Zabiegi Jarosława Kaczyńskiego wokół partii traktowanej jako własna wykraczają daleko poza rekonstrukcję rządu, zwłaszcza, że dwóch kluczowych ministrów już zmieniono – szefa resortu zdrowia w trakcie pandemii i dyplomacji w apogeum kryzysu białoruskiego. W grę wchodzi przygotowanie sukcesji oraz wyborów przed terminem.

Zachowanie posłów Prawa i Sprawiedliwości wskazuje na to, że liczą się z dwoma biegunowo odmiennymi scenariuszami.

Pryncypialni czy bezczelni

Przemysław Czarnek pryncypialnie skrytykował nepotyzm – i to we własnym obozie – podkreślając przy tym, że podobne praktyki szkodzą realizacji misji PiS. Jego deklaracja zbiegła się z powtarzaniem przez media szczegółów dotyczących licznych nominacji synów i kuzynów parlamentarzystów w spółkach Skarbu Państwa oraz instytucjach publicznych. Jak widać, Czarnek stawia na wariant w którym zmiany w partii Kaczyński przeprowadzać będzie pod hasłami moralnej odnowy. Wtedy on sam okaże się pierwszym sprawiedliwym.

Z kolei Joanna Lichocka, znana z wykonania w sali plenarnej Sejmu zaraz po głosowaniu osławionego lumpenproletariackiego gestu straszy prawnymi roszczeniami fundację, która uwieczniła ten moment na billboardach. Doprowadziła też posłanka do anulowania wymierzonej jej przez komisję regulaminową nagany za ten wyczyn, decyzję posłów (do której przyczynił się także Jacek Swiat poseł PiS i wdowiec smoleński) uchyliło prezydium Sejmu. Nie ulega więc wątpliwości, że zażywająca herostratesowej sławy parlamentarzystka obstawia rozwój sytuacji w kierunku wzmożenia arogancji władzy i przekonania, że skoro suweren dał w Sejmie większość, to znaczy, że rządzącym wszystko wolno.
Za wcześnie rozstrzygać, które z nich ma rację.

Wdepnięcie w rekonstrukcję

Jarosław Kaczyński zwykle krytykował a czasem nawet wyśmiewał sposób uprawiania polityki przez AWS i UW. Czynił to nie bezinteresownie, bo za sprawą “spółdzielni” małych partii nie został wybrany wiceprzewodniczącym idącej do władzy Akcji Wyborczej Solidarność. Obawiano się bowiem jego niszczycielskich zapędów. Obraził się i wyżebrał u Jana Olszewskiego miejsce na konkurencyjnej liście Ruchu Odbudowy Polski. Symbolem krytykowanej przez Kaczyńskiego polityki zwycięskiej wtedy koalicji stały się permanentne rekonstrukcje rządu Jerzego Buzka, skupiające na sobie uwagę mediów. Beneficjentem jednej z nich był Lech Kaczyński, powołany na ministra sprawiedliwości. Nie na długo, bo za cel postawił sobie rozpad AWS.

Jeśli teraz sam Jarosław Kaczyński dmie w rekonstrukcyjne surmy – znaczy to, że chodzi o zupełnie co innego. I że ma wiele do ukrycia. Przystaje na to, że z powodu wykazanej przez jego ludzi kłótliwości PiS trochę straci w sondażach. Za to potem nadrobi.
Podział Mazowsza i związane z nim wybory do dwóch sejmików wojewódzkich również nie są celem samym w sobie – Kaczyńskiego samorządność ani nawet administracja w wojewódzkiej skali nigdy nie interesowały, choć to prawnik – tylko przygotowaniem do większych operacji, już w całym kraju. Nie wiadomo zresztą czy prezes tylko straszy i się cofnie, bo na razie testuje własny aparat partyjny, czy rzeczywiście pójdzie na “awanturę” jak plan podziału Mazowsza i wyborów do jego nowych władz z zadziwiającą zgodnością określają politycy PiS i PO.

W tle pojawia się wizja ogólnopolskich wyborów przed terminem.

Jeśli nie teraz to kiedy?

Czas na nie wydaje się jak nigdy sprzyjający. Platforma pozostaje skompromitowana fatalnym głosowaniem w Sejmie za podwyżką uposażeń poselskich. W formie “koryto plus” odrodził się niespodziewanie PO-PiS, koalicja samorządowa sprzed osiemnastu lat. Szkodzi to Platformie, nie PiS, bo elektorat tej drugiej formacji mniej wymagający moralnie skłonny jest więcej wycierpieć byle tylko swojego “500 plus” nie stracić. 
Ruch Szymona Hołowni dopiero się buduje. Przy moralnej porażce PO to jej odbierze wyborców, nie PiS-owi.

Nowa Solidarność Rafała Trzaskowskiego nie wyszła z fazy prenatalnej. Nie wiemy, czy w ogóle powstanie, ani czego w polityce ogólnopolskiej chce prezydent Warszawy.
PSL i SLD (to drugie po rebrandingu pod marką Lewicy) leżą na obu łopatkach po klęsce ich kandydatów w wyborach prezydenckich. Z kolei Konfederacja odwrotnie: wykreowała w nich znakomitego kandydata Krzysztofa Bosaka, ale jego popularność i zręczność nie przekładają się mechanicznie na wizerunek partii.
Jeśli więc Kaczyński poprowadzi swoich na kolejną wojnę, to nie skończy się na lokalnej bitwie o Mazowsze.

Delfin z twarzą bankowca

Wciąż nie znamy następcy głównodowodzącego. Zapewne zostanie nim Mateusz  Morawiecki. Dla Kaczyńskiego delfin wygodny, bo wyrosły na jego poparciu i całkiem od prezesa zależny. Żeby inni nie zrobili mu krzywdy, ale też żeby sobie sam za dużo nie wyobrażał, otoczy się go rodzajem rady patronackiej. Wejdą do niej cieszący się zaufaniem prezesa ale niezdolni do samodzielnego następstwa po nim: eurodeputowany Joachim Brudziński, siłowy minister Mariusz Kamiński oraz Marek Suski, który zapewne złoży sejmowy mandat, by na  Mazowszu, tym już bez Warszawy, zostać nowym Adamem Struzikiem – sejmikowym marszałkiem z siedzibą w Radomiu.

Cała fikcja rekonstrukcji

Nie oznacza to, że nie ma się czym ekscytować. Operacja zmian w rządzie posłużyć może Jarosławowi Kaczyńskiemu za pretekst do przedterminowych wyborów. Inny wariant, koalicji PiS z PSL wydaje się mniej realny. Ale najprawdopodobniej prezes po raz kolejny spacyfikuje wierzgających liderów politycznych kanap.

Read more

Dlatego nie potwierdziły się pogłoski o odejściu Kamińskiego z MSWiA. Kaczyński potrzebuje go, żeby trzymał w ryzach Zbigniewa Ziobrę. Najlepsi dziennikarze jak Wojciech Czuchnowski już pisali o dawnych kontaktach żony ministra sprawiedliwości Patrycji Koteckiej z gangsterami. Potrzeba więc wypróbowanego dysponenta archiwów dotyczących tej sprawy – i wielu innych. Lepszego niż dawny lider Ligi Republikańskiej prezes nie znajdzie. Z kolei Suski da partii bonus władzy lokalnej ściągającej dodatkowe eurofundusze. Zaś na Brudzińskim prezes nie zawiódł się nigdy. Zanim jednak czas sukcesji nastąpi i niezbyt udanego prawnika u steru zastąpi znany przez wiele lat z wysokich uposażeń dawny prezes sporego banku – to Kaczyński a nie Morawiecki będzie miał swój wymarzony czas. Wygra na Mazowszu i w kraju, by wreszcie rządzić po swojemu: bez układania się z Ziobrą czy nawet z Jarosławem  Gowinem, bo ich w nowym klubie parlamentarnym zabraknie. A ich następcy będą słuchać a nie żądać… 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here