Pisowska większość najpierw zwołała posiedzenie Sejmu w celu uchwalenia dodatkowej ustawy “antywirusowej”, żeby potem niespodziewanie przegrać inaugurujące je głosowanie nad odroczeniem obrad, o które wnioskowała opozycja. Nieobecni byli – nie tylko w sali obrad ale także w dostępnej formule głosowania zdalnego – m.in. Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin  a także kontrowersyjny minister rolnictwa Grzegorz Puda i główny administrator Michał Dworczyk. Nawet premier Mateusz Morawiecki. W sumie zawiodło 27 posłów PiS.

Niewiele to zapewne obchodzi przeciętnego Polaka, zatroskanego o zdrowie najbliższych i rodziny. Ludzi interesują testy na koronawirusa, za które trzeba zapłacić i do których ciężko się dopchać, a czasem trzeba długie godziny – jak za poprzedniego ustroju – odstać w kolejce.

Test inny, ten na sprawność władzy, która przecież musi koordynować walkę z pandemią, bo za to jej płacą podatnicy, wypadł miażdżąco. Partia rządząca się sypie. Pisowska większość nie istnieje. Już w głosowaniu nad piątką Kaczyńskiego  uratowała ją niefrasobliwość opozycji, lekkomyślnie wspierającej – wbrew swej naturalnej roli – ustawę o ochronie zwierząt ochrzczoną nazwiskiem lidera formacji rządzącej, szkodliwą przy tym dla interesów ekonomicznych i społecznych wsi, gdzie PiS znajduje większość swojego elektoratu. Tym razem opozycja wreszcie okazała się opozycją i obnażyła słabość rządzących

Prawdziwy koniec pisowskiej większości

Pisowska większość nie istnieje. Dix ans, ca suffit, dziesięć lat wystarczy, skandowali francuscy studenci generałowi Charlesowi de Gaulle’owi. Pięć lat wystarczy – mówią dziś Jarosławowi Kaczyńskiemu jego podwładni, zbyt gnuśni, by w roboczy dzień po dziesiątej rano dowlec się do własnego tabletu, bo tylko tyle wysiłku i uwagi wymaga zdalne głosowanie. 

Co się stało? Nieobecność Kaczyńskiego obrosła mitem. Kota nie ma, myszy harcują. Marka Suskiego nie mówiąc już o Ryszardzie Terleckim posłowie boją się tylko dlatego, że stoi za nim Kaczyński. A nie stał. Nawet z domu nie zagłosował. Zapewne leżał w łóżku. Wedle oficjalnej wersji odbywa przepisową kwarantannę po kontakcie z zakażonym koronawirusem posłem Michałem Jachem. Z ław PiS słyszy się jednak inne, groźniejsze wersje: prezes naprawdę jest chory. Zapewne nie chodzi o COVID-19. Nawet, jeśli nie ma w tym źdźbła prawdy, pogłoska zrobiła swoje. Posłowie zagłosowali… nogami. 
Intelektualista Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i zwierzchnik parlamentarzystów PiS po głosowaniu nie ukrywał rzadkiej u niego wściekłości. Nie na opozycję. Na Kaczyńskiego, że posłów zawczasu nie zdyscyplinował.  – Dlaczego nie głosowali Kaczyński, Ziobro i Gowin? – indagowaliśmy wicemarszałka. 
– To ich państwo zapytajcie – doradził nam Terlecki. Nie tak odpowiada lojalny podwładny prezesa…

Już raz mówiło się się o puczu w klubie, gdy związana z Terleckim ówczesna rzeczniczka Beata Mazurek w dniu okupacji sali obrad przez opozycję 16 grudnia 2016 r. wyprowadziła kompletnie nieprzygotowanego i roztrzęsionego Kaczyńskiego na briefing do dziennikarzy. Prezes dał się wtedy reporterce Radia Zet złapać na kłamstwie. Obyło się jednak bez następstw. Dziś jednak Kaczyński jest cztery lata starszy i widać, że kontrolę nad swoimi traci.  Porównania do Leonida Breżniewa przestają być publicystyczną złośliwością i coraz lepiej oddają stan faktyczny. Nie wiek stanowi zresztą problem, bo Kaczyński (rocznik 1949) pozostaje młodszy od obu tegorocznych kandydatów na prezydenta USA Donalda Trumpa i Joego Bidena. Mści się na liderze wieloletni siedzący tryb życia, nawyk funkcjonowania w stresie, złe emocje. Wtajemniczeni zaręczają, że w kwestii ustawy o ochronie zwierząt dał się podpuścić. Adam Bielan zaręcza, że to nie on. Nieoficjalnie wiadomo, że w kręgach PiS trwa nieformalne śledztwo, mające wykryć autora ustawy, okraszonej nazwiskiem Kaczyńskiego a dla polskiej wsi oznaczającej utratę dziesiątków tysięcy miejsc pracy i przekraczających 1,6 mld zł opodatkowanych zysków. Towarzyszy temu przekonanie, że błędy w ustawie nie były dziełem przypadku. Zaś w środę protestujący przeciw “piątce Kaczyńskiego” rolnicy znów zamierzają zablokować całą Polskę. Tego samego dnia przypada termin odroczonego – głosami zwycięskiej po raz pierwszy od dawna opozycji – antycovidowego posiedzenia Sejmu. 

A teraz zwalą jedni na drugich

Klęska PiS w tak prostym głosowaniu nie opóźni prac nad ustawą antywirusową, bo nie zmienia się termin posiedzenia Senatu w jej sprawie. 24 godziny nie mają znaczenia. I tak przyszłoby poczekać na drugą izbę.

Ryszard Terlecki skorzystał jednak z okazji, by zarzucić opozycji brak odpowiedzialności w tak dramatycznej sprawie. Chociaż odroczenie nie oznacza, że umrze więcej ludzi, jak partia rządząca sugeruje.

Przekaz opozycji okazuje się bardziej zniuansowany: licząca 49 strony ustawa trafiła do Sejmu w poniedziałek o godz. 18. Prace nad nią miały się zacząć we wtorek o godz. 10. Sam Terlecki przyznaje, ze ustawy nie przeczytał. Koalicja Obywatelska argumentuje, że najpierw trzeba porozmawiać z ekspertami: lekarzami, epidemiologami, dopiero potem głosować. 

Zwłaszcza, że kolejne pisowskie przedłożenie zawiera kardynalne usterki i z tego powodu nazywane bywa już bublem prawnym. Wprawdzie wprowadza gratyfikacje dla lekarzy pozostających na pierwszej linii frontu walki z pandemią. ale też zapisy, zezwalające – jak alarmują szczerze przerażone posłanki – zmusić do pracy przy chorych na koronawirusa pielęgniarkę, która dopiero co urodziła dziecko. Władza dopuszcza do zmagań z pandemią studentów uniwersytetów medycznych, ale opozycja alarmuje, że otrzymają oni – choć nie wszystkie egzaminy jeszcze zdali – uprawnienia równe lekarskim w zakresie decydowania o naszym życiu i zdrowiu.

Wiemy już nawet, co PiS uczyni w następnej kolejności: podobnie jak w wypadku piątki Kaczyńskiego zacznie szukać faktycznego autora kolejnej feralnej ustawy, antycovidowej… Tym się już wkrótce władza zajmie.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here