Nie ma chleba bez wolności

0
19

Na 56. rocznicę Studenckiego Marca

Rok 1968 pozbawił złudzeń wobec socjalizmu tych, co jeszcze je zachowali: nową inteligencję i studentów. Dokładnie w Dzień Kobiet milicja i ORMO rozpędziły brutalnie wiec na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego, przy czym ucierpiało wiele studentek, zaś media partyjno-rządowe odwołały się do antysemityzmu, który przed wojną i tuż po niej komuniści zwalczali. 

Z perspektywy lat mniej istotne okazują się ważne dla tła wydarzeń walki frakcyjne w rządzącej PZPR. Nie dezaktualizuje się tylko poświęcenie protestujących, dla których pierwszym impulsem okazało się zdjęcie z afisza Teatru Narodowego “Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka z Gustawem Holoubkiem jako Konradem – a nie zamiar zastąpienia I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki byłym stalinistą przedstawiającym się jako liberał Romanem Zambrowskim, na czym chciał skorzystać prący do władzy na czele nacjonalistycznej frakcji “partyzantów” dawny dowódca “leśnych” z Gwardii Ludowej / Armii Ludowej zwycięzca spod Rąblowa gen. Mieczysław  Moczar, ale ostatecznie zwycięzcą okazał się sam Gomułka, przejmując hasła Moczara i odsuwając go na boczny tor. Jeszcze latem 1968 r. ten ostatni przestał być ministrem spraw wewnętrznym a jego miejsce zajął Kazimierz Świtała. Gomułka zyskał dwa i pół roku, koledzy partyjni odsunęli go w Grudniu 1970 r, gdy okazał się odpowiedzialny za rozlew krwi w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie, Słupsku i Elblągu. Dziś rywalizacja grup nacisku w PZPR to już prehistoria, za to studencki Marzec dla nowej opozycyjnej inteligencji stał się mitem założycielskim. 

Wiedzieli, co robią

Studenci przegrali w Marcu 1968 r, bo nie zdołali do swojej sprawy demokratyzacji kraju przekonać robotników. Nie działali naiwnie, zwołując w samo południe 8 marca 1968 r. wiec na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego w obronie Adama Michnika i Henryka Szlajfera usuniętych z uczelni za udzielanie informacji dziennikarzom zagranicznym, z naruszeniem prawa, bo postanowił tak minister oświaty i szkolnictwa wyższego Henryk Jabłoński, a decyzja ta leżała w gestii rektora. 

Podobna wiecowa i uliczna strategia przyniosła demokratom sukces w Polskim Październiku 1956 r. Jednak Gomułka, którego tamte wydarzenia wyniosły do władzy, najlepiej wiedział, jak przeciwdziałać ich powtórzeniu. 

Załogi fabryk masowo spędzano na wiece potępiające awanturników i bananową młodzież. Pracownikom kazano trzymać transparenty “Dzieci robotników i chłopów na uczelnie”. Z tego też powodu z kolei studenci w Grudniu 1970 nie poparli protestujących przeciw drastycznej podwyżce cen robotników Wybrzeża. Z nagrodzonego Złotą Palmą festiwalu w Cannes “Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy zapamiętaliśmy scenę, jak siedzą w akademiku i przez okno tylko nasłuchują z ulicy odgłosów przemarszu tłumu stoczniowców. 

Oba środowiska spotkały się dopiero po Radomskim Czerwcu 1976 r, kiedy to młodzi inteligenci – w tym weterani ruchu marcowego – wraz z kolejnym pokoleniem studentów podjęli akcję pomocy represjonowanym robotnikom. Dało to podwaliny pod ich sojusz już w wielkim ruchu Solidarności.   

Uraz i lekcja

Jak pisał o Marcu 1968 r. prof. Jerzy Holzer w książce “Solidarność 1980-81. Geneza i historia: “Dla rozczarowanych rewizjonistów i pozytywistów była to ostatnia próba obrony resztek październikowych zdobyczy. Dla młodzieży studenckiej pamiętającej “stalinizm” i kryzys 1956 roku tylko z lat dzieciństwa – protest przeciw komunizmowi jako systemowi biurokracji propagandowego ogłupiania i braku perspektyw” [1].

Uczestnik ówczesnych demonstracji poeta Ryszard Krynicki tak oddawał ich ducha: 

“Może byliśmy dziećmi, nie mieliśmy doświadczenia,

wiedzieliśmy tylko, że zmusza się nas do wiary w kłamstwo

(..) paliliśmy papierosy i kłamliwe gazety,

paliliśmy papierosy, mimo że zatruwały nasze ciała 

paliliśmy gazety, bo zatruwały nasze umysły

czytaliśmy konstytucję i deklarację praw człowieka (..)” [2]

Zaczęło się w teatrze

“Dziady” w Teatrze Narodowym z Holoubkiem jako Konradem w reżyserii Dejmka publiczność odbierała entuzjastycznie. Ich zdjęcie z afisza przez sterników polityki kulturalnej można uznać za nieuniknione w świetle ówczesnej praktyki władzy, ale w sposobie ogłoszenia decyzji zawierał się element prowokacji: przedstawienia trwały, wiadomo było, które będzie ostatnie. Wtedy właśnie Karol Modzelewski, wówczas już opozycjonista z więziennym stażem, dał na widowni sygnał do gremialnego skandowania: “Niepodległość bez cenzury”. Treść sloganu – a był to jeszcze styczeń a nie Marzec – zaprzecza stereotypowi, że protestującym chodziło wyłącznie o reformowanie ustroju, chociaż ich działania zbiegły się rzeczywiście z próbą ustanowienia w Czechosłowacji przez I sekretarza Aleksandra Dubczeka “socjalizmu z ludzką twarzą”, zduszoną ostatecznie w sierpniu 1968 r. przez oddziały państw-stron Układu Warszawskiego w tym dowodzone już przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego Ludowe Wojsko Polskie. 

Po ostatnim spektaklu “Dziadów” Dejmka 30 stycznia 1968 r. – jak opisuje prof. Wojciech Roszkowski – “(..) wieczorem spod teatru ruszył ku pomnikowi Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu pochód z transparentem “Żądamy dalszych przedstawień”. MO nie interweniowała. Dopiero później niektórych, wybranych według nazwisk uczestników demonstracji aresztowano” [3].    .        

W obronie “Dziadów” wystąpili również warszawscy literaci na zebraniu swojego związku. W tym najmocniej później atakowani Paweł Jasienica i Stefan Kisielewski.

Główną siłą protestu okazali się jednak studenci. Chociaż wielu ich przywódców milicja i służba bezpieczeństwa pozabierała z domów jeszcze rano 8 marca, żeby nie dotarli na zaplanowany na południe wiec. W jego trakcie na teren Uniwersytetu Warszawskiego wjechały autokary z napisem “wycieczka” z siedzącymi w środku tajniakami. Do akcji weszła milicja, bojówki przedstawiane jako “aktyw robotniczy zmobilizowany w wolskich zakładach pracy”, Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej. Studentów rozpędzono, przez cały dzień ganiali się po ulicach z milicją. Protest rozszerzył się na inne uczelnie. Do demonstracji także w kolejnych dniach dołączali przechodnie, w tym młodzież szkół średnich i zawodowych. Strajki studenckie utrzymały się do końca Marca 1968.  

Siła bezsilnych

W ich trakcie zgłaszano liczne żądania, w tym jak wyliczał prof. Andrzej Paczkowski: wolności prasy i zgromadzeń, swobody tworzenia opozycyjnych klubów poselskich, zagwarantowania możliwości zrzeszania się, niezawisłości sądów i jawności wszystkich rozpraw [4]. Pomysł z klubami poselskimi wziął się stąd, że zrzeszające katolików Koło Poselskie Znak jako jedyne w Sejmie wystąpiło w obronie studentów. Po aresztowaniu liderów z kręgu “komandosów” (nazwanych tak, bo znienacka pojawiali się na otwartych zebraniach PZPR i Związku Młodzieży Socjalistycznej, zadając prelegentom podchwytliwe pytania, wykazujące ich niekompetencję) ukształtował się nowy krąg studenckich przywódców – tworzyli go m.in. Marcin Król i Jakub Karpiński – nieskłonnych już fascynacji marksizmem nawet w jego odnowicielskich i otwartych odmianach. Opracowali oni projekt programowy, stanowiący jedyny trwały dorobek ruchu marcowego, czyli jakby rzecz ujął czeski dysydent Vaclav Havel wyraz “siły bezsilnych”.  

Podczas wiecu 28 marca 1968 na UW – jak relacjonuje z kolei Roszkowski – “(..) uchwalono Deklarację Ruchu Studenckiego. Zawierała ona krytykę funkcjonowania organizacji młodzieżowych, żądała swobody zrzeszania się, wolności opinii, zniesienia cenzury, wprowadzenia jawności życia publicznego, społecznej kontroli własności państwowej, a także przestrzegania konstytucyjnych praw obywatelskich oraz likwidacji niejasnych przepisów stających się  narzędziem represji” [5]. 

Tych ostatnich – pomimo braku oficjalnie potwierdzonych ofiar śmiertelnych zajść – w Marcu nie brakowało. Wedle oszacowań prof.Paczkowskiego zatrzymano 2,5 tys demonstrantów. Zaś 1,5 tys studentów relegowano z uczelni [6]. Sporą część wcielono do wojska. Rozwiązywano całe lata i kierunki studiów. Prawa do prowadzenia wykładów pozbawiono m.in. prof. Leszka Kołakowskiego, katedrę utracił też Bronisław Baczko. Nauka polska wiele lat leczyła rany, zadane wtedy przez biurokratów.    

Ze studiów na polonistyce UW w latach 80. zapamiętałem wybitnego krytyka Janusza Maciejewskiego, prowadzącego tam wtedy gościnnie konwersatorium, bo pozostawał pracownikiem Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, jak w pewnym momencie opowiadając o związkach polskiej poezji i prozy z doświadczeniem Marca 1968 r. wskazał na płaskorzeźbę na ścianie sali wykładowej, przedstawiającą marksistowskiego wtedy już nieżyjącego literaturoznawcę Jana Zygmunta Jakubowskiego: – To on mnie wtedy wyrzucał z uczelni.

Kiedy mowa nienawiści była faktem nie wymysłem

Poza czystkami na różnych szczeblach (obejmowały też wojsko, wydawnictwa i urzędy państwowe) rok 1968 zapisał się w pamięci Polaków również wyjątkowo agresywną propagandą, wymierzoną przeciwko wrogom ustroju, “syjonistom”, “bananowej młodzieży” czy “chłoptysiom i dziewczątkom z tatusiowych limuzyn” (podkreślano bowiem, że sporą część studenckich przywódców stanowią dzieci prominentów, ale nie inaczej rzecz się miała w trakcie Paryskiego Maja 1968). 

Nadgorliwością wyróżnili się w tym czasie Ryszard Gontarz, Tadeusz Kur o którym studenteria ułożyła kalambur “Kur wie lepiej”, późniejszy generał milicji Tadeusz Walichnowski – twórca teorii o nowej “osi Bonn – Tel Awiw”, Kazimierz Kąkol z którym miałem jeszcze zajęcia na dziennikarstwie pod koniec lat 90. oraz Jacek Snopkiewicz. Co nie przeszkodziło w ponad 20 lat później Tadeuszowi Mazowieckiemu, pierwszemu niekomunistycznemu premierowi w powołaniu tego ostatniego na szefa informacji w telewizji państwowej po przełomie ustrojowym. 

Demony Marca przyszło wypędzać długo. Zaś w powszechnej wiedzy rodaków najgłębiej zapisało się ówczesne, jak je nazwał w tytule swojej książki Michał Głowiński, “marcowe gadanie”. Czasem bez ładu i składu, ale zawsze, aby dać odpór…  

[1] Jerzy Holzer. “Solidarność 1980-81. Geneza i historia. Rytm, Warszawa 1986, cz. I, s. 18    

[2] Antologia poezji świadectwa i sprzeciwu. Poeta pamięta. Wybór; Stanisław Barańczak. Puls, Londyn 1984, s. 306-307

[3] Andrzej Albert [Wojciech Roszkowski]. Najnowsza historia Polski 1918-1980. Polonia, Londyn 1989, s. 878 

[4] por. Andrzej Paczkowski. Pół wieku dziejów Polski 1939-1989. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995, s. 367

[5] Albert [Roszkowski}… op. cit, s. 885

[6] por. Paczkowski… op.cit, s. 366 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 2

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here