Popełnili być może więcej błędów, niż jakakolwiek inna ekipa, ale okazali się ostatnimi, którzy próbowali Polskę zmieniać, a nie tylko zarządzać nią, niczym korporacją, dla własnej korzyści, jak czyniło to wcześniej i później SLD, a ostatnio PiS. Dla dwóch zrealizowanych celów: wprowadzenia Polski do NATO, obecnego filaru naszego bezpieczeństwa w czas wojny na Ukrainie oraz wdrożenia reformy samorządowej, która wyłoniła jedyną władzę akceptowaną przez większość Polaków, bo im najbliższą – zasługują na miejsce w historii.
Podobnie jak zapamięta im ona powtórne utorowanie drogi do władzy Leszkowi Millerowi oraz masową wyprzedaż majątku narodowego, w tym Telekomunikacji Polskiej, dla ratowania budżetu. Przed 25 laty Akcja Wyborcza “Solidarność” wygrała wybory do Sejmu.
21 września 1997 r. na AWS zagłosowało prawie 4,5 mln Polaków, 34 proc idących do urn. Na rządzący przedtem Sojusz Lewicy Demokratycznej, który miał już wtedy swojego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – 27 proc. Zaś na Unię Wolności, reklamującą się wtedy niezwykłymi billboardami z nagle uśmiechniętym, a przedtem uchodzącym za cyborga Leszkiem Balcerowiczem – 13 proc.
Rząd utworzyły AWS i UW, ale lider tej pierwszej, wieloletni przewodniczący NSZZ “Solidarność” (w walce o ten fotel pokonał zdecydowanie Lecha Kaczyńskiego, któremu nie pomogły nawet intrygi brata Jarosława) – Marian Krzaklewski nie objął fotela premiera. Wystawił do tej roli naukowca Jerzego Buzka, prawie nieznanego, chociaż przed laty prowadził historyczny zjazd Związku w hali Olivia (1981 r.) w Gdańsku, a teraz do Sejmu dostał się z listy krajowej, czytaj: ze śmiesznie nikłym poparciem. Jego zastępcami w rządzie zostali Balcerowicz i Janusz Tomaszewski z Solidarności, jak łatwo się domyślić pierwszy z nich objął resort finansów, zaś drugi sprawy wewnętrzne.
AWS powstała, jak na polskie warunki, niedługo przedtem, kiedy w czerwcu 1996 r. Tomaszewski w ciasnej salce warszawskiego oddziału Komisji Krajowej (Związek bowiem ogólnopolską siedzibę miał wciąż – to nie żart – w Gdańsku) zgromadził, pod nieobecność Krzaklewskiego, niepewnego, co z tego wyniknie, liderów drobnych partii prawicy, których skutecznie przymusił do kompromisu. Prawo do rozstrzygania spraw konfliktowych zarezerwowała dla siebie Solidarność, zachowująca pakiet kontrolny w powstałej Akcji Wyborczej.
Jeszcze w maju 1997 r. z sondaży wynikało, że po jesiennych wyborach rząd utworzą ponownie SLD i Polskie Stronnictwo Ludowe (wspólnie sprawowały władzę od 1993 r.), z ewentualnym udziałem operetkowej ale legitymującej się wtedy 12-procentowym poparciem Krajowej Partii Emerytów i Rencistów, bliskiej OPZZ, związkowej przybudówce SLD.
Zmieniła jednak wszystko powódź stulecia. Polacy z przerażeniem oglądali w telewizji bezradność państwa wobec żywiołu, zalany został m.in. liczący 600 tys. mieszkańców Wrocław. Premier Włodzimierz Cimoszewicz zamiast powodzianom pomóc i współczuć, pouczał ich, że trzeba się było wcześniej ubezpieczyć. Przesądziło to ostatecznie o losie rządzącej ekipy.
Naturalnym koalicjantem dla AWS wyrastającej z tradycji Solidarności wydawał się Ruch Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Głosił potrzebę zachowania majątku narodowego i wiele prospołecznych projektów, w tym przekazania rolnikom ziemi pozostałej po dawnych PGR-ach. Działali w nim m.in. Dariusz Grabowski, Wojciech Włodarczyk i Andrzej Kieryłło. Jednak tuż przed wyborami próbę puczu przeciw mec. Olszewskiemu podjęli Antoni Macierewicz, samowolnie zmieniający uzgodnione listy wyborcze oraz Jacek Kurski. Obniżyło to wynik wyborczy ROP. I sprawiło, że AWS, przeciwstawiająca swoją pozorną, jak się później okazało, jedność, swarliwości podwładnych Olszewskiego wybrała koalicję z Unią Wolności.
Rząd Buzka ogłosił program czterech wielkich reform. Udała się z nich tylko jedna, samorządowa. Zgodnie z obietnicą premiera, że “szliśmy po władzę po to, żeby oddać ją ludziom” rozszerzono uprawnienia samorządów. Dotychczasowych 49 województw zastąpiono szesnastoma nowymi po tym, jak pierwszy projekt (z “piętnastką” bez Świętokrzyskiego) zawetował prezydent Kwaśniewski, nowy podział przyjęto w szerokim consensusie. Po latach pozwolił na skuteczne pozyskiwanie środków unijnych. Zaś władza samorządowa, nie tylko topograficznie najbliższa ludziom, legitymuje się dobrymi ocenami ok. 60 proc Polaków. To dwa razy więcej niż zaufanie, jakim w sondażach cieszą się rząd, Sejm i Senat.
Odmienny okazał się los pozostałych trzech reform. Zdrowotną zlikwidował już następny rząd Leszka Millera. Zamiast regionalnych kas chorych przywrócił centralizm w postaci Narodowego Funduszu Zdrowia. Dłużej pożyła sobie reforma emerytalna, bo rękę po środki z Otwartych Funduszy Emerytalnych wyciągnęły dopiero po latach i kolejno w tym samym celu łatania budżetu PO-PSL oraz PiS. Drugi rząd PiS zlikwidował też reformę edukacji a konkretnie przywrócone przez AWS-UW gimnazja, powracając do zapamiętanego z czasów Edwarda Gierka modelu ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniej średniej.
Za to w polityce zagranicznej udało się rządowi AWS i UW wprowadzić Polskę – dzięki przychylności prezydenta USA Billa Clintona i chwilowej słabości Rosji – do Sojuszu Atlantyckiego. Członkiem NATO zostaliśmy w maju 1999 r. Doceniamy to teraz, w dobie wojny na Ukrainie, kiedy nasze bezpieczeństwo opiera się na potwierdzonym przez kolejnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, też jak Clinton demokratę, Joego Bidena, artykule piątym Traktatu Waszyngtońskiego. Zobowiązuje on atlantyckie państwa członkowskie do solidarnej obrony w razie ataku na każde z nich.
Najsurowiej ocenić można podejście AWS do majątku narodowego. Z ratowaniem budżetu przez masową wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw łączyły się niejasne interesy i gorszące zarobki pośredniczących w tym doradców. Wyborców zraziły też spory wewnętrzne. Najpierw w samej AWS – między “spółdzielnią” Janusza Tomaszewskiego i “familią” Wiesława Walendziaka, później między koalicjantami. Do rozłamów doszło zarówno w AWS jak w UW. Krzaklewski przegrał w 2000 r. wybory prezydenckie nie tylko z Kwaśniewskim ale również z Andrzejem Olechowskim, formalnie bezpartyjnym kandydatem liberałów. Zaś w rok później – co stanowiło pierwszy taki przypadek w nowoczesnej Europie – wyborcy nie wpuścili żadnej z partii rządzących do kolejnego Sejmu. Zresztą koalicja AWS i UW wcześniej się rozpadła.
Akcja Wyborcza Solidarność przeszła więc do historii, ale przynajmniej zapewniła sobie w niej miejsce – a co do obecnie rządzących nie ma takiej pewności. Za to w wypadku AWS gwarantuje je ostatnia jak dotychczas próba, żeby Polskę zmieniać – co wcześniej starał się czynić rząd Jana Olszewskiego – a nie tylko z rządzenia nią czerpać korzyści. Zaś los tak samej Akcji jako szerokiego porozumienia partyjno-związkowego oraz późniejszej “koalicji sprzeczności” AWS-UW może okazać się pouczającym argumentem w obecnych dyskusjach o ewentualnej wspólnej liście wyborczej opozycji.