Nie chodzi tylko o Maksymowicza

0
74

czyli niesłychana brutalność polityki w Polsce

Zarzut przeprowadzania eksperymentów na płodach sformułowany wobec cenionego lekarza, którego pracę przyjeżdżali podglądać nawet japońscy koledzy żeby się od niego uczyć – to rzecz bez precedensu nawet w skarlałej rodzimej polityce. 

Zwłaszcza, że Wojciech Maksymowicz nie jest postacią tuzinkową. Jako minister zdrowia był autorem jednej z czterech wielkich reform AWS. Czy by się ona sprawdziła, nigdy się jednak nie dowiemy, bo okazała się pierwszą, jaką po dojściu do władzy skasował następca Jerzego Buzka u steru państwa Leszek Miller. Skłonny do centralistycznych rozwiązań SLD połączył szesnastkę regionalnych kas chorych w jeden Narodowy Fundusz Zdrowia grzebiąc tak szanse reformy jak nadzieje z nią łączone.

Właśnie z funkcji szefa NFZ – gdzie jak wtajemniczeni mówią żyć nie umierać, bo najlepiej dzieli się pieniadze, których się uprzednio nie zarobiło – przyszedł na fotel ministra zdrowia po skandaliście Łukaszu Szumowskim (znanym z rozległych interesów robionych na pandemii przez rodzinę i znajomych) obecny szef tego resortu Adam Niedzielski. Wprawdzie nie on stał się twarzą oskarżeń wobec prof. Maksymowicza – publicznie wystąpił z nimi rzecznik Wojciech Andrusiewicz – ale je żyruje, a za główny argument, że “coś jest na rzeczy” posłużyć ma stwierdzenie, że nie są one anonimowe. Opinia publiczna ma uwierzyć, że dowodzi to ich prawdziwości. Sam minister Niedzielski nie jest nawet lekarzem ale menedżerem więc jak podkreślają anonimowo cynicy z partii rządzacej tym lepiej, bo nie krępują go wymogi korporacyjne etyki hipokratejskiej, każące dwa razy się zastanowić, zanim sformułuje się wobec kolegi medyka najgorsze zarzuty.

Lekarzem i to wybitnym pozostaje za to sam pochodzący z zasłużonej akowskiej rodziny Maksymowicz. Jego klinikę w Olsztynie odwiedzali japońscy koledzy po fachu, podpatrując pełni podziwu osiągniecia profesora. Związane z nazwiskiem profesora: “Budzik” i wyprowadzanie dzieci ze śpiączki powszechnie cenione są w kraju. Jednak dla każdego lekarza zarzuty przeprowadzania eksperymentów na płodach i zwłokach oznaczają śmierć zawodową niezależnie od wcześniejszych zasług, jeśli nie zostaną w odpowiednim momencie zdementowane.

Arsenał tak złowrogi biurokraci z Ministerstwa Zdrowia uruchamiają wobec jednego ze swoich. Do środy bowiem, zanim wystąpił w reakcji na zarzuty, Maksymowicz pozostawał bowiem członkiem klubu parlamentarnego PiS. Jak powiedział mi jednak zachowujący anonimowość czołowy polityk tego ugrupowania, oczywiście nie to przyczyniło się do jego zguby, lecz bliskie polityczne związki z Jarosławem Gowinem. Warto przypomnieć, że mowa nie tylko o liderze Porozumienia o statusie “wewnętrznego koalicjanta” PiS ale wciąż urzędującym wicepremierze. Jednak mój zachowujący tożsamość w tajemnicy rozmówca nie ma wątpliwości, że w związku z groźbą zbudowania “rządu technicznego” tym razem bez udziału PiS – spreżyną tych planów miałby stać się właśnie Gowin – walka wewnętrzna jeszcze się zaostrzy a sprawa Maksymowicza pozostaje tylko jego preludium. Strach się bać – mawiają w takich wypadkach sami działacze PiS.

Charakterystyczne też, że w kuluarach żaden z nich nie utrzymuje, że Maksymowicz naprawdę jest winien. Jeden z jego następców ale poprzedników Niedzielskiego w fotelu ministra zdrowia Bartosz Arłukowicz ocenia, że polityczny związek z PiS okazał się jedynym nieudanym eksperymentem w karierze prof. Maksymowicza.

Ten żart jednak głównego bohatera ponurej historii o płodach  i trupach z pewnością jednak nie rozbawi. 

Równocześnie z Maksymowiczem propaganda rządowa bierze na celownik innych krytycznie nastawionych lekarzy: Pawła Grzesiowskiego, którego straszy się utratą prawa wykonywania zawodu oraz także wywodzącego się z własnego obozu Andrzeja Sośnierza.
Wielu medyków ma poczucie deja vu. Za pierwszych rządów PiS “trzeci bliźniak” Ludwik Dorn rymował “pokaż lekarzu, co masz w garażu” i zapowiadał branie protestujących medyków “w kamasze” co nie przeszkodziło mu po latach zostać dyżurnym facecjonistą liberalnych mediów, gdy wyborcy z Radomia nie chcieli mieć go za swojego przedstawiciela już z listy… PO w Sejmie.

Już za drugich rządów PiS posłanka tej partii Józefa Hrynkiewicz pokrzykiwała “niech jadą” – w domyśle za granicę – pod adresem buntujących się lekarzy-rezydentów. Jednak teraz, w pandemii, ataki na środowisko lekarskie przybierają inny wymiar i mogą przynieść nieobliczalne dla zdrowia publicznego skutki. Gdy w dobie “czarnej śmierci” z 1348 r. we włoskich miastach przytrafiały się tumulty przeciw medykom, sprzyjało to tylko rozprzestrzenianiu się zarazy. Jak się okazuje, od tak odległego czasu rządzący wiele nie zmądrzeli. Kto sieje wiatr, zbiera burzę. Nagonka na Maksymowicza może przynieść opłakane skutki, jeśli prosty głosujący na PiS w podzięce za 500plus które wydał akurat nie na dzieci lecz na rozklekotanego czterdziestoletniego opla kadetta z niemieckiego złomowiska suweren uwierzy, że ci lekarze są tak źli, że nie ma co ich słuchać, nawet wtedy, gdy zachęcają do noszenia masek i odkażania rąk…    

Znane powiedzenie głosi, że wojny domowe zawsze są najokrutniejsze. Mamy tego przedsmak. Do najmądrzejszych też się nie zaliczają.   

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 5

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here