowało to drogę osobnikom, którzy jak Dominik Tarczyński sprawiają wrażenie, jakby przyszli do gmachu Sejmu nie w roli posłów lecz windykatorów firmy remontowej, naprawiającej tam przedtem ogrzewanie, takie przynajmniej są ich horyzonty i maniery.
Płonące opony, rolnicy w żółtych kamizelkach w centrum Warszawy
O ósmej rano w Warszawie na placu Zawiszy wybuchł niezapowiedziany protest rolników. Na początku rolnicy rozrzucili owoce na całym placu i zablokowali ruch podpalonymi oponami. Z głośników nadawali komunikaty i puszczali muzykę. Michał Kołodziejczak, założyciel AGROunii na żywo relacjonował protest na placu Zawiszy: “rolnicy chcieli pokazać jak wygląda odcięcie ich od rynków sprzedażowych zarówno krajowych […]
Również Platforma Obywatelska po utrąceniu karier Pawła Piskorskiego i Sławomira Nowaka, dwóch kolejnych protektorów partyjnej młodzieżówki, pozbyła się wielu sprawnych osób ze środowiska Młodych Demokratów, teraz pojawiających się u niezależnych samorządowców lub w Stronnictwie Demokratycznym. Za to jedna z młodych posłanek PO chwali Konstytucję 3 Maja za… zasługi dla polskiej samorządności, co pokazuje, że partie we Francji wiedzą co robią, organizując szkoły letnie, pozwalające działaczom dowiedzieć się tego, co w zwykłych przegapili.
Paprotki i aniołki
Swego czasu w SLD mówiło się o „paprotkach”, jak cynicznie określano młode polityczki, których główną rolą pozostawało zdobienie sobą gabinetów przywódców. Jeszcze smutniejszym przykładem okazują się „aniołki Kaczyńskiego”, przeciw instrumentalizacji których jakoś nie protestują feministki. Piękne i młode dziewczyny w kampanii pojawiają się w telewizyjnych przekazach obok swojego zmurszałego szefa, niczym kiedyś komsomołki u boku Leonida Breżniewa, a po wyborach znikają z pierwszej linii, odnajdując się w najlepszym razie w tylnych rzędach sejmowej sali, w najgorszym zaś – jako epizodyczne bohaterki afer jak pamiętnej madryckiej.
Polityka wciąż oparta jest na przywództwie. W Polsce partie wodzowskie nie zadbały o mechanizm wymiany pokoleniowej, chroniąc dominację aktualnych gremiów przywódczych. A przecież nawet w Chinach – dalekich od demokracji ale technokratycznie sprawnych, co rzutuje na ich sukces gospodarczy – istnieje zinstytucjonalizowana i starannie przygotowana, a obliczona na wiele lat sekwencja kolejnych generacji kierownictw politycznych. Komunistyczni mandaryni wypracowali ją po krwawych wydarzeniach z placu Tienanmen, symultanicznych z naszymi wyborami z 4 czerwca.
Z 1989 r. możemy być dumni, ale nie doczekaliśmy się w nowej Polsce mechanizmu promocji młodych kadr innego niż tradycyjne bmw: bierni, mierni ale wierni znajdują ułatwione ścieżki kariery w aparatach partyjnych. Paradoksalnie, nawet PZPR stwarzał system wyławiania wyróżniajacych się indywidualności pod kątem ich zdolności organizatorskich, bardzo aparatowi przydatnych. Selekcji dokonywały socjalistyczne organizacje młodzieżowe, jak SZSP czy ZSMP. Stąd dziwaczna klikowość środowiska Ordynackiej – dawnego Zrzeszenia Studentów Polskich stanowiącego kuźnię komunistycznych kadr, przejawiająca się zinstytucjonalizowaną nostalgią i podtrzymywaniem związków towarzysko-biznesowych. Rolę w demokracji francuskiej przypisaną ENA (Ecole Normale d’Administration) w PRL pełniła organizacja młodzieżowa.
Jak politycy zniechęcają młodych do własnej profesji
Powracający paradoks polega na tym, że dziś partie zawłaszczają Polskę, ale partyjne młodzieżówki się nie liczą. Dojrzali wiekiem politycy sprawiają wrażenie, jakby świadomie zniechęcali młodzież do zajęcia się ich własną profesją, zainteresowania polityką jako czymś brudnym i złym, a nawet do samego głosowania.
Od wielu lat frekwencja wyborcza wśród najmłodszych uprawnionych roczników prezentuje się najgorzej. I właśnie młodzi, którzy dotychczas nie korzystali z prawa wyborczego, stanowią grupę docelową oferty Kołodziejczaka i jego nowej partii Prawda. Nazwa zobowiązuje. Młodemu przywódcy warto kibicować, bo już wnosi sporo ożywienia do życia publicznego. Temu, kto skarży się na jałowość rodzimej polityki opłaca się monitorować jego działania, a nawet pomóc w miarę możliwości. Co istotne bowiem – pierwszy raz ofertę dla pokolenia, urodzonego w latach zmiany ustrojowej formułuje jego reprezentant. A o wszystkich pozostałych da się powiedzieć: oni już byli.
Jak sądzisz?
[democracy id=”17″]
[1] Michał Kołodziejczak: Prawda dla niezadowolonych. Rp.pl z 24 czerwca 2019
[2] cyt wg Łukasz Rogojsz. Nie „młody Lepper” tylko nowy problem PiS-u. Gazeta.pl z 6 lutego 2019
[3] Marcin Darda. Michał Kołodziejczak, rolnik spod Błaszek… Dzienniklodzki.pl z 16 grudnia 2018
[4] ibidem
[5] por. ibidem
Czytaj inne teksty Łukasza Perzyny:
Zapowiada się duży polityk, reprezentuje realne polskie interesy. Jest z nimi związany, nie tak jak ta cała czereda na Wiejskiej.
Oby tylko nie dostał zawrotu głowy od sukcesów.
Kiedy dobierze sobie odpowiednie osoby to wygra jeśli przyjdą do niego osoby takie jak do Leppera zdradliwe to przegra Organizator Marszu Przeciwko Bezprawiu Sądowemu Tomasz Rutkowski
Dokladnie, najwazniejsze zeby nie otoczyli go zdrajcy, tylko ludzie broniacy interesu polski
Już widzę zamaskowanych żydów z mosadu, którzy będą się powoływać na miłość do Ojczyzny aby być blisko i móc mieć wpływ na przyszłość “Prawdy”. Z resztą mają metody mafijne, działają jak faszystowskie Niemcy więc w sumie nie będą się kryć.
Takich trzeba umieć demaskować i nie wpuszczać chociażby nawet do polskich miast. Ich trzeba izolować od nas, jak groźną epidemię
[…] że wieś zagłosowała na PiS, z którym wystarczająco inteligentnie rozprawił się już chłopski lider Michał Kołodziejczak z Prawdy, żebym nie musiał robić tego […]