Operator telewizyjny Bartosz Kłys został w trakcie filmowania propisowskiej demonstracji sygnowanej przez NSZZ “Solidarność” zaatakowany, uderzony drzewcem flagi, popchnięty i przewrócony. To nie tylko przejaw brutalnej agresji, ale i oczywiste naruszenie reguł, w myśl których wszyscy, którzy zapewniają przekaz informacji dla opinii publicznej podlegają szczególnej ochronie.
Zdarzenie miało miejsce około południa w piątek 10 maja na warszawskim placu Zamkowym. Sprawczynią napaści okazała się starsza kobieta, uczestniczka demonstracji. Jej wizerunek został utrwalony przez ofiarę ataku. Bartosz Kłys jest bowiem zawodowcem i nawet na chwilę nie zaprzestał filmowania. Wcześniej podczas nagrywania przez operatora innej osoby biorącej udział w manifestacji, późniejsza agresorka włączyła się do rozmowy nie pytana, wykrzykując coś o “pułkowniku Sienkiewiczu”. Jak wiadomo pół roku temu ówczesny minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz wprowadził likwidatora do TVP. Dla oceny sytuacji nie ma to jednak najmniejszego znaczenia.
Bartosz Kłys filmuje dla autorskiego programu Justyny Dobrosz-Oracz, “Bez Trybu”, nadawanego co tydzień na antenie TVP. Gdyby jednak zdjęcia robił dla telewizji Republika, tak samo fizyczny atak na niego zasługiwałby na potępienie. Świadczy bowiem o postępującym zdziczeniu polskiego życia publicznego.
Pracując przez wiele lat dla Telewizji Polskiej, najpierw dla dziennika Obserwator, później dla Wiadomości, zawsze śmiało wchodziłem wraz z ekipą pomiędzy uczestników manifestacji. Wszystko jedno, czy organizowanych przez OPZZ czy NSZZ “Solidarność”, lewicę czy prawicę, zwolenników zakazu aborcji czy jej legalności. Z fizyczną agresją nigdy się nie spotkałem. Uczestnicy protestu chcieli przecież zobaczyć samych siebie w wieczornym przekazie na ekranie telewizora. Dziś jak się okazuje nawet argument tak oczywisty już nie skutkuje. Brutalizacja życia publicznego zwraca się również przeciwko tym, którzy tylko je relacjonują. Pozostają w tłumie naszymi ambasadorami. A że ambasador cieszy się immunitetem – to rzecz nie tylko dla dyplomatów oczywista.
Bartosz Kłys jest nie tylko cenionym profesjonalistą ale i człowiekiem odważnym. Zapewne nadal wchodzić będzie między manifestantów, niezależnie od ich politycznej barwy. Wiele zależy od odpowiedzi na pytanie, czy każdy, kto utrwala wydarzenia, żeby je zrelacjonować opinii publicznej, liczyć mógł będzie na państwo polskie, że skutecznie mu bezpieczeństwo zapewni, skoro poczucie odpowiedzialności samych uczestników zgromadzeń publicznych już nie działa jak należy. Bez zagwarantowania nietykalności “czwartej władzy” żadna demokracja nie przetrwa. Patologia nie może stać się normą. Nie chodzi tylko o media, lecz o przemoc, która rozlewa się szeroko. Stanowisko wobec napadu na operatora zająć będą musieli – jeśli zamierzają uniknąć bezprzykładnej kompromitacji – liderzy związku, posługującego się zobowiązującym szyldem NSZZ “Solidarność”. Utrwalonym w historii nie tylko za sprawą zwycięstw wyborczych z 1989 i 1997 roku ale także respektowania zasady działania bez użycia przemocy.
Ktoś jednak podał przewróconemu na kostkę placu Zamkowego operatorowi Bartoszowi Kłysowi rękę i pomógł mu wstać. Też był jednym z uczestników demonstracji. I w tym zwyczajnie ludzkim zachowaniu odnaleźć można jedyny budzący nadzieję wątek tej groźnej historii.