…ale przyszłości TVP – tak
Tylko co dziewiąty Polak opowiada się za likwidacją TVP. Aż 44 proc z nas uznaje, że powinna dalej istnieć, ale bez takich żurnalistów jak Michał Adamczyk i Danuta Holecka. Zaledwie 28,5 proc uważa, że telewizja państwowa może pozostać taka jak dotychczas.
Vox populi, vox Dei, mawiali starożytni. Wyniki sondażu United Surveys [1] okazują się tak jednoznaczne, że powinny jasno określić kierunki działania nowej władzy wobec mediów państwowych, zawłaszczonych przez osiem lat przez Prawo i Sprawiedliwość, zwłaszcza za rządów Jacka Kurskiego w TVP, chociaż do degrengolady przyczynili się też i pomniejsi propagandyści. Wielu z nich, jak wspomniana już Holecka, a także obecna członkini Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Marzena Paczuska (wcześniej kierowała Wiadomościami) czy była już szefowa kanału Polonia Magdalena Tadeusiak znakomicie prosperowało przedtem w czasach, gdy telewizją zawiadywali postkomuniści. Ci ostatni także za Kurskiego mieli się znakomicie, czego dowodzi status stałego komentatora jaki zapewnił sobie były sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Marek Król oraz gwiazdorzenie w tele-okienku Magdaleny Ogórek, dawnej kandydatki na prezydenta z ramienia lewicy. Nie warto więc bronić towarzysza Szmaciaka jako bytu wprawdzie indywidualnego ale oddającego lumpenproletariacki serwilizm o charakterze zbiorowym, opisanego znakomicie w poemacie heroikomicznym satyryka Janusza Szpotańskiego, który zapłacił za to autorstwo trzema latami więzienia. Władysław Gomułka, przedstawiony tam w epizodycznej roli Gnoma, wściekł się strasznie i dopatrzył się u krytyka “moralności alfonsa”, bo poemat zawierał mnóstwo brzydkich wyrazów. Trafnie za to pokazywał źródła pokazowej usłużności komunistycznych propagandzistów.
Ci pisowscy, podobnie jak wspomniany tow. Szmaciak, wywodzą się z nizin. Nie zawsze społecznych, za to zwykle cywilizacyjnych i intelektualnych. To fakt, nie propaganda. Wystarczy zauważyć, jak prostacki wykreowała przekaz, pomimo praktycznie nieograniczonych możliwości logistycznych i finansowych, telewizja państwowa za rządów PiS. Odwołujący się do najniższych instynktów. Dlatego Wiadomości TVP czy Info ogląda mniej ludzi, niż na PiS głosuje.
Wiele lat temu ukułem na własny użytek definicję dziennikarza prawicowego. Otóż dla mnie jest to dziennikarz lewicowy, tyle, że głupszy. Taki, który z powodu gnuśności i pijaństwa spóźnił się na rozmowę kwalifikacyjną w “Gazecie Wyborczej” po czym utknął już na dekady całe tam, gdzie go chcieli.
Z czasów rządów Wiesława Walendziaka w TVP zapamiętaliśmy ekipę pampersów. Cechowała ich jedna tylko zdolność: do działania nie tyle zespołowego co stadnego. Gdzie pojawiała się jedna posada do brania, tam wciskało się pampersów przynajmniej czterech. Nazwa frakcji wzięła się od ksywy Marcina Dominika Zdorta, niezdolnego i wiecznie obrażonego grubasa, wyglądającego rzeczywiście na nieco opóźnione w rozwoju duże dziecko wymagające pieluch, choć może to mało elegancka i poprawna charakterystyka.
Jeden z pampersów Jacek Łęski najpierw na podstawie rozmów z kelnerami i recepcjonistami, których tamci później nie potwierdzili w sądzie, oskarżał na łamach “Życia” prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o utrzymywanie nagannych kontaktów z funkcjonariuszem poradzieckiej KGB Władimirem Ałganowem (“Wakacje z agentem”), po czym sam został rzecznikiem rosyjskojęzycznego konsorcjum z Donbasu, wykupującego na zmarnowanie fabryki w Polsce po czym masowo zwalniającego polskich robotników. A wreszcie znalazł przytulisko w TVP za prezesury Jacka Kurskiego. Wystarczy?
Nie zmienia to istoty rzeczy. Nikt nie będzie płakał po Michale Adamczyku, który – jak ustalił sąd – znęcał się nad bliską sobie kobietą, bijąc, ją i kopiąc, wyrywając jej włosy i kradnąc tysiąc złotych z torebki. Nie dlatego, że kiedyś obstawiał PO a później dopiero PiS, tylko z tego powodu, że dla ludzi podobnego pokroju nie ma miejsca w żadnej – poza krajami rządzonymi przez dyktatury – telewizji świata. Również Tomasza Lisa, znanego z pomiatania współpracownikami, molestowania i mobbingu, nie chce dziś zatrudnić żadna telewizja w Polsce. Zresztą ponieważ w każdej już pracował, znają go doskonale. Rzecz nie sprowadza się więc do problemu: PiS czy PO. Tylko do zasady ogólnoludzkiej przyzwoitości w słynnym kodeksie BBC podniesionej do rangi swoistego minimum profesjonalnego.
Niech więc się okopują na placu Powstańców i Woronicza. I wyznaczają ekipom dyżury, żeby na pewno sfilmowano, jak po nich przyjdą. To nie nasza sprawa. Nie chodzi o wolność mediów, bo ją przez lata gwałcili. Ani nawet o politykę, która pozostaje przecież sztuką, a nie przemocą. Tej ostatniej zaznała przez ostatnie lata nie tylko rodzina Filiksów co dla nastoletniego “Mikiego” skończyło się tragicznie. Ale w sferze estetycznej przynajmniej odczuły ją miliony widzów. Obcujących na co dzień z przekazem o poziomie brutalności od czasów stanu wojennego nieznanym. Błaznowanie “dyżurnego opozycjonisty PiS” Adama Borowskiego tej traumy nie zatrze. Niech lepiej wielki działacz MRK”S”-u, co przez lata całe pokornie pozwalał się wodzić za nos marnemu esbekowi Sławomirowi Miastowskiemu, spyta swojego nowego szefa i patrona, prezesa Jarosława Kaczyńskiego dlaczego 13 grudnia 1981 r. spał do południa, co teraz wypominają mu demonstranci. W tym czasie, kiedy innym wyłamywano drzwi ich mieszkań.
Nawet ewentualny szturm antyterrorystów na siedzibę TVP, który obecnie zawłaszczająca ją ekipa wyraźnie chce sprowokować, a przynajmniej wszystko robi w kierunku, żeby tak się stało – zapewne nie wzbudzi wielkiego zainteresowania opinii publicznej. Podobnie jak “wjazd” tychże do rezydencji bossów którejś ze zorganizowanych organizacji przestępczych, od lat kilkudziesięciu nazywanych od podwarszawskich miejscowości, przeciw czemu protestują daremnie tamtejsi samorządowcy.
Nagrabili sobie – podsumują zapewne taką akcję zwyczajni Polacy. Dojdą do wniosku, że nie ma kogo żałować.
Inna rzecz, że Donald Tusk głupio zrobi, jeśli tak właśnie postąpi. Ale to już jego problem, a nie nasz. Trudno mu coś podpowiadać, na doradcę i tak mnie nie weźmie, skoro nie znosi mnie serdecznie od ćwierćwiecza, bo uznaje, że upowszechniłem opinię o jego lenistwie. Ale akurat teraz – nie tylko ws. TVP – ma okazję jej zaprzeczyć, jeśli jest krzywdząca.
Za to czasem lepiej nic nie robić, niż popełniać głupstwa. Takim stałaby się niewątpliwie ostateczna likwidacja TVP, popierana – jak była już o tym mowa – przez raptem 11 proc polskiego społeczeństwa. Zaś przyszła beneficjentka tego aktu. TVN, rzęzi i chrypie, oszczędza ile się uda i nie ma tylu widzów, żeby Tuskowi i jego partii wynagrodzić ubytek, wynikający z tak oczywistego pogwałcenia woli większości. Mądrość zbiorowa odróżnia bowiem dobro ogólnonarodowe jakim pozostaje TVP silna potencjałem pracujących w niej artystów sztuki telewizyjnej: operatorów, montażystów, realizatorów – od ekscesów propagandowych Wiadomości i Info, sterowanych przez lata całe pisowskimi przekazami dnia.
Wyborcy 15 października, kiedy frekwencja – co budzi uzasadnioną dumę – okazała się rekordowa – nie głosowali za zgruzowaniem TVP ani zastąpieniem jej przez TVN, opluwającą pamięć Jana Pawła II na podstawie esbeckich fałszywek i lansującą jako wzorzec pozytywny (“Królowe życia”) postaci właścicielek agencji towarzyskich lub mamuś piratów drogowych, których latorośle niosą śmierć sobie i innym, bo nikt ich odpowiedzialności nie nauczył.
Podobnie jednak wyborcy 4 czerwca 1989 r. nie poparli – głosując na Solidarność – likwidacji fabryk ani przywilejów kapitału zagranicznego, lecz wprowadzenie demokracji i powrót niepodległości. To, że później się zawiedli, nie zawsze jeśli chodzi o dwie ostatnie sprawy, ale z pewnością w kwestii zamykania wielkich zakładów pracy – dawnych twierdz Solidarności, zaowocowało żałosnym rozpadem obozu tej ostatniej. I rychłym powrotem do władzy tych, co wcześniej rządzili, w nieco tylko przemalowanej postaci, już niebieskiej a nie czerwonej i proeuropejskiej zamiast moskiewskiej. Donald Tusk doskonale wie o tym wszystkim, nie tylko jako historyk, ale aktywny uczestnik tych wydarzeń i procesów. Pamięta o tym, jak podsumował je jeden z jego mentorów, niezapomniany prof. Marcin Król pamiętnymi słowami, stanowiącymi tytuł książki jego życia: “Byliśmy głupi”.
Kwestia przyszłości TVP to nie mandat poselski dla Romana Giertycha: przykład jak prywatne długi wobec adwokata własnej rodziny Tusk spłaca w formie decyzji publicznej wpuszczenia mecenasa na listę wyborczą z “biorącym” miejscem. Zniszczenie instytucji tak jak TVP utrwalonej w polskiej kulturze nie tylko masowej, historii i świadomości zbiorowej, po to tylko, żeby dowartościować “naszą telewizję” TVN i ułatwić jej osiąganie celów biznesowych – to decyzja zupełnie odmiennego formatu. Pozostaje wierzyć w instynkt samozachowawczy obecnego premiera, który przecież tyle razy go objawiał w kryzysowych momentach.
[1] badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski z 3-5 listopada 2023