Palikot: Wspólny kłopot, wspólny wstyd

0
1085

Janusz Palikot, teraz zatrzymany i obwiniany o dokonanie oszustw na szkodę ni mniej ni więcej tylko pięciu tysięcy osób – jeszcze w pamiętnym 2005 roku został wydawcą książki późniejszego i obecnego premiera Donalda Tuska. Zaś teraźniejszy marszałek Sejmu Szymon Hołownia pracował przed laty u Palikota jako właściciela efemerycznego tygodnika “Ozon”, w dodatku na stanowisku zastępcy redaktora naczelnego.

Wstydzić się z powodu ujawnionej afery Palikota powinno się jednak również Prawo i Sprawiedliwość, bo rozwijała się ona w najlepsze – a ściślej z najgorszym dla licznego grona pokrzywdzonych, co własne środki mu powierzyli, skutkiem – za niedawnych ośmioletnich rządów tego właśnie ugrupowania. Władze wtedy nie przeciwdziałały. Brutalnie rzecz da się ująć w ten sposób, że służby pisowskie zamykały wprawdzie bez racji i opamiętania kogo tylko się da… lecz akurat nie Janusza Palikota, którego już nawet immunitet wtedy nie chronił.     

Sztukmistrz z Lublina w roli Jonasza

Wielki wstyd odczuwać mogą postkomuniści, ponieważ Palikot, zresztą represjonowany za antykomunistyczną działalność opozycyjną w latach osiemdziesiątych, w 2015 roku okazał się dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej gwoździem do trumny. Konkretnie, zawierając z nim koalicję pod nazwą Zjednoczona Lewica, przewodniczący Leszek Miller podwyższył tylko podwładnym niezbędny do obecności w kolejnym Sejmie próg wyborczy, a dodatkowych głosów nie zyskał, bo partner całe poparcie już stracił. W efekcie lewicy w Sejmie lat 2015-19 w ogóle zabrakło, a bez trudu by się w nim znalazła, gdyby wystartowała sama.

Bez przesądzania o winie Palikota, o której rozstrzygnie dopiero niezawisły sąd, da się już teraz zauważyć, że także media głównego nurtu przejawiały wobec skandalisty  Janusza Palikota rozbrajającą ale i przekraczającą granice publicznego zgorszenia tolerancję. “Sztukmistrz z Lublina” jak odwołując się do tytułu książki pochodzącego z Polski literackiego noblisty Isaaca Bashevisa Singera, przezwali go publicyści, w trakcie swojej zapewne już zakończonej politycznej kariery ochoczo eksponował takie rekwizyty jak świński łeb czy sztuczny penis. Wszystko, co robił, ujmowano w kategoriach happeningu, a do sprawcy odnoszono się z niezmienną pobłażliwością.

Wsypał teraz spektakularnie Palikota poseł ale przede wszystkim wieloletni potentat branży piwowarskiej Marek Jakubiak. Przedtem sprzedał skandaliście z Lublina swój browar Tenczynek. Teraz ujawnia, że po pierwsze, już po zakupie biznesmen Palikot poczynił tam bezsensowne inwestycje, jak wymiana jednego, znakomicie funkcjonującego systemu na inny, podobnie kosztowny, tyle, że gorszy.

Co gorsza, znów dla Palikota oczywiście, piwowar Jakubiak wskazuje, że miał Palikota otwarcie przestrzegać, co już nie macierzystej jego branży dotyczy: Janusz, oszukujesz ludzi, nie rób tak… Nieco wcześniej ostrzegał przed magikiem z Lublina Kuba Wojewódzki a nawet przepraszał za wcześniej mu udzielone rekomendacje.

Zapewne za sprawą celebryckiego statusu działającego w roli biznesmena Palikotowi zaufali również ludzie roztropni, w tym multimedalistka olimpijska i bohaterka wyobraźni zbiorowej Justyna Kowalczyk-Tekieli. Nieco lepiej na współdziałaniu ze sztukmistrzem wychodzili jednak politycy.   

Skandalista jako trampolina dla cudzej kariery 

Współpraca z Donaldem Tuskiem nie miała zdawkowego charakteru i nie sprowadzała się tylko do faktu, że Palikot dwukrotnie (w 2005 i 2007 r.) wchodził do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. Dopiero później z własnej, gdy jego Ruch zdobył 10 proc głosów i trzecie miejsce w wyborach z 2011 roku, co dało mu w Sejmie 40-osobowy klub parlamentarny. W kampanii prezydenckiej 2005 r, kiedy przewodniczący PO został nieudanym, jak się później okazało, kontrkandydatem Lecha Kaczyńskiego, właśnie Janusz Palikot wydał w swojej oficynie słowo/obraz/terytoria programową książkę Donalda Tuska “Solidarność i duma”.  Oferowano ją w trakcie ogromnej konwencji przedwyborczej na Towarze, w której udział wzięło kilka tysięcy zwolenników. W osiem lat później wydawnictwo Palikota… wystąpiło o upadłość układową.   

Chlebodawcą obecnego marszałka Sejmu Szymona Hołowni stał się Palikot wówczas, gdy zaczął wydawać z kolei tygodnik “Ozon”. Redaktorem naczelnym pisma został wtedy Dariusz Rosiak, zaś jego zastępcami młody wówczas dziennikarz Szymon Hołownia oraz Anna Moczulska, która karierę żurnalistki zaczynała wiele lat wcześniej od współpracy z tygodnikiem Konfederacji Polski Niepodległej “Opinia”. To właśnie od Moczulskiej usłyszałem po raz pierwszy wypowiadane wtedy z respektem i niemal emfazą nazwisko Hołowni, jako człowieka, który w przyszłości z pewnością wielki talent ujawni. Nie pomyliła się. Chociaż los “Ozonu” okazał się podobny jak sam tytuł tygodnika, który jednym kojarzył się z nieudaną inicjatywą polityczną u schyłku rządów sanacji (Obóz Zjednoczenia Narodowego), dla innych zaś pozostawał niezrozumiały. Pismo, zatrudniające m.in. obecną posłankę PiS Joannę Lichocką (mamy więc kolejny powód do wstydu) uchodziło za nudne, nie zdobyło czytelników i po kolejnych zmianach personalnych w redakcji rychło przestało się ukazywać.      

Politycy z obecnej czołówki mają się więc z czego tłumaczyć, jeśli o Palikota chodzi. Być może sam bohater afery traktował to przeświadczenie jako rodzaj gwarancji, specyficznego immunitetu nawet, chociaż formalnym nie dysponuje od 2015 roku, kiedy to po dziesięciu latach bełtania w polityce przestał  być posłem. Przekonamy się wkrótce, czy wspomniana prawidłowość mu pomoże, czy raczej zaszkodzi. Zdecydowanie więcej na razie wskazuje na to drugie. 

Chociaż trudno zrozumieć wiele działań organów państwa wobec Palikota – w tym niezrozumiałą dla opinii publicznej decyzję o warunkowym aresztowaniu (nie każdy wszka ma w rodzinie choćby aplikanta, który objaśni, o co chodzi), a tym bardziej grzebanie przez prokuratorów w przekazach wymienianych przez “sztukmistrza z Lublina” z mecenasem, co jak słusznie podnosi Jacek Dubois łamie świętą zasadę tajemnicy adwokackiej  – wygląda na to, że polisa ubezpieczeniowa, na którą liczył, zawiodła.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here