czyli Niezwykłe koleje losu polskich obywateli rodem z karaibskiej wyspy
134 kilometry na godzinę to prędkość bezpieczna tylko na autostradzie. Właśnie taką najszybszą w historii olimpiad piłkę posłał w Paryżu na pole przeciwnika Wilfredo Leon, Polak z wyboru i filar reprezentacji. Przed ćwierćwieczem inny Kubańczyk zadomowiony nad Wisłą (w wypadku Leona nie jest to ozdobnik stylistyczny, bo gdy przebywa w Polsce, mieszka w Toruniu) Janusz Iwanowski Pineiro ujawniając publicznie swoje interesy z Jarosławem Kaczyńskim utrudnił najbardziej kontrowersyjnemu polskiemu politykowi odgrywanie roli odnowiciela życia publicznego.
Koleje losu obu naszych wywodzących się z Kuby rodaków dowodzą więc niezbicie, że karaibski kraj nie jest od Polski tak daleki jak z rzutu oka na globus wynika.
Spotkania w pół drogi przez Ocean Atlantycki
Stanowi to w znacznej mierze efekt dawnej przynależności obu państw do dawnego bloku socjalistycznego przez trzydzieści ostatnich lat jego istnienia. Polaków nikt o zdanie co do tej przynależności nie pytał, kiedy armia radziecka wkraczająca na nasze ziemie w latach 1944-45 później przez niemal pół wieku od nas się nie wycofała. Podobnie Fidel Castro, który po rewolucji w 1959 r. ustanowił na wyspie czerwoną dyktaturę w miejsce poprzedniej prawicowej pułkownika Fulgencia Batisty, nie radził się swoich rodaków, do której wspólnoty chcą należeć. Wobec izolacji Kuby od państw zachodnich tamtejsi stypendyści już od lat 60. masowo odwiedzali Polskę i trudno im się dziwić, że woleli całkiem europejską pomimo wojennych zniszczeń Warszawę od proponowanej im również jako miejsce nauki Moskwy. W drugą stronę z kolei pojechali polscy wykładowcy. Jednym z nich był ojciec Heathcliffa Janusza Pineiry, przyszłego biznesmena i skutecznego demaskatora podejrzanych interesów pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego, poprzedniczki PiS – Porozumienia Centrum. Profesor i inżynier Janusz Iwanowski nie tylko objął w Hawanie katedrę na Politechnice, ale ożenił się tam z solistką z teatru Tropicana, Pineiro Rodriguez. Ich syn przyjechał do Polski w wieku pięciu lat.
Zaś Wilfredo Leon urodził się w trudnym dla Kubańczyków roku 1993 r, gdy komunizm przeszedł już do historii na całym niemal świecie z wyjątkiem ich rodzinnej wyspy, rządzonej nadal twardą ręką przez braci Castro: Fidela i Raula. Rodzice Wilfreda Leona wspominają, że gdy się urodził jako wcześniak, nikt się nie spodziewał, że wyrośnie z niego dwumetrowy mistrz siatkówki, wyróżniający się atletycznymi zagrywkami. Główną ich troskę stanowiła zresztą początkowo nie przyszła kariera potomka, co konieczność zapewnienia mu pieluch a także wody do ich uprania, bo wyłączenia prądu i wieczne braki podstawowych produktów stanowiły codzienną udrękę na Kubie płacącej w ten sposób za dekady kosztownego socjalistycznego eksperymentu. Jedyną drogę awansu dla zwykłego Kubańczyka stanowić mógł sport, o co w wypadku Wilfreda było o tyle łatwiej, że wyczynowcami pozostawali oboje rodzice: matka uprawiała siatkówkę, ojciec zapasy. Poszedł w ślady mamy, aby wyrwać się z ubogiej chociaż pięknej i znanej z rozlicznych talentów mieszkańców wyspy.
Za to w podobnie trudnych dla Polski latach 80. wychowujący się u nas Janusz Pineiro uchodził za króla życia. W szkole imponował kolegom nie tylko wysokością kieszonkowego, ale walutą, w której było mu wypłacane, bo ojciec wprawdzie rozwiódł się z jego matką ale pieniądze regularnie przysyłał. Kieszonkowe nastoletniego Janusza wynosiło więc 25 dolarów miesięcznie, co pozwalało w Peweksie zaopatrzyć się we wszystkie niedostępne na półkach zwykłych sklepów luksusowe dobra. Brylujący na imprezach chłopak mógł na trwałe, dopóki wiek pozwoli, pozostać wyłącznie przedstawicielem złotej młodzieży, ale to mu nie wystarczało. Do poszerzenia horyzontów pochodzącego z egzotycznej wyspy nastolatka przyczynił się jego drugi ojciec, przybrany. Kolejny mąż matki Janusza Heathcliffa (to za sprawą jej ekscentrycznych upodobań imię otrzymał na cześć bohatera “Wichrowych wzgórz”), wybitny aktor Krzysztof Kowalewski oprócz ról filmowych odgrywał również społeczne: został działaczem NSZZ “Solidarność” w warszawskim Teatrze Współczesnym i aktywności nie zaprzestał również po 13 grudnia 1981 r, gdy stała się nielegalna. Po latach gdy Pineiro ujawni finansowe powiązania Kaczyńskiego a media z tym ostatnim związane będą próbowały przedstawiać sygnalistę sprawy jako gangstera, właśnie aktor Kowalewski publicznie przekonywać będzie o uczciwości pasierba.
Zaś nastoletni jeszcze Piniero znajdzie własną drogę do podziemnej opozycji antykomunistycznej. Na jego rodzinnej Kubie skończyłoby się to jak najgorzej, ale sytuacja w Polsce okazuje się bardziej złożona, czasem pomagają sprzeczności, cechujące naszą odmianę socjalizmu. W stanie wojennym milicja zatrzymuje już po godzinie milicyjnej. W plecaku spóźniony kolporter ma kilkaset egzemplarzy nielegalnych gazetek w tym “Tygodnika Mazowsze”. W trakcie legitymowania pokazuje milicjantom kubański paszport i posługuje się łamaną polszczyzną, chociaż nasz język zna doskonale. Funkcjonariusze, kompletnie zdezorientowani, do plecaka nawet nie zaglądają. Na szkoleniach słyszeli przecież, że marksistowska Kuba pozostaje sojuszniczką PRL. Odwożą więc Janusza pod podany przez niego adres. Nie w celu rewizji bynajmniej. Radiowóz okaże się więc bezpłatną taksówką, bo żaden z milicjantów nie zamierza ryzykować “OPR” od przełożonych w tym zagmatwanym przypadku. Milicjanci ograniczą się tylko do pouczenia zastanej na miejscu cioci czy babci, żeby wytłumaczyła podopiecznemu, czym są stan wojenny i godzina milicyjna.
Swoją więź z polskością w sposób podobnie spektakularny chociaż już na miarę innych czasów potwierdzi również Wilfredo Leon. W trakcie paryskiej olimpiady, rozmawiając z rosyjskimi dziennikarzami o zakończonym właśnie meczu, niespodziewanie przechodzi z angielskiego, który sprawia mu trudność, na rosyjski. Spytany z podziwem, w jaki sposób się tak dobrze go nauczył, odpowiada, że to dlatego, iż rosyjski podobny jest do polskiego, którym na co dzień się posługuje. W rzeczywistości Leon grał długo w klubie w Kazaniu, stąd obeznanie z ruszczyzną. Ale złożona przez niego deklaracja ma wymiar inny niż tylko lingwistyczny, w dwa i pół roku po rozpoczętej na wschodzie wojnie pełnoskalowej, w której nowa ojczyzna Wilfredo Leona popiera nie Rosję lecz Ukrainę i udziela pomocy wojennym uchodźcom z drugiego z tych państw.
Swoją polską żonę Małgorzatę Gronkowską poznał Wilfredo Leon przez internet., Wtedy była dziennikarką i w trakcie turnieju Ligi Światowej w Gdańsku podeszła, że chce przeprowadzić z nim wywiad. W trakcie kolejnych spotkań bezpośrednich zaiskrzyło, jak zwykły rzecz ujmować poświęcające tej parze wiele uwagi pisma life-stylowe. Dziś Leonowie mają trójkę dzieci. Trochę wzorem Anny Lewandowskiej, układającej piłkarzowi Robertowi jadłospis, Małgorzata też przejmuje się dietą męża, z której ze względu na udział w reprezentacji Polski na paryskiej olimpiadzie już od początku roku zniknęły słodycze.
Zaś Wilfredo wydatnie przyczynił się do zdobycia przez Polskę mistrzostwa Europy rok temu i teraz w Paryżu srebrnego medalu olimpijskiego. Właśnie na igrzyskach zasłynął asami serwisowymi, także w przełomowych momentach. Wprawdzie wcześniej pochodzący z Nigerii i podobnie jak Leon mający polską żonę Emmanuel Olisadebe strzelił dla naszej piłkarskiej reprezentacji pierwszą bramkę po jej szesnastoletniej nieobecności w finałach Mistrzostw Świata a przybyły z Brazylii Roger Guerreiro równie skutecznie trafił na Euro – ale były to jednak dla Polaków turnieje przegrane. W obu wypadkach wracaliśmy do domów już po pierwszej rundzie. Za to w Paryżu, w znacznej mierze za sprawą,Wilfredo Leona, polscy siatkarze wreszcie zdobyli medal olimpijski. Przełamali fatum ćwierćfinału, w którym – chociaż odnosili sukcesy na mistrzostwach świata i kontynentu – na igrzyskach odpadali kilka razy z rzędu. Poprzednie krążki olimpijskie siatkarze przywieźli z Montrealu (1976 r.), kiedy turniej wygrała drużyna trenowana przez Huberta Wagnera. Dla polskiej siatkówki stał się on tym, kim dla futbolu Kazimierz Górski. Paryskie srebro dla siatkarzy to zarazem pierwszy polski medal olimpijski w grach zespołowych odkąd w Barcelonie (1992 r.) również drugie miejsce wywalczyli młodzi piłkarze, trenowani przez Janusza Wójcika.
Mający niewątpliwie łatwiejszą drogę, bo wychowany w dostatku Janusz Pineiro jeszcze pod koniec socjalizmu, nie porzucając polityki, zajął się biznesem. Angażował się w różne przedsięwzięcia, w tym zazębiające się z aferą Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, z którego wyprowadzono znaczne środki. Część z nich posłużyła politykom. Już po zmianie ustrojowej Janusz Heathcliff Pineiro nawiązał bliskie kontakty z liderami Porozumienia Centrum, przedstawiającego się wówczas jako partia zmiany. PC najpierw żarliwie popierała Lecha Wałęsę, później równie zaciekle go zwalczała. A Pineiro znalazł się w gronie organizujących środki na tę działalność.
Jednak w dekadę później właśnie Janusz Heathcliff Iwanowski Pineiro okaże się demaskatorem gorszących biznesowych powiązań polityków, głoszących na co dzień hasła stanowczej walki z korupcją. Jak relacjonuje w swojej książce spisanej przez Jakuba Kopcia: “(..) byłem nieoficjalnym doradcą finansowym partii w praktyce samodzielnie rządzącej Polską, przez moje ręce przeszło mnóstwo, jakby to powiedzieć, pozabilansowych pieniędzy. [Adamowi] Glapińskiemu dałem czterysta tysięcy dolarów, Jarek Kaczyński był u mnie na pensji – dziesięć tysięcy dolarów miesięcznie. Woziłem pieniądze ja, wozili moi współpracownicy i wspólnik” [1]. Rewelacje Pineiry, zwłaszcza gdy stały się kanwą filmu telewizyjnego, którego jeden z autorów Witold Krasucki został nawet laureatem hiszpańskiej nagrody Wolności Słowa zaszkodziły PiS w kampanii wyborczej w 2001 r. nie przyczyniły się jednak – jak pokazuje aktualna sprawa sprawozdania finansowego w PKW – do ukrócenia podobnych praktyk w przyszłości {2].
Pineiro oczywiście nie wszystkich przekonał, nie dał się natomiast na zawsze wypędzić z Polski, chociaż przez pewien czas w związku z działaniami służb specjalnych przebywał nawet dla własnego bezpieczeństwa w odległej Wenezueli, wtedy jeszcze nie targanej podobnie gwałtownymi konfliktami jak obecnie. Janusz Heathcliff Pineiro działa od lat jako producent filmowy, jego dziełem stał się m.in. film o Edwardzie Gierku. Wywalczył w branży mocną pozycję, chociaż chwalą go raczej internauci niż kinomani.
Z kolei Wilfredo Leon, chociaż oczywiście siatkarskiej kariery jeszcze nie kończy, inwestuje w następców i to właśnie w Polsce, której obywatelstwo ma od dziewięciu lat. Założył w Toruniu akademię siatkówki. Tam również jest współzałożycielem klubu Anioły, teraz występującego w I lidze, drugiej w hierarchii klasie rozgrywek krajowych. Sam Wilfredo niedawne podpisanie kontraktu z Bogdanką Lublin – przez sześć poprzednich lat grał dla włoskiej Perugii – uzasadnia chęcią, żeby jego dzieci chodziły do szkoły w Polsce.
Zapewne dla wielu obserwatorów kończących się paryskich igrzysk udział Leona właśnie w polskiej drużynie narodowej stanowi dowód na atrakcyjność naszego kraju i jego siłę przyciągania.
Polskie ślady z paryskiej olimpiady
Wprawdzie w Paryżu, z wyjątkiem srebrnych siatkarzy oraz brązowego medalu na 400 metrów dla Natalii Kaczmarek Polacy nie zaistnieli w najchętniej oglądanych przez kibiców konkurencjach olimpijskich – ale polskie ślady zauważyć się dało również poza oficjalną naszą reprezentacją. Fenomenalny Kenneth Bednarek, który w biegu na 200 metrów dał się wyprzedzić wyłącznie niemożliwemu tego dnia do pokonania sprinterowi z Botswany Letsile Tebogo – przed dwudziestu laty jako afroamerykańskie dziecko z sierocińca adoptowany został przez naszą rodaczkę z amerykańskiej Oklahomy, Ann Bednarek. To więc kolejny “KosmoPolak”, jeśli odwołać się do tytułu pamiętnej piosenki Jacka Kaczmarskiego. I kolejny dowód na to, że świat pozostaje wielobarwny, a nie czarno-biały. Co zapewne warto przypomnieć skłonnym do przesadnego czarnowidztwa po paryskiej olimpiadzie komentatorom. W chwili, gdy piszę te słowa, igrzyska jeszcze trwają, a Polska znajduje się wprawdzie na odległym, bo 41. miejscu klasyfikacji medalowej, ale za to ex aequo ze Szwajcarią, uchodzącą za najzamożniejszy i najbardziej stabilny kraj na świecie.
[1] Heathcliff Janusz Iwanowski Pineiro. Po drugiej stronie lustracji. JJK, Warszawa 2000, s. 15
[2] Dramat w trzech aktach. Film TVP, reż. Grzegorz Krasucki i Witold Nawrocki, emisja TVP1 2001 r.