czyli co przeszło opozycji koło nosa
Jarosław Kaczyński zyskałby na prestiżu, gdyby wykluczył Zbigniewa Ziobrę z rządu i klubu zaraz po głosowaniu jego posłów przeciw ustawie o ochronie zwierząt. Przeciąganie sporu być może pozwoli pewniej go wygrać, ale nadwątli prestiż prezesa. Ale to nie on popełnił najwięcej błędów i lapsusów.
Opozycja mogła zatrzymać “piątkę Kaczyńskiego”, co oznaczałoby jeszcze poważniejszy uszczerbek dla pozycji lidera, ale też uchroniłoby Polskę przed wygaszeniem branży futerkowej oraz wprowadzeniem zakazu uboju rytualnego, dozwolonego przecież w 23 państwach Unii Europejskiej i licznymi innymi regulacjami niekorzystnymi dla krajowego rolnika i hodowcy. Koalicja Obywatelska i Lewica zdecydowały się na kolejne po podwyżce uposażeń poselskich wspólne z PiS głosowanie w złej sprawie, co przejmowania władzy z pewnością im nie ułatwi. Wzmocniły kosztem polskiego rolnika jego zagraniczną konkurencję.
Gdyby odrzuciły “piątkę Kaczyńskiego”, upadłaby wobec sprzeciwu Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i wstrzymania się od głosu Porozumienia Jarosława Gowina. Rządu praktycznie już by nie było, podobnie jak pisowskiej większości zdolnej go powtórnie wyłonić.
Polityka jest grą błędów. A Kaczyński pozostaje silny słabością swoich przeciwników. Zarówno zastrachanych o posady rodzin oponentów wewnętrznych jak nieprzygotowanej do pójścia na przedterminowe wybory opozycji.
Paradoksalnie największym refleksem wykazały się najmniejsze ugrupowania tej ostatniej: Koalicja Polska-PSL-Kukiz’15 oraz Konfederacja. Mocni się ugięli, czego zapewne wkrótce będą żałować. Koło nosa przeszła im bowiem szansa nie tylko skarcenia Kaczyńskiego ale rozmontowania rządzącego układu. Wobec upadku ustawy antynorkowej faktów dokonanych nie dałoby się już odwrócić, w sytuacji gdy przeszła – Ziobro może liczyć na złagodzenie kary, jego posłowie na amnestię czy abolicję, podobnie jak niezdyscyplinowani podwładni z twardego rdzenia PiS może z wyłączeniem ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Ale on i tak miał odejść ze stanowiska. Sprzeciw wobec likwidacji farm stanowił bardziej próbę przyprawienia sobie aureoli męczennika.
Pojawiają się wciąż pomysły pokazujące, że błędy opozycji popełnione w nocy z czwartku na piątek nie są przejawem przejściowo wadliwej oceny sytuacji, ale wyrazem długoterminowego kryzysu. Jeśli rozważa się zgłoszenie votum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to jest to zamysł podobnie wzmacniający rządzących jak wspólne z PiS głosowanie wbrew interesom polskiej wsi: po pierwsze bowiem utrudni jeśli nie umożliwi Kaczyńskiemu a formalnie premierowi Mateuszowi Morawieckiemu skuteczne odwołanie ministra, po drugie oznacza karcenie Ziobry akurat w chwili, gdy zagłosował właściwie, to znaczy sprzeciwił się ustawie, gwarantującej urzędnikom bezkarność za wadliwe decyzje pod pretekstem pandemii koronawirusa i przyczynił się do odłożenia jej ad acta czy nawet do słynnej już sejmowej zamrażarki marszałek Elżbiety Witek.
Marek Sawicki, wiceprzewodniczący klubu Koalicji Polskiej – PSL – Kukiz’15 powiedział mi, jakie trzy warunki powinny zostać spełnione w Senacie, żeby ludowcy uznali, że ustawa o ochronie zwierząt nie szkodzi interesom wsi: to skreślenie zakazu uboju rytualnego, wydłużenie okresu przejściowego na wygaszanie futerkowych farm z roku do 10 lat przy równoczesnej rezygnacji z rekompensat oraz zablokowanie radykalnie ekologicznym organizacjom pozarządowym możliwości wdzierania się do gospodarstw, powodującej zagrożenie epidemiczne. torpedującej zbudowany już przez rolników system bioasekuracji oraz czyniącej ich hodowle bezbronnymi wobec infekcji.
We wtorek w południe do prezydenta Andrzeja Dudy pojechał na rozmowę marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Wiadomo, że ich pertraktacje dotyczyły zarówno ustawy antyfutrzarskiej jak kwestii zaostrzenia odpowiedzialności za błędy lekarskie. Grodzki, który sam jest chirurgiem, alarmuje, że w jego specjalności spada liczba lekarzy rezydentów. Sredni wiek chirurga w Polsce przekracza już 50 lat. Oznacza to, że niebawem nie będzie kto miał operować.
Na razie Duda nie wydaje się zainteresowany ani rolą rozjemcy ani dystansowaniem się od partii, której zawdzięcza prezydenturę. Jednak znajduje się już w trakcie drugiej kadencji i wobec jego ewentualnych aktów samodzielności czy choćby politycznej autonomii partia-matka okaże się bezradna. O trzecią kadencję Duda i tak już nie może się ubiegać. Osłabienie pisowskiej większości może więc sprzyjać jego wkroczeniu do gry. Stałoby się to największą niespodzianką od początku obecnego sporu na szczytach.
Częściej mówi się jednak o miękkich wariantach rozwoju sytuacji. Jeden z nich zakłada, że Kaczyński z Morawieckim z rządu Ziobrę usuną, o potem przywrócą, jak stało się to z Andrzejem Lepperem w 2006 r. w zagadkowych do dziś okolicznościach. Spekulowano wtedy o perturbacjach “na kierunku wschodnim”.
Najtrudniej zaś sobie wyobrazić, że Ziobro ze swoją Solidarną Polską i Lewica wraz z Adrianem Zandbergiem, Konfederacja z Grzegorzem Braunem razem z Koalicją Obywatelską z Katarzyną Piekarską zgodnie głosują za konstruktywnym wotum nieufności dla rządu Mateusza Morawieckiego, żeby premierem mógł zostać Jarosław Gowin albo inny względnie przytomny polityk, którego nazwisko wyjdzie z uprzedniego równania i liczenia.
Nie ma się więc co dziwić, że słowa “political fiction” słyszy się w tym tygodniu na sejmowych korytarzach częściej niż dotychczas.