…czyli skąd bierze się poparcie dla Hołowni i Agrounii
Sondaże nie wróżą wielkich zmian, we wszystkich prowadzi PiS zaś powrót Donalda Tuska zaowocował tylko odzyskaniem przez PO-KO drugiego miejsca. Jednak szumny come back byłego premiera nie rozbił ruchu Szymona Hołowni, lecz tylko go osłabił. Zaś w przyszłym Sejmie może pojawić się Agrounia.
Tyle przynajmniej wynika z najnowszego badania, potwierdzającego, że niezmiennie największe poparcie utrzymuje PiS (35 proc), wyprzedzając Koalicję Obywatelską (24 proc). Za to Polska 2050 Hołowni zachowuje 16 proc wskazań. Do Sejmu weszłyby także Konfederacja (10 proc) i Lewica (8 proc) oraz niespodziewanie obecna na szosach, które blokuje na znak protestu przeciw polityce rolnej rządu, ale nieobecna w mediach głównego nurtu Agrounia (ponad 5 proc). Jej awans w nieubłagany sposób wiąże się z oddaleniem PSL od progu wyborczego (z niespełna 3 proc poparcia partia Władysława Kosiniaka-Kamysza nie weszłaby do Sejmu, choć pozostawała tam obecna we wszystkich dotychczas kadencjach): gdyby wynik wyborów byłby taki jak sondażu, zmieniłaby się więc sejmowa reprezentacja polskiej wsi, zaś nowym klubem w parlamencie stałaby się Polska 2050, dziś dysponująca tylko kilkuosobowym kołem, złożonym z secesjonistów z innych ugrupowań, bo ruch Hołowni powstał już po wyłonieniu Sejmu obecnej kadencji na fali sukcesu lidera w wyborach prezydenckich [1].
Co szczególnie uderzające, wszystkie – z wyjątkiem Konfederacji, którą trudno uznać za potentata, bo swój szklany sufit zapewne już osiągnęła – partie obecne w Sejmie tej kadencji notują poparcie… niższe, niż dwa lata temu zdobyły przy urnach. Dotyczy to zarówno przewodzącego stawce PiS (po prawie 45 proc w wyborach partia rządząca straciła co czwartego zwolennika) jak PO-KO, chociaż dwukrotnie w tym czasie zmieniała lidera: najpierw Grzegorza Schetynę na Borysa Budkę potem zaś tego drugiego na Tuska.
Jeśli więc do beneficjentów sondaży doliczyć Konfederację, to trzeba wskazać, że zyskujące poparcie ugrupowania łączy przede wszystkim przekaz adresowany bardziej do elektoratu niż innych partii. Słaba pozycja w mediach głównego nurtu, za to imponująca aktywność w sieci łączy Polskę 2050 Hołowni, Konfederację Krzysztofa Bosaka oraz Agrounię Michała Kołodziejczaka. Cała trójka nowych beneficjentów opinii publicznej krytykuje PiS, co oczywiste – chyba, że Konfederacja akurat woli z nim kombinować (jak przy głosowaniu o stanie nadzwyczajnym) – ale raczej powstrzymuje się od recenzowania działań innych formacji. Zamiast głosów w Sejmie wolą też liczyć poparcie w sondażach. Stawiają na wyraziste przywództwo: przekaz Polski 2050 i Konfederacji opiera się na odcinaniu kuponów od znakomitych wyników w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich, kiedy to Hołownia i Bosak zajęli odpowiednio trzecie i czwarte miejsce, tuż za podsycającymi spór plemienny przez wielu odbierany jako kłótnia w rodzinie kandydatami głównego nurtu: Dudą i Rafałem Trzaskowskim. Więcej niespodzianek wtedy nie było. Z kolei ikoną znanej z radykalnej akcji Agrounii pozostaje przywódca protestów młody i charyzmatyczny Michał Kołodziejczak. Ponieważ radnym PiS już był w początkach swojej kariery i partię władzy poznał od najgorszej, bo lokalnej i nomenklaturowej strony – można zakładać, że powtórnie nie podryfuje ku rządzącym jak Paweł Kukiz. Nazywanie go nowym Andrzejem Lepperem nie ma większego sensu: gdy przychodził na rozmowy do parlamentu, pertraktował z jego gospodarzami jak równy z równym. Niewiele ponad trzydziestoletni, stara się reprezentować młodych, wiedzących czego chcą i działających jak przedsiębiorcy rolników. Pomysłów mu nie brak: gdy posłowie zagłosowali za szkodliwą dla wsi za to słabo broniącą zwierząt “piątką Kaczyńskiego”, wystawił pod Sejmem górę głów kapusty z powpinanymi w nie wizytówkami parlamentarzystów, co newralgiczną ustawę poparli. Jego ludzie rozdawali warszawiakom za darmo owoce i warzywa, skoro nie opłaci się ich sprzedawać. Cięty na zagraniczne sieci handlowe, obnaża ich matactwa: na przykład sprzedawanie obcych produktów pod fałszywą polską marką. Kołodziejczak, teraz w wieku Chrystusowym, w publicznych wypowiedziach zręcznie przeciwstawia polityce Mateusza Morawieckiego tradycję jego ojca Kornela, z którą się identyfikuje. Starszy z Morawieckich przewodził w latach 80. stanowczo antykomunistycznej Solidarności Walczącej.
Beneficjenci najnowszych sondaży zostali nagrodzeni przez opinię publiczną – która chociaż karmiona niestrawnymi treściami państwowej telewizji Jacka Kurskiego, nie stała się wbrew jego słowom ciemnym ludem – i uzyskali premię za podejmowanie spraw, nieobecnych w Sejmie. W wypadku Hołowni to jakość i przejrzystość polskiej polityki: lider domaga się zakazu pracy rodzin parlamentarzystów i ministrów w spółkach oraz rocznej karencji dla nich samych po zdaniu mandatu, w trakcie której nie mogliby się w nich umościć. Konfederacja zarobiła punkty na konsekwentnym ostrzeganiu przed złowrogą amerykańską ustawą 447, niosącą za sobą groźbę roszczeń wobec polskiego majątku pod pretekstem zadośćuczynienia za Holocaust (nie Polacy byli jego sprawcami lecz Niemcy, za to ofiary miały polskie obywatelstwo). Agrounia – o czym była już mowa – ujęła się za hodowcami, zagrożonymi przez zarzucone ostatecznie przez PiS wobec rozmachu oporu społecznego regulacje “prozwierzęce”, upominała się o godziwe ceny skupu owoców i warzyw, których nie opłaca się uprawiać, chociaż w sklepach drożeją, ale marże zgrania pośrednik.
Postpolityka silnie zaznacza więc swoją obecność, chociaż daleko jej do wyparcia polityki tradycyjnej: układowej, opartej na nerwicowym niekiedy rachowaniu głosów w parlamencie i rozbudowanym systemie przywilejów: wystarczy przypomnieć, że beneficjentami gorszących podwyżek, wprowadzonych bocznymi drzwiami przez PiS z pominięciem drogi parlamentarnej za to z wykorzystaniem nieruchawego zwykle prezydenta (podstawę stanowi rozporządzenie Andrzeja Dudy) pozostają wszyscy obecni mandatariusze. Pomimo pandemii biorą teraz po 12 tysia na rękę i siedzą cicho… przynajmniej w tej kwestii.
Spokojnie, to tylko sondaże – powiedzą zapewne dotychczasowi baronowie rodzimej polityki. Nieprawda, bójcie się, chciałoby się im powiedzieć, bo nagła premia dla mniej konformistycznych ugrupowań może stanowić zapowiedź, że już wkrótce wiatr historii poprzewraca partyjne szyldy. To wariant hard. Zaś w tym soft przynajmniej kolejne wybory nie staną się rozgrywką pomiędzy dwoma znającymi się jak łyse konie liderami: Kaczyńskim i Tuskiem.
Euforii trudno jednak ulec, bo wciąż partie obu wymienionych otwierają rankingi. Bez trudu też da się wskazać grupy społeczne, które wciąż pozbawione są własnej politycznej reprezentacji. Zbiegu okoliczności wcale nie stanowi fakt, że są to akurat środowiska dźwigające na sobie ciężar walki z pandemią koronawirusa, a przy tym szczególnie poszkodowane przez jej ekonomiczne następstwa: przedsiębiorcy, którzy dopiero budują ruch społeczny na rzecz odrodzenia Powszechnego Samorządu Gospodarczego, klasa kreatywna, która policzyła się dopiero w pandemii, kiedy to pozbawionej jakiejkolwiek osłony, przyszło jej rachować straty. Także służba zdrowia, rozpoczynająca falę protestów już 11 września i nauczyciele, którzy dla nauczania zdalnego poświęcać musieli własne zdrowie i… prywatny sprzęt komputerowy a po powrocie do jego stacjonarnych form nie potrafią doprosić się o podwyżki. Partie opozycyjne zamiast o nich wszystkich wolą upominać się o uchodźców, których nikt poza białoruskim dyktatorem Aleksandrem Łukaszenką nie zapraszał. Nowe siły też jednak niewiele mają do zaoferowania tym, których obecna władza lekceważy: nawet oferta Agrounii kierowana jest do zaradniejszych rolników a nie całej polskiej wsi, z kolei Hołownia swoje propozycje formułuje tak ostrożeni, żeby żadnej większej grupie się nie narazić: gdy opowiada o odchodzeniu od węgla, jak na niedawnym kongresie Polski 2050, czyni to w taki sposób, że zadowoleni są tak ekologowie jak górnicy. Ale przyszłych decyzji w podobny sposób podejmować się nie da…
Środowska, finansujące dziś w praktyce państwo wraz z jego kosztowną choć indolentną inżynierią społeczną (500plus wcale nie poprawiło wskażników demografii za to napędziło zysków sprzedawcom używanych aut w Niemczech) i poświęcające się w walce z pandemią, reprezentację i szansę przemawiania własnym, ale dosłyszalnym w szerszym przekazie głosem zyskują dopiero wówczas, gdy sami ją sobie zbudują. Formatowanie na nowo polskiego życia publicznego na pewno więc się nie zakończyło. Cierpliwość obywateli wobec nieudolności władzy w walce z koronawirusem również nie potrwa wiecznie, zaś końca ponurego pochodu COVID-19 też nic nie zapowiada.
[1] sondaż Instytutu Badań Spraw Publicznych dla StanPolityki.pl z 1-3 września 2021 r.