Przed stu laty 17 marca 1921 r. Sejm Ustawodawczy uchwalił pierwszą ustawę zasadniczą od czasów Prawa 3 Maja: Konstytucję Marcową. Obowiązywała do 1935 r. ale przestrzegano jej tylko do 1930 r.
Wzorowana na najdoskonalszej wtedy francuskiej stała się pierwszą ustawą zasadniczą po odzyskaniu niepodległości. Uchwalił ją Sejm Ustawodawczy wybrany w tym celu 26 stycznia 1919 r. w trakcie pandemii grypy hiszpanki, ale przy frekwencji 77 proc, chociaż o Polsce mówiono wtedy, że jest jak łaska Boża – bez granic, bo w ich obronie toczyły się walki.
Konstytucja z 17 marca 1921 r. przetrwała 14 lat, nie zapobiegła zabójstwu pierwszego prezydenta Gabriela Narutowicza ani przewrotowi majowemu z 1926 r. ale pozostała fundamentem demokracji.
Konstytucja z 1791 r. nazywana “odrodzeniem w upadku” przez historyków a przez Adama Mickiewicza w “Panu Tadeuszu” tytułowana “Prawem 3 Maja”, pozostała tylko wzorem i marzeniem, bo kraje ościenne wykorzystały ją zaraz jako pretekst do rozbiorów Polski. Za to Konstytucja Marcowa okazała się konkretnym katalogiem rozwiązań ustrojowych, stosowanym przez rządy m.in. Wincentego Witosa i Kazimierza Bartla, a nawet Józefa Piłsudskiego, chociaż to on okazał się jej grabarzem. Pod wrażeniem śmierci Narutowicza niedawny promotor demokracji stał się bowiem zwolennikiem rozwiązań siłowych.
Obowiązująca ustawa zasadnicza z pewnością im nie sprzyjała. Konstytucja Marcowa wprowadzała ustrój parlamentarno-gabinetowy. Stanowiła, że władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do narodu a sprawują ją w zakresie ustawodawczym Sejm i Senat, zaś władzy wykonawczej – prezydent powoływany przez obie ta izby na 7 lat oraz ministrowie. Sądowniczą władzę zaś wykonywały niezawisłe sądy.
Obywatel z państwem związany i za nie odpowiedzialny
Obywatelom Konstytucja Marcowa zapewniała równość wobec prawa, wolność zrzeszeń, słowa i wyznania, a także ochronę mienia.
Jak napisał Michał Pietrzak w szkicu “Parlament w systemie organów państwowych”: “artykuł 2 głosił, że władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do narodu. Oznaczało to dopuszczenie do wpływania na bieg spraw państwowych wszystkich obywateli (..). W przyznaniu wszystkim obywatelom, należącym do różnych klas i warstw społecznych, równych praw politycznych, znalazła swoje formalne urzeczywistnienie demokracja polityczna” [1].
Sejm i Senat, w Konstytucji Marcowej skupiające najwięcej władzy pochodziły z wyborów powszechnych, co więcej pięcioprzymiotnikowych: powszechnych, tajnych, równych, wolnych i proporcjonalnych.
Parlamentarzystów było prawie tylu co dziś: 444 posłów i 111 senatorów (teraz odpowiednio 460 i 100). Do odrzucenia poprawek Senatu Sejm potrzebował większości jedenastu dwudziestych czyli 55 proc głosów.
Nie to jednak było najważniejsze: “Demokratyczne zasady prawa wyborczego wiązały obywatela z państwem. Zapewniając mu wpływ na kreowanie parlamentu, czyniły go odpowiedzialnym za sprawowanie władzy państwowej” – zauważa Michał Pietrzak [2].
Strajk socjalistów przeciw Senatowi
Wcześniejsza Mała Konstytucja była tylko potoczną nazwą przyjętej przez ten sam Sejm Ustawodawczy 20 lutego 1919 r. kilkunastozdaniowej uchwały o powierzeniu Józefowi Piłsudskiemu dalszego sprawowania urzędu Naczelnika Państwa. Była to pierwsza ustrojowa regulacja autorstwa izby (zwanej też Konstytuantą ze względu na cel jej powołania) wyłonionej w wyborach z 26 stycznia 1919 r.
Prace nad właściwą ustawą zasadniczą toczyły się przez dwa lata.
Jak opisywał Andrzej Ajnenkiel w książce zbiorowej “Sejmy Drugiej Rzeczypospolitej”: “Debata Konstytucyjna stanowiła największą po odzyskaniu niepodległości dyskusję polityczną, która w różnych formach objęła najszersze rzesze społeczeństwa, stanowiła największą lekcję politycznego myślenia. Trwała ona w atmosferze ogromnego zaangażowania, często bardzo ostrych i burzliwych sporów i konfliktów politycznych, przenoszonych na różne zebrania, wiece, demonstracje. PPS zorganizowała nawet protestacyjny strajk przeciw Senatowi” [3].
Kompromis czyli zagłosujemy przeciw ale uznajemy
W praktyce – stwierdzał dalej Ajnenkiel – “(..) ugrupowania prawicowe przeprowadzały swoje postulaty znikomą większością głosów. Uznano wówczas, że przyjęcie w ten sposób ustawy zasadniczej stanowiłoby czynnik destrukcyjny, oddziałujący negatywnie zarówno na stabilność stosunków państwowych, jak na ocenę Polski za granicą. Istotne znaczenie miał zbliżający się za kilka dni termin plebiscytu na Górnym Śląsku. Stąd 15 marca 1921 osiągnięto kompromis. Istotną rolę w jego uzyskaniu odegrał marszałek [Wojciech] Trąmpczyński, dalej konserwatywny, mający dobre stosunki z Józefem Piłsudskim Klub Pracy Konstytucyjnej, a także – jak podawał ówczesny poseł francuski w Warszawie – sam Naczelnik Państwa.
Zasadniczym przedmiotem sporu była w tej fazie debaty kwestia składu i kompetencji Senatu. Kompromis między dziesięcioma największymi klubami polskimi, od Związku Ludowo-Narodowego po PPS (bez PSL-“Wyzwolenie” i PSL “Lewica”) przewidywał istotne ograniczenia pozycji izby drugiej oraz (..) usunięcie takich sformułowań praw obywatelskich, które mogły ograniczać prawnopaństwową pozycję mniejszości narodowych. Najistotniejszym elementem porozumienia było wprowadzenie do konstytucji postanowienia, że Sejm własną uchwałą, a więc bez współudziału izby drugiej, może dokonać rewizji konstytucji. W ten sposób w konstytucji miało znaleźć się postanowienie, że Senat zostaje wprowadzony niejako na próbę – na okres jednej kadencji, po czym sam Sejm może go – rewidując konstytucję – zlikwidować. Tak określony kompromis stanowił podstawę uchwalenia 17 marca 1921 roku całości konstytucji” [4].
Co to za kompromis, skoro lewica zagłosowała przeciw całości ustawy zasadniczej, można by zapytać. Ale konstytucję uznała. Tuż przed głosowaniem socjalista Mieczysław Niedziałkowski oznajmił bowiem, że “ma obowiązek stwierdzić w obliczu kraju i całej klasy robotniczej, że z dniem uchwalenia Konstytucji Polska staje w rzędzie nowożytnych państw demokratycznych” [5]. Consensus polegał więc nie na zgodnym głosowaniu lecz wspólnym legalistycznym podejściu.
Te Deum na cześć demokratycznej konstytucji
Tego dnia Warszawę udekorowano flagami. Po głosowaniu do gmachu Sejmu – a ściślej przystosowanego na jego potrzeby dawnego carskiego Instytutu Aleksandryjsko-Maryjskiego Wychowania Panien przy Wiejskiej – przyjechał Piłsudski. Posłowie i ministrowie przeszli do katedry. Tam premier Wincenty Witos oraz marszałek Wojciech Trąmpczyński złożyli wieniec przed popiersiem Stanisława Małachowskiego, marszałka Sejmu Wielkiego. Kardynał Aleksander Kakowski zaintonował “Te Deum”, pieśń, którą śpiewa się przy nadzwyczajnych okazjach.
“Tym samym kończył się formalnie okres tymczasowości w życiu państwowym” – podsumował Paweł Zeremba w “Historii Dwudziestolecia” [6].”Nie oznacza to bynajmniej, by z tą chwilą wszystkie dotychczasowe akty prawne – a więc ustawy Sejmu Ustawodawczego, dekrety Naczelnika Państwa, a przede wszystkim podpisane i ratyfikowane umowy międzynarodowe – traciły moc obowiązującą. “Tymczasowymi” stawały się tylko te normy prawne, które konstytucja zastępowała nowymi normami” [7].
Nowej ustawy nie przynieśli oczywiście aniołowie, uchwalono ją wśród sporów, o których była już mowa, choć ich zasięg dało się ograniczyć.
Poczucia humoru również nie zabrakło: pisarz Karol Irzykowski, wtedy pracownik parlamentu (zajmował się redagowaniem diariuszy i sprawozdań) kpił, że o Sejmie słusznie mówią u s t a w o d a w c z y b o z u s t posłów w o d a leje się często [8]. Na pewno przemówień wygłaszano mnóstwo, wiele bardziej pięknych niż roztropnych, a tego co w szkole nazywało się wodolejstwem Konstytuanta (jak również ze względu na cel nazywano Sejm Ustawodawczy) nie uniknęła.
Podejście Polaków do Sejmu, który Konstytucję Marcową uchwalił, historycy określają jednak mianem entuzjastycznego odkąd wybrano go przy frekwencji 77 proc w środku zimy i w trakcie pandemii śmiercionośnej grypy hiszpanki. Głównym zadaniem Konstytuanty czy też Sejmu Ustawodawczego stało się uchwalenie ustawy zasadniczej i został on osiągnięty w marcu 1921 r. Gremium, które tego dokonało, miało z własnego nadania przetrwać jeszcze półtora roku, co znowu przysporzyło licznych perypetii.
Czy było się z czego cieszyć? Cytowany już Paweł Zaremba jednozacznie ocenia pierwszą od 3 Maja 1791 r. ustawę zasadniczą: “Nie była zapewne doskonałym instrumentem ustrojowym, gdyż takich nie ma, lecz realizowała w pełni postulaty sprawiedliwości społecznej, równości wobec prawa i swobód obywatelskich” [9]. Chciałoby się podsumować: tylko tyle i aż tyle.
Znamienny okazuje się paradoks, że ugrupowania, które przeciw Konstytucji Marcowej zagłosowały czyli Polska Partia Socjalistyczna i Polskie Stronnictwo Ludowe – Wyzwolenie potem niezmiernie ostro protestowały przeciw… odkładaniu jej wejścia w życie, bo prolongata kadencji Sejmu Ustawodawczego o półtora roku oznaczała faktyczne zamrożenie ustawy zasadniczej.
Bliżej Francji niż Ameryki
W pracach nad Konstytucją Marcową główną rolę odegrała wcześniej Komisja Konstytucyjna, licząca 30 posłów i powołana już 14 lutego 1919 r. czyli gdy niecałe trzy tygodnie minęły od wyborów – z Marianem Seydą z Narodowej Demokracji jako przewodniczącym, ludowcem Maciejem Ratajem jako jego zastępcą oraz socjalistą Mieczysławem Niedziałkowskim jako sekretarzem. Równocześnie pracowała diagnozująca napływające projekty “komisja ankietowa” z dawnym namiestnikiem Galicji Michałem Bobrzyńskim na czele.
W pracach ścierały się trzy nurty, przy czym każdy z nich stanowił odzwierciedlenie odmiennej szkoły ustrojowej:
Tendencja “amerykańska” zakładała system prezydencki, “francuska” parlamentarno-gabinetowy, zaś trzecia raczej rodzima zwana “PPS-owską” lub po prostu demokratyczną zakładała jako jedyna wybór prezydenta przez ogół obywateli, jednoizbowy parlament i świeckość państwa.
Za wzorem amerykańskim optowali piłsudczycy, za francuskim obawiający się Naczelnika Państwa endecy, za trzecim zaś zwolennicy postępu społecznego.
Kompromis ze wskazaniem na drugi wariant w pełni nie zadowolił nikogo, ale nową polską ustawę zasadniczą rychło uznano za jedną z najbardziej demokratycznych w Europie: wolnej wtedy od totalitaryzmów (nawet u bolszewików w 1921 r. był NEP, zaś w Niemczech kombatant i kiepski malarz Adolf Hitler dopiero za dwa lata miał wziąć – tchórzliwy zresztą – udział w puczu monachijskim), opartej na systemie wersalskim i budzącej pewne nadzieje Lidze Narodów. Wzorzec francuski oznaczał przyjęcie za metr sewrski – co w tym wypadku stanowi doprawdy zasadne określenie – regulacji obowiązujących u głównego zwycięzcy wojny światowej. Ponadto w tym samym czasie Francja wykazała empatię i zrozumienie wobec polskich dążeń na Śląsku, w sytuacji gdy Brytyjczycy a nawet Włosi zajadle sprzyjali tam Niemcom. Zaś niecały rok wcześniej oficerowie – goście znad Sekwany i Marny z Maximem Weygandem i Charlesem de Gaulle’m na czele wsparli nas przeciw bolszewikom. Chociaż oczywiście wbrew endeckiej propagandzie bitwę warszawską wygrał Józef Piłsudski a nie żaden Weygand.
To za jej rządów zbudowano Gdynię
To za rządów Konstytucji Marcowej, czy powiedzmy łagodniej, w czasach jej obowiązywania zbudowano Gdynię i przeprowadzono reformę walutową Władysława Grabskiego. Wtedy też Władysław St. Reymont odebrał literacką Nagrodę Nobla, rozkwitała poezja skamandrytów, zaś Halina Konopacka oraz Janusz Kusociński zdobywali dla Polski pierwsze złote medale olimpijskie. Związek pomiędzy przynajmniej niektórymi z tych faktów a ustawą zasadniczą wydać się może luźny lub żaden, ale dobry ustrój polega właśnie na tym, że nie tłumi ludzkiej inicjatywy lecz pozwala jej rozkwitać. Pierwszy czas II RP z pewnością takim się okazał.
Zaś Sejm, wedle tej Konstytucji główna przecież władza, zachował swój prestiż – w znacznej mierze za sprawą marszałka Ignacego Daszyńskiego – również po przewrocie majowym Piłsudskiego z 1926 r, praktycznie aż do rozwiązania w trakcie kolejnej kadencji w 1930 r. i kolejnych, operetkowych już wyborów, przezwanych “brzeskimi” od twierdzy – miejsca uwięzienia posłów opozycji z Centrolewu.
W obronie demokracji
W niecałe dwa miesiące po przewrocie majowym Ignacy Daszyński, socjalista wciąż starający się zrozumieć Piłsudskiego, mówił w Sejmie: “Rząd chce obalić połowę Konstytucji, aby mógł rządzić. Przypomina to opowieść o złej tanecznicy, której fartuszek zawadzał i która dlatego nie mogła tańczyć, ale my, którzy doskonale wiemy, że rzeczy ziemskie są zmienne i że po rządach sanacji bardzo często przychodziły rządy katastrof narodowych (..) zmian Konstytucji dawać nie chcemy, aby zamiast wszechwładzy Sejmu – jednego zła – występowało drugie zło – wszechwładza rządu!” [10].
Niespełna dwa lata później ten sam Daszyński, zaraz po tym, jak wybrano go marszałkiem Sejmu, wyrażał wprawdzie gotowość do prac nad zmianą Konstytucji ale też określał ich zasady: “Polityki marszałkowskiej i żadnej inne uprawiać nie będę (..). Harmonijna współpraca rządu z Sejmem, współpraca lojalna, współpraca bez zadrażnień wzajemnych, zostanie przez Wysoką Izbę podjęta i przyjęta szczerą gotowością, rozwinięta ewentualnie do jak najdalszych granic (..). Przy dobrych wzajemnych chęciach, przy lojalności wzajemnej uda się nam naszych wielkich uprawnień i wielkich też obowiązków użyć dla dobra kraju i narodu w służbie ojczyzny” [11].
Władza już jednak tej chęci nie miała. Józef Piłsudski zraził się do demokracji po tym jak w grudniu 1922 r. w Zachęcie faszyzujący fanatyk i marny malarz Eligiusz Niewiadomski (autor m.in. niezmiernie posępnego portretu Stefana Żeromskiego) zastrzelił pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza. Przewrót majowy jeszcze zalegalizowano, w czym zresztą Daszyński pomógł. Jednak gdy później Piłsudski wysłał do Sejmu oficerów nie będących posłami, ten sam Daszyński już jako marszałek izby odmówił otwarcia obrad w tych warunkach.
Nowela sierpniowa z 1926 r. zezwalająca prezydentowi na rozwiązanie Sejmu przed upływem kadencji (wcześniej decyzja taka wymagała zgody dwóch trzecich ogółu posłów lub trzech piątych składu Senatu) nie wystarczyła obozowi sanacyjnemu. Konstytucję łamano, jak pokazały: aresztowanie posłów Centrolewu po rozpędzeniu Sejmu oraz sposób przeprowadzenia wyborów “brzeskich” (1930 r.) a także ustanowienie ośrodka odosobnienia w Berezie Kartuskiej (1934 r.) gdzie osadzano przeciwników politycznych na mocy decyzji władz administracyjnych.
Trafił tam nawet znakomity pisarz konserwatywny Stanisław Cat Mackiewicz, chociaż nadzorcom polecono jednak traktować go nieco łagodniej niż pozostałych. Zaś wybitny młody publicysta Adolf Bocheński, poległy potem we włoskiej kampanii generała Władysława Andersa pod Ankoną, zamierzał na znak protestu samemu zgłosić się do Berezy w charakterze więźnia, ale że był mikrej postury, jego rodzony brat wysadzając go przemocą ze zmierzającego już do ośrodka odosobnienia pociągu udaremnił ten zamysł.
Wreszcie, już u schyłku życia Marszałka uchwalono Konstytucję Kwietniową (1935 r.) autorytarną w wielu zapisach: część składu Senatu pochodziło nie z wyborów lecz z prezydenckiej nominacji, zaś prawa obywatelskie uzależniono od zasług i postawy wobec państwa. Nie zmienia to faktu, że nowa ustawa zasadnicza zawierała sporo rozsądnych korekt jak zmniejszenie liczby posłów do 208 czy senatorów do 96.
Nie przypadkiem jednak po klęsce wrześniowej z 1939 r. i ucieczce sanacyjnych dygnitarzy szosą na Zaleszczyki rząd emigracyjny przyjął za podstawę nie Konstytucję Kwietniową, którą uznał za przyjętą nielegalnie, lecz jej demokratyczną marcową poprzedniczkę…
[1] Michał Pietrzak. Parlament w systemie organów państwowych [w:] Sejmy Drugiej Rzeczypospolitej. [praca zbiorowa] pod red. Andrzeja Zakrzewskiego. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1990, s. 67
[2] Pietrzak, Parlament… op. cit, s. 69
[3] Andrzej Ajnenkiel. Sejm jako czynnik integracji narodu i państwa [w:] Sejmy Drugiej Rzeczpospolitej… op. cit, s. 38
[4] Ajnenkiel, Sejm jako czynnik integracji… op. cit, s. 38-39
[5] Ajnenkiel, Sejm… op. cit, s. 39
[6] Paweł Zaremba. Historia Dwudziestolecia (1919-1939). Wydawnictwo Przyszłość, Warszawa 1983, t. 2, s. 29.
[7] ibidem
[8] por. Karol Irzykowski. Lżejszy kaliber. Warszawa 1938, s. 195
[9] Paweł Zaremba. Historia Dwudziestolecia… op. cit, t. 2, s. 33
[10] Ignacy Daszyński. Przemówienie sejmowe w obronie parlamentu wygłoszone po przewrocie majowym J. Piłsudskiego, 5 VII 1926 [w:] Teksty. Czytelnik, Warszawa 1986, s. 313
[11] Przemówienie tow. Daszyńskiego po wyborze na marszałka Sejmu. “Robotnik” nr 88 z 28 marca 1928, s. 2; zob. też: Daszyński, Teksty.. op.cit, s. 317-318