Na 80 urodziny Lecha Wałęsy

0
86

Trybun ludowy,
bohater narodowy,
kiepski prezydent

Nie ma sprzeczności pomiędzy jego kolejnymi rolami. Najbardziej znany po Janie Pawle II Polak w historii kończy 80 lat. I dla wielu wciąż pozostaje zagadką.

Nieznany i pozbawiony wykształcenia 37-letni robotnik, urodzony 29 września 1943 r,  poprowadził do zwycięstwa strajk w Stoczni Gdańskiej i stanął na czele dziesięciomilionowego ruchu społecznego Solidarności. W stanie wojennym nie złamało go internowanie ani ścisła izolacja. W trudnym roku 1983, kiedy ludzie przestali przychodzić na opozycyjne protesty – spotkał się z Janem Pawłem II w Dolinie Chochołowskiej (co uniemożliwiło traktowanie go przez władze jako “osoby prywatnej” wedle wykładni Jerzego Urbana) i został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Odnalazł się również w klimacie kolejnych strajków z 1988 roku i doprowadził do kompromisu.

Fotografia z nim gwarantowała zdobycie mandatu w zwycięskich dla Solidarności wyborach z 4 czerwca 1989 r. Zaś Tadeusza Mazowieckiego najpierw – pod presją Kościoła, nie bez racji obawiającego się zarówno Jacka Kuronia jak Bronisława Geremka – powołał na premiera ale potem wypowiedział mu wojnę na górze. Znów wygrał ale za cenę wpuszczenia Stanisława Tymińskiego (który wcześniej Mazowieckiego wyeliminował) do drugiej tury wyborów. Lech Wałęsa prezydentem był marnym, ale to on wyprowadził z Polski wojska rosyjskie i pozostał symbolem polskich przemian. Porażka w kolejnych wyborach z postkomunistą Aleksandrem Kwaśniewskim brutalnie zweryfikowała mit Solidarności: okazało się, że Polacy potrzebują już czego innego. Naprawdę odrzuciło go społeczeństwo w jeszcze następnym głosowaniu prezydenckim w 2000 r, w którym uzyskał 1 proc głosów. Niedawno był wściekły, gdy demonstranci 4 czerwca 2023 r. nie chcieli go słuchać podobnie uważnie i ze skupieniem jak Donalda Tuska, chociaż ten ostatni jako student sierpniowy strajk w stoczni z 1980 r. tylko wspierał a nie prowadził. 

Ah, Waleza!

Kiedy z kolei ja sam jako student wylądowałem w bezbarwnym jeszcze 1987 roku na Orly, pierwsze kroki po odprawie paszportowej skierowałem do book-store’u nie po plan Paryża wcale ale po świeże wydanie autobiografii Lecha Wałęsy, zajmującej wtedy we francuskim wydaniu pierwsze miejsce na liście bestsellerów miarodajnego tygodnika “L’Express”. Tylko w kraju Urban wciąż żartował, że Wałęsa jest pierwszym od czasów Homera autorem, który książkę napisał, chociaż wcześniej sam ani jednej nie przeczytał. Jak wiemy z przekazów Homer był niewidomy.

Poprosiłem o książkę Wałęsy, używając polskiej wymowy jego nazwiska. Odpowiedzią było bezradne milczenie i gest znamionujący dezorientację.

– Droga nadziei, “Un Chemin d’Espoir” – wymieniłem francuski tytuł.

– Ah, Waleza! – entuzjastycznie i z akcentem na ostatniej sylabie wykrzyknął ekspedient, zapewne też student, dorabiający sobie na Orly do stypendium. Obsłużył mnie z niebywałą serdecznością a ja lekturę zacząłem już w autobusie wiozącym mnie z lotniska. 

                              Bo  jestem  niezależny,  samorządny  i  nazywam  się   prezydent

Po paru latach już jako dziennikarz Wiadomości TVP spytałem przy włączonej kamerze Lecha Wałęsę, dlaczego odwołał członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pomimo negatywnej opinii prezydium Sejmu co do prawnych podstaw takiej decyzji.

– Bo jestem niezależny, samorządny i nazywam się prezydent – odparował Wałęsa. Do znudzenia powtarzano później jego odpowiedź na moje pytanie w telewizyjnych przeglądach roku. Dowodziła, że nie stracił refleksu.  Cały Lechu,  jak mawiali jego entuzjaści. Podobnie jak kiedy, próbując dyskutować z demonstrantami na dziedzińcu Belwederu, oberwał rzuconą przez jednego z nich gruszką.

– No ładnie, w Matkę Boską mnie trafiliście – oznajmił, nawiązując do słynnego znaczka w klapie marynarki.

Dla tych, co niedawno w niego wierzyli, stał się już wtedy “grubym Lechem” lub “pontonem”, stojącym po przeciwnej stronie, gdy masowo zamykano dawne twierdze Solidarności: wielkie polskie fabryki. Dla tych zaś, których niedawno promował, gdy rozstał się z wywodzącymi się z kręgu KOR doradcami – został “Bolkiem”-agentem. Chociaż ich opowieści, że do Stoczni Gdańskiej przywiozła go milicyjna motorówka nie znajdowały logiki, bo wynikało z nich, że komuniści obalili się sami.

Wielki reżyser Andrzej Wajda, który w 1980 r. oznajmiał, że u Wałęsy mógłby być nawet kierowcą, po latach w “Człowieku z nadziei” próbował oddać wszystkie sprzeczności tej biografii. Wypuszczony z aresztu po wydarzeniach grudniowych 1970 r. strajkowy lider odwiedza żonę na porodówce i opowiada jej o okolicznościach wyjścia na wolność.

– Rany Boskie, coś ty podpisał – denerwuje się pani Danuta.

Ukoronowanie znajduje ten wątek w innej scenie filmu, kiedy u schyłku komunizmu generałowie po cywilnemu rozmawiają między sobą o przywódcy Solidarności. Urwał się nam – przyznają.

W książce Janusza Głowackiego “Przyszłem” stanowiącej rozbudowaną wersję noweli filmowej “Człowieka z nadziei” Lech Wałęsa 14 czerwca 1980 r. spóźnia się na strajk, zapoczątkowany przez młodego robotnika Jerzego Borowczaka o szóstej rano w Stoczni, bo musi przedtem kupić trudno dostępny na rynku wózek dla jednego ze swoich licznych dzieci. 

Gdy robotnicy uwierzyli, że są najważniejsi

Tylko Wałęsa, robotnik wywodzący się z ubogiej wsi na Kujawach, strajkowy lider z czasów grudniowej masakry 1970 r. katolik i ojciec rodziny mógł zostać przywódcą dziesięciomilionowego ruchu, który przybrał format związku zawodowego. Bo paradoksalnie latem 1980 r. polscy robotnicy – podobnie jak wcześniej w Czerwcu 1976 r. ich koledzy z Radomia, Ursusa i Płocka – nie tylko uwierzyli w powtarzaną przez propagandę do znudzenia zasadę, że to oni są klasą przodującą, ale uczynili z niej użytek.

Pod koniec 1980 roku Ewa Berberyusz tak opisywała w “Tygodniku Powszechnym” (z 21-28 grudnia) tytułowy “Dzień Lecha W.” a ściślej jego początek: “Micha jajecznicy, kanapki z pomidorem, taca herbat, za stołem i na podłodze (..) trzynaście osób. W drzwiach kuchni teściowa, szwagierka i żona – najładniejsza, czarniawa, krótko ostrzyżona, z dołkami, delikatna w rysach. Dzieci poszły w nią. Też smukłe, subtelne, o zgrabnych, małych głowach, tylko po ojcu blondyni. Bogdan i Sławek już “na wyjściu” do szkoły, Przemek i Jarek – do przedszkola. Magda (“księżniczka moja niedobra”) – na kolanach u ojca, tylko mała Ania gdzieś śpi w którymś z pokoi. (Mieszkanie puste, bo mebel z M-3 na Stogach, gdzie się gnieździli w ósemkę, nie zapełnia tych nagłych rozległości). Gdy Wałęsie zaproponowano przydział, postawił sprawę na Prezydium. “Bierz”, powiedzieli. I tak się znalazł na Zaspie.

Mamy pół godziny czasu. Na pierwszy ogień idzie Czech. Stawia pytania dobieraną polszczyzną:

– Czy to jest demokracja, że “Solidarność” odmawia partnerstwa z innymi związkami?

– Ja nie widzę związków, ja widzę działaczy (..) – I jak u trybuna ludowego, który musi baczyć, żeby zachować równowagę – tezę przygważdża antytezą: Nikogo nie chcemy rozliczać, jesteśmy za zgodą narodową” [1].

Zmierzch legendy czyli noga zamiast ręki

Ta ostatnia nie dokonała się nawet w dziewięć lat później, jednak roztropnemu przywództwu Wałęsy – podobnie jak nauce Jana Pawła i rozwadze kierującego po 13 grudnia 1981 r. podziemną Solidarnością Zbigniewa Bujaka zawdzięczamy bezkrwawy przebieg polskiej przemiany ustrojowej i wybicia się na niepodległość. Na swojego pokojowego Nobla naprawdę zasłużył, chociaż paradoksalnie dowiodły tego wydarzenia, mające miejsce już po przyznaniu mu nagrody. Nie działał jednak nigdy samotnie.

“Każdy z Was jest Wałęsą” – przekonywali w tytule wydanej wtedy w 1983 roku w drugim obiegu broszury poeta Antoni Pawlak i reżyser Marian Terlecki. Po latach ich drogi rozeszły się spektakularnie, bo Pawlak został redaktorem “Gazety Wyborczej” a później rzecznikiem zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, zaś Terlecki już jako szef rządowego Radiokomitetu, z poduszczenia Lecha Wałęsy i Jarosława Kaczyńskiego zdejmował z anteny pierwszy w historii TVP dziennik bez komunistów “Obserwator”, bo prezydentowi zamarzyło się wzmacnianie “lewej nogi”. Cztery i pół roku później przegrał z Kwaśniewskim, bo w debacie chciał mu podać nogę, zamiast ręki.

Kariera Lecha Wałęsy, jego droga życiowa, sukcesy i porażki, odzwierciedlają w pasjonujący sposób polskie marzenie o wolności. Nie tylko za sprawą Nobla i jednej kadencji prezydenckiej, co jego powszechnej rozpoznawalności w świecie. Stał się wizytówką Polski i personifikacją dziesięciomilionowego ruchu społecznego Solidarności, który jak żaden inny przyczynił się do zniesienia żelaznej kurtyny.  Miejsce w historii ma zapewnione, niezależnie od nienawiści jego przeciwników, zwykle niegdyś przez niego promowanych a później odsuniętych. O tym, że Wałęsa nie stał się postacią z szafy z naftaliną, nawet  nomenomen  tej gdańskiej, świadczy niedawny całkiem dowcip, że drugiego pokojowego Nobla powinien dostać za pozbycie się przed laty Jarosława Kaczyńskiego z dawnej prezydenckiej kancelarii… Wszechwładny dzisiaj lider partii rządzącej pomimo doktoratu przegrał wówczas rywalizację o rolę głównego kapciowego Wałęsy z jego dawnym kierowcą Mieczysławem Wachowskim. Później noblista postawił jeszcze na krótko na profesorów Lecha Falandysza i Janusza Ziółkowskiego, co też mu sukcesu nie przyniosło. Człowiekiem z nadziei pozostał, zgodnie z tytułem późniejszego filmu Wajdy, tyle, że były to już przeważnie nadzieje zawiedzione.                        

[1] Ewa Berberyusz. Dzień Lecha W. [w:] Grażyna Pomian. Polska “Solidarności”. Instytut Literacki, Paryż 1982, s. 161

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here