Spokojnie, to tylko sondaż
Koalicja Obywatelska wyprzedziła minimalnie w sondażu Prawo i Sprawiedliwość. Gdyby wynik wyborów okazał się taki jak badania Kantaru, to partia Donalda Tuska by je wygrała.
Euforyczne komentarze (m.in. Bartosza Wielińskiego z “Gazety Wyborczej”) nie znajdują jednak w tym wypadku podstaw. Po pierwsze – do wyborów pozostaje ponad rok. PiS nie po to bowiem przewidział jeszcze dwie podwyżki płacy minimalnej, żeby w głosowaniu powszechnym nie skonsumować ich efektu. Raz już poszedł na wybory przed terminem (w 2007 r.) i je przegrał. Po drugie – dopuszczalny błąd badania wynosi 2-3 proc, podczas gdy świeża sondażowa przewaga Koalicji Obywatelskiej nad Prawem i Sprawiedliwością – zaledwie jeden punkt procentowy.
Nie da się jednak zupełnie zlekceważyć faktu, że w sondażu renomowanego ośrodka (Kantar to dawny OBOP z 65-letnią tradycją, jego protoplasta stanowił kiedyś część Telewizji Polskiej) – PiS po raz pierwszy odkąd sprawuje rządy w Polsce stracił pierwsze miejsce.
Tyle, że o rządzeniu rozstrzyga wynik wyborów, nie zaś badań opinii publicznej.
Gdyby wybory parlamentarne odbyły się już w najbliższą niedzielę, Koalicja Obywatelska liczyć mogłaby na poparcie 27 proc. Polaków, podczas gdy na Prawo i Sprawiedliwość zagłosowałoby 26 proc. Trzecie miejsce daje sondaż Kantar partii Szymona Hołowni Polska 2050, kolejne zaś Lewicy – po 8 proc. Do Sejmu weszłyby jeszcze: Konfederacja z poparciem 6 proc oraz Polskie Stronnictwo Ludowe, na które zagłosowałoby 5 proc z nas [1].
Z badania płynie jeden niepodważalny wniosek: nie dzieje się już tak, że PiS zyskuje największe poparcie w każdym sondażu.
Utrata pierwszego miejsca, nawet epizodyczna, wpłynie z pewnością destrukcyjnie na morale rządzących. Zdążyli się już bowiem przyzwyczaić, że czegokolwiek nie zrobią – i tak pozostają na czele. Z wciąż największym elektoratem. Teraz okazało się, że wcale tak nie jest. Inflacja zredukowała efekty rozbudowanego rozdawnictwa socjalnego. Po raz kolejny okazuje się, że Polacy świetnie potrafią liczyć.
Dla partii Donalda Tuska wynik może się jednak okazać… równie demoralizujący. Wprawi bowiem w pychę. A ta zwykle kroczy przed upadkiem. Demoskopijny sukces nie złagodzi rywalizacji między Tuskiem a prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim, przejawiającej się już nawet w organizowaniu konkurencyjnych szkół letnich, co wyborców niewiele obchodzi. KO i stanowiąca jej oś Platforma Obywatelska chętniej zajmują się sobą niż problemami kraju, recept na ich rozwiązanie nie widać.
Tymczasem paradoks “nieoczekiwanej zmiany miejsc” polega na tym, że to raczej… Prawo i Sprawiedliwość traci, niż Koalicja Obywatelska zyskuje. Notowania tej drugiej pozostają stabilne. Z pewnością w lipcu 2022 r. nie dokonała niczego nadzwyczajnego. Pewną zasługę można przypisać tylko Donaldowi Tuskowi za zwycięstwo w korespondencyjnym pojedynku na spotkania wyborcze z Jarosławem Kaczyńskim. Ale nie to zdecydowało.
Zapewne PiS zaszkodził sobie u wyborców rysującą się perspektywą braku węgla na zimę. Jakieś znaczenie miało przypomnienie w newralgicznym czasie przeprowadzania sondażu afery respiratorowej. Jak również publiczne potwierdzenie przez wysokich urzędników, że pandemia nie odchodzi. Co gorsza, Waldemar Kraska zapowiada na połowę sierpnia jej… szóstą już falę.
Efekt drożyzny zadziałał zapewne silniej, o czym była już mowa. Dlaczego akurat teraz – można się zastanawiać. W trakcie wakacji liczymy pewnie inaczej, bardziej skrupulatnie. “Paragony grozy” stanowią dziś bodaj najczęstszą ilustrację informacyjnych portali internetowych. Pewne znaczenie ma też sytuacja kredytobiorców, za sprawą podwyżek stóp procentowych, za co odpowiada pisowski prezes NBP Adam Glapiński.
Zmiana ale nie przełom – tak najlepiej określić to, co się wydarzyło.
Socjologowie zastrzegają bowiem, że żaden sondaż nie jest prognozą wyborczą – lecz jedynie fotografią nastrojów społecznych, aktualną w chwili, gdy się go przeprowadza.
Miarą marności polskiej polityki pozostaje świadomość, że PiS mocniej zapracował na porażkę w badaniu Kantar, niż Koalicja Obywatelska na swoje w nim zwycięstwo. Zwycięzca obecnego sondażu notuje w nim bowiem poparcie podobne, jak w innych, w których ustępował PiS-owi. Nie przekracza ono nigdzie 30 proc. Za to popularność Prawa i Sprawiedliwości spadła poniżej tychże 30 proc.
Wstrząsu przy tym trudno oczekiwać, bo zarazem pełny wynik sondażu okazuje się dla całej polskiej klasy politycznej korzystny, skoro wszystkim klubom parlamentarnym dałby miejsce również w kolejnej kadencji, jeśli stałby się wyborczym rezultatem. Nie zachęca to do wytężonej pracy. Jedyną nową jakością w Sejmie stałaby się Polska 2050 Hołowni, też nie całkiem, skoro dziś ma już tam koło, tyle, że złożone z posłów wyprowadzonych z innych ugrupowań.
Do wyborów zostaje jeszcze ponad rok. Kto więc zakłada, że niewiele się zmieni, może się zawieść. Wydarzenia tak ważne dla ogółu Polaków jak największa od czasów wojny epidemia oraz exodus uchodźców i obawy o bezpieczeństwo związane z wojną na Ukrainie – odcisną się z pewnością na preferencjach politycznych Polaków, tyle, że reakcja nastąpi z pewnym odłożeniem. Drożyzna zaś nie hamuje i stanowić będzie impuls jeszcze mocniejszy do zmiany dotychczasowych zachowań wyborczych.
Za rządów AWS – UW sondaże też długo dawały zwycięstwo opozycyjnemu wtedy Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, ale poza tym nie zapowiadały wielkich przetasowań. Tymczasem okazało się, że po raz pierwszy w nowoczesnej historii Europy wyborcy w 2001 r. nie wpuścili do parlamentu żadnej z dwóch partii rządzących. Ich miejsce zajęły byty powstałe na nieco ponad pół roku przed wyborami (Platforma Obywatelska), bądź jeszcze później (Liga Polskich Rodzin), lub kojarzone bardziej z blokadami dróg niż parlamentaryzmem (Samoobrona). Chociaż zgodnie z planem wygrał SLD, wiatr historii poprzewracał partyjne szyldy, co wydawały się niewzruszone. Wyborcy zareagowali w ten sposób na społeczne koszty wielkich reform oraz wieczne swary w obu rządzących partiach (podział Unii Wolności na “młode wilki” i stary “etos” oraz Akcji Wyborczej Solidarność na “familię” Wiesława Walendziaka i “spółdzielnię” Janusza Tomaszewskiego oraz rejterady licznych ich liderów do konkurencyjnych formacji) a także na lawinę prywatyzacji, z których przynajmniej część odbierano jako wyprzedaż wspólnego majątku.
Zaś teraz Polacy mają bez wątpienia więcej powodów do niezadowolenia i niepokoju o przyszłość. Na efekt przyjdzie jednak poczekać. Najmniej prawdopodobne – na razie wbrew sondażom – wydaje się, aby okazała się nim prosta reelekcja obecnego Sejmu, co do którego mniej niż jedna trzecia, a ściślej 28 proc Polaków – jak też z badań wynika – pozostaje przekonanych, że dobrze on pracuje. Przeciwnego zdania jest większość z nas, bo dokładnie 57 proc [2]. Pozorna sprzeczność pomiędzy tym przekonaniem a zapowiadaniem głosowania na zasiadające tam dziś partie może zostać niebawem skorygowana: zapewne nie na korzyść obecnych potentatów z Wiejskiej. Z badaniami opinii publicznej bywa tak, że kto na nie liczy, ten się przeliczy, co przyznają sami socjologowie.
[1] badanie Kantar z 15-20 lipca 2022
[2] sondaż Centrum Badania Opinii Społecznej z 27 czerwca – 7 lipca 2022