Szokujące nagranie zachowania premier Finlandii Sanny Marin podczas prywatnej imprezy pokazuje, jak liderka domagająca się od rządzonych wyrzeczeń (Finów dotyka właśnie ostry wzrost cen energii) traci spektakularnie kontrolę nad sobą. Co by się stało, gdyby nagle zaatakowali Rosjanie – strach pomyśleć. 

Główna bohaterka filmiku spazmatycznie pląsa w otoczeniu osobników, którzy mogliby się przyśnić w formie jakiegoś najgorszego koszmaru, niezbornych i tatuowanych, przy czym na ich ciałach dominuje rysunek typu więziennego nie artystycznego. Wrzeszczą, przepychają się, poklepują. Mało kto z nas zna fiński, ale jeśli zaufać tłumaczeniom – ich imprezowe wykrzykiwania składają się z popularnych przekleństw oraz natarczywego domagania się mąki: to ostatnie słowo nie tylko w Helsinkach pozostaje eufemizmem, oznaczającym kokainę. 

Kluczowa okazuje się jedna scena, kiedy to premier Sanna Marin, dostrzegając, że jest filmowana – musiała być w strasznym stanie, skoro zamiast się uspokoić, zezwoliła na dalsze uwiecznianie – wykrzywia się w tę właśnie stronę w jakimś ni to bolesnym ni to ironicznym grymasie.

Obrazuje to najlepiej – czy ściślej rzecz ujmijmy: najgorzej – stosunek premier Finlandii do obywateli.

Jej kraj, którego przestrzeń powietrzną naruszają rosyjskie samoloty, w nadzwyczajnym i błyskawicznym trybie przyjmowany jest właśnie do Sojuszu Atlantyckiego. Towarzyszą temu liczne apele do obywatelskiej odpowiedzialności na wypadek zagrożenia. 

I wtedy właśnie szefowa rządu znajduje czas na pozbawioną hamulców popijawę z osobnikami, których na pierwszy rzut oka można się przestraszyć. To podobno celebryci, jak obwieszczają znawcy. Wygląd nie zawsze świadczy o człowieku, zachowanie dużo bardziej, wszyscy wydają się aż prosić o detoks.  

W Polsce tuż przed II wojną światową nakręcono słynny film “Pani minister tańczy” z Tolą Mankiewicz i Mieczysławą Ćwiklińską. Ta pogodna i beztroska komedia premierę miała w 1937 r. Wiemy wszyscy, co zdarzyło się w dwa lata później. Ludyczny styl życia elit II Rzeczypospolitej nie pozostał bez wpływu na jej klęskę. Bolesław Wieniawa-Długoszowski wjeżdżał konno do ekskluzywnej restauracji Adria przy warszawskiej ulicy Moniuszki, ale gdy dopełniła się klęska wrześniowa, nie udźwignął roli tymczasowego prezydenta, skończył zaś wkrótce jako samobójca na nowojorskim bruku. Nie życzę Finom podobnych doświadczeń, więc niech jak najprędzej zmienią szefową rządu na osobę nieco bardziej odpowiedzialną.

Zwłaszcza, że każdy, kto choćby jako turysta poznał dowolny kraj skandynawski, wie, jak restrykcyjne obowiązuje tam podejście do alkoholu. Władzy pasuje bycie jego strażniczką. A nie wprost przeciwnie. Dlatego również test na obecność narkotyków w organizmie, jak pod naciskiem koalicjanta z centrowej partii już przeprowadziła Sanna Marin, niczego nie załatwia.   

Z kolei każdy, kto zetknął się z ZSRR w czasach Michaiła Gorbaczowa, zapamiętał promy pełne fińskich turystów, przypływających masowo do Leningradu, żeby tam upić się tanio i bez restrykcji cenioną rosyjską wódką i wytrzeźwieć w drodze powrotnej. Tyle, że nikt wtedy nie utrzymywał, że w podobny sposób zachowuje się elita tego kraju. Wykształceni Finowie wstydzili się za postępujących w ten sposób rodaków. 

Zupełnie jak dzisiaj za swoją panią premier.  

Rodzimi politycy bankietowi, jak przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Borys Budka i były minister obrony Tomasz Siemoniak przynajmniej mogą się bronić, że gdy przy kielichu fraternizowali się z twardym posłem PiS Markiem Suskim oraz byłym ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, których w codziennym przekazie uznają za wrogów polskiej obecności w Europie – działo się to przynajmniej zanim Rosja zaatakowała Ukrainę i sytuacja wokół… zaczęła skłaniać do powagi.

Ogłoszenie nagrań demaskujących, jak bawi się Sanna Marin pokazało też, że w życiu publicznym każdy widzi wyłącznie tyle, ile dostrzec chciałby. Gorzej, jeśli opinię publiczną też traktuje jak zbiorowość niespełna rozumu (pamiętamy osławione “społeczeństwo nie dorosło”, gdy Stanisław Tymiński z woli wyborców nie wpuścił Tadeusza Mazowieckiego do drugiej tury prezydenckiej rozgrywki). Błąd ten popełnia niewątpliwie przedstawiająca się skromnie jako “filozofka polityki” (to nie żart) Agata Czarnacka, która utrzymuje, że “pani premier wesoło tańczy” (choć to raczej danse macabre) a w dodatku na imprezie otaczają ją ludzie “młodzi i piękni”. Wystarczy rzut oka na nagranie, przecież powszechnie dostępne, żeby przekonać się, że jest inaczej [1]. Z Łysą Górą może się kojarzy. Ale nie z idyllą.

Nie ma znaczenia, że nagrali to zapewne i rozpowszechnili Rosjanie. Istotne, że zapis pozostaje autentyczny, a wyborcy nie tylko z Finlandii mają prawo je poznać. Niech wiedzą, na kogo głosują.

Podobnie nieistotny okazuje się fakt, że Sanna Marin wywodzi się z partii socjaldemokratycznej. Ani że została wychowana w rodzinie składającej się z dwóch matek, co obsesyjnie akcentują jej prawicowi krytycy. Nie za to przecież ją teraz oceniamy, tylko za karygodne i gorszące zachowanie w sytuacji, gdy domaga się wyrzeczeń od obywateli. A sobie niczego nie odmawia. Aż do zatracenia się, chciałoby się dodać, ale z tym ostrożnie, bo człowiek władzy nie tylko na własny los wpływa. Od hedonistycznego egoizmu fińskiej premierki wolę już sto razy swoiste zadęcie Grzegorza Kołodki, którzy gdy o jego drzwi obijał się o czwartej rano jego własny pies, utyskiwał: “to bydlę nie daje mi spać, a ja odpowiadam za czterdzieści milionów ludzi”. Nie tylko o wybujałe ego tu chodzi. Bo też świadomość, że odpowiada się za innych, a nie za siebie tylko, to zaczątek tego, co odpowiedzialnością zwykliśmy nazywać.

Jeśli coś w tej historii, ponurej jak somnambuliczny zapis helsińskiej imprezy, od której się wszystko zaczęło, jednak pozostawia nadzieję – to fakt, że poddania się przez panią Marin testom przeciwnarkotykowym skutecznie zażądał nie żaden z polityków opozycji, ale kolega z koalicji rządzącej Mikko Karna. Po szoku następuje ozdrowieńczy oddech. I wcale nie o detoks tu chodzi.

[1] por. Agata Czarnacka. Premier Finlandii wesoło tańczy… Polityka.pl z 18 sierpnia 2022   

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 4

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here