Połowa państwa z przedsiębiorcami

0
96

ale rządzą ci, co przeciw

Dzień po tym, jak rząd ogłosił utrzymanie lockdownu w wielu branżach, m.in. hotelarskiej, gastronomicznej i fitness, podano dane o spadku produktu krajowego brutto w 2020 r. o 2,8 proc. To pierwsza recesja od początku 1992 r, kiedy poprzednią, wynikającą ze zmiany ustrojowej przełamała ekipa Jana Olszewskiego. Za odmrożeniem gospodarki z jednoczesnym wprowadzeniem reżimu sanitarnego opowiedzieli się marszałek Senatu Tomasz Grodzki oraz lider PO, największej partii opozycji parlamentarnej Borys Budka. Senacka większość opracowała ustawę chroniącą przedsiębiorców.

Oznacza to, że za zniesieniem lockdownu opowiada się połowa państwa: senacka większość, tworzona przez ugrupowania demokratyczne, które przed wyborami uzgodniły wzajemnie kandydatów, żeby nie rozbijać sobie głosów oraz główne partie opozycji. Co więcej, najmocniej optuje za tym chodząca zwykle swoimi drogami i czasem głosująca wraz z PiS, Konfederacja. Rząd Mateusza Morawieckiego otworzył jednak tylko galerie handlowe, co pozostaje korzystne głównie dla zagranicznych sieci, konkurujących z rodzimymi handlowcami. Na pewno też nie podziała korzystnie na kwestię zdrowia publicznego.

Senat najpewniej na posiedzeniu 17-19 lutego przyjmie specustawę odszkodowawczą, która jak podkreśla Krzysztof Kwiatkowski nie łamie przyjętych w Unii Europejskiej zasad pomocy publicznej. Wedle jej zapisów 70 proc szkód poniesionych przez przedsiębiorców z powodu pandemii koronawirusa i konieczności czasowego zamknięcia firm zostanie im zrekompensowanych przez państwo, co pozwoli uniknąć nawału spraw sądowych.Z pewnością jednak pisowska większość rozwiązanie to zablokuje w Sejmie, skoro rząd nie kwapił się otworzyć objętych lockdownem sektorów. Ograniczył się do odblokowania galerii handlowych oraz zniesienia zasady, że w dni robocze w sklepach i punktach usługowych od godz 10 do 12 jedynymi klientami pozostają seniorzy.

Przedsiębiorcy i ich sojusznicy wykazują, że to nie ich działalność przyczyniła się do wzrostu zachorowań przybierającego postać drugiej fali pandemii, lecz lekkomyślna decyzja władzy, nakazująca powrót do szkół od 1 września ub. r. Po kilku tygodniach trzeba było znów powrócić do nauczania zdalnego, nawet teraz w szkole uczą się tylko najmłodsze klasy. Reszta przez internet.   

Przedstawiciele branży hotelarskiej wskazują, że ich obiekty w czasie gdy funkcjonowały latem między jednym lockdownem a drugim nie stanowiły rozsadnika wirusa, brak danych, które taką relację by potwierdzały. Zaś w galeriach handlowych gromadzą się tłumy i masowo przesiadują nastolatki, nie przestrzegające zasad, dotyczących obowiązującego dystansu.

Część przedsiębiorców otwiera swoje punkty usługowe na własne ryzyko.

Na taki obywatelski sprzeciw zdecydowała się masowo branża fitness. Przedstawiciele hotelarzy pozostawiają decyzję przedsiebiorcom w indywidualnym trybie, ale deklarują pomoc dla tych, którzy się otworzą i staną wobec kłopotów z prawem. Bunt przedsiębiorców staje się faktem, przybiera postać nieposłuszeństwa obywatelskiego.
Przedstawiciele dotkniętych lockdownem branż wskazują, że Polski nie da się porównywać z zamożnymi krajami, które stać na sute programy osłonowe. Niemieckim przedsiębiorcom z zamkniętych firm państwo rekompensuje 90 proc ich przychodów wedle rachunków za 2019, ostatni pełny rok bez pandemii. W praktyce więc stać ich na postój.

Branża fitness między ubiegłorocznym lockdownem wiosennym a jesiennym wprowadziła już zabezpieczenia dalej idące, niż ich rząd wymagał od właścicieli salonów. Tomasz Napiórkowski, który zarządza pięcioma takimi salonami powiedział mi, że zasadą stanie się mierzenie temperatury ciała ich klientów oraz utrzymanie reguły, że na jednego z nich przypada 12 metrów kwadratowych. Halę o powierzchni 1200 metrów kw. wypełni więc maksimum 100 ćwiczących osób. Branża fitness daje 100 tys miejsc pracy, dodatkowe 50 tys. tworzą firmy z nią współpracujące jak producenci odżywek i kostiumów do ćwiczeń, dostawcy wyspecjalizowanego sprzętu czy obsługa informatyczna.

Hotelarze proponują, żeby obsługa legitymująca się aktualnymi testami mogła wynajmować pokoje gościom, którzy w ten sam sposób udowodnią, że koronawirusa nie przechodzą. – Nawet podczas wojny hotele działały – tłumaczy mi Marcin Mączyński, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, skupiającej 500 obiektów od sześciopokojowych po wypełniające spore wieżowce.

Z udanego lata, przerwy między lockdownami, skorzystało 30 proc hoteli: nadmorskich i nad jeziorami, czerpiących profity z zakazu wyjazdów za granicę. Jednak 70 proc branży to hotele miejskie, wyspecjalizowane w obsłudze gości kongresów, szkoleń i innych dużych imprez. Ich właściciele tracą już od prawie roku, bo letnie ożywienie u nich nie nastąpiło. Jeśli nawet rząd wyrażał zgodę na obsługę oficjalnych delegacji, zapewniało to obłożenie na poziomie 8-10 proc, a za próg rentowności w branży przyjmuje się 50 proc. Właściciele hoteli uznają podejście rządu do ich problemów za najbardziej restrykcyjne w całej Unii Europejskiej. Średnie pokrycie strat z pomocowych programów rządowych nie przekracza 15 proc. kosztów, ponoszonych przez cały sektor hotelowy w ostatnim w całości “zdrowym” roku 2019. 

W praktyce, żeby dotychczas przeżyć i zapłacić pracownikom, przedsiębiorcy z wyłączonych branż musieli przeznaczyć na pensje i niezbędną konserwację obiektów środki zarezerwowane na inwestycje, oczywiście pod warunkiem, że nimi dysponowali.        
Dane Głównego Urzędu Statystycznego o spadku produktu krajowego brutto liczonego dla całej gospodarki w skali rok do roku mogą się jeszcze zmienić, ale wstępnie mówią o spadku w 2020 o 2,8 proc. Oznacza to, że recesja, pojęcie, które najmłodsze pokolenie przedsiębiorców znało tylko z książek czytanych do egzaminów na studiach… powraca.
Pierwszy wzrost gospodarczy po paru latach spadków osiągnął w kwietniu 1992 r. rząd Jana Olszewskiego, w którym ministrem finansów był Andrzej Olechowski, szefem resortu pracy Jerzy Kropiwnicki a doradcą gospodarczym Dariusz Grabowski.

O sukcesie zdecydowała zarówno zmiana podejścia tamtej ekipy do kwestii własności i majątku narodowego, jak objawiająca się już głównie poza strukturami biurokracji państwowej przedsiębiorczość i pracowitość Polaków. Przełamanie złego trendu stało się wtedy dla wielu rodaków dowodem, że warto było zmieniać ustrój (jeszcze w 1990 oraz 1991 r. spadek PKB wynosił w obu wypadkach 7 proc).

Od tamtego momentu gospodarka już się nie kurczyła przez 27 lat, aptekarski wzrost odnotowaliśmy nawet w momencie pęknięcia bańki internetowej, związanego z przewartościowaniem spółek łączonych z nowymi technologiami (przełom tysiącleci) oraz w czasie światowego kryzysu zapoczątkowanego upadkiem Lehman Brothers (2008 r.).
Jednak przez światową pandemię suchą nogą gospodarce przejść się nie da. I Polaków nie przekona podnoszony chętnie przez rządzących argument, że bogate kraje tracą jeszcze więcej. Ich bowiem na to stać. Pocieszanie, że sąsiadowi jest gorzej niż nam nie przybliży zażegnania domowych kłopotów. 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 9

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here