Działalność Jacka Ozdoby to argument, że poseł powinien zarabiać średnią krajową… i ani grosza więcej.

Zamiast dać się parlamentarzystom procesować, czy są szczupli czy grubi, lepiej odchudzić ich portfele

Czym zajmuje się w dzień powszedni, w godzinach pracy, poseł oraz wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba? Donoszeniem na kolegę z Sejmu, że źle się wyraził o wyglądzie polityków Prawa i Sprawiedliwości – oraz powiadamianiem o tym opinii publicznej, chociaż tej ostatniej nic nie obchodzą ani parlamentarzysta Ozdoba ani jego delatorskie pomysły. Chociaż… nie całkiem tak. Ozdoba bowiem błaznuje na Wiejskiej za nasze pieniądze. 

Przypomina się wiersz zdolnego poety Piotra Sommera pochodzący z lat 70: “Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Otwocku / POZDRAWIA BRATNIE NARODY KRAJÓW SOCJALISTYCZNYCH / (..) Miejskie Przedsiębiorstwo pozdrawia bratnie / narody od ponad trzech tygodni / lecz one po dziś dzień nic o tym nie wiedzą” [1]. 

Na szczęście dla posłów, podatnicy nie śledzą regularnie pasków na ekranie ani innych przekazów 24-godzinnych stacji z ich działalności. Podobnie jak w gierkowskich czasach narody bułgarski i czechosłowacki nie nadążały za stiengazetami i billboardami z pozdrowieniami dla nich od podstawowych organizacji partyjnych prowincjonalnych zakładów pracy w PRL. 

Skoro zaś o paskach mowa…

Im się już paski nie domykają. Rozpaśli się – wskazał w Radiu Zet Sławomir Nitras, odnosząc tę obserwację to przedstawicieli partii aktualnie rządzącej. Chociaż wypowiedź ta wcale nie dotyczyła zachowującego sportową sylwetkę Ozdoby, właśnie on oznajmił, że podaje Nitrasa do sejmowej komisji etyki. Dlaczego, można już tylko zgadywać. W radiowej wypowiedzi poseł Koalicji Obywatelskiej Nitras podał jeden przykład: Joachima Brudzińskiego. Wprawdzie zasiada on w europarlamencie, a nie na Wiejskiej, jednak jako ulubieniec prezesa Jarosława Kaczyńskiego zachowuje decydujący wpływ na kształt list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. Ozdobie zaś zależy niewątpliwie, żeby jak najwyżej się na nich znaleźć, na miejscu biorącym jak mówią w swoim slangu politycy.

Kierującego się podobnymi motywacjami na szkolnym boisku przezywało się zwykle lizusem. Rymowało się też: skarżypyta bez kopyta. Ozdoba, chociaż w młodym wieku tytułowany wiceministrem, nie rozwinął się od tamtych czasów, chociaż przeciwwskazań nie było.

Jak na ironię, bo urodził się – co symboliczne – w 1991, roku pierwszych wolnych wyborów. Jego pokolenie miało odnowić Polskę. Nie sądźmy generacji po Ozdobie, ale on na razie polską demokrację ośmiesza. Chociaż Nitras nie sekuje wszystkich grubasów, ale wyłącznie tych, co spaśli się sprawując rządy w imieniu PiS, Ozdoba w donosie do komisji etyki pisze, że “kontekst filipiki pana Nitrasa sugeruje, że kwestie wyglądu zewnętrznego chciał wykorzystać jako narzędzie do ośmieszenia swoich konkurentów politycznych, co ewidentnie wyczerpuje znamiona “fatshamingu”” [2]. Jak widzimy więc, Ozdoba w szkole być może siedział w oślej ławce, stąd jego kompleksy, a na boisku służył kolegom za worek treningowy, jak zwykle ze skarżypytami bywa, ale całkiem czasu nie zmarnował: liznął nieco tak kultury klasycznej (o znajomość słowa “filipika” bym go nie podejrzewał, przepraszam, nie doceniłem) jak angielszczyzny. Nie nabył tylko wiedzy, że czasem prawdziwym satyrykiem zostaje się mimo woli. 

Pojawia się problem, jak taki wniosek ma się do powagi parlamentu. Komisja etyki ma niewątpliwie do rozstrzygania ważniejsze sprawy, niż to, co poseł Nitras w stacjach radiowych mawia o grubasach u władzy. Nie zawsze przy obecnej większości potrafi je do końca doprowadzić. Gdy za wulgarny i obelżywy lumpenproletariacki gest wystawienia palca w sali sejmowej komisja etyki nałożyła symboliczną zresztą karę na posłankę PiS Joannę Lichocką, prezydium Sejmu sankcję anulowało. Nie doczekał się należnego napiętnowania niesławny występ “bez żadnego trybu” prezesa Kaczyńskiego, który wdrapał się na sejmową mównicę i z niej wymyślał oponentom, że są kanaliami, co mu brata zamordowały. 

                                  Posłów jest za dużo i za mało mają do roboty

Przykład Ozdoby potwierdza, że posłów w Polsce jest za dużo, a do roboty mają za mało. W czterech ostatnich przedwojennych latach (1935-39) przy zbliżonej do dzisiejszej liczbie ludności Polski i bez porównania trudniejszej komunikacji, skoro państwo sięgało aż za Nowogródek i Stanisławów, obejmowało poleskie błota, huculskie połoniny i kresowe puszcze – na mocy Konstytucji Kwietniowej posłów było raptem 208. Wcześniej, gdy obowiązywała Marcowa (z 1921 r.) – wprawdzie 444, ale też mniej niż dzisiaj (460). Obecną ich liczbę… odziedziczyliśmy po PRL. 

Skorygować to niełatwo, bo zmiana Konstytucji wymaga większości dwóch trzecich w Sejmie i bezwzględnej w Senacie.

Niech zarabiają średnią krajową, wtedy będą zainteresowani, żeby rosła

Za to nie trzeba ruszać ustawy zasadniczej, aby zmniejszyć poselskie uposażenia nie tyle do poziomu społecznie akceptowanego – wówczas musiałaby to być płaca minimalna, i tak wybujała niebywale za sprawą hojnych, tyle, że… z kieszeni przedsiębiorców, nie własnej, rządów pisowskich – ale choćby do średniej krajowej płacy. Tłumaczy się to logicznie: wtedy bowiem posłowie jako prawodawcy byliby zainteresowani, by ta ostatnia rosła. Nikt nic lepszego pewnie nie wymyśli.

Na razie poseł, niezależnie od jakości swojej pracy, pobiera na rękę co najmniej 10 tys zł co miesiąc. Jeśli zaś pełni dodatkowe funkcje czy to w Sejmie czy w rządzie, jak Ozdoba, który jest sekretarzem stanu, to jeszcze więcej.    

Czy się stoi, czy się leży, dycha z hakiem się należy – słyszymy więc nie tylko na Wiejskiej.

Kontrastuje to w sposób oczywisty z ocenami pracy posłów przez opinię publiczną.

Tylko 26 proc z nas uznaje w lutym br, że posłowie dobrze pracują, 60 proc utrzymuje, że źle. Nie dla wszystkich organów władzy pozostajemy równie surowi, bo działalność prezydenta pozytywnie ocenia 51 proc z nas, negatywnie zaś 39 proc. Lepszych od Sejmu ocen dorobił się Senat, który zdaniem 33 proc przepytanych przez CBOS pracuje dobrze a 48 proc źle [3].

Jak się wydaje, trudno o bardziej przekonującą rekomendację za odchudzeniem poselskich portfeli. 

                            Koryto plus czyli Budka pod rękę z Terleckim

Odnawia się jednak i funkcjonuje zakulisowe porozumienie ponad podziałami na rzecz utrzymania poselskich apanaży na poziomie “dziesięć tysięcy plus” miesięcznie.

Już w czasie pandemii, większość Polaków zmuszającej do wyrzeczeń, liderzy parlamentarnych reprezentacji PiS (Ryszard Terlecki) i Koalicji Obywatelskiej (Borys Budka) dogadali się co do podwyżki dotychczasowych uposażeń. A gdy rzecz się wydała, posłanka Barbara Nowacka (KO) z wprawą blondynki z seksistowskich dowcipów plotła ile wlezie po sejmowych korytarzach, że pani prezydentowa nie ma pensji, a mieć powinna, stąd cała ta nowelizacja. Nie zapaplała jednak tematu. Zbuntowali się bowiem senatorowie Bogdan Klich i Jacek Bury. Wsparł ich marszałek Tomasz Grodzki. A z czasem również bystrzejszy od Budki, nie tylko, jeśli idzie o wyczucie społecznych nastrojów przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Porozumienie ponad podziałami, nazwane już “korytem plus” upadło. Z zemsty za fiasko Terlecki publicznie wsypał Budkę, ujawniając ich potajemne ustalenia.

Odium decyzji o podwyżkach wynagrodzeń parlamentarzystów spadło w końcu na prezydenta Andrzeja Dudę, co stanowiło ze strony rządzących decyzję tym motywowaną, że o kolejną kadencję nie może się on już ubiegać, nie musi więc starać się o utrzymanie popularności. Duda załatwił rzecz rozporządzeniem.            

Przekonywanie dziś, że przybierających na wadze w miarę sprawowania władzy polityków nie wolno nazywać grubasami… najłagodniej mówiąc rozmija się z nastrojami społecznymi. 

Deja vu?

Pamiętacie Państwo Salę Kongresową Pałacu Kultury i Nauki ze zjazdów PZPR. I tłum grubasów wyśpiewujących rytualnie: “powstańcie, których dręczy głód”. 

Ale też w tej samej “Międzynarodówce” zawarte słowa: “bój to nasz jest ostatni”.

I po latach w tym samym miejscu: “sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić”.

Dokładnie tak.

[1] Piotr Sommer. Prowincja cyt. wg: Marek Zaleski. Kłaniając się okolicznościom. Teksty Drugie 2020/5, s. 394

[2] Wniosek do komisji etyki po słowach Nitrasa. “Oni się wszyscy tak rozpaśli”. Wprost.pl z 23 lutego 2023

[3] sondaż Centrum Badania Opinii Społecznej z 6-19 lutego 2023

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here